Oglądaliście Państwo „Wściekłe psy” („Reservoir Dogs”) Tarantino? Jest tam scena, gdy szef gangu załatwia gościowi, który wyszedł z więzienia lewy etat na budowie, żeby nie czepiał się go kurator, tłumacząc przy tym, że oczywiście w robocie nie będzie się musiał pojawiać. A teraz posłuchajcie tego: „Ty masz od 1 lipca pracę, ale kto ci mówi, żebyś ty chodziła do pracy. Masz etat, a nie to, że masz chodzić do roboty, bo wiesz, to jest różnica. Będziesz tam referentką do spraw różnych, no i tyle, nie będziesz się ruszać, będziesz leżeć..." - tak oto jakiś niezidentyfikowany koleś z PO organizuje fuchę asystentki w Brukseli niejakiej Dianie na zarejestrowanych przez CBA taśmach. Może tak zadzwonić do Quentina, że jest materiał na sequel? Powiedzmy „Reservoir Pigs”. By żyło się lepiej!
*
Komorowski na zakończenie urzędowania obrobił Pałac Prezydencki, Belweder i Kancelarię RP. Tzn. „użyczono mu” na wieczne nieoddanie, prócz żyrandola (by miał czego pilnować na emeryturze), również lodówkę, kieliszki, zastawę stołową, noże, deskę do krojenia, przyprawniki, garnek, patelnię... Oj, będzie bigosik i zmrożona wódeczka w miłej kompanii Palikota i Dukaczewskiego, czyli – trzymając się wątku filmowego - „Wielkie żarcie w Pałacu pod blachą”. Ciekawe, czy skończy się tak samo...
*
Andrzej Duda przemawiał w ONZ, a potem zasiadł przy jednym stole z Obamą i Putinem. Niby sukces, ale jakiś taki mało smakowity. Co by nie mówić, Komorowski to jednak potrafił wryć się w pamięć. O jego mowie wygłoszonej w George Marshall Found panuje wśród waszyngtońskich oficjeli powszechna opinia, że „Komor” wymiatał lepiej, niż Leslie Nielsen i Borat razem wzięci. A Duda? Ani nie wspomniał o bigosie, ani o pilnowaniu żon, nie podwędził nawet kieliszka Obamie. Nuda...
*
Ostatnie wydarzenia związane to z dyktatem Berlina w sprawie uchodźców i nieskrywaną nadzieją lewactwa, że ten muzułmański potop do reszty rozwali Europę, to znów z awansem Putina na „strategicznego sojusznika” w Syrii, natchnęły mnie do bardziej ogólnej refleksji. Otóż, teoria konwergencji działa! Wprawdzie może nie tak, jak umyślił to sobie w swej przemądrzałej łepetynie „Big Zbig” Brzeziński, ale jednak jakoś się sprawdza. Na naszych oczach dokonuje się mariaż absolutyzmu oświeconego w wydaniu pruskim z komunizmem Gramsciego, dokooptowując przy okazji do tej patchworkowej rodziny komunizm ruski w botoksowym majestacie pułkownika Putina, czyli „carycy Leonidy” w wersji 2.0. Cała Europa aż się dławi ze wzruszenia, przyduszona pantofelkiem enerdowskiego Kopciuszka, który przybrał czarowną postać cesarzowej Merkel. Gdybym był piekarzem, już teraz, nie mieszkając, zacząłbym wypiekać bułeczki pod nazwą „kajzerki Anieli”... No, może nieco zmodyfikowane - tak, by dawały się łamać wedle kształtu hakenkrojca.
*
Czekam na okładkę „Tygodnika Powszechnego” z ks. Charamsą w tęczowym welonie pod rękę z Eduardo. Koniecznie z podpisem: „Vivat młoda para!”.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 39 (07-13.10.2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz