poniedziałek, 13 listopada 2017

I co teraz, panie Prezydencie?

Panie Prezydencie, albo chce Pan reformy sądownictwa, albo nie. Pora na męską decyzję.


I. Obstrukcja KRS

30 października Krajowa Rada Sądownictwa odrzuciła wszystkich 265 asesorów sądowych przedstawionych przez Zbigniewa Ziobrę jako kandydaci do pełnienia obowiązków sędziego. Swoją decyzję motywowała uchybieniami formalnymi, takimi jak brak zaświadczeń o stanie zdrowia. To oficjalnie, bo nieoficjalnie jest to oczywiście kolejna odsłona „sędziowskiego rokoszu” w jaki bawią się luminarze wymiaru sprawiedliwości. Jak podnoszą w swym oświadczeniu asesorzy, KRS procedowała w sposób uniemożliwiający uzupełnienie dokumentacji, stosując (to już dodam od siebie) ewidentną obstrukcję mającą na celu niedopuszczenie do orzekania rzekomych „pisowskich sędziów”. Haczyk polegał na tym, że postępowanie przed KRS powinno toczyć się w oparciu o dokumenty będące w systemie informatycznym Ministerstwa Sprawiedliwości – tych jednak do tegoż systemu nie wprowadzono. Jednak ministerstwo natychmiast po otrzymaniu od KRS informacji o brakach, wysłało w trybie pilnym niezbędne dokumenty w wersji papierowej. Potwierdza to rzecznik prasowy KRS Waldemar Żurek, jednakże wspomniana okoliczność nie powstrzymała członków Rady przed wyrażeniem, jak to ujęto, „skutecznego sprzeciwu” wobec nominatów resortu sprawiedliwości.

A teraz najlepsze. Otóż, wbrew temu, co można by sądzić na podstawie stronniczych doniesień, Zbigniew Ziobro nie wyciągnął sobie z dnia na dzień asesorów z kapelusza. To są ludzie, którzy kształcili się (m.in. w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury) oraz praktykowali w sądach w latach 2009-2016 – czyli większość ich ścieżki zawodowej przypada na okres rządów PO. Egzaminy zdawali przed niezależnymi sędziami, a nie przed przedstawicielem Ministerstwa Sprawiedliwości. W oświadczeniu asesorzy podkreślają: „na liście przesłanej przez Ministra Sprawiedliwości znaleźli się wszyscy aplikanci, którzy uzyskali pozytywny wynik egzaminu i nie podjęli decyzji o rezygnacji z asesury, nie zaś osoby wybrane przez Ministra. To samo dotyczy znajdujących się na liście asystentów sędziów i referendarzy sądowych – zresztą, jedynie ich dotyczył wymóg składania zaświadczeń o stanie zdrowia. Krótko mówiąc, rola Ministra Sprawiedliwości sprowadzała się do odebrania ślubowania i przekazania listy do KRS. Minister nie ma wpływu na jej kształt, nie może również odwołać asesora, czy wskazać konkretnego sądu w którym będzie pracował. Nie przeszkodziło to jednak Waldemarowi Żurkowi pleść andronów o „ciągu technologicznym” ministra w produkowaniu sędziów i „asesorach ze stemplem konkretnego ministra sprawiedliwości” - za co, moim skromnym zdaniem, powinien dożywotnio rozstać się z sędziowską togą, chociażby ze względu na rażące upolitycznienie i ignorancję w zakresie procedury powoływania asesorów sądowych. Teraz najprawdopodobniej cała heca oprze się o Sąd Najwyższy – tyle, że po uprawomocnieniu się decyzji KRS stosunek służbowy asesora automatycznie wygasa. Krótko mówiąc, pięć lat studiów, lata aplikacji i ciągłych egzaminów może pójść psu w gardło.


II. Polityczna odpowiedzialność Andrzeja Dudy

Przejdźmy do tytułowego pytania, które nie bez powodu kieruję bezpośrednio do prezydenta Andrzeja Dudy. Awantura z asesorami pokazuje jasno nieuleczalną złą wolę sędziowskiej wierchuszki i jednoznacznie upolitycznione stanowisko w opozycji do legalnego, polskiego rządu. To pełzająca anarchizacja państwa w ramach której Krajowa Rada Sądownictwa dla swej prywatnej wojenki z nielubianym ministrem gotowa jest poświęcić dobro wymiaru sprawiedliwości cierpiącego na braki kadrowe i przewlekłość postępowań. Decyzja KRS dotyka nie tylko 265 młodych ludzi, blokując im wejście do zawodu, lecz przede wszystkim odbije się negatywnie na tysiącach „klientów” polskich sądów. Wszystko to dla KRS nie ma znaczenia – Rada postanowiła zachować się niczym partia polityczna, byle tylko zagrać na nosie rządzącym.

Powyższe nie byłoby możliwe, gdyby nie poczucie bezkarności i nieodpowiedzialności – bo do tego sprowadza się „niezawisłość” w rozumieniu sędziowskiego establishmentu, którego zbiorową personifikacją jest KRS. A ową bezkarność zagwarantował członkom KRS nie kto inny, tylko prezydent Andrzej Duda wetując ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości – gdyby nie to, reforma już dawno weszła by w życie i podobny sabotaż byłby nie do pomyślenia. Trzeba powiedzieć sobie jasno – w momencie, gdy prezydent zdecydował się na weto, wziął tym samym na siebie polityczną odpowiedzialność za wszelkie kolejne wyskoki „totalnej opozycji” w sędziowskich togach. Również opisywana chryja z asesorami obciąża polityczne konto Andrzeja Dudy. Nie tak dawno na tych łamach w artykule „Pół-reforma Dudy” stwierdziłem, że prezydent najwyraźniej próbuje się spozycjonować, jako nieformalny polityczny patron władzy sądowniczej. Do tego bowiem sprowadza się jego projekt ustawy o KRS przewidujący zaporową większość 3/5 głosów, niezbędną do wyłonienia przez Sejm członków Rady. Dodatkowo, przypomnijmy, projekt dawałby prezydentowi prawo do mianowania członków KRS w przypadku nie uzyskania sejmowej większości, co z kolei wymaga zmiany konstytucji. Oba rozwiązania są niemożliwe do przeprowadzenia przy obecnym układzie sił w parlamencie, a prawdopodobnie również i w kolejnej kadencji.

Nic dziwnego, że ludzie pokroju sędziego Żurka poczuli wiatr w żaglach, gdyż upieranie się przez prezydenta przy tych kluczowych zapisach projektu ustawy jest najlepszą gwarancją, że zabetonowany układ w wymiarze sprawiedliwości będzie trwał w najlepsze. A zatem, chcąc nie chcąc, to prezydent stał się politycznym ojcem wojenki wytoczonej przez rozgrzaną sędziokrację polskiemu rządowi. Od tej pory za każdy przejaw anarchii w wydaniu „nadzwyczajnej kasty”, każdy skandaliczny wyrok, każdego sędziego przyłapanego na kradzieży sklepowej, będę obarczał osobistą odpowiedzialnością prezydenta – podobnie jak uczynił to Krzysztof Wyszkowski dedykując Andrzejowi Dudzie kuriozalny wyrok w kolejnej odsłonie sprawy „Bolka”.


III. Groteskowa telenowela

A tymczasem mamy ciągnącą się, coraz bardziej groteskową telenowelę na linii PiS – Pałac Prezydencki. Doszło mianowicie do kolejnej, czterogodzinnej rozmowy – tym razem przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości, Stanisław Piotrowicz, negocjował z prezydenckim ministrem Pawłem Muchą. Ponoć, wedle słów Piotrowicza, „obszar rozbieżności” „nieznacznie się zmniejszył”.

To jest, proszę państwa, kpina w żywe oczy. Najpierw było weto ewidentnie podyktowane względami ambicjonalnymi i z osobistym sporem Andrzeja Dudy ze Zbigniewem Ziobrą w tle. Nadmieńmy, że uzasadniane w żenujący sposób opinią Zofii Romaszewskiej, pod wpływem której rzekomo prezydent zdecydował się na weto. W międzyczasie mieliśmy też naciski na prezydenta ze strony środowisk prawniczych, w tym jego wykładowców z UJ - i śmiem podejrzewać, że to właśnie one (prócz wspomnianych kwestii ambicjonalno-personalnych) odegrały decydującą rolę, zaś spódnica Zofii Romaszewskiej miała jedynie przykryć przed opinią publiczną rzeczywiste przyczyny prezydenckiej decyzji. Na horyzoncie majaczy również 45-minutowa rozmowa z kanclerz Merkel, której wiodącym tematem wg komunikatu strony niemieckiej była „kwestia praworządności” w Polsce. Następnie, po dwóch miesiącach otrzymaliśmy zapowiadane projekty ustaw – całkiem sensowny o Sądzie Najwyższym i nie do przyjęcia o KRS, czyli organie odpowiadającym za sędziowskie kadry. Potem nastąpiła seria spotkań z prezesem Kaczyńskim z równoległą medialną aktywnością prezydenckiego „Czerepacha” - rzecznika Krzysztofa Łapińskiego – podgrzewającego atmosferę prowokacyjnymi wypowiedziami. Efektów, czyli reformy, jak nie było, tak nie ma.

Słowem – klincz ocierający się o celową obstrukcję. Panie prezydencie, najwyższy czas przestać kluczyć i chować się za spódnicą pani Romaszewskiej oraz szumem produkowanym przez różnych „Czerepachów”. To od Pana zależy zakończenie tego szkodliwego serialu – albo chce Pan tej reformy, albo nie. Pora na męską decyzję.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Pół-reforma Dudy

Między wojną, a hańbą

Merkel i Duda, czyli caryca Katarzyna i król Stasio


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 45 (10-16.11.2017)

2 komentarze: