sobota, 2 lipca 2011

Krajobraz po przejęciu


Przejęcie „Presspubliki” pokazuje, ze Sauron czuje się niekomfortowo w warunkach choćby częściowego pluralizmu opinii, a ponadto - boi się o wynik jesiennych wyborów.



I. Koniec pieriedyszki w mediodajniach Mordoru.


A więc, drodzy Państwo, skończył się krótki okres względnej pieriedyszki, kiedy to na rynku prasowym Mordoru panował ułomny wprawdzie, ale jednak pluralizm. Oczywiście, stan idealnej równowagi polityczno-światopoglądowej pozostawał w sferze marzeń. Wystarczy porównać zsumowane nakłady „Gazety Wyborczej”, „Polityki”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Przekroju” z łącznymi nakładami „Naszego Dziennika”, „Rzeczpospolitej”, „Gazety Polskiej”, „Uważam Rze” czy „Najwyższego Czasu”. („Gościa Niedzielnego” zostawiam z boku, gdyż jest to jednak pismo z nieco innej bajki – przekaz polityczny zajmuje tam marginalną pozycję).


Niemniej, zwłaszcza po wydawniczym sukcesie „Gazety Polskiej” i piorunującym starcie „Uważam Rze” można było powiedzieć, że czytelnik prasy ma wreszcie realny wybór miedzy gazetami reprezentującymi pełne spektrum poglądów. Było to o tyle cenne, że mediodajnie elektroniczne po odbiciu TVP z rąk „pisowców” bez reszty zdominowała opcja beneficjentów i utrwalaczy III RP.


No, ale jak wspomniałem, ta pieriedyszka właśnie się skończyła, gdyż niespodziewanie okazało się, iż większościowy udziałowiec Presspubliki (51,1%) – wydawcy m.in. „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” - czyli brytyjski fundusz inwestycyjny Mecom - sprzedał swe udziały spółce Gremi Media należącej do krakowskiego biznesmena Grzegorza Hajdarowicza, właściciela dołującego wprawdzie sprzedażowo, lecz za to skrajnie usalonowionego i proreżimowego „Przekroju”. Rodzi to graniczące z pewnością obawy o los „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”.


II. Sukces gwoździem do trumny?


Chyba wszystkich nurtuje pytanie: co takiego się stało, że Mecom zdecydował się sprzedać kurę znoszącą złote jaja, tuż po największym sukcesie wydawniczym ostatnich lat jakim było zaistnienie „Uważam Rze”, które wyprzedziło nawet „Politykę” i szło łeb w łeb z „Gościem Niedzielnym”? Otóż sądzę, że – paradoksalnie - powodem był właśnie ów kosmiczny w polskich warunkach triumf „Uważam Rze” na trudnym rynku tygodników opinii. Jak wszystkim wiadomo, Skarb Państwa - mniejszościowy udziałowiec Presspubliki (48,9%) nie mógł ścierpieć opozycyjnego tytułu, czyli „Rzeczpospolitej” i posunął się nawet do pozwu o rozwiązanie spółki, starając się jednocześnie zakulisowo wpłynąć na Brytyjczyków, by wymienili obecną ekipę „Rzepy” lub zbyli swe udziały na rzecz jakiegoś - trawestując Leszka Millera – „biznesmena przyjaznego rządowi”. Od dłuższego czasu jednak panował pat, strony okopane były na swych pozycjach, słowem - „na Zachodzie bez zmian”.


Aż do chwili uderzenia nowego tygodnika. Wyniki sprzedaży „Uważam Rze” pokazywały wyraźnie, że był to sukces dalece wykraczający poza „żelazny elektorat” PiS i „moherowe getto”. To pismo zaczęło mieć wszelkie dane po temu, by jego krytyczna wobec rządu PO linia zaczęła wpływać na nieprzekonanego, centrowego wyborcę, którego razi np. indukowana „zła atmosfera” wokół mediów ojca Rydzyka, czy radykalizm „Gazety Polskiej” z jej łatką „pisowskiego upartyjnienia”. Nagle okazało się, że „oszołomy” są w stanie zrobić atrakcyjną gazetę dla masowego odbiorcy.


Tego było za wiele. Trzeba było „cóś” z tym zrobić. I zrobiono.


III. Jak to się robi...


Głowy nie dam, ale podejrzewam, że mógł tu zadziałać tradycyjny w III RP straszak: chcecie mieć spokój w interesach? To się podziałkujcie, sprzedajcie udziały – przecież was nie złupimy, dostaniecie rozsądną cenę... W skali mikro podobnego szantażu doświadczył ojciec ś.p. Krzysztofa Olewnika, który nie chciał dopuścić do swojego mięsnego biznesu protegowanych z lokalnego, eseldowsko-służbowego „układu” z mocnym podwieszeniem na „górze”. Czym się to skończyło, wiemy. A że Mecom ma w Polsce do ocalenia jeszcze inny biznes - spółkę Media Regionalne wydającą prasę lokalną, spolegliwą i nie angażującą się w politykę, to zapewne w końcu poszedł na proponowany deal.


Przypuszczam, że Brytyjczycy po latach obecności na polskim rynku zdążyli się zorientować jak wiele zależy od przychylności władz i do jakiego stopnia rządzące sitwy są w stanie zaszkodzić niepokornym. Notoryczny brak reklam w „Uważam Rze” też pewnie dał Mecomowi do myślenia (o zjawisku dyskryminacji na rynku reklamy pisałem w notce „Niewidzialny target”).


Dobrą lekcją jest tu przypadek „Wakacji z agentem” - czyli sprawa konfidencji Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. Ten sam tekst opublikowały „Dziennik Bałtycki” należący do niemieckiego wydawcy Polskapresse i „Życie” Tomasza Wołka. Gdy wybuchła polityczna burza, przedstawiciel Polskapresse pokajał się, wywalił z roboty redaktora naczelnego i ocalił w ten sposób swe interesy. Wołkowe „Życie”, które niezależnie od dzisiejszej oceny Tomasza Wołka zapisywało wtedy piękne karty w historii polskiego dziennikarstwa, postanowiło się bronić. W efekcie reklamodawcy zaczęli wiać drzwiami i oknami, żeby nie narazić się „waadzy” sponsorowaniem trefnego tytułu. „Życie” padło. Tak, tę lekcję z pewnością zapamiętał każdy, kto chce robić interesy na prasowym rynku mordorowatej III RP.


Warto dodać, że sprzedaż Mecom Poland Holdings SA. zbiegła się z przetasowaniami personalnymi w samym Mecomie. Jak bowiem podaje portal press.pl: „od stycznia David Montgomery, założyciel Mecom Group, zrezygnował z funkcji prezesa. Koncernem kieruje teraz Stephen Davidson (od sierpnia prezesem Mecom Group będzie Tom Toumazis)”.


Domyślam się, że obecny p.o. prezesa Mecom Group okazał się bardziej „pragmatyczny” od swego poprzednika. Tłumaczono mu cierpliwie co i jak, aż dotarło.


IV. Zwykły interes? Ekstraordynaryjny tryb sprzedaży, pożyczka na 20 milionów i NFI Jupiter w tle.


Na to, że sprzedaż Mecom Poland Holdings SA. nie było zwykłym interesem, wskazuje też fakt, że „(...) firma giełdowa, jaką jest Mecom Group, nie prowadziła tego procesu sprzedaży przez doradcę inwestycyjnego i nie wysłała zapytań do dużych graczy, którzy byli zainteresowani kupnem udziałów w ”Rzeczpospolitej”. Zwłaszcza że dzięki takim negocjacjom mogłaby uzyskać wyższą kwotę sprzedaży – komentuje (...) Zbigniew Benbenek, przewodniczący rady nadzorczej ZPR SA.” (cyt. za www.press.pl, wytł. i skróty moje – GG).


Osobną kwestią jest udział należącego do Gremi NFI Jupiter SA, powstałego po przejęciu 11 NFI S.A. przez 3 NFI S.A. Kto pamięta wielki przewał, jakim był PPP (Program Powszechnej Prywatyzacji) w wyniku którego powstały Narodowe Fundusze Inwestycyjne (NFI), ten może nabrać podejrzeń. Jak to się stało, że Narodowy Fundusz Inwestycyjny Jupiter S.A. kontrolowany jest przez pana biznesmena Grzegorza Hajdarowicza? Ot, jeden z cudów transformacji najwyraźniej. Tych, którzy lepiej orientują się w biznesowych zawiłościach III RP zachęcam do podążenia tym tropem, bo nos mi podpowiada, że może być interesująco.


A teraz ów NFI Jupiter pożycza panu Hajdarowiczowi dwadzieścia milionów dwieście tysięcy złotych, by ten mógł wykupić Mecom Poland Holdings SA. wraz z jego udziałami w Presspublice (treść raportu Komisji Nadzoru Finansowego przedstawiam pod tekstem). Pożyczka oprocentowana jest na 11,5% w skali roku, zaś „jej zwrot wraz z należnym oprocentowaniem winien nastąpić do dnia 30 września 2011 roku. Zabezpieczenie zwrotu kwoty pożyczki wraz z oprocentowaniem stanowi zastaw cywilny oraz zastaw rejestrowy na udziałach spółki Gremi Media Spółka z o.o. z siedzibą w Krakowie oraz weksel własny in blanco wystawiony przez Pożyczkobiorcę.” (cyt. za raportem Komisji Nadzoru Finansowego).


Dodajmy jeszcze, iż „umowa jest znaczącą umową (…) z uwagi na to, iż przedmiot zawartej umowy ma wartość przekraczającą 10 % kapitałów własnych Funduszu.” (cyt. jw. wytłuszczenia i skróty moje – GG).


To ci heca. Hajdarowicz pożycza 20 baniek z górką pod zastaw udziałów własnej spółki i wystawia weksel in blanco (istna pętla na szyję!), zaś NFI Jupiter pożycza kwotę przekraczającą 10% kapitału własnego! Grunt to zaufanie w biznesowej rodzinie... Żeby było ciekawiej, dodam, iż ów kontrolowany przez pana Hajdarowicza Fundusz notuje „sukcesy” porównywalne z „sukcesem” „Przekroju” pod hajdarowiczowskimi rządami - tak jak „Przekrój” stoczył się do rangi pisma niszowego, tak też i akcje NFI Jupiter ostatnio dołują:



(źródło: http://www.jupiter-nfi.pl/relacje.php)


Czy będzie nadużyciem moja supozycja, że te 20 baniek z odsetkami pan Hajdarowicz wyssie z Presspubliki, by „zaspokoić” swego „wierzyciela” - NFI Jupiter? I to do dnia 30 września 2011 roku? Jak inaczej miałby spłacić te 20 milionów dwieście tysięcy (plus odsetki) w trzy miesiące?


I taki to biznesmen wykupił „Presspublicę”...


V. Fikus czy Gauden?


Co będzie? Ano, ciekawie będzie, jak to w ciekawych czasach zwykło bywać. „Rzeczpospolita” w najlepszym razie wróci do „doktryny Fikusa”, że tak ją nazwę od nazwiska ś.p. Dariusza Fikusa, redaktora naczelnego „Rzepy” w latach 1989-1996. Owa doktryna polegała na tym, że jak ponoć mawiał Naczelny (przytaczam sens, nie pamiętam dokładnego cytatu), „Rzeczpospolita” ma się zajmować prawem i gospodarką, bo od polityki jest „Gazeta Wyborcza”. Pyszne, prawda? Nie wkraczamy w paradę jedynie słusznej mediodajni od agit-propu, uprawiamy własne, fachowe poletko, zaś warstwę publicystyczną wypełniamy watą „wyważonych” opinii – mdłych niczym krem waniliowy, lecz obsługujących poczucie bezpieczeństwa współczesnej post-inteligencji, która jak ognia boi się wszelkich kontrowersji.


Jeśli tak się stanie, to jeszcze pół biedy. Przeczuwam jednak, że nowe rozdanie wróci do czasów gaudenowszczyzny, czyli aktywnego wspierania opcji beneficjentów i utrwalaczy światopoglądowo-politycznego porządku III RP. Tym, którzy urodzili się wczoraj przypomnę, że „medialny funkcjonariusz opcji III RP”, Grzegorz Gauden, jako redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” (lata 2004-2006, wcześniej – od 1999 prezes Presspubliki) wsławił się wyrzuceniem z „Rzepy” Bronisława Wildsteina na lekko tylko zakamuflowane życzenie „Wyborczej” po tym, jak rzeczony Wildstein udostępnił jawne zasoby osobowe z archiwum IPN (tzw. „lista Wildsteina”).


Gauden ma tę przewagę nad „doktryną Fikusa”, że żyje i wykazuje się aktywnością na froncie ideolo, czemu dał wyraz jako prezes Instytutu Książki z którego to tytułu został pierwszym skrzypkiem w zespole „niezależnych ekspertów” przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oceniającym zasadność wniosków o dotacje dla czasopism społeczno-kulturalnych. Dotacje dostały wówczas m.in. „Krytyka Polityczna”, „Więź” i „Znak” (czyli lewactwo plus „katolicyzm otwarty”), pominięto natomiast m.in. „Pressje” i „Frondę” (czyli „katolicyzm zamknięty”). Zrobiła się draka i minister Zdrojewski ostatecznie dotacje „fundamentalistom” przyznał, ale śmiem twierdzić, że zasługi redaktora Gaudena nie uszły Oku Saurona, tym bardziej, że przyznano wówczas podatnicze pieniążki również gdańskiemu „Przeglądowi Politycznemu", którego naczelny, Wojciech Duda, współtworzył pismo ze swym druhem serdecznym - a obecnym premierem - Donaldem Tuskiem.


VI. Zielone światło dla „dobrych faszystów”?


W każdym razie stawiam jeśli nie na Gaudena osobiście, to na jakiś twór gaudenopodobny (w sensie realnych skutków działania). Taki Maciej Łętowski na przykład wyraźnie ostrzy sobie ząbki... Oj tak – ten by się nadał - Łętowski jest bowiem tzw. „salonowym konserwatystą” i „otwartym katolikiem”, a w związku z tym - „otwartym konserwatystą”. Wyjaśniam - w realiach III RP „salonowy konserwatysta” to taki odpowiednik „dobrego faszysty”, wiecie: persony typu Tomasz Wołek, Aleksandr Hall i ten dyszkantowy chichotek z muszką – Jan Wróbel, chyba tak, to pewnie on.


W każdym razie, Maciej Łętowski ma wszelkie predyspozycje, by naczelnym „Rzepy” zostać. Ogłosi się wtedy: no, czego chcecie? Konserwatywny charakter pisma został zachowany, oskrobano je tylko z oszołomstwa – konserwatysta, ale nie oszołom, czyli - jak to się mówi - „uczciwy, ale nie fanatyk”.


A „Uważam Rze”? Albo czeka je opcja gaudenowsko-łętowska (wersja light), albo - bez zbędnej żenady - przygarnięcie na stołek naczelnego jakiegoś Najsztuba i radykalne przeprofilowanie pisma. To zresztą nieważne, w jednym i drugim przypadku przedsięwzięcie zakończy się wydawniczą klęską na podobieństwo „Przekroju”.


VII. Chcącemu (robić dobrze Sauronowi) nie dzieje się krzywda.


I pewnie nawet o to chodzi. Skarb Państwa, jak sądzę, wycofa się z działań mających na celu rozwiązanie Presspubliki, ba – nawet ochoczo odsprzeda swe udziały w podupadających tytułach spółce Gremi Media pana biznesmena Grzegorza Hajdarowicza. Powiem więcej – im bardziej „Rzeczpospolita”, „Uważam Rze” i „Parkiet” zadołują, tym taniej i bardziej skwapliwie Skarb Państwa i minister Grad panu Hajdarowiczowi te udziały opchnie. Łączna sprzedaż tytułów zmniejszy się wprawdzie o połowę, ale za to przybędzie jakimś cudem reklam i panu Hajdarowiczowi nie zostanie wyrządzony materialny despekt. W końcu to konstruktywny biznesmen, który zrozumiał po prawicowym, KPN-owskim epizodzie w swej biografii, jakie realia obowiązują w Mordorze, podobnie jak Saruman „zrozumiał” potęgę Saurona. Swe rozumienie przekształcił na biznesy, które wprawdzie jakoś tak tak ledwie dychają, ale wiadomo – w IIIRP „chcącemu nie dzieje się krzywda”, że tak bezczelnie zdekontekstuję szlachetną, rzymską paremię. Toteż pan biznesmen Hajdarowicz nie zbiednieje, choćby jego gazetowe przedsięwzięcia kończyły się sromotną klapą. Ot, kolejny nawrócony „dobry faszysta”, a Sauron wynagradza swoje wierne sługi...


Swe sługi Sauron wynagradza tym hojniej, im bliżej wyborów.


VIII. Aby zupa się nie wylała...


Podsumowując: starania o przejęcie „Presspubliki” zintensyfikowane zapewne po starcie „Uważam Rze” pokazują, iż po pierwsze – obecny układ czuje się wielce niekomfortowo w warunkach choćby częściowego pluralizmu opinii, po drugie zaś – autentycznie boi się o wynik jesiennych wyborów.


Wpływowe, opiniotwórcze, „cytowalne” pisma psujące wizerunek „wrzuty” jaką jest fikcyjna europrezydencja na której Sauron zamierza dojechać do wyborów... Ci defetyści punktujący kolejne symptomy pogłębiającego się rozkładu państwa są nieakceptowalni na równi z kibolskimi transparentami. Taka już jest ta pełzająca represjonizacja w dyktaturze matołów (o dyktaturze matołów czytaj TU i TU).


Krótko mówiąc, chodzi o to, by zupa nie wylała się zbyt wcześnie - aby donieść ten chyboczący się w drżących dłoniach talerz do stolika.


A jak ta zupka będzie smakowała? Drodzy konsumenci, nie łudźmy się. W tej knajpie nie przyjmuje się reklamacji.


Gadający Grzyb




 


P.S. Treść raportu Komisji Nadzoru Finansowego:


 


KOMISJA NADZORU FINANSOWEGO


Raport bieżący nr 20 / 2011 Data sporządzenia: 2011-07-01


Skrócona nazwa emitenta JUPITER NFI SA


Temat Zawarcie znaczącej umowy przez Jupiter NFI S.A.


Podstawa prawna Art. 56 ust. 1 pkt 2 Ustawy o ofercie - informacje bieżące i okresowe

 


Treść raportu: W dniu 30 czerwca 2011 roku JUPITER Narodowy Fundusz Inwestycyjny S.A. z siedzibą w Krakowie - zawarł z Panem Grzegorzem Hajdarowiczem – prowadzącym działalność gospodarczą pod firmą Gremi Grzegorz Hajdarowicz z siedzibą w Karniowicach umowę pożyczki kwoty 20.200.000,00 (dwadzieścia milionów dwieście tysięcy) złotych. Oprocentowanie kwoty pożyczki wynosi 11,5 % w stosunku rocznym a jej zwrot wraz z należnym oprocentowaniem winien nastąpić do dnia 30 września 2011 roku. Zabezpieczenie zwrotu kwoty pożyczki wraz z oprocentowaniem stanowi zastaw cywilny oraz zastaw rejestrowy na udziałach spółki Gremi Media Spółka z o.o. z siedzibą w Krakowie oraz weksel własny in blanco wystawiony przez Pożyczkobiorcę.



Powyższa umowa jest znaczącą umową zgodnie z postanowieniami § 2 ust. 1 pkt.44 Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19.02.2009 roku w sprawie informacji bieżących i okresowych przekazywanych przez emitentów papierów wartościowych … z uwagi na to, iż przedmiot zawartej umowy ma wartość przekraczającą 10 % kapitałów własnych Funduszu.



Raport sporządzono na podstawie art. 56 ust. 1 pkt. 2 ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych.

3 komentarze:

  1. Ciekawy tekst, i zapewne Twoje przewidywania się sprawdzą co do przecinka.

    Makpfi

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez obawiam się, że to się spełni. Przy okazji - ten blog to jedynie moje "internetowe archiwum". W zasadzie bloguję na www.niepoprawni.pl - zapraszam. Mój blog na Niepoprawnych to:
    http://www.niepoprawni.pl/blogs/gadajacy-grzyb
    Zajrzyj tam, warto.

    pozdr.
    Gadający Grzyb

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem słucham cię na Niepoprawnym Radiu.
    Podziwiam za konsekwencję, robić coś takiego przez tyle miesięcy to jest coś!

    Makpfi

    OdpowiedzUsuń