Często słyszymy, że na tle nowoczesnego świata jesteśmy jakimś dziwolągiem. Otóż jest dokładnie odwrotnie – to świat zwariował, my pozostajemy normalni.
Naturalną rolą publicysty jest m.in. specyficzna forma społecznego „whistle-blowingu” - czyli ostrzeganie opinii publicznej przed różnymi niepokojącymi zjawiskami oraz komentowanie tychże. Siłą rzeczy, w konsekwencji obraz świata wyłaniający się z takich publikacji jest mocno przyczerniony, a odbiorca może odnieść wrażenie, że żyje w mrocznych i wrogich mu realiach. Ma to swoją dobrą stronę, bo uwrażliwia na zagrożenia, lecz po przekroczeniu pewnej masy krytycznej łatwo popaść w paranoję, niczym ci nieszczęśnicy wykrzykujący ze śmiertelną powagą, że mamy w Polsce jednocześnie stalinizm, faszyzm i Koreę Północną. Dlatego też warto co jakiś czas wskazać na pozytywy i sądzę, że Nowy Rok jest dobrą okazją na taką optymistyczną odtrutkę, tym bardziej, że ma ona mocne oparcie w rzeczywistości. Polska bowiem, mimo wewnętrznych swarów, indukowanej z premedytacją społecznej histerii oraz zewnętrznych paroksyzmów i szaleństw, jawi się jako kraj dość szczególny, w którym sytuacja generalnie idzie ku lepszemu.
I. Stabilizacja
Po pierwsze, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, mamy na tle innych krajów stabilną sytuację wewnętrzną – i to pomimo ostatnich przetasowań w obozie władzy. Protesty „totalnej opozycji” i uliczne hece to głównie domena tzw. rzeczywistości medialnej. Można wręcz wysnuć tezę, że im bardziej histeryczne hasła wznoszą ci, którzy w rozhuśtywaniu nastrojów upatrują szansy na powrót do wpływów i władzy, tym mniejszym cieszą się poparciem. Wychodzi tu zdroworozsądkowe podejście Polaków, wbrew pozorom generalnie niezbyt skłonnych do angażowania się w polityczne awantury – dopóki ktoś ich naprawdę nie zdenerwuje... Ten zdrowy chłopski rozum dyktuje naszym rodakom, że zwyczajnie nie ma sensu urządzać przewrotów – zwłaszcza jeśli miałyby prowadzić do rządów Petru ze Schetyną.
Wygląda to jeszcze bardziej dobitnie, gdy skonfrontujemy ten obraz z zagranicą. We Francji do początku listopada 2017 obowiązywał sześciokrotnie przedłużany stan wyjątkowy, obecnie zastąpiony „ustawą antyterrorystyczną”, w praktyce wprowadzającą państwo policyjne na stałe. Poparcie dla dopiero co wybranego Macrona leci na łeb na szyję, co ten usiłuje sobie zrekompensować nadaktywnością na arenie europejskiej i jałowym pokrzykiwaniem na Polskę. W Hiszpanii z kolei mamy niekończącą się awanturę wokół niepodległości Katalonii okraszoną pałowaniem na ulicach i rozpaczliwymi próbami utrzymania integralności terytorialnej przez rząd w Madrycie – a że ostatnio wybory znów wygrali separatyści, to serial będzie trwał dalej. Włochy wciąż nie mogą wygrzebać się z kryzysu finansowego, ich system bankowy balansuje na krawędzi bankructwa, zaś rozmaite ruchy radykalne rosną w siłę i zapewne najbliższe wybory będą tam prawdziwym trzęsieniem ziemi. Z kolei w Niemczech od ostatnich wyborów trwa kryzys polityczny i wciąż rządzi odziedziczony po poprzedniej kadencji „rząd tymczasowy”, zaś kolejne rozmowy koalicyjne idą jak po grudzie, bądź też kończą się fiaskiem („koalicja jamajska”).
Na powyższe nakłada się wciąż nierozwiązany kryzys migracyjny. Ciarki przechodzą po plecach, gdy się pomyśli, jak niewiele brakowało, byśmy zostali „ubogaceni” na podobieństwo Europy Zachodniej, która najwyraźniej postanowiła popełnić zbiorowe samobójstwo. Wszystkie wewnętrzne problemy jakie mamy bledną przy permanentnym zagrożeniu terrorystycznym i muzułmańskiej fali przekładającej się na ciągłe społeczne napięcia w poddawanych islamizacji krajach „starej Europy”. Ostatni przykład to chociażby policyjny stan podwyższonej gotowości w Niemczech przy okazji Bożego Narodzenia połączony np. z wyrywkowym rewidowaniem wiernych udających się na Pasterkę. Z innej beczki – jeżeli porównamy nasze „ciamajdany” ze zdemolowaniem przez lewactwo Hamburga przy okazji szczytu G-20, to możemy tylko podziękować za tak groteskową opozycję. Opatrzność czuwa.
II. „500+” i gospodarka
Wróćmy na krajowe podwórko. Niewątpliwym, wielowymiarowym sukcesem było wprowadzenie programu „Rodzina 500+” - i im dłużej on funkcjonuje, tym bardziej widać pozytywne efekty. Ubiegłe lata to spektakularny sukces w walce z biedą. Jak podaje październikowy raport EAPN Polska, poziom skrajnego ubóstwa w latach 2014-2016 spadł z 7,4 do 4,9 proc., natomiast pogłębiona deprywacja materialna (czyli sytuacja, gdy rodziny nie stać na co najmniej 4 z 9 podstawowych wydatków, takich jak opłaty, czy odpowiednie jedzenie) - z 10,4 do 6,7 proc. Skrajne ubóstwo wśród dzieci spadło z 11,9 do 5,8 proc. - a więc aż o 51 proc., z czego w latach 2015-2016 był to spadek o 36 proc. - ewidentny efekt „500+”. Z powyższym korespondują dane Eurostatu, wg których jesteśmy europejskim liderem walki z biedą – zagrożenie ubóstwem i wykluczeniem społecznym spada u nas najszybciej spośród wszystkich państw Unii Europejskiej.
„500+” przełożyło się także na wzrost liczby urodzeń. Wg GUS od stycznia do października 2017 urodziło się 341,1 tys. dzieci (czyli o 21,5 tys. więcej niż w analogicznym okresie 2016 r.) i wszystko wskazuje na to, że rok 2017 zakończył się rekordową liczbą ponad 400 tys. urodzeń. Tendencji tej sprzyja również wciąż poprawiająca się sytuacja na rynku pracy – ostatnie dane GUS (z października) informują o najniższej po 1990 r. stopie bezrobocia – 6,8 proc. Dane Eurostatu (wg nieco innej metodologii) są jeszcze bardziej optymistyczne i mówią o stopie bezrobocia na poziomie 4,6 proc., co sytuuje nas na 6 miejscu w UE – między Wlk. Brytanią a Holandią. O pomyślnej sytuacji ekonomicznej Polski świadczy również wzrost PKB na poziomie ponad 4 proc. (wyższy od zakładanego w ustawie budżetowej - 3,6 proc.), w czym niemały udział ma konsumpcja wewnętrzna – Polacy mają więcej pieniędzy i więcej kupują, częściej też korzystają z niedostępnych im wcześniej „luksusów” takich jak wyjazdy na rodzinne urlopy. Nic więc dziwnego, że w 2017 r. badania ufności konsumenckiej (wskaźnik pokazujący jak Polacy oceniają swoje perspektywy finansowe) zanotowały historyczny wynik – po raz pierwszy od czasu transformacji optymiści zaczęli przeważać nad pesymistami.
Wbrew czarnowidzom otwarcie życzącym Polsce bankructwa, do jakiego miało rzekomo doprowadzić „500+”, sytuacja budżetowa jest zdrowsza niż kiedykolwiek wcześniej. Dość powiedzieć, że przez szereg miesięcy, aż do listopada, notowaliśmy nadwyżkę budżetową – ewenement w najnowszej historii. „Pod kreską” znaleźliśmy się dopiero pod koniec roku, lecz i tak deficyt będzie znacząco niższy od pierwotnie zakładanego (najprawdopodobniej poniżej 40 mld. wobec prognozowanych 59 mld. zł.), co również jest zjawiskiem dotąd niespotykanym. Wiąże się to oczywiście m.in. ze znaczącą poprawą ściągalności podatków, w tym ukróceniem karuzel VAT-owskich, przekrętów na akcyzie, przemytu i temu podobnych zjawisk, z którymi przez osiem lat nie mogła sobie poradzić poprzednia ekipa (otwarte pozostaje pytanie, czy jedynie przez własną nieudolność). Mamy wzrost ściągalności VAT o ok. 20 proc., CIT o prawie 13 proc., PIT o ponad 8 proc. itd. Można? Można. Dla mnie osobiście symbolem „dobrej zmiany” jest sytuacja LOT-u. Jeszcze pod koniec rządów PO firma była na skraju bankructwa, a do kupna ustawiała się w kolejce Lufthansa. Dziś LOT jest na plusie, a o sprzedaży nikt już nawet nie wspomina. Wystarczy nie kraść...
Rozwodzę się tutaj nad różnymi aspektami gospodarczymi, ale trudno przejść obok nich obojętnie, mając w świeżej pamięci rozpaczliwe finansowe kuglarstwo „sztukmistrza z Londynu” Jacka Rostowskiego i wpisywanie do budżetu nieprzytomnych milionów dochodu z fotoradarów. Właśnie gospodarka w połączeniu z polepszającą się sytuacją materialną polskich rodzin są dla mnie najlepszym świadectwem polskiego sukcesu.
III. Ostoja normalności
Ze spraw lżejszego kalibru, lecz ważnych dla narodowego samopoczucia, warto wymienić dwie najpopularniejsze dyscypliny sportowe (odpowiednio letnią i zimową) – piłkę nożną i skoki narciarskie. Reprezentacja Adama Nawałki sprawia, że polska piłka notuje najlepsze wyniki od czasów Górskiego, Gmocha i Piechniczka, zaś dowodzona przez Stefana Horngachera kadra skoczków pokazuje zespołową siłę zrywając ze starym schematem „lider, a potem długo nic”.
No i wreszcie kwestie cywilizacyjne. Na tle pogrążającej się w degrengoladzie Europy, Polska wciąż jawi się jako ostoja tradycji, rodziny i patriotyzmu, skutecznie dając odpór ofensywie lewackiej inżynierii społecznej. Małżeństwo nadal pozostaje małżeństwem, a nie „związkiem partnerskim”, patriotyzm ani myśli ustąpić multikulturowemu „tolerancjonizmowi”, a Boże Narodzenie nadal jest dniem narodzenia Pańskiego, nie zaś „zimowymi wakacjami”. Nie zapominamy skąd nasz ród i nie dajemy się nabierać na postępowe plewy. Często w związku z tym słyszymy, że na tle nowoczesnego świata jesteśmy jakimś dziwolągiem, który nie chce się „zmodernizować” pod dyktando lewackiej międzynarodówki. Otóż jest dokładnie odwrotnie – to świat zwariował, my pozostajemy normalni. I tak trzymać. Szczęśliwego Nowego Roku!
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w dwutygodniku „Polska Niepodległa” nr 01 (03-16.01.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz