piątek, 19 maja 2017

Nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu!

Pamiętajmy, że dopiero nacjonalizm wypełnia patriotyczne uczucia realną treścią. A zatem – nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu!


I. Milczenie na żądanie „Wyborczej”

Kiedy pisałem zeszłotygodniowy tekst do „Polski Niepodległej” („Ten okropny nacjonalizm”) w którym krytycznie odnosiłem się do fragmentów pisma Konferencji Episkopatu Polski „Chrześcijański kształt patriotyzmu” dotyczących nacjonalizmu, jeszcze nie byłem świadom, że niemal dokładnie w tym samym czasie bydgoski ordynariusz ks. bp Jan Tyrawa nałożył na publikującego również w naszym tygodniku ks. prałata Romana Kneblewskiego zakaz wypowiadania się na tematy polityczne. Wprawdzie ks. Kneblewski nie mówił publicznie niczego, co stałoby w sprzeczności z nauką Kościoła, ale wystarczyło, że jego działalność nie podoba się „Wyborczej”, by ks. biskup (jak mniemam kierując się kultem tzw. Świętego Spokoju) postanowił częściowo uciszyć niewygodnego kapłana.

Decyzję bp. Tyrawy poprzedził goebbelsowski paszkwil wysmarowany w bydgoskiej mutacji „GW” przez niejakiego Marcina Kowalskiego, widniejący w internecie pod nagłówkiem „Ks. Kneblewski chciał mieć troje dzieci. Portret kapelana radykałów”. Już za sam tytuł redakcja może być mocnym kandydatem do dziennikarskiej „Hieny Roku” - bo ilu ludziom zechce się doczytać, iż marzenie o dzieciach i rodzinie towarzyszyło ks. Kneblewskiemu zanim jeszcze poczuł powołanie i wstąpił do seminarium? W umyśle przeciętnego odbiorcy zostanie godna Urbanowego „NIE” zbitka „ksiądz – troje dzieci”. Zresztą, sam tekst nie odstaje stylistyką od jątrzącego tytułu – ks. Kneblewski nazywany w nim jest „ikoną i kapelanem dla środowiska neofaszystów” (samo to kwalifikuje się na proces), ma rzekomo stać „w jednym szeregu” z Jackiem Międlarem i Piotrem Natankiem (oczywiste oszczerstwo, bo w przeciwieństwie do wymienionych ks. Kneblewski dochowuje posłuszeństwa Kościołowi), jest też o „neofaszystowskiej hordzie z Obozu Narodowo-Radykalnego i Narodowego Odrodzenia Polski”. Ale dość o tym, bo nie piszę tego tekstu, by epatować Czytelników szambem. Rzecz w tym, że podobne ataki ze strony Czerskiej i środowisk lewackich przypuszczane są na ks. Kneblewskiego regularnie i od dłuższego czasu. W końcu, wrogowie Kościoła, przynajmniej częściowo, dopięli swego.

Na marginesie – ks. Kneblewski wciąż może wypowiadać się na tematy religijne, duchowe. I tu pytanie: jeśli w kazaniu przypomni, jak to już czynił wcześniej, o „ordo caritatis” (porządku miłosierdzia), który nakazuje miłosierdzie uporządkowane, poczynając od własnej rodziny i najbliższego otoczenia, poprzez naród i braci w wierze, a dopiero później całą resztę – czy zostanie to potraktowane jako wypowiedź o charakterze duchowym, czy politycznym? I jak w ogóle uczciwie rozdzielić politykę od wymiaru moralnego zasadzającego się na Dekalogu i nauce Kościoła? A może zwierzchnicy odwołają się do definicji najprostszej i przyjmą, że „mieszanie się do polityki” występuje wówczas, gdy nie jest po linii michnikowszczyzny? Bo tak się składa, że inni, „postępowi” kapłani, mogą się na tematy polityczne wypowiadać skolko ugodno i bez żadnych konsekwencji. Znamy ten zastęp dyżurnych rozpolitykowanych czcicieli postępu z łamów „Wyborczej” i TVN-u, nie będę więc ich tutaj dodatkowo honorował wymienianiem z nazwiska. W każdym razie – im wolno...


II. Kapitulanctwo Kościoła

Ta podwójna miara wręcz bije po oczach. To aż niewiarygodne, że przeżywająca swój schyłek, odnotowująca nieustanny spadek sprzedaży lewacka gazetka jest w stanie dyktować politykę personalną Kościołowi. Można odnieść wręcz wrażenie, że część hierarchów wciąż ma w świadomości okres potęgi organu Michnika i nadal kuli się w sobie, niczym pod spojrzeniem węża, gdy tylko z tamtej strony dobiegnie jadowity syk. Tylko, przypomnę, Kościół nie jest od tego, by chować się na widok węża we własne buty, lecz by zmiażdżyć jego plugawy łeb. I tak właśnie postępuje ks. prałat Roman Kneblewski, pozostając zawsze – co koniecznie trzeba podkreślić – w zgodzie z dyscypliną i katolicką ortodoksją, z czym w przypadku księży-postępowców bywa różnie, o czym może się łatwo przekonać każdy, kto sięgnie po „Tygodnik Powszechny”. Odnotujmy jeszcze, że stosunkowo niedawno ks. Kneblewski padł ofiarą innej, groteskowej wręcz akcji działającego przy „Teatrze TrzyRzecze” Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych (kierowanego przez malwersanta z wyrokami, Rafała Gawła), który wysmażył na kapłana... donos do Watykanu (poszło o kazanie o muzułmańskich imigrantach). Defraudant i antykatolicka „Wyborcza” - to mają być siły, przed którymi kuli się polski Kościół? Ten sam, który nie ugiął się przed zaborcami i komuną, zapisując piękną kartę w naszej historii?

Dobra wiadomość w tym wszystkim jest taka, iż ks. Kneblewski zapowiedział, że podporządkuje się nakazowi biskupa Tyrawy. Tu widać dojrzałość i kapłańskie uformowanie. Tego zabrakło niestety młodemu księdzu Jackowi Międlarowi, o którym również pisałem na tych łamach w artykule „Sprawa ks. Międlara” - on w pewnym momencie niefortunnie się zagubił, lecz do owego zagubienia walnie przyczyniła się małoduszna postawa jego przełożonych, którzy woleli skapitulować przed uroszczeniami lewactwa, niż ratować powołanie swego podopiecznego.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że mamy tu do czynienia z konsekwentnie prowadzoną akcją dyskredytowania w oczach Kościoła i ogółu wiernych środowisk narodowych oraz samej idei nacjonalizmu. Narodowcy mają zostać pozbawieni swoich duszpasterzy („Wyborcza” atakuje również np. podprzeora klasztoru jasnogórskiego, o. Jana Poteralskiego za przychylne przywitanie pielgrzymki narodowców), napiętnowani jako heretycy i odszczepieńcy, a w konsekwencji symbolicznie usytuowani poza wspólnotą – na co zwracałem uwagę w felietonie dla „Warszawskiej Gazety” pt. „Lewactwo bierze się za ks. Kneblewskiego” a propos wspomnianej już akcji Rafała Gawła (przepraszam, ale na poruszany tu temat pisywałem już kilkukrotnie i trudno mi nie odnieść się teraz do wcześniejszych tekstów). Nie pozwólmy na to. W internecie na stronie http://www.citizengo.org/pl znajduje się petycja do bp. Jana TyrawyWyrażam poparcie dla Ks. Prałata Romana Kneblewskiego!”. Czytamy w niej m.in. „Każdy kompromis i ustępstwo wobec ludzi pozbawionych wiary, moralności katolickiej, nie spowoduje uniknięcia prześladowań ale da im kolejne przyczółki. Każdy kompromis pozbawia nas naszej prawdy, która stanowi nas Polakami i Katolikami i daje moc złym ludziom krępować nasze dusze siecią nowych więzów. Zakaz mówienia o czymkolwiek, dany Kapłanowi, jest rezygnacją z głoszenia Ewangelii Chrystusa, która musi być przekładana na język życia prywatnego, społecznego, politycznego... jeśli tak nie jest, Kościół przestaje pełnić swoja rolę Matki i Wychowawczyni dusz, bo każda z tych wymienionych sfer domaga się zakorzenienia w prawie Chrystusa”. Zachęcam do podpisywania.


III. Nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu!

No i wreszcie aspekt ostatni. Trudno nie zauważyć, iż „uciszenie” ks. Romana Kneblewskiego zbiegło się w czasie z dokumentem „Chrześcijański kształt patriotyzmu”, z którego najbardziej ucieszyły się środowiska wrogie Polsce i Kościołowi. Pisząc przed tygodniem, iż list KEP stanie się dla lewaków pałką do walenia w polityczno-ideowych przeciwników oraz narzędziem presji wywieranej na Kościół, nie spodziewałem się, że wydarzenia nabiorą aż tak błyskawicznego tempa. Na ów tekst nie omieszkała się również powołać w przytaczanym na wstępie paszkwilu bydgoska „Wyborcza” - z wiadomym skutkiem. Nigdy więc dość powtarzania za księdzem prałatem – patriotyzm to umiłowanie ojczyzny, nacjonalizm zaś jest umiłowaniem narodu. Nie dopuśćmy, by utożsamiano nacjonalizm z szowinizmem, co niestety stało się udziałem autorów dokumentu.

A autorzy są, powiedziałbym, dość szczególni. Przewodniczącym Rady ds. Społecznych, która sygnuje pismo jest metropolita wrocławski abp. Józef Kupny – ten sam, który na gwizdek „Wyborczej” nałożył sankcje na ks. Międlara, rozpoczynając proces „wypychania” go z kapłaństwa. Natomiast członkiem Rady jest m.in. biskup Jan Tyrawa, który właśnie „zakneblował” ks. Kneblewskiego... Przypomnijmy więc dostojnym hierarchom przytoczone w specjalnym oświadczeniu liderów środowisk narodowych słowa Prymasa Tysiąclecia, Stefana Kardynała Wyszyńskiego: „Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania Narodu i służby jemu”.

Wystarczy zresztą chwilę się zastanowić nad wzajemną relacją patriotyzmu i nacjonalizmu – czym jest patriotyzm bez miłości do własnego narodu i tego co narodowe? Sentymentalnym wzruszeniem na widok wierzb, kibicowaniem sportowcom, słuchaniem mazurków Chopina, ckliwą łezką na widok flagi? Gołym okiem widać, że patriotyzm pozbawiony pierwiastka narodowego jest niepełny, staje się pustą wydmuszką. Że taki powierzchowny „patriotyzm bezobjawowy” jest celem lewaków - nie dziwi. Ale my pamiętajmy, że dopiero nacjonalizm wypełnia patriotyczne uczucia realną treścią. A zatem – nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu!


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 20 (17-23.05.2017)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz