Polskie łupki nie są na rękę nikomu z wielkich rozgrywających – Rosji, Niemcom, euro-decydentom, lobby „ekologicznemu”...
I. Kasandryczny realizm.
W majowej notce „Euro-koalicja przeciw polskim łupkom” napisałem, iż „można się spodziewać, że Niemcy i Francja będą za jakiś czas próbowały przeforsować na forum unijnym (arcywygodne narzędzie!) rozwiązania uniemożliwiające eksploatację złóż gazu łupkowego.”
Tak też się stało, oczywiście. Piszę „oczywiście”, ponieważ jakoś tak się składa, że chyba w każdym moim tekście dotykającym szeroko rozumianych kwestii surowcowo-energetycznych formułuję czarne hipotezy odnośnie przyszłości naszego kraju i do każdej takiej notki prędzej czy później muszę dopisywać kontynuację w której opisuję, jak to te złowrogie przepowiednie realizują się na naszych oczach. Nie inaczej jest i tym razem.
Rzecz jasna, żadna w tym moja zasługa. Każdy, kto obserwuje bezradność naszego nie-rządu w tej materii, może w ciemno typować jak tym razem ograją nas ci, którym nie na rękę jest osiągnięcie przez Polskę surowcowo-energetycznej niezależności, ba - pozycji liczącego się eksportera, co automatycznie wiązałoby się z istotnym wzrostem naszego znaczenia na arenie międzynarodowej.
II. Francuski Lepper kontra Donald Tusk (Premier, zresztą).
Na początek opowiem o groteskowym harcowniku. Oto pewien „Francuz mowny” - Jose Bove (taki francuski Lepper, tylko bardziej „kulturny”) z frakcji Zielonych i wiceszef Komisji Rolnictwa w Parlamencie Europejskim podczas wizyty w Polsce przekazał 16 czerwca na ręce Donalda Tuska list spłodzony ponoć wspólnie z mieszkańcami gminy Grabowiec koło Zamościa z prośbą o interwencję w sprawie dokonujących się tam próbnych odwiertów. Nie wiem, jak tam pan Bove ów list spisywał wspólnie z mieszkańcami, w każdym razie stoi w nim, że w domach popękały ściany a woda w studniach zmętniała i przybrała kolor brązowy.
Na szczęście, nie ma wzmianek o tym czy kury przestały się nieść a krowom mleko warzy się w wymionach, ale domyślam się, że miejscowi wyczuwszy możliwość jakichś odszkodowań pokazali panu Bove wszystkie rysy na ścianach budynków gospodarskich, jakie tylko dało się znaleźć i dyskretnie przemilczeli w obecności pana Zielonego, że ich szamba nie mają wymurowanego dna, tak by część nieczystości wsiąkła w ziemię i można było oszczędzić na wywózce nieczystości, co może tłumaczyć kolorek studziennej wody.
Pan Bove oczywiście zaapelował do Premiera (Donalda Tuska, zresztą) o rezygnację z pozyskiwania gazu łupkowego metodą szczelinowania hydraulicznego, co w praktyce oznacza rezygnację z pozyskiwania tego gazu w ogóle i jest idealnie zbieżne z uchwaloną przez francuski parlament ustawą zabraniającą szczelinowania hydraulicznego nad Sekwaną. Odnotować warto, że ustawa przeszła pod naciskiem dość egzotycznej koalicji – mianowicie, lobby atomowe dogadało się tu z Zielonymi. Ot, porozumienie ponad podziałami!
Z zawodu pan Bove jest rolniczym związkowcem i „alterglobalistą” z licznymi zadymami na koncie, czyli notorycznym eko-lewakiem, a kto zna uwikłania tego typu ruchów sięgające czasów Zimnej Wojny, ten bez trudu dośpiewa sobie resztę.
Przy okazji – Donald Tusk (Premier Rządu RP, zresztą), wyznał podczas spotkania, iż to ho, ho i jeszcze trochę. Jak wi„osobiście” jest przeciwny GMO i gdyby to od niego zależało...adomo, niedawno GMO zostało w naszym Sejmie przegłosowane głosami m.in. rządzącej Platformy Obywatelskiej, której przewodniczącym jest Donald Tusk (Premier, zresztą), co rzuca niejakie światło na realny zakres jego władzy, ale to taka dygresja na marginesie.
III. Raport Ludwik-Bölkow Systemtechnik.
Przejdźmy jednak do spraw poważniejszych. Komisja ds. Środowiska, Zdrowia Publicznego oraz Bezpieczeństwa Żywnościowego Parlamentu Europejskiego zamówiła raport na temat wpływu wydobycia gazu łupkowego na środowisko i zdrowie obywateli. Charakterystyczne są przy tej okazji dwie sprawy:
Po pierwsze. Unia uznała za stosowne zająć się tym tematem dopiero, gdy odkryte zostały zasoby gazu niekonwencjonalnego w Polsce na skalę mogącą wywrócić „gazowy stolik”, czyli dotychczasowe status quo i zakwestionować ekonomiczny sens zacieśniania więzi z Rosją i jej geopolitycznym narzędziem, jakim jest Gazprom. Odsyłam tu do notki opisującej książkę „Nowa Zimna Wojna” Edwarda Lucasa (a jeszcze lepiej – przeczytajcie książkę). Najwięcej od czasów Gerharda Schroedera zainwestowały w tę współpracę Niemcy, czego ukoronowaniem jest wybudowany za koszmarne pieniądze, ale za to omijający „kondominium” Gazociąg Północny. Przyblokowanie kompleksu portowego Szczecin-Świnoujście wraz z powstającym gazoportem jest w tej operacji wisienką na torcie.
Po drugie. Sporządzenie raportu powierzono niemieckiej instytucji Ludwik-Bölkow Systemtechnik, komercyjnej firmie konsultingowej specjalizującej się w energii odnawialnej, a więc naturalnemu konkurentowi „kopalnych” źródeł energii – wciąż tańszych i bardziej wydajnych od najwymyślniejszych nawet „wiatraków”. Raport jest oczywiście miażdżący dla „łupków”, zgodnie z oczekiwaniami zamawiających, przy czym – jak alarmuje Konrad Szymański, europoseł PiS - „raport jest jednostronny, a chwilami oparty na danych nieaktualnych w odniesieniu do technologii wykorzystywanych dziś w dziedzinie wydobycia gazu łupkowego” (cyt. za wPolityce.pl).
IV. Matematyka interesów.
Teraz zastanówmy się. Tendencyjny raport Komisja PE zamówiła w niemieckiej instytucji żyjącej z doradztwa „pro-eko”. Niemcy zainwestowały we współpracę polityczno-gospodarczą z Rosją opartą na gazie, którego eksport jest podstawą rosyjskiej gospodarki i umacniania wpływów politycznych. Niemcy są głównym rozgrywającym w Unii Europejskiej. W tejże Unii silne jest lobby „ekologistów” (nie mylić z ekologami – ekologia to nauka, „ekologizm” to postępacka ideologia), sięgające swymi korzeniami do „pokolenia ‘68” i czasów agenturalnych uwikłań okresu Zimnej Wojny.
Do tego, uruchomienie na masową skalę w perspektywie kilkunastu lat wydobycia gazu łupkowego w Polsce podważa opłacalność Nord Streamu i podważa wpływy rosyjsko-gazpromowskie nie tylko w Polsce, ale również w całym regionie. Pod znakiem zapytania staje opłacalność importowania rosyjskiego gazu przez dotychczasowych odbiorców, a więc i podstawa stabilności ekonomicznej Rosji (bo gaz sprzedawany taniej Zachodowi, Rosja odbija sobie droższymi cenami dla Polski i innych krajów regionu).
Jest się o co bić.
Ponadto, za energią odnawialną stoi wielka kasa – ale kasa „dotacyjna”, wydojona w taki czy inny sposób z kieszeni podatników i konsumentów. Mechanizm polega na symultanicznym wspieraniu energii „eko” poprzez dotacje, połączonym z wprowadzaniem regulacji mających podwyższyć koszta pozyskiwania tradycyjnych źródeł energii (ech, te „zmiany klimatyczne” i „liderowanie” w redukcji emisji CO2...). Unia Europejska zainwestowała grube miliardy „Deutsche-Euro” w to eko-badziewie, z którego suto żyją różne „biznesy” w rodzaju „Ludwik-Bölkow Systemtechnik”, grupy interesów, „aktywiści”.... I co, ten złoty układ dojenia ma paść przez jakieś polskie łupki?! O, niedoczekanie...
Jest się o co bić, powtarzam.
V. „Europeizacja polityki energetycznej”.
Gdyby się ktoś pytał, to sama Komisja Europejska wydała stosowne odgłosy przy okazji zamówienia własnego raportu w belgijskiej firmie prawniczej na okoliczność potencjalnej „luki prawnej” dotyczącej wydobywania gazu łupkowego. Marlene Holzner, rzeczniczka komisarza UE ds. energii Guenthera Oettingera powiedziała, że:
Po pierwsze: „wydobycie gazu łupkowego to nowa kwestia w UE i potrzebuje uważnego zbadania”.
Po drugie zaś: „KE ma w kwestii łupków ‘swoje poglądy’. - Na gaz łupkowy należy patrzeć nie tylko jako na nowe źródło energii, ale także na jego potencjalne skutki dla środowiska.”
Dodajmy, że komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger, którego ustami jest pani Marlene Holzner, to ten sam, który obejmując stanowisko zapowiadał „europeizację polityki energetycznej”, co mylnie, jak się okazało, odczytano jako nacisk na „dywersyfikację dostaw energii, by zapewnić bezpieczeństwo energetyczne i zmniejszyć zależność UE od Rosji" (cyt. za wnp.pl).
O ile zakład, że zamówiona przez Komisję Europejską „ekspertyza prawna” będzie idealnie zgodna z raportem „Ludwik-Bölkow Systemtechnik” sprzęgniętego z „Wuppertal Institute for Climate, Environment and Energy?”
VI. Łupki nie na rękę...
Polskie łupki nie są na rękę nikomu z wielkich rozgrywających – Rosji, Niemcom, euro-decydentom, lobby „ekologicznemu”... Nie mam złudzeń co do tego, iż zamawiane na gwałtu-rety raporty posłużą Komisji Europejskiej jako wygodne alibi do wdrożenia „dyrektyw”, które podniosą koszta wydobycia „shale gas” do granicy opłacalności.
Chcecie gaz łupkowy? W porządku, tylko na naszych zasadach. Ekologicznych. Drogich. Ach, nie stać was? No nic, damy dotacje na wydobycie w skali „od-do”. Tylko wywalcie tych Amerykańców, uprzejmie prosimy. Co, nie macie technologii? Żaden problem – sprzedajcie PGNiG oraz koncesje takiemu jednemu sympatycznemu koncernowi, który ma technologie w sam raz odpowiadające euro-wymaganiom. Że co? Że koncern to misz-masz Gazpromu z udziałem godnych zaufania podmiotów ze wszystkich planet wszechświata? No, znów wyłazi ta wasza polska, prowincjonalna ksenofobia. Wstydzilibyście się, doprawdy...
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz