O triumfie rosyjskiej partii w Polsce wszyscy się dowiemy. Gdy będzie już za późno. Jak zwykle.
I. Dysproporcja.
Przyglądam się składowi delegacji dobrodusznego Dziadka Mroza, który postanowił wraz ze swą Śnieżynką nawiedzić w same Mikołajki stolicę Priwislańskiego Kraju. Porównuję nazwiska z listą podpisanych umów i deklaracji. W skład delegacji weszli m.in. ministrowie: spraw zagranicznych – Siergiej Ławrow, energetyki – Siergiej Szmatko, transportu – Igor Lewitin, rozwoju gospodarczego - Elwira Nabiullina. Dalej: gubernator Obwodu Kaliningradzkiego Nikołaj Cukarow, szef Rosatomu – Siergiej Kirijenko. Do tego prezesi: Gazpromu – Aleksiej Miller, Łukoilu – Wagit Alekpierow, TNK-BP – Maksim Barski...
Z przebiegu wizyty wynikałoby, że cała ta czereda prominentnych mafiozów zjechała się tylko po to, by podpisać kilka drugorzędnych świstków. Spójrzmy: memorandum dotyczące współpracy prokuratur, deklaracja o współpracy gospodarczej, umowa dotycząca transportu morskiego... Coś przeoczyłem? Ach tak - „walkę z zanieczyszczeniami Bałtyku”, która to „walka” na dobrą sprawę powinna dotyczyć Rosji i Niemiec. Póki co bowiem, największym zagrożeniem dla Bałtyku jest Gazociąg Północny położony na pojemnikach z iperytem, tudzież innymi powojennymi świństwami.
Gołym okiem widać, że skład osobowy delegacji nijak się ma do oficjalnych efektów wizyty. Rażąca dysproporcja, której wiodące mediodajnie uprzejmie nie zauważają, by nie psuć „klimatu”.
II. Atomowy triumwirat.
Przypomina mi się historia z podpisaną niedawno renegocjacją tzw. „kontraktu jamalskiego”, przy której to okazji, jak się okazało, ustalono że powstanie studium dotyczące przeprowadzenia mostu energetycznego między mającą powstać Bałtycką Elektrownią Jądrową w Kaliningradzie a Olsztynem, co stanowi przygrywkę do importu energii elektrycznej z Rosji.
Jak w tym kontekście interpretować obecność: gubernatora Kaliningradzkiej Obłasti, szefa Federalnej Agencji d/s Energetyki Atomowej (Rosatom) i ministra energetyki? Chciałbym się mylić, ale zanosi się na to, że ten „atomowy triumwirat” pod patronatem Miedwiediewa miał za zadanie dopilnować byśmy, jako odbiorcy, zapewnili ekonomiczne powodzenie Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej i nie bawili się w żadne Ignaliny II (Visaginas) i mosty energetyczne z Alytus do Ełku, nie wspominając już o reaktywacji połączenia z ukraińską Chmielnicką Elektrownią Atomową. Żarnowiec pewnie będziemy mogli sobie wybudować... kiedyś tam – gdy potencjalni odbiorcy (również krajowi) zostaną już obezwładnieni prądem z Kaliningradu.
III. Przeoczona wizyta.
Warto nadmienić, że w przeddzień wizyty Miedwiediewa gościli w Polsce (05.12.2010) premierzy Litwy (Andrius Kubilius), Łotwy (Valdis Dombrovskis) i Estonii (Andrus Ansip). Powód? Energetyka. Tusk się spotkał, pogadali... i tyle. Mediodajnie rozgrzane wizytą Wielkiego Brata zamieściły krótkie notki dotyczące tej desperackiej eskapady, której sens może być tylko jeden: nie zostawiajcie nas! Premier Litwy w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział:
„Bardzo otwarcie zapytałem (Putina, w marcu b.r. - GG), gdzie podzieje się energia z siłowni, dokąd będzie eksportowana, skoro, co też wyraźnie podkreśliłem, Litwa nie ma planów importu energii atomowej z obwodu kaliningradzkiego? I premier Putin nie odpowiedział mi na to pytanie.”
I dalej:
„To jest pytanie o to, jakiego wyboru dokona Polska.”
Premier Litwy nadmienił też coś w stylu, że bardzo mu fajnie, iż Polska ma obecnie z Rosją takie dobre relacje, tylko... co miał innego powiedzieć?
IV. Inne sprawy „siłowików”.
Muszę tu (po raz kolejny zresztą) wspomnieć o prywatyzacji Lotosu. Blisko jedna trzecia polskiego rynku paliwowego (z rozwojowymi perspektywami) to łakomy kąsek. Któż na ten kąsek się załapie? Łukoil? Gazprom-Nieft? Rosnieft? „Guglam” sobie...Cóż za niespodzianka! Lotos przejmą, dzieląc się po bratersku, Gazprom-Nieft z Rosnieftem! Sam minister energetyki, Siergiej Szmatko tak powiedział. No, a skoro powiedział tak Siergiej Szmatko, to któż by śmiał zaoponować? Wot, tak sobie „siłowiki” uradzili. Bezcenne, zwłaszcza, że w ten sposób zyskują również przyczółek w gdańskim Naftoporcie, którego udziałowcem jest Lotos.
Zostawiam Lotos i rozmyślam, czy aby przybyłym tłumnie do Warszawy mafiozom nie chodzi również o bezkonfliktowe przejęcie z rąk Orlenu Możejek, do których „awariowana” w trybie nagłym odnoga rurociągu „Przyjaźń” wciąż jakoś nie może dostarczyć ropy? Tym bardziej, że Litwini zachowują się ambiwalentnie: z jednej strony chcą by Orlen pozostał (na zasadzie „każdy, byle nie Ruski”), z drugiej zaś jakoś nie mogą się uporać z odbudową 19 kilometrowego odcinka torów z Możejek na Łotwę. Cóż, skoro mówi się o „rosyjskiej partii w Polsce”, to jakże potężna „rosyjska partia” musi funkcjonować w krajach „Pribałtiki”?
Nie zapominajmy też o Aleksieju Millerze, szefie Gazpromu. Co mógł mieć do przekazania? Dyskretne sugestie by nie śpieszyć się z budową gazoportu w Świnoujściu? A może, by umiejętnie sabotować, mnożąc „obiektywne trudności” kwestię wydobycia „shale gas” - przynajmniej do chwili, gdy tonący w długach Gazprom pozyska odpowiednie technologie, by móc samemu eksploatować polskie złoża? Gazprom to – było nie było - przyjazna nam, słowiańska firma, nie jakieś tam drapieżne, anglosaskie, imperialistyczne koncerny... Ach, jeszcze jedno - nie szalejcie z rozbudową interkonektorów na zachodniej granicy, chłopaki. I pamiętajcie, by gazociąg słubicki pozostał równie zapomniany jak do tej pory.
Jesteście grzeczni, jest dobrze. Nie jesteście grzeczni – nie jest dobrze. A przecież chcecie, żeby było dobrze, prawda?
IV. Koincydencje.
No i jeszcze te koincydencje: rozmowy ministrów w Brukseli (z wywiadu premiera Andriusa Kubiliusa w „Rzepie”:
„2 grudnia była o tym (elektrownia Visaginas i współpraca energetyczna - GG) mowa w Brukseli podczas spotkania komisarza ds. energetyki Günthera Oettingera z przedstawicielami ministerstw z Polski, Litwy, Łotwy i Estonii”.
Trzy dni później (niedziela 05.12) premierzy „pribałtiki” są już w Polsce, następnie (poniedziałek 06.12) rozpoczyna się wizyta Miedwiediewa. W tym czasie Tusk w Berlinie spotyka się z Angelą Merkel, by jeszcze tego samego dnia wrócić do Warszawy i pobieżyć do kwatery Miedwiediewa w hotelu Hyatt (niedaleko rosyjskiej ambasady). We wtorek, 07.12 przyjeżdża do Polski prezydent Niemiec Christian Wulff, zaś prezydent Komorowski szykuje się już do spotkania z sowietofilem Obamą...
Byłbym zapomniał - jest jeszcze artykuł Łażącego Łazarza traktujący, między innymi, o wyautowaniu nas z tranzytowego transportu kolejowego Berlin - Moskwa. Przejęcie PKP Cargo przez Deutsche Bahn to tylko element układanki. W Polsce rosyjski minister transportu Igor Lewitin, Tusk w Niemczech... Koincydencje. Ech, te spiskomaniackie koincydencje...
***
Zapewne pominąłem tu wiele równie istotnych spraw, jak te poruszone powyżej. Na przykład, obecność Siergieja Ławrowa. Czyżby „spinał” sieć interesów i baczył jako ramię pozostającego na Kremlu Putina, by „kukła” Miedwiediew zanadto się nie „rozliberalnił”? A fe, sam się siebie wstydzę za takie podejrzenia...
Bardzo chciałbym się dowiedzieć czym nie pochwalono się przed opinią publiczną. Co ustalono w zaciszu gabinetów i pod co szykowano grunt, by wizyta prezydenta naszego Północnego Sąsiada doszła do owocnego skutku.
Spokojnie, o triumfie rosyjskiej partii w Polsce wszyscy się dowiemy. Gdy będzie już za późno. Jak zwykle.
Gadający Grzyb
P.S. Prześlizgnąłem się wzrokiem po notce i zorientowałem się, że tylko raz wspomniałem o prezydencie Komorowskim. O premierze Tusku może trzy razy. Mam wrażenie, że to znamienne.
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz