Na drodze realizacji spiżowych wytycznych Umiłowanych Przywódców z Pierwszego Zjazdu Mediodajni Bratnich Krajów...
I. O pogłębianie wzajemnego zaufania...
Kiedy szkicowałem niedawno „Krajobraz po przejęciu”, w którym zarysowałem sytuację po odkupieniu udziałów Mecomu w „Presspublice” przez „biznesmena przyjaznego lewicy”, zapomniałem o pewnym szczególe z niedawnej przeszłości, który nie musi, ale może mieć znaczenie w kontekście ostatnich przetasowań w medialnym światku. Otóż w dniach 24-25 czerwca 2011 odbył się we Wrocławiu I Polsko-Rosyjski Kongres Mediów. Do uczestników tej zacnej imprezy prezydenci Miedwiediew i Komorowski skierowali specjalne orędzia, w których mowa była m.in. o „zwalczaniu uprzedzeń” (Komorowski), „pogłębianiu wzajemnego zrozumienia” (Miedwiediew) i takich tam pięknościach, o czym nie omieszkał donieść z nabożnym przydechem portal TokFM.
Przy okazji dowiedziałem się o istnieniu Centrów Polsko-Rosyjskiego oraz Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia, które były organizatorami tego krzepiącego niczym kulebiak spotkania.
II. Wzorce „liberalnego autorytaryzmu”.
A teraz zastanówmy się, jakież to praktyczne wymiary mogło osiągnąć owo „zwalczanie uprzedzeń”, szczególnie w korelacji z „pogłębianiem wzajemnego zrozumienia”. Na mój złośliwy gust, sowieccy towarzysze mogli na ten przykład opowiedzieć o budowie porządku medialnego w warunkach „suwerennej demokracji” jak zwykł określać swą czekistowską dyktaturę nasz drogi przyjaciel Władimir Władimirowicz. W skład owego porządku wchodzi m.in. przejmowanie mediów przez konstruktywnie nastawiony do aktualnej rzeczywistości biznes, któremu to konstruktywnemu podejściu wybitnie sprzyja osadzenie tegoż biznesu w specsłużbowych układach i lojalność wobec „waadzy”, za co specsłużbiści odwdzięczają się mniej lub bardziej dyskretną „kryszą”, tak że słodkiej i intratnej dla obu stron symbiozy na linii media-reżim nie jest w stanie zakłócić żadna wraża siła.
Przypomnę tu w charakterze ciekawostki, że tego typu porządkami zachwycił się w wywiadzie dla „Komsomolskiej Prawdy” sam naczelny bojownik o wolność słowa na Białorusi, Adam Michnik, określając putinowską „suwerenną demokrację” mianem „liberalnego autorytaryzmu” i zachwycając się tym, że może sobie w Moskwie nakupić 50 kg książek, niekiedy nawet przeciwnych Putinowi.
III. Zielone światło dla „zwalczania uprzedzeń”.
Moim niezbyt skromnym zdaniem, w przypadku przejęcia „Presspubliki” mamy do czynienia właśnie z próbą implementacji tego ze wszech miar godnego naśladowania wzorca. Oczywiście, negocjacje musiały toczyć się od dawna, ale wymiana bezcennych doświadczeń na wrocławskim Kongresie mogła przysłużyć się ostatecznej akceptacji przez „czynniki” medialnego dealu. W końcu, takich kongresów również nie zwołuje się z dnia na dzień, zaś zważywszy na stopień nasycenia wysyłanych przez Rosję za granicę „przedstawicieli świata mediów” przedstawicielami sprawujących nad tymiż mediami „kryszę” tajnych, widnych i dwupłciowych formacji, to można domniemywać, że sytuacja na bratnim, polskim, medialnym odcinku mogła być przedmiotem ich ożywionej troski dotyczącej niekonstruktywnego braku jakże wzniosłej jednomyślności.
No, ale te pluralistyczne „uprzedzenia” szczęśliwie „zwalczono” i to zapewne w duchu „pogłębiania wzajemnego zrozumienia” sprzedając 51% udziałów panu Hajdarowiczowi, pozostającemu w słodkiej biznesowej zażyłości z Kazimierzem Mocholem, byłym szefem kontrwywiadu i zastępcą szefa Wojskowych Służb Informacyjnych („Nasz Dziennik”), czyli polskiej sekcji rosyjskiej wojskowej razwiedki. Jeżeli doliczyć do tego pożyczkę na zakup „Presspubliki” w wysokości ponad 20 mln zł od kontrolowanego przez pana Hajdarowicza NFI Jupiter – spółki wymienianej czasem przez różnych nienawistników w kontekście prania brudnych pieniędzy - i radosną zapowiedź ministra Grada, że chętnie sprzeda panu Hajdarowiczowi pozostałe 49%, to można śmiało powiedzieć, że oto „uprzedzenia” przezwyciężono, zaś działającym na rzecz „pogłębienia wzajemnego zrozumienia” biznesmenom i podmiotom zapalono zielone światło.
I nie dajmy się zwieść temu, że krakowski, zapewne jadowicie konserwatywny „Dziennik Polski” wykupiło niemieckie, wielce demokratyczne Polskapresse, które już ma w Małopolsce wysoce konstruktywną wobec coraz bardziej nas otaczającej rzeczywistości „Gazetę Krakowską”. Wszak nic nie cementuje partnerstwa i dobrosąsiedzkich stosunków jak wspólna piecza nad kondominium, która to kuratela winna rozciągać się również na umysły miejscowych „rabów” zwanych też niekiedy „ubermenschen”.
IV. Kontrola najwyższą formą zaufania.
W powyższym kontekście może nieco dziwić oferta wykupienia idącego pod młotek TVN-u przez rosyjski koncern Yandex (ma chrapkę co najmniej na Onet), bo to trochę tak jakby wozić drzewo do lasu, ale cóż – już Stalin mawiał, że „kontrola jest najwyższą formą zaufania”, a wszak na czym opierać zaufanie jak nie na wzajemnym „zrozumieniu” do którego „pogłębiania” nawoływał w swym liście do uczestników I Polsko-Rosyjskiego Kongresu Mediów prezydent Miedwiediew? Od razu widać, że u podstaw opisywanego tu ocieplenia na forum medialnym leży nielicha praca koncepcyjna, której efekty przemodelują naszą przestrzeń publiczną na długie lata, ponieważ ktoś, kto wzmiankowaną pracą koncepcyjną się zajął, uznał najwyraźniej, że stan obecny nie nadąża za wyzwaniami współczesności wymagającymi pełni jedności polityczno-ideowej, bez „pieredyszkowych” liberalno-pluralistycznych odchyleń i fanaberii.
Oficjalnie mówi się wprawdzie o francuskim koncernie Vivendi, niemieckim Bertelsmannie, Fox Entertaiment Group należącej do potentata medialnego Ruperta Murdocha, czy grupie Discovery (przytaczam za „Rzeczpospolitą”), ale - jak by tu powiedzieć – nawet jeśli TVN zostanie zakupiony przez któryś z wymienionych podmiotów, to nauczeni „trudną współpracą” Mecomu zachodni partnerzy raczej nie pójdą w ślady Brytoli, którzy opieszałość w „zwalczaniu uprzedzeń” i „pogłębianiu wzajemnego zrozumienia” przypłacili swą pozycją na medialnym rynku. A że zapatrzone w „liberalny autorytaryzm” Putina (że tak znów przytoczę Michnika) „waadza” i sprzęgnięty z nią szeroko rozumiany establishment IIIRP znają miliony sposobów, by uprzykrzyć życie niekonstruktywnym mediom (weźmy choćby reklamowy ostracyzm – a są i ostrzejsze metody), to można się spodziewać, że nawet wypatrywany przez niektórych z utęsknieniem Murdoch nie pomoże i skoncentruje się na robieniu rozrywki.
Jeszcze jedno – sprzedaż grupy TVN najprawdopodobniej nie zostanie sfinalizowana przed październikowymi wyborami, co jeszcze raz uzmysławia nam głębię koncepcji i właściwe priorytety. Wszak, pomijając kwestię stabilnego działania propagandowej tuby, nowy właściciel na bank pozbędzie się balastu w postaci Legii Warszawa, na stadion której platformiana Główna Bufetowa Miasta Stołecznego Warszawy wycelowała pół miliarda złotych. Taka wtopa w postaci pozostawienia samemu sobie finansożernego klubu-wydmuszki z liczną i dobrze zorganizowaną rzeszą rozwścieczonych zdradą „kiboli”, byłaby bardzo niepożądana w okresie przedwyborczego „dożynania watach”, tudzież „wyżynania talibanu”.
***
Za to po wyborach... O, wtedy proces wdrażania bratnich standardów „liberalnego autorytaryzmu” (ależ mi podoba się to określenie) w Priwislańskim Kraju wkroczy w decydującą fazę, a II, III, IV i wszystkie kolejne Polsko-Rosyjskie Kongresy Mediów będą odnotowywały z rosnącą satysfakcją kolejne postępy na drodze „zwalczania uprzedzeń” poprzez „pogłębianie wzajemnego zrozumienia”, zgodnie ze spiżowymi wytycznymi Umiłowanych Przywódców z Pierwszego Zjazdu Mediodajni Bratnich Krajów.
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz