niedziela, 3 czerwca 2018

Wypisy z „antysemityzmu”

I dzisiaj ciemne praktyki ortodoksów żydowskich wzbudzają conajmniej niechęć a często wstręt we wszystkich, którzy się z niemi zetkną” - Wanda Melcer

I. Islandzcy żydożercy

Okazuje się, że nie tylko my mamy problem z Żydami. Własny kłopot z tym nadzwyczaj zgodnym, pokojowym i nieskorym do mieszania się w cudze sprawy narodem ma również... Islandia. Kłopot może jest niewielki (bo też i Islandia duża nie jest) – ale znaczący. Otóż, jak podaje portal „Iceland News”, do tamtejszego parlamentu wpłynął projekt ustawy zakazującej obrzezania dzieci. Jakimś cudem dowiedziała się o tym międzynarodowa społeczność żydowska (pogratulować konsekwentnego monitoringu) – i wynikła mała chryja. Mianowicie, do islandzkich biur podróży zaczęły spływać deklaracje żydowskich turystów rezygnujących z wyjazdów, odwołujących rezerwacje i grożących innymi konsekwencjami. Islandzki przewodnik Jón Gunnar Benjamínsson opublikował w swojej grupie na portalu społecznościowym maila, jakiego jego firma otrzymała od jednego z „rozczarowanych”. Cytuję w całości, bo też i pismo jest doprawdy rzadkiej urody: „Wraz z małżonką planowaliśmy wpłatę zaliczki za wycieczkę, kiedy to dowiedzieliśmy się o projekcie ustawy zakazującej obrzezania, przedstawionym w waszym parlamencie. Uważamy, że jest to wyraz antysemityzmu (działanie skierowane przeciwko zarówno Żydom, jak i Muzułmanom) przedstawiony jako „obrona praw dziecka”, co jest oczywistą bzdurą. W związku z powyższym wstrzymujemy się z realizacją planów, w oczekiwaniu na decyzję waszego rządu. Jeśli ustawa zostanie przegłosowana, anulujemy rezerwację i pojedziemy w inne miejsce. Będziemy również przestrzegać innych członków bostońskiej społeczności żydowskiej przed wyjazdem do Islandii, a także skontaktujemy się z naszymi braćmi i siostrami ze społeczności muzułmańskiej. Żywimy nadzieję, że wasz rząd odzyska resztki przyzwoitości i nie dopuści do przyjęcia tej haniebnej ustawy. Jeśli natomiast projekt zostanie przegłosowany, możecie spodziewać się konsekwencji na całym świecie” (podkreślenia - PL).

Hmm, zważywszy, iż owi „bostońscy Żydzi” postanowili w imię prawa do rzezania małych Islandczyków przeprosić się z muzułmańskimi „braćmi i siostrami”, z którymi nagle poczuli powinowactwo etniczno-kulturowe, na miejscu islandzkich władz ogłosiłbym stan wyjątkowy, bo nigdy nie wiadomo, czy podbechtani przez „bostończyków” „bracia i siostry” nie zechcą nagle tłumnie nawiedzić wyspy gejzerów ze wszystkimi, znanymi nam aż za dobrze, konsekwencjami. Zwraca ponadto uwagę przeświadczenie o własnej omnipotencji (te „konsekwencje na całym świecie”!) - jeżeli takie przekonanie o swoim wpływie na resztę świata ma byle małżeństwo z Bostonu, to co dopiero mówić o przywódcach diaspory czy politycznych liderach Izraela? Inna sprawa, że po ostatniej masakrze Palestyńczyków, jaką Izrael uczcił swą rocznicę niepodległości, rzeczeni muzułmanie mają chyba raczej ochotę wysadzać bombami i rozjeżdżać samochodami zgoła kogo innego, niż Islanczyków. Nawiasem, ci sami wyspiarze zebrali niedawno ponad 20 tys. podpisów pod petycją wzywającą do zbojkotowania przyszłorocznego festiwalu Eurowizji, który ma się odbyć w Izraelu. Zważywszy, że populacja Islandii to 340 tys. obywateli (nie licząc bliżej nieznanej liczby elfów), to wychodzi, że kraj ten zaludniają patologiczni antysemici, co to z mlekiem matki... Gdzie nam tam do nich!


II. Postępowy antysemityzm

Przechodząc na nasze podwórko - wątek obrzezania przypomniał mi fragment pewnego przedwojennego artykułu opisujący ów obrzęd odbywający się „w eleganckiej lecznicy warszawskiej”: „Maleńkie dziecko pod oknem zakryte jest górą strasznych starców z nożami w ręku. Chciałabym pobiec mu na pomoc, ale przecież skompromitowałabym tu wszystkich. Rzezak trzyma dziecko na kolanach, siedząc na owych dwóch krzesełkach pod oknem, mojern klęczy przed nim na małym stołeczku. Wprawnemi ruchami rozwija pieluszki i obdziera dziecko ze skóry. Potem pochyla się trochę więcej niż trzeba i wysysa zranione miejsce ustami. Dziecko wyje zwierzęcym głosem”. I dalej: „Spoglądam na nie bokiem i robi mi się słabo: dziecko ma krwawą miazgę między nogami, uda zalane krwią, która małemi kroplami kapie na koronki poduszki”.

Nie da się ukryć – opis nie na każde nerwy. Pytanie, skąd go wziąłem? Czy z jakiegoś czarnosecinnego, endeckiego „szmatławca”? Otóż nie – jest to artykuł „Dziecko żydowskie rozpoczyna ziemską wędrówkę”, będący pierwszą częścią cyklu „Czarny ląd – Warszawa”, przedstawiającego różne aspekty życia społeczności żydowskiej w Warszawie. Reportaże te ukazywały się w latach 1934-1935 w jak najbardziej liberalnych i lewicowych „Wiadomościach Literackich” - tych od Tuwima, Słonimskiego, Boya-Żeleńskiego i innych luminarzy pióra. Autorką była zaś Wanda Melcer – poetka, pisarka i publicystka, a ponadto postępowa działaczka społeczna, zwolenniczka kontroli urodzeń i „świadomego macierzyństwa”, udzielająca się w Towarzystwie Reformy Obyczajów. Po wojnie zaś – dożywotnia członkini PZPR i Ligi Kobiet. Aż dziwne, że współczesne „siostrzyce” od feminizmu z „Wyborczą” do spółki nie wzięły jej na sztandary, jako prekursorki walki z „ciemnotą i zabobonem”.

No, ale cóż, tak się nieszczęśliwie składa, że dla przedwojennych liberałów żydowska „czerń” - owe „handełesy” i „chałaciarze”, tak gęsto i tłumnie zaludniający stołeczne ulice – była uosobieniem wstecznictwa na równi z „klerem” i pogrążonym w zacofaniu polskim chłopstwem. Opisów równie naturalistycznych i bezwzględnych w swej fotograficznej precyzji, jak ten przytoczony powyżej, spotkają Państwo w reportażach Wandy Melcer bez liku (patrz - internet). Obraz żydowskiej masy, jaki się z nich wyłania, jest po prostu przerażający: brud, smród, nędza – a wszystko to w oparach prymitywnych z punktu widzenia autorki, talmudycznych guseł, wcale nie lepszych od tych praktykowanych w katolickim „ciemnogrodzie”. Nic więc dziwnego, że to właśnie na widok przeludnionych nor w suterenach kamienic i zaułków wypełnionych niedożywionymi i obdartymi żydowskimi dziećmi, autorce wyrywa się uwaga o konieczności wprowadzenia kontroli urodzeń. Podobnie, nie może znaleźć słów oburzenia widząc pożałowania godne położenie kobiet w żydowskich rodzinach.


III. „Ciemne praktyki”

Dziś tego typu uwagi zostałyby z miejsca zakwalifikowane jako „zwierzęcy antysemityzm” - i założę się, że muzeum POLIN nigdy nie zorganizuje na temat dziennikarskiego dorobku Wandy Melcer żadnego uczonego seminarium. Nie pasuje on bowiem do wizerunku lansowanego w oficjalnym przekazie Żyda – inteligenta: artysty, prawnika, lekarza, profesora, intelektualisty... Jeśli coś mówi się o innych Żydach, to tylko w kontekście wesołego folkloru z przygrywającymi klezmerami. A wszak, była to jedynie cieniutka pozłotka przykrywająca, mówiąc wprost – otchłanie barbarzyństwa. I nie dotyczyło to jedynie żydowskiej biedoty - opisywana ceremonia obrzezania nie odbywała się przecież w slumsach, a poddawane jej dziecko było potomkiem „jednego z najbogatszych kupców bławatnych z ulicy Bielańskiej”. Takie hipotetyczne seminarium musiałoby siłą rzeczy postawić kilka niewygodnych kwestii – począwszy od braku wewnątrzżydowskiej solidarności, skazującej przytłaczającą większość tej społeczności na urągającą człowieczeństwu wegetację; poprzez pogardę żywioną przez żydowskie elity do chałaciarskiego „motłochu”; a skończywszy na pytaniu – jakim cudem Polacy mieliby uratować podczas wojny te rzesze niezasymilowanych Żydów?

Teraz potomkowie tamtych, zeświecczonych i gwoli prawdy - wykorzenionych, żydowskich elit nagle odkrywają swoją „tożsamość” i wystawiają Polakom cenzurki. W swym reportażu Wanda Melcer stwierdza: „I dzisiaj ciemne praktyki ortodoksów żydowskich wzbudzają conajmniej niechęć a często wstręt we wszystkich, którzy się z niemi zetkną”. Dodam od siebie: wstręt budzą nie tylko praktyki tamtych, wymordowanych „ortodoksów”, lecz również tych dzisiejszych, światłych i postępowych, samozwańczych „kapłanów żydostwa” – nawet jeśli obecnie te „ciemne praktyki” odbywają się bardziej higienicznie.


PS. Cytaty z Wandy Melcer za „retropress.pl”.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 21 (25-31.05.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz