wtorek, 25 czerwca 2019

Sprawa ks. Kneblewskiego

Czy na bp. Tyrawę są obyczajowe „haki”, które teraz uruchomiono? Czyżby biskup nagłym ruchem w sprawie ks. Kneblewskiego chciał odwrócić od siebie uwagę?

I. Niewygodny kapłan

Kilka dni temu lewackie media zawyły z dzikiej radochy. Oto znienawidzony przez nie kapłan, ks. prałat dr Roman Kneblewski, proboszcz bydgoskiej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, został odwołany z urzędu przez bp. Jana Tyrawę. Więcej – równocześnie, dekretem z dn. 05 czerwca 2019 r. został przeniesiony na emeryturę. Krótki dekret kończą słowa podziękowania „za wieloletnią służbę dla Kościoła, najpierw w Archidiecezji Gnieźnieńskiej a następnie w Diecezji Bydgoskiej” oraz błogosławieństwo, co – w kontekście wcześniejszych wydarzeń o których sobie zaraz opowiemy – zakrawa wręcz na drwinę. Tym samym, wieloletnia medialna nagonka na konserwatywnego kapłana została uwieńczona „sukcesem”, co oznacza w praktyce, że zaprzysięgli wrogowie Kościoła są władni dyktować hierarchom politykę personalną i doprowadzić do usuwania niewygodnych księży.

Na przestrzeni minionych lat ks. Roman Kneblewski był obiektem zmasowanych ataków ze strony lewicowo-liberalnych mediów, z „Gazetą Wyborczą” na czele. Ta akcja dyfamacyjna prowadzona była w iście komunistycznym stylu, nie odbiegając w stosowanej retoryce od paszkwili Jerzego Urbana przeciw ks. Jerzemu Popiełuszce z lat '80. Ks. Kneblewski nazywany był „kapłanem nacjonalistów”, „kapelanem środowisk neofaszystów”, zarzucano mu „homofobię”, „mowę nienawiści”, zachłystywano się z oburzenia, że śmie krytykować Jerzego Owsiaka - słowem, pełna paleta lewackich „grzechów głównych”. Regularnie formułowane były też apele do biskupa bydgoskiego o odwołanie kapłana z urzędu proboszcza. Niekiedy nagonka przekraczała granicę groteski, jak wtedy, gdy usiłowano rozkręcić aferę wokół tego, że ks. Kneblewski podczas podróży pociągiem wypił piwo w „Warsie”. Innym razem z kolei usiłowano „przyszyć” mu... pochwalanie pedofilii, po tym, jak na Facebooku zamieścił zdjęcie chłopca przyjmującego Komunię Św. opatrując je komentarzem: „po katolicku: na kolanach i do ust, a na rękę co najwyżej trzciną”. Co trzeba mieć w głowie, by wskazówkę jak tradycyjny katolik powinien przystępować do Komunii uznawać za pochwałę obrzydliwej dewiacji? Generalnie, nie było takiej podłości, która zostałaby wziętemu na celownik księdzu oszczędzona.

Efekty widoczne były już dwa lata temu. W maju 2017 r. po paszkwilanckim artykule niejakiego Marcina Kowalskiego w bydgoskiej mutacji „Wyborczej”, bp Tyrawa zabronił ks. Kneblewskiemu wypowiadania się na tematy polityczne. Był to pierwszy niepokojący sygnał, że bydgoski dostojnik zaczyna się uginać pod lewacką presją. Teraz złamał się ostatecznie.


II. Bezprawna dymisja?

Jakie były przyczyny odwołania ks. Kneblewskiego? Przecież nie złamanie wspomnianego zakazu, bo tu zdymisjonowany ksiądz dochował posłuszeństwa. Motywacja lewaków jest oczywista – dla nich cierniem w oku był sam fakt pełnienia posługi przez kapłana dla którego patriotyzm (umiłowanie ojczyzny) i nacjonalizm (umiłowanie własnego narodu) są komplementarnymi cnotami, którymi winien kierować się katolik. Do tego tenże kapłan miał czelność stawać w obronie kościelnej tradycji, przypominał nauczanie Kościoła w takich kwestiach jak homoseksualizm czy „ordo caritatis” (porządek miłosierdzia) w kontekście najazdu muzułmańskich imigrantów oraz odprawiał msze w rycie trydenckim. Ale jakie były motywy bp. Jana Tyrawy?

Korespondencję na ten temat ks. Kneblewski ujawnił w swoim oświadczeniu zamieszczonym na kanale Tuba Cordis w serwisie You Tube. Wynika z niej, że bydgoski biskup zarzucał proboszczowi szereg uchybień w pełnieniu posługi. Zarzuty obejmują m.in. rzekome zdominowanie Eucharystii w parafii przez ryt trydencki, zaniedbania duszpasterskie (kolęda w cyklu dwuletnim czy nieobecności w biurze parafialnym), zły stan zdrowia oraz opóźnienia w pracach remontowych wieży i elewacji kościoła. Jak wynika z odpowiedzi ks. Kneblewskiego, msze trydenckie odprawiane są raptem dwa razy na ogólną liczbę 23 mszy tygodniowo, sam ks. Kneblewski odprawia przynajmniej jedną mszę św. dziennie, zaś do pracy w biurze parafialnym oddelegował jednego z wikariuszy, co bynajmniej nie jest normą, bowiem w innych parafiach często biurem zawiaduje wyznaczona osoba świecka. Kolędowanie co dwa lata spowodowane jest natomiast szczupłością kadr – prócz ks. Kneblewskiego w parafii jest jedynie dwóch wikariuszy – i zdarzało się również za poprzednich proboszczów. Ponadto ks. Kneblewski poinformował, że podjął stosowne leczenie dla poprawy stanu zdrowia, natomiast opóźnienia remontowe wynikają z procedur budowlanych i konieczności zgromadzenia środków. Krótko mówiąc, z pism biskupa Tyrawy ewidentnie wyłania się szukanie pretekstu do odwołania kłopotliwego proboszcza. Co ciekawe, w tym roku przed Wielkanocą bp Tyrawa osobiście wizytował parafię i nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Pierwsze pismo z żądaniem złożenia rezygnacji z probostwa datowane jest dopiero na 24 kwietnia.

Na całą sprawę nakłada się jeszcze aspekt prawny – ks. Kneblewski ma obecnie 67 lat, tymczasem ksiądz osiąga wiek emerytalny w wieku 75 lat. Dalej, zgodnie z kanonami 1740-1741 księdza można złożyć z urzędu proboszcza w ściśle określonych warunkach: sposób postępowania przynoszący szkodę wspólnocie kościelnej, zły stan zdrowia, utrata dobrego imienia wśród uczciwych i poważanych parafian, poważne zaniedbanie obowiązków parafialnych, złe zarządzanie dobrami doczesnymi. Żadna z tych okoliczności nie zaistniała, co więcej – w 2017 r. ks. Kneblewski został w drugiej edycji plebiscytu „Expressu Bydgoskiego” przeprowadzonego pod patronatem bp. Jana Tyrawy wybrany proboszczem roku, a jego parafia uplasowała się na czwartej pozycji. Dodajmy, że po tym zwycięstwie w następnych latach plebiscyt nie był już kontynuowany... No i wreszcie – czy fakt podniesienia do godności prałata nic nie znaczy? Czy takie wyróżnienie nadawane jest kiepskim księżom i lichym proboszczom?

Nic więc dziwnego, że ks. Roman Kneblewski zapowiedział odwołanie się od decyzji bp. Tyrawy do Watykanu – do czego ma pełne prawo, szczególnie w kontekście kuriozalnych motywów podanych w pismach z kurii biskupiej.


III. Ks. Kneblewski – kozioł ofiarny?

Opisywane wydarzenia mogą mieć jednak również dodatkowe dno. Jeżeli spojrzymy na daty kolejnych pism kurialnych (24 kwietnia, 10 maja, 23 maja, 5 czerwca), to widać wyraźnie, że akcja usuwania ks. Kneblewskiego z urzędu zbiegła się w czasie ze zmasowanym atakiem na Kościół pod pretekstem walki z pedofilią, a sam bp Tyrawa był jednym z negatywnych bohaterów filmu braci Sekielskich. Jego konto ma obciążać tuszowanie głośnego przypadku ks. Pawła Kani, który już po postawieniu mu zarzutów został przeniesiony do diecezji bydgoskiej, gdzie wciąż mógł pracować z dziećmi i młodzieżą (został odsunięty dopiero po uprawomocnieniu się wyroku). Po ujawnieniu sprawy posypały się wezwania do ustąpienia bp. Tyrawy ze stolicy biskupiej. Jest jednak coś jeszcze – nader „zażyła” znajomość z pewnym młodym człowiekiem (datująca się od czasów gimnazjalnych tegoż młodzieńca), którego bp Tyrawa osobiście rekomendował do częstochowskiego seminarium (został wyrzucony już po trzech miesiącach), a który dziś jest bywalcem gej-parad, gdzie lansuje się w peruce i makijażu. Spytajmy zatem wprost – czy na bp. Tyrawę są obyczajowe „haki”, które teraz uruchomiono? Czyżby biskup nagłym ruchem w sprawie ks. Kneblewskiego chciał odwrócić od siebie uwagę? Liczy, że dzięki tej „zasłudze” będzie miał spokój? Błąd. Oni nie dadzą mu spokoju, wręcz przeciwnie – swą uległością bydgoski biskup jedynie rozzuchwala wrogów Kościoła do kolejnych ataków.

Zakończę ogólnym apelem do hierarchów: jeżeli którykolwiek nie ma czystego sumienia, jeżeli na kogokolwiek istnieją „haki” - niech ustąpi. Będzie to z pewnością z mniejszą szkodą dla Kościoła, niż trwanie w zakłamaniu i wystawianie się na szantaż wojującego lewactwa. Tym bardziej, że jak pokazuje przykład ks. Kneblewskiego, ofiarą padają tu uczciwi kapłani, którzy nigdy nie zboczyli z właściwej drogi.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Księża nie klękali przed komunistami...

Nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu!

Ten okropny nacjonalizm...


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 25 (21-27.06.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz