"Przywiozłem pokój!” - Neville Chamberlain/Donald Tusk.
I. Z czym mam problem.
Jakoś nie byłem w stanie wykrzesać z siebie oburzenia po opublikowaniu raportu krasawicy Anodiny. Z prostego powodu: niczego się po nim nie spodziewałem. No, może łajdacka „wrzutka” z alkoholem we krwi ś.p. gen. Błasika utrafiająca idealnie w zachodni stereotyp Polaka i zapotrzebowanie innostrannych mediodajni, pełnych agentów wpływu i pożytecznych idiotów... Ale co do meritum – nic, czego by nie mówiono od pierwszych niemal chwil po katastrofie. W tym sensie, z MAKowskim raportem nie mam problemu.
Mam za to problem z reakcją krajowych polityczno–medialnych „pudeł rezonansowych”. Owe „pudła” opętane nienawiścią do „Kaczora” gotowe są podżyrować każdą rosyjską bzdurę, każde urągliwe kłamstwo, byle wdeptać w ziemię, byle „pisiory” nie ugrały jakichś politycznych punktów. Oto poziom myślenia o państwie, oto postkolonialne rozumienie racji stanu w całej swej okazałości. No, dla zachowania pozorów, można napomknąć o jakichś drugorzędnych „uchybieniach” po stronie rosyjskiej, ale żeby podważać pryncypia, godzić w sojusze – o, co to, to nie.
II. Wypisy z hańby.
W tym kontekście warto odnotować materiał wyemitowany 19.01.2011 w programie Tomasza Sekielskiego o iście orwellowskim tytule „Czarno na białym” w WSI24, bowiem zarysowuje on aktualną linię nieformalnej spółki TVN-Anodina. Otóż, za wszystko co złe w polskim lotnictwie w ostatnich latach z katastrofą Casy włącznie, odpowiada gen. Błasik i pośrednio Lech Kaczyński, który go mianował. Wyciągnięto archiwalne wypowiedzi m.in. Bogdana Klicha i - tu szczególna obrzydliwość - wdów po ofiarach tragedii pod Mirosławcem. Słowem, popis koncesjonowanego pseudo-nonkonformizmu spod znaku agit-propu. To, że ś.p. generał Błasik był cenionym dowódcą NATO, po najlepszych polskich i zachodnich uczelniach z nalotem 1592 godzin, nie ma nic do rzeczy, a nawet stanowi - jak można się domyślać - okoliczność obciążającą, gdyż nie zalicza się do grona „starych sprawdzonych fachowców” po moskiewskich wojennych ucziliszczach.
Chyba nie ma sensu, by kontynuować wypisy. Zostawiam zatem wyzute z sumień karierowiczowskie szumowiny - te wszystkie Lisy, Olejniki, Kuźniary...tfu – imię ich Legion ...
Chociaż nie. Zatrzymam się jeszcze przy felietonie Jacka Fedorowicza, (w „GW”, gdzieżby indziej), którego niegdyś lubiłem i poważałem, a który stoczył się ze szczętem w odmęty zapiekłej salonowszczyzny. Widzicie Państwo - życie Jacka Fedorowicza stało się lepsze. Życie Jacka Fedorowicza stało się weselsze:
(...) jakoś raźniej się czuję w sklepie, w pociągu, na ulicy. Jeszcze jesienią patrzyłem na rodaków z prawdziwym przerażeniem: oto barwny tłumek przechodniów, idą sobie, wyglądają zupełnie normalnie, ale co drugi z nich jeszcze niedawno nie miał nic przeciwko temu, żeby prezydentem został JK. Na zarzut, że zaledwie co czwarty (głosowała połowa), odpowiadam, że według fachowców sympatie nie głosujących rozkładają się podobnie jak tych, co głosowali. Tragiczna konstatacja, że aż co drugi rodak ma trochę porobione w głowie, długo mnie nękała. (...)
Smutne. Jakiś czas temu napisałem w „Pod-Grzybkach”: „jak to jest, że nawet w miarę sympatyczni i – zdawałoby się – pozbawieni agresji przedstawiciele tzw. Salonu prędzej czy później zamieniają się w ociekających jadem, zacietrzewionych staruchów? Fatum jakieś, czy co?”
No właśnie. Ilu jeszcze dołączy do tej ponurej galerii?
Stęchły smród pogardy wylewa się z ekranów, gazet, eterów.
III. Ze Smoleńska przywiozłem pokój.
Stop. Dość już popłuczyn z medialnych garkuchni. Przejdźmy do popłuczyn z garkuchni politycznych. Wystąpienie Tuska podczas smoleńskiej debaty sejmowej było kopią pamiętnej agresywnej mowy podczas kampanii prezydenckiej. Wtedy też grunt usuwał się Platformie spod nóg, Jarosław Kaczyński zdobywał punkty i Tusk na konwencji „pojechał” z taką „wilczą” zaciekłością, że komentatorów na chwilę zamurowało – ale tamta mowa, zmultiplikowana w społecznym odbiorze przez wiodące pasy transmisyjne, zadziałała mobilizująco na platformerski elektorat. Teraz Tusk powtarza ten „myk” - robiąc z trybuny „wilcze oczy” ciska gromy na opozycję. Strasząc wojną, odwraca sytuację, wpierając PiSowi dziecko w brzuch, czyli działanie na korzyść Moskwy. Klasyczny mechanizm przeniesienia własnych intencji na przeciwnika. Igor Ostachowicz rzetelnie zarobił na swoje pieniądze.
Tyle, że... Tusk bredzący o tym, że „lepiej znać prawdę i nie mieć wojny” jako żywo przypomina Neville Chamberlaina na lotnisku A.D. 1938 po konferencji monachijskiej wymachującego świstkiem (czyżby załącznikiem nr. 13 do Konwencji Chicagowskiej?) i wykrzykującego „przywiozłem wam pokój!”. Warto nadmienić, iż Winston Churchill skomentował później tę fanfaronadę słowami - „Mieliście do wyboru wojnę, bądź hańbę. Wybraliście hańbę, a wojnę i tak będziecie mieli”.
I jeszcze to: wystawienie zaburzonego wicemarszałka Sejmu, Stefana Niesiołowskiego do prowadzenia części debaty sejmowej. Szalony Entomolog dał prawdziwy popis, wyłączając z małpią złośliwością mikrofony posłom PiS w pół słowa, jeszcze podczas pikania sygnalizatora upływu czasu.
To był wyraźny sygnał od małp, które obsiadły drzewo: będziemy bronić pozycji – wbrew wszystkiemu – bo to nasze drzewo i nasze gałęzie. I frukta też nasze.
IV. Długa zima ocieplenia.
Podsumowując, zjednoczone siły polit-medialne idą na całość. W zaparte. Będą zgodnie z tą knajacką taktyką bronić ministra Klicha, Arabskiego, Sikorskiego i kogo tam jeszcze, jak niepodległości - by nie wywołać efektu domina. Albowiem, może to szkodliwe, ale tylko pionki. Prócz nich, musieli by bowiem pójść w odstawkę wszyscy inni umoczeni w zatajanie prawdy i robienie „ociepleniowego" pijaru Rosjanom i MAKowi z włodarzami mediodajni i Premierem Rządu III RP, Donaldem Tuskiem, na czele.
Nie przeceniałbym też siły i skali społecznego oburzenia. Odnoszę wrażenie, że u większej części postkolonialnego „Polactwa" nastąpiło zmęczenie tematem, pilnie dopieszczane przez mediodajnie, które nawet teraz, jak „Wyborcza" w materiałach informacyjnych piszą/mówią jedno a w komentarzach drugie, bo też przez 9 m-cy uczestniczyły w tej samej ruskiej grze, co wspierany przez nie rząd. Ludzie są zdezorientowani i na Smoleńsk nawet teraz reagują „a dajcie wy mi wszyscy święty spokój". Nastój ten ma dodatkowo podsycić podła „wrzutka” z upublicznieniem wysokości proponowanego odszkodowania, tak by zawistna czereda tubylców zzieleniała z zazdrości – ile to pazerne wdowy i dzieci dostaną kasiory.
Cóż, minie trochę czasu, zanim to wszystko się z hukiem wy...li. Państwo przegnije, brak kiełbasy na grilla zajrzy w oczy - i dopiero wtedy ludziska przypomną sobie również o Smoleńsku.
Póki co, czeka nas długa zima ocieplenia.
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz