Skoro kłamstwo o „polskich obozach” ma zasięg globalny, to wymaga równie globalnej reakcji.
Cieszy zaanonsowane przez min. Glińskiego nawiązanie współpracy między polskim rządem, a międzynarodową kancelarią prawną „Dentons”. Sam rzut oka na stronę internetową pokazuje, że mamy do czynienia z prawdziwie globalną korporacją. Dziesiątki oddziałów na różnych kontynentach sprawiają, że firma ta dobrze orientuje się w lokalnej specyfice prawnej poszczególnych krajów, szczególnie tych najbardziej nas interesujących – w Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nie bez przyczyny mówi się o kancelarii jako o największej firmie prawniczej na świecie. Równie imponująco wygląda spektrum obsługiwanych zagadnień – w zasadzie nie ma materii, którą korporacja ta by się nie zajmowała...
Spokojnie, śpieszę z wyjaśnieniem, że „Dentons” nie wykupił u mnie zamówienia na kryptoreklamę. Powyższe wprowadzenie ma uzmysłowić Czytelnikowi, że nareszcie polskie władze potraktowały oszczerstwa formułowane pod adresem naszego kraju poważnie, czego wszyscy poprzednicy w minionym ćwierćwieczu zaniedbywali – z fatalnym skutkiem dla międzynarodowego wizerunku Polski. Jedni sprawę bagatelizowali, inni natomiast kierowali się zgubną formułą ukutą przez Władysława Bartoszewskiego, iż Polska jako „brzydka, nieposażna panna na wydaniu” powinna być „miła, a nie nabzdyczona”. W efekcie, mutacja „kłamstwa oświęcimskiego” mówiąca o „polskich obozach koncentracyjnych”, tudzież „polskich obozach zagłady” na trwałe zadomowiła się w świadomości społecznej i medialnej świata. Doszło do tego, że traktowana jest jako powszechnie wiadoma oczywistość. Rzecz jasna, oprócz zaniechań, konto polityczno-opiniotwórczych elit III RP obciąża także w pełni świadome działanie w ramach „pedagogiki wstydu”. Kolportowanie i promocja za granicą ponurych bredni Grossa idealnie nadawało się do dyscyplinowania i obezwładniania mentalnego Polaków, utrwalającego nasze kompleksy i poczucie niższości. Jeżeli ambasador RP w Waszyngtonie, Ryszard Schnepf, urządza na festiwalu filmów żydowskich laudację „Pokłosiu” Pasikowskiego, konserwując tym samym wizerunek Polaka – ciemnego antysemity, to doprawdy, trudno mieć złudzenia, komu tak naprawdę służy.
Kłamstwo o „polskich obozach” ma bowiem wieloraki użytek – nie tylko wewnętrzny. Dla organizacji żydowskich działających w ramach „Holocaust industry” jest propagandową podkładką dla roszczeń majątkowych; dla naszych „aliantów” z czasów II Wojny Światowej jest doskonałym usprawiedliwieniem ich zdrady i wydania nas na pastwę Stalina; dla Niemiec wreszcie, stanowi metodę odzyskania „historycznego dziewictwa” i wybielenia się z odpowiedzialności za zbrodnie i ludobójstwo.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że termin „polskie obozy koncentracyjne” został ukuty w 1956 r. właśnie w Niemczech, w tzw. „Agencji 114” będącej częścią „Organizacji Gehlena” - poprzedniczki BND. Podwładnym Reinharda Gehlena (byłego generała Wehrmachtu) był szef „Agencji 114” – Alfred Benzinger (wcześniej sierżant tajnej policji wojskowej, Geheime Feldpolizei) i to właśnie on zaproponował wprowadzenie do obiegu zbitki o „polskich obozach koncentracyjnych”. Do historii przeszło jego zdanie: „Odrobina fałszu w historii po latach może łatwo przyczynić się do wybielenia historycznej odpowiedzialności Niemiec za Zagładę”. Niemieckie służby, będące wówczas przechowalnią przewerbowanych hitlerowskich zbrodniarzy wojennych – również tych najbardziej krwawych, np. z Einsatzgruppen SS - we własnym interesie przystąpiły do dzieła. Udało się nad podziw, chyba nawet sam „Grubas” („der Dicke” - przydomek Benzingera) nie spodziewał się takiego efektu. „Polskie obozy koncentracyjne” podbiły świat, w czym z pewnością miały swój udział wspomniane wyżej motywacje nie tylko Niemiec, lecz również organizacji żydowskich i zachodnich mocarstw, a także – nie wolno o tym zapominać - ZSRR, sączącego, szczególnie po prowokacji kieleckiej, narrację, że lepiej aby ktoś tych krwiożerczych Polaków trzymał w ryzach.
Do tej pory przeciwdziałania polskich służb dyplomatycznych – podejmowane na ogół z musu, pod presją krajowej opinii publicznej – były rachityczne i nieefektywne. Ot, jakaś nota, jakieś pismo ze sprostowaniem wysłane do jednej czy drugiej redakcji, które lądowało w koszu, lub spotykało się z obłudnym tłumaczeniem, że to tylko taki skrót, odnoszący się do geograficznej lokalizacji obozów – wszystko bez przekonania i myśli przewodniej. Tymczasem, skoro kłamstwo o „polskich obozach” ma zasięg globalny, to wymaga równie globalnej reakcji – międzynarodowy gigant usług prawniczych wytaczający konsekwentnie kolejne procesy i żądający odszkodowań jest wręcz narzucającym się rozwiązaniem. Z niecierpliwością czekam zatem na pierwsze procesy inicjowane w imieniu polskiego państwa. Wreszcie!
*
-
kiedy zostanie ograniczona możliwość inwigilacji obywateli przez organy państwa?
-
kiedy zostanie odtajniony aneks do raportu ws. rozwiązania WSI?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
Agencja 114 i „polskie obozy koncentracyjne”
Zapraszam na „Pod-Grzybki” ------->http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3875-pod-grzybki
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 23 (10-16.06.2016)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz