Banki przestraszyły się wizji objęcia władzy przez PiS do tego stopnia, że postanowiły powołać własną partię – taką „Platformę Banksterów”.
„Prognozy, że frank będzie niedługo kosztował 4 zł są oderwane od rzeczywistości. Szwajcarzy bowiem już parę lat temu zablokowali kurs franka na poziomie: 1,22 franka =1 euro, i bronią tego kursu. Ponieważ mocny frank oznacza problemy dla szwajcarskiej gospodarki” - tak na początku listopada 2014 mówił na antenie programu pierwszego Polskiego Radia Ryszard Petru. W tym czasie przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich miał własny kredyt we frankach już od wielu lat przewalutowany na złotówki. Zrobił to w październiku 2008, po wybuchu kryzysu finansowego. Jak widać, cwana z niego gapa – jako bankowy „insider” doskonale zdawał sobie sprawę w którą stronę wieje wiatr, a mimo to do samego końca w publicznych wystąpieniach utrzymywał wersję „dla maluczkich”, wedle której kredyty frankowe są bezpiecznym rozwiązaniem dla milionów Polaków. Kurs franka bił kolejne pułapy, zaś Petru, który przewalutował dwie części kredytu, gdy frank odpowiednio był po 2,79 i 2,81 zł, konsekwentnie zapewniał, że cena szwajcarskiej waluty teraz to już z pewnością nie wzrośnie. „Jeżeli nie będzie jakiejś megakatastrofy, typu upadek Ukrainy, to jest duża szansa, że poziomu 3,20 zł za franka już nie zobaczymy” - wypowiedź dla PAP w 2008, po wybuchu kryzysu. „Zbytnie umocnienie franka zabije szwajcarską gospodarkę. Nie może się więc utrzymać w dłuższej perspektywie czasu” - to z kolei rozmowa z „Super Expressem” z 2011, gdy frank jest już po 3,9 zł. Dwa miesiące po cytowanej na wstępie wypowiedzi, Szwajcarzy uwolnili walutę i frank poszybował w okolice 5 zł.
Petru twierdzi, iż na przewalutowaniu „stracił”. Owszem, doraźnie tak – tyle, że zarazem uchronił się przed większymi stratami w przyszłości, zatem adekwatnym określeniem byłoby „zminimalizował straty” - i to w samą porę, zanim kurs franka zaczął naprawdę szaleć. Jednocześnie wciąż namawiał Polaków do pozostania przy szwajcarskiej walucie, czyli do brnięcia w powiększające się lawinowo zadłużenie, z którego sam w ostatniej chwili się wywikłał. Innymi słowy, mamy do czynienia z bankowym lobbystą, funkcjonującym w przestrzeni publicznej i wykorzystującym dostęp do mediów (a jego aktywność medialna była bardzo intensywna), by w interesie sektora bankowego uspokajać nastroje kredytobiorców pozostających w pułapce zastawionej za pomocą toksycznego produktu finansowego. Jednocześnie opowiadał się przeciw jakiejkolwiek ingerencji państwa w sprawę kredytów walutowych: „oczekiwanie, że w tej sytuacji może coś zrobić polski rząd – jest nierealistyczne. Zgodnie z naszym prawem nie ma bowiem żadnych możliwości” - to dalsza część wypowiedzi dla radiowej „Jedynki” z listopada 2014. I dalej: „problem z frankiem szwajcarskim polega na tym, że zmienił się kurs. Ale to nie oznacza wcale, że państwo ma pomagać. (…) Chyba, że będziemy pomagać tak jak na Węgrzech, poprzez interwencję i zapłacą za to banki, a potem banki przerzucą te koszty ma klientów”.
Dziś tenże Petru zakłada ugrupowanie polityczne, będące w zasadzie jawną ekspozyturą interesów finansowej oligarchii i generalnie - wielkiego biznesu. Ich celem jest utrzymanie obecnego status quo – czyli systemowego drenowania Polski z kapitału i zakonserwowanie pozycji milionów Polaków jako taniej siły roboczej. Wszystko to zaś pod atrakcyjnie brzmiącymi hasłami rozwoju, wolności gospodarczej, wzmocnionymi straszeniem, że jakakolwiek interwencja państwa przyniesie opłakane skutki. Obecność na konwencji założycielskiej Rafał Brzóski – właściciela firmy „InPost”, zwanego „królem śmieciówek” nie jest przypadkiem. Przedsięwzięciu, jak całej karierze Ryszarda Petru, patronuje w tle Leszek Balcerowicz – czyli podwykonawca planu Jeffreya Sachsa zwanego na użytek miejscowych „planem Balcerowicza” i stróż patologicznego modelu naszej transformacji. Na marginesie warto zauważyć, że inicjatywa Ryszarda Petru - „Nowoczesna.pl” - zaczęła swe funkcjonowanie od plagiatu. Pretensje w sprawie myląco podobnej nazwy zgłasza lewicowa fundacja „Nowoczesna Polska” Jarosława Lipszyca, związanego z „Krytyką Polityczną”.
Podsumowując, najwyraźniej banki przestraszyły się wizji objęcia władzy przez PiS do tego stopnia, że postanowiły powołać własną partię – taką „Platformę Banksterów”, grupującą strażników i beneficjentów kompradorskiego systemu III RP. Warto tu przypomnieć, że rok 2006 – za rządów PiS – był jedynym, w którym nie odnotowano znaczącego wypływu kapitału z Polski i perspektywa powtórki musi zleceniodawców pana Petru bardzo niepokoić. Już teraz wg „Rzeczpospolitej” sektor bankowy boi się scenariusza węgierskiego – korzystnego dla państwa i obywateli, lecz godzącego w miliardowe zyski branży (ponad 16 mld zł netto w 2014). Frazesy o wolności gospodarczej i przyjaznym państwie są warte tyle samo co analogiczna retoryka KL-D, czy Platformy Obywatelskiej. Tu są konkretne geszefty do przypilnowania i właśnie do tego zadania został oddelegowany pan Petru ze swoją ekipą.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/1815-pod-grzybki-7
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 24 (12-18.06.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz