„Totalni” sądzą Polaków swoją miarą, przypisując społecznemu ogółowi własne cechy – zdegenerowanych, wyzutych z sumienia, sprzedajnych kanalii.
I. Szantaż
Na początek słynny już cytat z wywiadu Rafała Trzaskowskiego (PO) dla Radia Zet: „Mówię jasno: panowie, wycofajcie się z najbardziej rażących przykładów łamania praworządności, to te pieniądze nie będą mrożone. Na szczęście dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko będą mrożone. W związku z tym jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone i Warszawa skorzysta wtedy z olbrzymich pieniędzy na inwestycje. Natomiast jak dalej będzie rządził PIS, przez kolejne lata, i dalej będzie łamał Konstytucję, to wszyscy w Polsce muszą sobie zdawać sprawę z konsekwencji takich, że nie będzie pieniędzy na inwestycje przez tych awanturników”.
Chciałoby się napisać w tym miejscu, że maski opadły – tyle, że strategia „totalnej opozycji” polegająca na powrocie do władzy dzięki zagranicznym naciskom od dawna jest przed opinią publiczną obnażona w całym swym bezwstydzie. Wypowiedź kandydata PO na prezydenta Warszawy jedynie kontynuuje politykę odwoływania się do zewnętrznych ośrodków w celu zastraszenia rządu, a nade wszystko – polskiego społeczeństwa. Warto tu sobie przypomnieć spot wyborczy z czasów, gdy Platforma była jeszcze u władzy – Janusz Lewandowski z miną szczodrego wujka obiecywał, że w przypadku zwycięstwa na Polskę spadnie złoty deszcz pod postacią, o ile pamiętam, 300 mld. złotych. Przekaz był jasny: mamy „chody” w Brukseli, więc jeśli chcecie pieniędzy, to głosujcie na nas – natomiast jeżeli wybierzecie „oszołomów” z PiS, to Unia zakręci kurek z kasą. Wówczas, w 2011 r., „marchewka” zadziałała, bo unijny budżet jawił się Polakom jako Sezam dzięki któremu dokonamy skoku cywilizacyjnego. Dziś, gdy ta sama Platforma jest w opozycji i w jej szeregach pogłębia się frustracja, akcenty zostały odwrócone i w miejsce marchewki pojawił się bat – jeśli nie wrócimy do władzy, zrobimy wszystko, żebyście odczuli to na własnej skórze. Dlatego, durna hołoto kupiona za „pińćset”, lepiej sobie policzcie, co wam się bardziej opłaca. Taki jest rzeczywisty przekaz skierowany do wyborców, jeśli obedrzeć go z zasłony pięknych słówek i zaklęć o „praworządności”.
II. Służalczość, pycha i pogarda
Mamy w tym przekazie kilka warstw. Pierwsza, najbardziej widoczna, to lokajskie nawyki „totalnych”, które stały się ich drugą naturą do tego stopnia, że przestali nawet dostrzegać niestosowność w zabieganiu o cudze względy kosztem interesów własnego państwa. Ci mentalni folksdojcze zwyczajnie nie widzą niczego złego w oczernianiu swojego kraju za granicą, upokarzającym antyszambrowaniu w przedpokojach euromandarynów czy jawnym nawoływaniu do zastosowania wobec Polski unijnych sankcji. Suwerenność, podmiotowość a nawet zwykła ludzka godność są dla nich jedynie pustymi frazesami z których można zrezygnować za kilka euro więcej. O takich jak oni pisał Tuwim: „W twarz dadzą sobie napluć za tyle a tyle. Obetrą gębę ręką, a sumę przeliczą!”. Dobitnym przykładem powyższego było haniebne głosowanie w Parlamencie Europejskim, gdy przedstawiciele PO opowiedzieli się za otwarciem możliwości uruchomienia wobec Polski procedury z art. 7 Traktatu Lizbońskiego. Nie zapomnijmy tych nazwisk: Michał Boni, Róża Grafin von Thun und Hohenstein, Danuta Hübner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera. Nie jest też tajemnicą, że kolejne antypolskie sabaty w PE również były efektem skrzętnych zabiegów tej unijnej ekspozytury współczesnej Targowicy – i podobnie jak ich historyczni protoplaści, osłaniają swe zaprzaństwo grubą warstwą lepkiej obłudy, rozdzierając szaty nad utraconą „złotą wolnością”.
Warstwa druga, to głębokie przeświadczenie, wspólne dla całego obozu beneficjentów III RP, że władza nad Polską i dominująca pozycja społeczna należą im się w sposób niejako naturalny – zostali bowiem namaszczeni do pełnienia funkcji namiestników nadwiślańskiej kolonii przez berlińsko-brukselskie elity polityczne i biznesowe. A jeżeli lokalni aborygeni się zbuntują, to należy dołożyć wszelkich starań, by ich spacyfikować – w tym przypadku, odebrać unijne fundusze. Z przytoczonych na wstępie słów Trzaskowskiego jasno bowiem wynika, że korzystać z pieniędzy unijnych może jedynie władza „słuszna” - tj. pozytywnie odbierana przez zewnętrznych nadzorców. Na marginesie - środki te nie są żadną łaską ani jałmużną, lecz częściową i dalece niepełną rekompensatą za otwarcie na oścież naszej gospodarki na wszechstronną eksploatację – i to na długo przed akcesją do UE. Obecnie, wg premiera Morawieckiego, zagraniczne koncerny wyprowadzają z Polski dywidendy rzędu 100 mld. zł. rocznie, przy wpływach z unijnej kasy wynoszących ok. 25 mld. zł. Zatem w sensie przepływów finansowych Polska jest płatnikiem netto.
Warstwa trzecia wreszcie, to głęboka pogarda dla tubylczego „motłochu”, który w oczach „totalnej opozycji” ma być głęboko zdemoralizowany – sprzedajny, pazerny i chwiejny. Polaków wedle tej optyki można kupić obietnicami „300 miliardów” (jak we wspomnianym spocie J. Lewandowskiego) albo za „pińćset”, jeśli zaś to nie podziała – zaszantażować groźbą „zamrożenia” pieniędzy. Krótko mówiąc, „totalni” sądzą Polaków swoją miarą, przypisując społecznemu ogółowi własne cechy – zdegenerowanych, wyzutych z sumienia, sprzedajnych kanalii.
III. Trzaskowski „pasem transmisyjnym” Verhofstadta
Trzeba nadmienić, iż Trzaskowski robi tu jedynie za „pas transmisyjny” przekazujący wolę samozwańczych „władców Europy”. Można się co najwyżej dziwić jego bezmyślnej ostentacji, bowiem w przypływie niewczesnej szczerości przyznał, że Platforma czynnie za takim stanowiskiem lobbowała – i co więcej, otrzymała od swych patronów stosowne gwarancje polityczne, co nosi wszelkie znamiona zdrady. Nieco wcześniej otwartym tekstem nastawienie europejskich elit wyłuszczył w lewicowo-liberalnym „Project Syndicate” Guy Verhofstadt. Przewodniczący frakcji liberałów w europarlamencie znany z niewybrednych ataków na Polskę napisał m.in., że „jest nie do przyjęcia”, by euro-fundusze szły na państwa rządzone przez siły „nieliberalne”, postulując uzależnienie wypłat z Funduszu Spójności od „przestrzegania i egzekwowania norm praworządności” nad czym miałaby czuwać „obiektywna procedura monitoringu”. Innymi słowy: środki byłyby wypłacane z klucza politycznego i w każdej chwili mogłyby zostać pod byle pretekstem cofnięte. Później jest jeszcze ciekawiej, albowiem Verhofstadt zaproponował utworzenie z „zamrożonych” środków specjalnego funduszu „na wsparcie dla uniwersytetów, ośrodków badawczych i innych instytucji społeczeństwa obywatelskiego w tym państwie” - czyli, mówiąc wprost, na ośrodki propagandowej dywersji, mające destabilizować sytuację wewnętrzną w „państwach zbaczających z właściwej ścieżki”, jak określa Polskę i Węgry. Krok dalej na tych samych łamach poszedł Sławomir Sierakowski z „Krytyki Politycznej”, pisząc: „przecież PiS i węgierski Fidesz Viktora Orbana zostały demokratycznie wybrane. Pojawia się więc pytanie dlaczego Węgrzy i Polacy nie powinni być karani za swój wybór”.
Moim zdaniem, odpowiedź polskiego rządu powinna być twarda i symetryczna. Widać wyraźnie, że dotychczasowa polityka łagodzenia, dążenia do „dialogu” i „kompromisu” nie dała rezultatu – nadęci własną pychą dygnitarze pokroju Verhofstadta czy Timmermansa zwietrzyli tylko krew i zaczęli jeszcze mocniej dokręcać śrubę. Nie łudźmy się – rząd PiS jest przez liberalne unijne władze odbierany jako „ciało obce” i będzie zwalczany z całą bezwzględnością, niezależnie od tego co zrobi. Dlatego też potrzebne jest „nowe otwarcie” polegające na stanowczym walnięciu w stół i np. ogłoszeniu, że w przypadku arbitralnego cofnięcia europejskich funduszy, Polska proporcjonalnie wstrzyma wpłacanie swojej składki członkowskiej. Środki te zostałyby wówczas przekierowane bezpośrednio na projekty, które miały być sfinansowane z unijnego budżetu. Poza wszystkim, nagle może się okazać, że bez unijnej mamony też istnieje życie. W każdym razie – czas uśmiechów się skończył.
Gadający Grzyb
Na podobny temat:
Zdradzieckie mordy najgorszego sortu
Wszyscy płacimy za „optymalizację”
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 25 (22-28.06.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz