Jarosław Kaczyński rzucił na Polskę klątwę mówiąc, że jeżeli nie da się zbudować obwodnicy Augustowa, będzie to znaczyło, iż niczego nie da się w Polsce wybudować.
I. Dajmy se siana z tymi autostradami...
Jak podały mediodajnie, chińska firma Covec wycofuje się z budowy odcinka autostrady A2 między Łodzią a Warszawą. Przedsiębiorstwo od tygodni zalega podwykonawcom z płatnościami, a za odstąpienie od kontraktu grozi mu wypłata odszkodowania na konto Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w wysokości 741 mln złotych. Nad firmą zawisło widmo bankructwa.
Czytam te wieści i oczom nie wierzę. Chińscy „ludowi kapitaliści”, którzy potrafili zorganizować olimpiadę, wybudować superszybką kolej w Tybecie na niebosiężnych wysokościach, którzy grodzą zaporą jedną z największych rzek świata... ci „kapitalistyczno-ludowi” Chińczycy weszli do Polski ze śmiesznym zdawałoby się, jak na ich możliwości, zadaniem wybudowania 50 km autostrady na płaskim, nizinnym terenie... i trrrach! Wystarczyło nieco ponad półtora roku – i ogólna załamka, zastój na budowie, bankructwo, uprzejmie dziękujemy.
Powiem tak. Jeżeli nawet „żółty człowiek”, który we współczesnym świecie cieszy się w pełni zasłużoną opinią takiego, co to wyprodukuje i wybuduje wszystko (a w XIX wieku np. położył Amerykanom kolej przez prerie i to nękany napaściami Indian), jeżeli ten „żółty człowiek” powiadam nie poradził sobie z budową paru kilometrów banalnej drogi, to znaczy że z jakichś - nadprzyrodzonych zapewne – przyczyn, budowa autostrad w Polsce jest zadaniem niewykonalnym. Nie da się i już. Próbowali już różni i na różne sposoby, zatem obiektywnie patrząc, zadanie jest niemożliwe do realizacji. Przecież jeżeli nawet, jakimś cudem, uda się tu i ówdzie oddać do użytku jakiś dwudziestokilometrowy odcinek, to i tak najdalej za pół roku musi wkraczać tam abarot ekipa, by rozpocząć serię niekończących się remontów.
Wniosek: lepiej z tymi autostradami dać sobie spokój. Szkoda nerwów i pieniędzy – najwyraźniej nie są nam one przeznaczone.
II. Euro-klapa i piar.
Tyle, że Umiłowany Rząd i jeszcze bardziej Umiłowany Przywódca Donald Tusk z budowy autostrad w kontekście przygotowań do Euro2012 uczynili jeden ze swych propagandowych sztandarów. Wycofać się? Teraz? Hmm, jakoś tak łyso, jakoś nie teges. Póki co zatem Umiłowany Przywódca marszczy srogo brwi i tęsknie rozgląda się za kryzysową kurteczką, tylko, że kuhhna, na kuhhteczkę za gohhąco... Zostaje zatem zabawa w dobrego cara i złych ministrów, czyli opatyczanie przedstawicieli kolejnych resortów, o czym donoszą z wypiekami na twarzy żurnaliści, na podstawie kontrolowanych przecieków: - wiecie, rozumiecie, Donald się wściekł... - Ooo... - szemrze w odpowiedzi dziennikarski tłumek – Tuhaj-Bej rozserdywsia... rozserdywsia duże...
Tymczasem, gdy już mowa o tym czego zwyczajnie nie da się w Polsce wybudować – otóż do dróg, lotnisk i kolei dołączyły niespodziewanie stadiony, notujące kolejne niedoróbki i opóźnienia, zaś na jedynym wybudowanym, w Poznaniu za cholerę, to jest, za Chińczyka ludowo-kapitalistycznego nie chce się przyjąć trawa. W związku z tym, w zaciszu premierowskich gabinetów trwa gorączkowa szamotanina, jak wyjść piarowsko z twarzą z tej kompromitacji. Mam zatem dla osobistego tuskowego ober-piarowca, pana Ostachowicza, radę prostą jak drut: zwalcie wszystko na Jarosława Kaczyńskiego!
III. Klątwa.
Jak może niektórzy jeszcze pamiętają, a tym co nie pamiętają przypomni rozesłany po zaprzyjaźnionych redakcjach „przekaz dnia”, Jarosław Kaczyński rzucił na Polskę klątwę, co jest zresztą zgodne z jego nienawistnym, pisowskim, charakterem. Podczas pamiętnej „obrony doliny Rospudy” ów czarnoksiężnik rzekł bowiem, że jeżeli nie da się zbudować obwodnicy Augustowa, będzie to znaczyło, iż nie da się w Polsce wybudować niczego. I proszzz... Lata mijają, Partia i Rząd z premierem Tuskiem osobiście zwijają się jak w ukropie, a tu, z nadprzyrodzonych - jak nadmieniłem wyżej – przyczyn, nic jakoś nie chce powstawać. Wniosek może być tylko jeden: klątwa Kaczora wciąż działa. Budowy się ślimaczą niczym roboty przy piramidach, udręczony lud płacze i szlocha, a ten zajadły nienawistnik siedzi w swej żoliborskiej wieży i zaciera szponiaste dłonie...
Czy tak być musi? Otóż nie, nie musi! Należy dać odpór po linii i na bazie i zdemaskować ten kolejny, ohydny, kaczystowsko-faszystowski spisek wymierzony w Euro 2012 oraz infrastrukturę! Pióra redaktorów Paradowskiej i Żakowskiego, Czuchnowskiego i Kublik, Wojciecha Mazowieckiego i Stefana Bratkowskiego oraz państwa Kuczyńskich już drżą w niecierpliwych palcach. Mikrofony Kuźniara i Miecugowa, Kolendy-Zaleskiej i Moniki Olejnik wyją bojowymi surmami sprzężeń. Panie Ostachowicz, czas grać larum! Do dzieła!
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz