niedziela, 20 sierpnia 2017

Afera paszportowa

Cmentarz Orląt i Ostra Brama mają się znaleźć w paszportach i tyle, bez oglądania się na litewsko-ukraińskie fochy.

I. Zaprojektuj paszport!

28 lipca minister Mariusz Błaszczak, szef MSWiA, zainaugurował kampanię społeczną „Zaprojektuj z nami POLSKI PASZPORT 2018”. Inicjatywa polega na zaangażowaniu obywateli we współtworzenie wizualnej oprawy nowych paszportów projektowanych z okazji zbliżającego się 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. W założeniu na stronach wizowych książeczki paszportowej znaleźć się mają grafiki nawiązujące do postaci historycznych, wydarzeń, miejsc oraz symboli. Mamy zatem m.in. Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Bitwę Warszawską, Pomnik Powstańców Śląskich, Godło II RP, Order Virtuti Militari itd. 13 motywów jest stałych, zatwierdzonych przez powołany przy MSWiA zespół ekspertów, natomiast spośród 13 pozostałych propozycji na kartach paszportu znajdzie się sześć najbardziej popularnych, wyłonionych w drodze internetowego głosowania. Każda głosująca osoba może wybrać 6 motywów. Głosować można do 10 września na stronie http://zaprojektujpaszport.gov.pl/.

Akcja jest moim zdaniem bardzo dobrze pomyślana, podobnie jak sama koncepcja opatrzenia paszportów niepodległościową symboliką. W dobie powrotu do znaczenia polityki historycznej angażuje poprzez akt głosowania sporą część społeczeństwa – w momencie, gdy piszę te słowa oddano łącznie 669 425 głosów. Przy założeniu, że każdy z internautów oddał 6 głosów, mamy 111 570 osób, które do tej pory wzięły udział w plebiscycie – a kiedy niniejszy numer „Warszawskiej Gazety” trafi do Państwa rąk, liczba ta z pewnością będzie jeszcze większa. Pamiętajmy też, że na każdego, komu chciało się „kliknąć” przypada X osób z jego otoczenia, które dowiedziały się o inicjatywie, bądź jej kibicują.


II. Paszportowa histeria

Ale, jak to mawiają w bajkach, nie minęło czasu mało-wiele, a czyjeś czujne oko dopatrzyło się, że wśród grafik znalazły się Cmentarz Orląt Lwowskich (jako motyw stały) oraz Ostra Brama (jako jeden z projektów poddanych pod głosowanie). Dla każdego, kto odrobił lekcję historii, ich związek z polskością i odzyskaniem niepodległości jest oczywisty. W obronie Lwowa polska młodzież złożyła daninę krwi, zaś kaplica Matki Boskiej Ostrobramskiej jest arcypolskim symbolem na równi z Jasną Górą. Oba miasta – Wilno i Lwów - były wówczas równie polskie jak Poznań, Kraków czy Warszawa. Sęk w tym, że zarówno współczesna Litwa, jak i Ukraina z polskim dziedzictwem Kresów oraz dorobkiem I Rzeczypospolitej (o II RP nie wspominając) mają problem i wciąż nie potrafią się z nim uporać – uciekają więc w przemilczenia i fałsze, alergicznie reagując na wszelkie wzmianki o polskiej historii tych ziem.

Reakcją był rozpętany wkrótce polityczno-medialny „shitstorm”. Zaprotestowały oficjalne czynniki litewskie i ukraińskie, przypominając (jakbyśmy tego nie wiedzieli), że oba miejsca nie leżą dziś w granicach Polski, całkowicie ignorując historyczny i pamiątkowy kontekst ich pojawienia się przy okazji 100. rocznicy 11 listopada 1918 r. Na dywanik wezwano do litewskiego MSZ polskiego wiceambasadora Grzegorza M. Poznańskiego oznajmiając, iż nowe wzory polskich paszportów są „nie do zaakceptowania”. Podobna przyjemność spotkała ambasadora RP na Ukrainie, Jana Piekło, któremu wręczono notę protestacyjną, zaś rzeczniczka ukraińskiego MSZ, Mariana Beca, zagroziła nam pogorszeniem „strategicznego partnerstwa”. Cóż, mam nadzieję, że pan Piekło, słynący ze skrajnej ukrainofilii i czołobitnego podejścia do historycznej narracji Kijowa, nie zbrukał z wrażenia pantalonów.

Jakby tego było mało, odezwali się rodzimi wyznawcy post-giedroyciowskiej mitologii politycznej i zwolennicy „dobrosąsiedzkich stosunków” za wszelką cenę. Oczywiście, tak jakoś każdorazowo wychodzi, iż owe przyjacielskie relacje polegać mają na jednostronnych polskich ustępstwach, zaś dewizą proponowanej przez pogrobowców Giedroycia polityki ma być hasło „zero asertywności”. Od lat głoszą to samo: nie wolno „zadrażniać”, „prowokować” i poruszać spornych kwestii, bo przyjdzie Putin i nas zje. Przy czym, nasi „regionalni partnerzy” mają takie strachy w głębokim poważaniu i spokojnie robią swoje nie oglądając się bynajmniej na opinię Warszawy. Nauczyli się po prostu ów szantaż oparty o „reductio ad Putinum” znakomicie wygrywać na swoją korzyść – i z reguły kosztem naszych interesów, bo wiedzą, że Polska nie zaprotestuje w imię podtrzymywania iluzji „strategicznego sojuszu”.

Na pierwszej linii frontu usytuowała się tradycyjnie „Gazeta Wyborcza”, której w sukurs przyszło grono pożytecznych idiotów i osób zaangażowanych w „dialog” (a czasem wręcz z owego „dialogowania” żyjących). Ponad 150 sygnatariuszy wystosowało do min. Błaszczaka „list otwarty”. Wśród podpisanych pełen przekrój – od dojarek po oficjeli z różnych „instytucji pojednania d... z batem”. Przeglądając listę warto zwrócić uwagę na trzy nazwiska kojarzone z prawicą – Piotr Skwieciński, Łukasz Warzecha i Piotr Zaremba. Pismo opublikował portal „www.eastbook.eu”, a czytamy w nim od lat znane zaklęcia o tworzeniu „sporów i podziałów” oraz „niszczeniu stosunków”. Żądania sformułowano dwa: usunięcie grafik z Cmentarzem Orląt i Ostrą Bramą oraz rezygnację z formuły konkursu.


III. Nie ma o czym gadać

No dobrze, ale zastanówmy się, nieco przewrotnie - czy faktycznie warto było doprowadzać Litwinów i Ukraińców do białej gorączki? Odpowiem następująco: gdyby Litwa i Ukraina zachowywały się wobec Polski i Polaków fair, to może (podkreślam – MOŻE) rozważałbym, czy warto narażać wzajemne relacje na szwank. Tyle że, po pierwsze – gdyby nasi sąsiedzi i historyczni współobywatele byli wobec nas w porządku, to nie mieliby takiego problemu z lwowską i wileńską symboliką – uznawaliby ją po prostu za element wspólnego dziedzictwa, może miejscami trudnego, ale niekwestionowanego. Cały spór byłby zatem bezprzedmiotowy. No i po drugie, wracając ze sfery hipotez na grunt faktów – Ukraina i Litwa nie są wobec nas w porządku – stąd ich histeryczna reakcja, będąca niczym innym jak wyciem brudnego sumienia.

Ukraina oficjalnie czci banderowskich ludobójców, budując na ich zakłamanej do cna legendzie narodową tożsamość i tworząc nowy „mit założycielski” swojej państwowości. Tolerowane są coraz częściej pojawiające się w tamtej przestrzeni publicznej głosy podważające obecne granice i zgłaszające pretensje do wschodnich terenów Polski. Ataki na polskie miejsca pamięci a nawet palcówki dyplomatyczne zbywane są bajdurzeniem o „stronie trzeciej” - przy czym żadnego terrorysty działającego rzekomo z rosyjskiej inspiracji jakoś do tej pory nie schwytano. Litwa z kolei prowadzi wobec polskiej mniejszości szowinistyczną politykę „lituanizacji” otwarcie zmierzającą do wynarodowienia mieszkających tam od setek lat Polaków. Sekuje się polskie szkolnictwo, na oficjalnych dokumentach polskie nazwiska obligatoryjnie zapisuje się w litewskiej wersji, zabrania się polskich nazw ulic, a nawet umieszczania na prywatnych posesjach szyldów z polskimi napisami. Poza wszystkim, jest to rażące złamanie praw UE oraz wzajemnych zobowiązań traktatowych dotyczących mniejszości.

A zatem, nie ma o czym rozmawiać. Cmentarz Orląt i Ostra Brama mają się znaleźć w paszportach i tyle, bez oglądania się na litewsko-ukraińskie fochy. Poza tym, sprawy zaszły już za daleko - wycofanie się w tym momencie byłoby oznaką naszej słabości i pokazywałoby, że mogą nas rozgrywać nie tylko bliższe i dalsze potęgi lecz również maleńka Litwa i balansująca na krawędzi rozpadu Ukraina. Nie mówiąc już o tym, że rezygnacja odebrana zostałaby jako rejterada świadcząca, iż rząd bardziej liczy się z pogróżkami Wilna i Kijowa, niż z własnymi obywatelami. Gdyby to ode mnie zależało, to 11 listopada 2018 r. polskie przedstawicielstwa dyplomatyczne rozesłałyby te paszporty do Polaków na Litwie i Ukrainie - wraz z nadaniem obywatelstwa.

Pozostaje mieć nadzieję, że min. Błaszczak nie wystraszy się własnej odwagi, a tymczasem - wchodźmy na stronę http://zaprojektujpaszport.gov.pl/ i głosujmy na Ostrą Bramę!


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 33 (18-24.08.2017)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz