W tym odcinku: Pod-Grzybkowe „GW” Watch, wieści z dworu Kom-Or-Sena i postępy normalizacji w Mordorze!
I. Pod-Grzybkowe „GW” Watch.
Zdrada! Zdrada niesłychana i to w samym sercu Sił Jasności i Postępu, tuż pod okiem Ober-redaktora! Oto publicysta „GW” - „Gromko Wysławiam” (Wiodące Ugrupowanie), Maciej Stasiński postuluje, że... „Oburzeni muszą się zorganizować”! Toż to brudna woda na młyn katofaszystowskiej reakcji, wszak wiadomo, kto dziś w Polsce jest „oburzony” i zaczyna się organizować, a komu wszystko powiewa do tego stopnia, że ma gdzieś nawet słuszniacką homoparadę, nad czym wylewał łzy bezsilnej wściekłości redaktor Pacewicz. Że co? Że Stasiński Maciej pisał to o Hiszpanach? Znamy te numery – aluzją pojechał, perfidny skurczybyk.
***
Na szczęście są jeszcze cioteczki rewolucji stojące czujnie na straży czystości ideologicznej. Oto Agata Nowakowska bezkompromisowo piętnuje odchylenie od kursu Jedynie Słusznego (na dzień dzisiejszy) Wiodącego Ugrupowania, które śmiało wystawić na pierwsze miejsce na wyborczej liście w okręgu piotrkowskim Elżbietę Radziszewską. Już sam tytuł powala: „Radziszewska – ideologiczny błąd PO”. A dalej jazda bez trzymanki: minister Radziszewska jako pełnomocnik od jakiegoś postępackiego coś-tam coś-tam, udzieliła wywiadu „Gościowi Niedzielnemu” (tu wszyscy zgodnie martwiejemy ze zgrozy). A w tym wywiadzie powiedziała... no, trzymajcie mnie – że katolicka szkoła ma prawo odmówić zatrudnienia zadeklarowanej lesbijce! Inkryminowany wywiad miał wprawdzie miejsce tak dawno, że najstarsi górale już zapomnieli, ale jak to mawiają: Pan Bóg wybacza, Agata Nowakowska – nigdy.
***
Tak poza wszystkim: pani Agato, łączę się w BULU i NADZIEJI, że uda się jednak poskromić kryptopisowską hydrę wyhodowaną na łonie Jedynie Słusznego (na dzień dzisiejszy) Wiodącego Ugrupowania i to pomimo obecności w redakcji dywersanta Macieja Stasińskiego.
***
Balsamem na zbolałą duszę rewolucyjnej cioteczki stała się niespodziewanie... wizyta ojca Rydzyka w Brukseli, gdzie żalił się na odebranie dotacji na poszukiwanie złóż geotermalnych. Prawił ponadto o rodzącym się w Polsce „totalitaryzmie”, „wykluczeniu” i takich tam tematach, stanowiących jeden z ulubionych pretekstów publicystów „Gromko Wysławiam”, by podrzeć sobie łacha z pisowskiego motłochu. Toteż pani Nowakowska ochoczo sobie ulżyła. I nie – to nie jest żadna obsesja redakcji z Czerskiej na punkcie Radia Maryja. To syndrom wyjałowienia, które, wyznam, czasem i mnie dopada. Ja, gdy nie mam „tematu”, zaglądam na strony „Gromko Wysławiam” i komentuję to, co tam wyczytam. Oni w podobnych przypadkach piszą o toruńskiej rozgłośni. Tylko, jakby tu rzec – mnie podobne wyjałowienie zwojów mózgowych dotyka raczej sporadycznie i z reguły na ciężkim kacu, tymczasem „Gromko Wysławiam” o Radiu Maryja nadaje kilkaset artykułów rocznie – ponad jeden dziennie. Wniosek? W „Gromko Wysławiam” pracują odmóżdżeni degeneraci i alkoholicy. I złodzieje, bo każdy pijak to złodziej.
II. Wieści z dworu Jego Wspaniałości Prezydenta Bredzisława „Panie Kochanku” Bul-Komorowskiego, pana na Obornikach, Ruskiej Budzie, et caetera, et caetera, et caetera...
...a teraz również pana na Żywcu, dodajmy, który niepostrzeżenie przedzierzgnął się w Umiłowanego Przywódcę Kom-Or-Sena. Pisałem już o tym, ale nie mogę sobie odmówić repety. Oto, jak donosi strona www.prezydent.pl, jednemu z żywieckich przedszkoli nadano imię Rodziny Komorowskich. Uczyniono to podczas zlotu rodziny Komorowskich, który odbywał się w tym zacnym, beskidzkim grodzie, zamieszkiwanym przez wymarłą w XVII stuleciu gałąź rodu naszego Umiłowanego Przywódcy Kom-Or-Sena, oby żył wiecznie i zdechnąć nie mógł.
Umiłowany Przywódca Kom-Or-Sen powiedział przy tej okazji m.in., że to zobowiązanie dla dzieci, żeby były grzeczne, a dla familii Corleone – wrróć!- a dla rodziny Kom-Or-Sena, by pomagała przedszkolu. Niech zgadnę: pomoc będzie polegała na tym, że Jego Wspaniałość zjawi się osobą własną, by zafundować biednym dzieciom ekspresowy kurs zdobywania Himalajów grzeczności. W skład kursokonferencji wchodzić będzie m.in.:
- dla chłopczyków: konkurs w zajmowaniu krzesełka przed dziewczynką;
- koedukacyjne obżeranie się ciastkami podczas przemówienia przedszkolanki;
- dla chłopczyków: zajumanie podczas drugiego śniadania kubeczka z kakao koleżance siedzącej po lewej;
- koedukacyjnie: mówienie o bigosie niezależnie od tematu rozmowy;
- koedukacyjnie: dyktando według zreformowanych osobiście przez Umiłowanego Przywódcę Kom-Or-Sena reguł ortografii;
- dla chłopczyków: podczas leżakowania wygarnianie zbyt namolnym koleżankom od kaszalotów.
***
Ach, byłbym zapomniał – Umiłowany Przywódca Kom-Or-Sen wraz z Dostojną Małżonką Dzia-Dzia-Ttal otworzyli zmodernizowaną szkółkę leśną w gminie Lipowa. Przy tej okazji zasadzili dęby – uch, przepraszam – DEMBY – o imionach „Bronisław” i „Anna”. Zainteresowanym polecam stronę www.prezydent.pl , gdzie można się zapoznać z fascynującymi zdjęciami z tej podniosłej chwili. Od siebie powiem tylko, że Umiłowany Przywódca miał wielce twarzową łopatę i po kilku próbach, idąc za radą Małżonki, dzielnie zasadził drzewko zielonym do góry.
III. Postępy normalizacji w Mordorze.
Jak wszystkim wiadomo, normalizacja w Mordorze postępuje. Kibolscy wichrzyciele oraz internetowi bikiniarze, tudzież bananowa szkolna młodzież dostają: kilusetzłotowe mandaty (za nazwanie Saurona „matołem”), przyjmują o 6:00 rano profilaktyczne wizyty Agencji Budzenia Wczesnoporannego (dla przykładu, za całokształt), a także otrzymują w podarku 10 miesięcy w zawieszeniu na trzy lata (za napis na szkolnym murze „j...ć rząd Saurona”). Dodajmy do tego prokuratorski zarzut grożący trzema latami garowania (za nazwanie Saurona „ćwokiem” i „prostakiem”).
Normalizacja w Mordorze jest tym bardziej wychowawcza, że nie można nawet liczyć na wspólną odsiadkę z Mirem, który to Miro niechybnie, korzystając z dawnych znajomości, dostarczałby pod celę „paprochy”. W trosce o wychowawczy wymiar normalizacji pozostawia się zatem Mira na wolności. Owej normalizacji różni zdegenerowani osobnicy podlegają zgodnie z prawem za akty znieważania konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Mordorskiej (art. 226, par.3 Mordorskiego Kodeksu Karnego).
***
Hmm... A może by tak...? A co mi tam, spróbuję:
- Saurooon! - Cooo? - Ty wiesz co...
Eee, nie – jakoś blado. Zacznę inaczej:
- Sauron, matole, twój rząd obalą kibole!
- Tola ma Saurona, a Sauron Ma tole.
- Sauron, ty ORGANIE!
He, już lepiej. No to jadę dalej:
- Sauron, ty... matole, ćwoku, prostaku, dupku żołędny, baranie sfilcowany, ryży hakenkrojcu, pudrowana mordo ty moja, dryblerze od siedmiu boleści, mężyku stanu ze wschodu i zachodu penetrowany, zamordysto kieszonkowy, Tolo-jebco...
***
...tak, przyznaję Wysoki Sądzie, to ja, hobbit, wywrzaskiwałem te wszystkie bezeceństwa. Cóż, poradzić - mam owłosione stopy, a wiadomo do czego to prowadzi... Owszem, przyjmuję karę, w ostatnim słowie proszę tylko o wspólną celę z Chlebkiem i Mirem. Co, Mira nie będzie? To kto mi załatwi paprochy?! To znaczy, fajkowe ziele – bo, uważa Wysoki Sąd - my, hobbici, bez fajkowego ziela... a zresztą, chrzanię ten pierścień...
Gadający Grzyb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz