sobota, 11 czerwca 2011

Knowania prokuratora Pasionka


Knowania obywatela Pasionka, który nadużył zaufania jakim obdarzyły go organy i czynniki, są zbrodnicze na kilka sposobów.



I. Wielkie śledztwo – wielka afera.


Tak to już jest w naszym, jakby napisał Stanisław Michalkiewicz, „nieszczęśliwym kraju”, że żadne wielkie śledztwo nie może się obejść bez równie wielkiej afery. Spójrzmy – śledztwo w sprawie „moskiewskiej pożyczki” zostało bezczelnie utrącone przez Jerzego Jaskiernię, śledztwo w sprawie zabójstwa Marka Papały to m.in. wypuszczenie z Polski Edwarda Mazura, postępowanie w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika samo w sobie jest aferą z ginącymi aktami i epidemią samobójstw w więziennych celach...


Nie inaczej rzecz się ma ze „śledztwem smoleńskim”, a raczej tą ponurą groteską, która za „śledztwo” uchodzi. W chwili obecnej tragifarsa osiąga punkt kulminacyjny, albowiem naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski postanowił uczcić wigilię miesięcznicy chwili, kiedy to państwo polskie zdało egzamin, odwołując prokuratora Marka Pasionka nadzorującego śledztwo w sprawie owego egzaminu i wszcząć wobec niego postępowanie dyscyplinarne.


II. Pasionkowe knowania.


Przewiny pana Pasionka są w istocie niebagatelne: miał zamiar bowiem postawić zarzuty ministrom Klichowi i Arabskiemu a także innym osobom odpowiedzialnym za organizację (a raczej – brak organizacji) i zabezpieczenie (a raczej – brak takowego) lotu z 10.04.2010 roku. Ba, żeby tylko to! Otóż prokurator Pasionek jak się okazało, znosił się potajemnie z wrogim mocarstwem, mianowicie Stanami Zjednoczonymi, próbując uzyskać od imperialistów zdjęcia satelitarne z dnia katastrofy!


Knowania obywatela Pasionka, który nadużył zaufania jakim obdarzyły go organy i czynniki, są zbrodnicze na kilka sposobów.


Po pierwsze, nawiązując kontakty z przedstawicielami obcego mocarstwa i prosząc je o materiał dowodowy w postaci fotografii, naraził na szwank wizerunek mocarstwa zaprzyjaźnionego, opiekującego się tzw. „dowodami” w postaci wraku, czarnych skrzynek, służbowych laptopów itp. i gotowego się owymi „pamiątkami” opiekować do końca świata i jeden dzień dłużej.


Po drugie, proszę sobie wyobrazić w jak niezręcznej sytuacji znalazłby się nasz Sojusznik i jego przywódca Władimir Władimirowicz stojący swoją osobą na czele spec-zespołu d/s katastrofy, gdyby ni z tego ni z owego na zdjęciach było widać co innego niż oznajmił nam ustami przyjaciółki Anodiny? Toż to zakrawa na kaczystowsko-macierewiczowską prowokację. Bracia Rosjanie gotowi by jeszcze się obrazić i wstrzymać dostawy gazu z takim trudem wynegocjowane przez wice-przywódcę Waldemara Pawlaka, a może nawet – Boże uchowaj – wycofaliby ofertę kupna Lotosu i Polska poszła by z torbami...


Po trzecie wreszcie, śledczy Pasionek w skandaliczny sposób sprzeniewierzył się zasadzie apolityczności prokuratury nosząc się z zamiarem postawienia zarzutów politykom i to partii rządzącej, a wiadomo przecież, że apolityczność polega na niezajmowaniu się poczynaniami polityków, no chyba że są to faszyści wskazani przez równie apolityczne co prokuratura Autorytety...


III. Spisek kaczystowsko-faszystowski.


Innymi słowy, w sercu niezależnego i apolitycznego Ludowego Komisariatu Sprawiedliwości zalągł się kaczystowsko-faszystowski spisek mający podważyć przewodnią rolę Polskiej Zjednoczonej Platformy Obywatelsko-Instytucjonalnej, rzucić zatęchły cień na ekipę rządzącą i Umiłowanego Przywódcę osobiście oraz ugodzić w sojusz z bratnią Federacją Rosyjską. Zgniły swąd kaczystowskiego tropu jest tym bardziej wyraźny, że śledczy Pasionek Marek wszedł w buty zdradzieckiej misji macierewiczowsko-fotygowskiej, kiedy to pisowscy renegaci również domagali się od obcego mocarstwa tzw. „dowodów”, piekąc w ten sposób swoje tłuste polityczne półgęski na skompromitowanym rożnie imperializmu.


Na szczęście prokurator Parulski trzymał rękę na tym brudnym pulsie przeniewierczej zdrady we własnych szeregach i w porę obnażył, zdemaskował, odciął się i potępił. Uczynił to z podziwu godnym refleksem, nie zawracając sobie głowy zbędnym formalizmem – sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji, nie było więc czasu na informowanie Prokuratora Generalnego, ani na sprawdzanie prawnego uzasadnienia odsunięcia Pasionka od sprawy. Zarzuty dostosuje się później, wszak nie ma człowieka, na którego nie znalazłby się jakiś paragraf.


Nie da się jednak ukryć, że sytuacja w niezależnej i apolitycznej prokuraturze wymaga ciągłej uwagi odpowiednich czynników. Manewr polegający na obsadzeniu kluczowych stanowisk lojalnymi ludźmi a następnie uczynieniu z prokuratury kolejnej korporacji ujawnił właśnie pewne mankamenty – okazało się, że czystka nie była dość gruntowna, że jeszcze tu i ówdzie czają się niedorżnięte watahy. Na szczęście, większość stanowią odpowiedzialni funkcjonariusze pokroju prokuratora Parulskiego. Nie znaczy to jednak, że nie należy troskliwie czuwać nad zachowaniem apolityczności tej instytucji – wszak wiadomo, że kontrola jest najwyższą formą zaufania, a walka klasowa zaostrza się w miarę postępów odpolityczniania kraju.


Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz