niedziela, 6 sierpnia 2017

Merkel i Duda, czyli caryca Katarzyna i król Stasio

Gołym okiem widać, że pokłosiem prezydenckiej decyzji jest powrót atmosfery rodem sprzed przyśpieszonych wyborów 2007 r.


I. Gorąca linia Merkel – Duda?

Po podwójnym vecie prezydenta Dudy burza wokół reformy sądownictwa wprawdzie nieco przycichła, ale wszystko wskazuje, że tylko po to, by jesienią powrócić ze zdwojoną siłą. Póki co jednak, obie strony przegrupowują się, dokonują przeglądu sił i przygotowują na kolejną odsłonę batalii. Skoro zatem mamy chwilę oddechu, warto przyjrzeć się zarówno dotychczasowej sytuacji, jak i sformułować przestrogi na najbliższą przyszłość.

Pierwszą sprawą, którą jakoś dziwnie pomija się w kontekście rozgrywki wokół sądów, jest 45-minutowa rozmowa telefoniczna na linii Angela Merkel – Andrzej Duda, do której doszło 18 lipca. Przypomnijmy, że tego samego dnia prezydent zgłosił swoją inicjatywę ustawodawczą dotyczącą wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa większością 3/5 głosów. Na uwagę zasługuje tutaj znamienna rozbieżność w relacjonowaniu rozmowy zachodząca między Kancelarią Prezydenta a niemieckim rządem. Szef gabinetu prezydenta, Krzysztof Szczerski, poinformował jedynie, że była mowa o wizycie Trumpa w Warszawie, szczycie G-20 oraz o inicjatywie Trójmorza, zaś kanclerz Merkel miała pogratulować Dudzie sukcesu warszawskiego szczytu. Istotne jest tu wymowne przemilczenie przez prezydenckiego ministra wątku praworządności, który także miał być podniesiony przez kanclerz Merkel. Z kolei rzecznik niemieckiego rządu, Steffen Seibert, w swym komunikacie główną uwagę poświęcił właśnie kwestii reformy sądownictwa i społecznych protestów, jedynie mimochodem wspominając o pozostałych tematach rozmowy. Trudno o większy kontrast w rozłożeniu akcentów.


II. Caryca Katarzyna i król Stasio

Ale jest jeszcze jeden intrygujący szczegół. Otóż podczas spotkania w Klubie Ronina w poniedziałek 24 lipca, już po ogłoszeniu prezydenckiego veta, Aleksandra Rybińska (dziennikarka specjalizująca się w tematyce międzynarodowej, w tym niemieckiej) poinformowała, że niemiecki dziennik „Bild” zamieścił na swoich stronach artykuł informujący, iż to właśnie kanclerz Angela Merkel miała namówić prezydenta Dudę do zawetowania ustaw. Co ciekawe, tekst ten bardzo szybko został zdjęty i dziś próżno go szukać w internecie. Sama Aleksandra Rybińska podała tę informację w nieco lekceważącym tonie, sugerując, iż „Bild” po prostu się pomylił i stąd szybkie wycofanie artykułu – ja jednak pozwolę sobie zaryzykować inną hipotezę. Owszem, „Bild” to bulwarówka, lecz dobrze poinformowana i należąca do żyjącego z Berlinem w symbiozie koncernu Axel Springer. Co więcej, w Niemczech normą są tzw. „kręgi” - nieformalne gremia dziennikarzy skupionych wokół prominentnych polityków, którzy podczas na poły towarzyskich spotkań prezentują przedstawicielom mediów swój punkt widzenia na szereg spraw – co następnie jest kolportowane do szerokiej publiczności jako głos „niezależnego dziennikarstwa”. Siłę oddziaływania „Bilda” najlepiej scharakteryzował kanclerz Schroeder: „Do zdobycia władzy potrzeba »Bilda«, niedzielnego wydania »Bilda« i telewidzów”. I taki tytuł w takiej sprawie miałby sobie pozwolić na niefrasobliwe wypuszczenie jakiegoś „fake newsa”?

Otóż sądzę, że „Bild” dobrze wiedział co publikuje, zaś artykuł zdjął, bo „ktoś” zadzwonił do redakcji z dyspozycją, by nie wybiegali przed szereg i nie płoszyli Polaków takimi rewelacjami. No bo jak to wygląda – niemiecka kanclerz mieszająca się do spraw sąsiedniego kraju i sugerująca polskiemu prezydentowi decyzje w kluczowych sprawach, niczym caryca Katarzyna królowi Stasiowi? Zwróćmy przy tym uwagę, że w sprawach Polski Angela Merkel wręcz ostentacyjnie trzyma się w cieniu, zostawiając ujadanie niemieckim mediom, drugorzędnym politykom i brukselskim urzędnikom pokroju Timmermansa. Niedawno tę taktykę potwierdził zresztą otwartym tekstem „Die Welt” pisząc, że Merkel szykuje w ten sposób grunt pod powrót Donalda Tuska i stwierdzając w innym miejscu a propos veta: Reakcja Dudy potwierdza, że w tym przypadku strategia niemieszania się też zafunkcjonowała”. Innymi słowy – „tisze jediesz, dalsze budiesz.

Jeszcze słowo wyjaśnienia – nie posądzam Dudy o jakąś intencjonalną zdradę. Po prostu popełnił błąd, pozwalając się wciągnąć w dyplomatyczną kombinację. Być może sądził, że dzięki swojemu vetu sprawi, iż Merkel wymusi na Timmermansie rezygnację z uruchomienia art. 7 Traktatu Lizbońskiego. Ultimatum wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej pokazało, że dał się koncertowo ograć. Oczywiście, wszystko powyższe to jedynie moja hipoteza, jednak uważam, że całkowicie uprawniona – inaczej musiałbym przyjąć, że kanclerz Merkel zadzwoniła do Dudy tylko po to, by przez 45 minut gratulować mu udanej wizyty Donalda Trumpa.


III. Powtórka z 2007r.?

Natomiast gołym okiem widać, że pokłosiem prezydenckiej decyzji jest powrót atmosfery rodem sprzed przyśpieszonych wyborów 2007 r. - z tą różnicą, że wówczas obcięto PiS-owi „przystawki”, czyli LPR i Samoobronę, zaś teraz gra toczy się o rozbicie Zjednoczonej Prawicy. Nie milkną spekulacje wokół utworzenia jakiegoś „ośrodka prezydenckiego” w czym prócz mediów „totalnej opozycji” biorą udział również niektórzy publicyści kojarzeni z prawicą – tak się składa, że ci sami, którzy od dawna wyrażają tęsknotę za jakimś „ulepszonym” PiS-em (czytaj – bez Kaczyńskiego), a swojego czasu pokładali nadzieję w PJN i figurach pokroju Migalskiego, Jakubiakowej, Poncyliusza czy Kluzik-Rostkowskiej. Zastrzegają się wprawdzie, że nie chodzi im o partię prezydencką, lecz o rodzaj autonomicznego centrum politycznego skupionego wokół Pałacu, lecz naturalna dynamika wydarzeń zwyczajnie musiałaby sprawić, że taka inicjatywa skończyłaby się rozłamem.

Jeżeli Andrzej Duda pozwoli się uwieść tym syrenim śpiewom, to nie tylko będzie to katastrofą dla Polski, torującą drogę powrotu poprzedniemu układowi – lecz również dla niego samego będzie to oznaczać śmierć polityczną. Prócz losu „PJoN-ków” warto tu przypomnieć fiasko Lewicy i Demokratów mających być politycznym wehikułem dla come backu Aleksandra Kwaśniewskiego. Tym razem skończyłoby się podobnie, a Andrzej Duda z dnia na dzień stałby się bardzo młodym emerytem. Wyborcy w ogromnej większości głosowali na Dudę dlatego, że był kandydatem PiS i pracowała na niego cała partyjna maszyneria z Beatą Szydło jako szefową sztabu wyborczego – i dobrze byłoby, gdyby pan prezydent o tym nie zapominał, bo może się przekonać, że finalnie zagłosują na niego tylko Ziemkiewicz z Warzechą.

No i sprawa ostatnia: przy okazji demonstracji przeciw reformie sądownictwa ujawniły się dwa, uśpione do tej pory czynniki – w protesty zaangażowali się dotąd bierni politycznie młodzi ludzie (co z tego, że zmanipulowani), a do tego chęć wejścia do czynnej gry zgłosiły duże domy mediowe, zirytowane nieporadnością „totalnej opozycji”. To potencjalnie wybuchowa mieszanka, o czym świadczy historia kampanii „Zmień kraj, idź na wybory” ze słynnym spotem „Zabierz babci dowód”, co znakomicie opisał śp. Jacek Maziarski w pamiętnym tekście „Jak zmanipulowano wybory 2007 roku”. Mianowicie, stojąca za akcją „Koalicja 21 października.pl” skupiająca różne NGO'sy i firmy PR (z Fundacją Adenauera w tle), skierowała swój przekaz właśnie do młodych, skutecznie mobilizując tę część elektoratu, co ostatecznie przeważyło szalę, czym „Koalicja” nie omieszkała się pochwalić: „3 mln wyborców, którzy zagłosowali pod wpływem kampanii, pokrywają się prawie całkowicie z wielkością grupy docelowej kampanii”. Ten scenariusz może się powtórzyć.

Konkludując – podwójne veto prezydenta Dudy nie tylko nie wygasiło protestów, odkładając je jedynie do jesieni, lecz na dodatek uruchomiło w obozie rządzącym niebezpieczne tendencje odśrodkowe. Dziś mielibyśmy już całą awanturę za sobą, a tak niedługo czeka nas powtórka (bo każda ustawa będzie dla opozycji z zasady nie do przyjęcia) - na dodatek pod dyscyplinarnym ostrzałem z Brukseli i Angelą Merkel grającą za kulisami na obalenie rządu. No cóż, Panie Prezydencie – czekamy na obiecane ustawy....


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Na podobny temat:

Między wojną, a hańbą

Ludowa rewolucja” kontra rokosz elit

Timmermans – lewacki burak roku


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 31 (04-10.08.2017)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz