czwartek, 20 sierpnia 2009
Polska Rzeczpospolita Internetowa.
Było to ósmego czerwca, roku bieżącego. Wiało zgrozą po kątach i po wyglansowanych na błysk pijarowskich zwojach mózgowych. Międzymóżdżyły się najtęższe głowy i gniotły w rozterce. Internet. Dobrze to, czy źle, że ot tak, sobie hula, a połowa narodu korzysta?
Jak wiadomo, na podobne problemy najlepszym lekarstwem jest woda rozmowna i solidne obgadanie sprawy. Zarządzono nasiadówę.
Podkradłem się. Spośród brzęku sztućców, gęsto podlewanych kielichów i szczęku sprawnie wymienianych talerzy z zakąskami, udało mi się wyłowić strzępki rozmów.
***
- Co tam, panie kochany, k…a, w tem Internecie wypisują? Zberezeństwa jakoweś, ani chybi… na nas… Jeden z drugim, przecież nie zasiadłby do klawiatury, ot tak, bez kozery, by myślami się dzielić i na ekran je przelewać… ooops…
- Nie dość, że dobrze gadacie, kumie, to jeszcze do rzeczy… no bo – jakże to tak? Bez żadnej intencji po tych klawiaturach stukają? No, chluśniem, bo uśniem…
U drugiego końca stołu dyskusja również nabierała rumieńców:
- Żakowski słusznie prawił, że internetowemu chamstwu należy się przeciwstawić całom siłom i godnościom osobistom… k…a, rację miał, a może nie?!
Dyskutant miętosił w pijackim uporze krawat interlokutora, zacieśniając węzeł fachowo, tuż przy grdyce, więc ten uciekł wzrokiem w bok i postanowił zmienić temat.
- A ci, o których kwa… gadał kaczor… że tylko pornografia i browary im w głowach…
- Cii… cichaj, stary – on miał podejście niesłuszne. Browara i gołych dup będziesz ludziom zakazywał? Toż przecież elektorat nam od tego ze szczętem wymięknie… Przestępczość będziem w Internecie zwalczać, ot co!
- O, o to – to, przestępczość! – kolejny uczestnik imprezy aż przechylił się przez stół, by wygłosić swe orędzie. - Każdy skurwojebyk, który coś o nas napisze, pierwej się dwa razy zastanowi, czy warto łeb podnosić i szczekać. Destrukcyjną robotę uprawia, bydło niedomyte…
- No właśnie! – podchwycił kolejny. – I za to się z wami napiję… uuch, niedobre… – Co oni z tego naszego Internetu zrobili! Od tej pory nihil novi! Żadni nowi internetowi nihiliści nic o nas bez nas nie napiszą!
- Nie napiszą! – gromko podchwycili pozostali uczestnicy nasiadówki.
- A ci blogerzy… niech ich piekło…
- Zamknij się! – syknął czujny dyskutant, zamykając w żelaznym uścisku twarz nadpobudliwego biesiadnika. - Oni nie istnieją, rozumiesz?! – dyszał nieprzetrawioną wódą prosto w twarz rozmówcy, który gotów był potwierdzić wszystko, byle tylko wydobyć się spod oparów dojmującego, alkoholowego smrodu.
- Nie istnieją… - potwierdził słabo.
- No, widzisz, jaki jesteś paniatny, gdy trzeba. – niedawny oprawca czule poklepał go po policzku. – My będziemy zwalczać przestępczość i chamstwo w sieci. A kto się nie zgodzi, że chamstwa i przestępczości być nie powinno? Nuu, kto?
Potoczył pozornie pijanym, lecz w istocie morderczo trzeźwym wzrokiem po sali.
Sala zamarła, ale tylko na chwilę.
- Chamstwo precz! – wrzasnął nagle bardzo skądinąd kulturalny minister.
- Porzundek musi być!
- A jak się komuś nie podoba, to fora ze dwora!
Posypały się okrzyki, i dalej, polewaj. Po słowiańsku, od serca.
***
Uczucia uległy niejakiemu zagęszczeniu. Ten i ów gotów był nawet intonować patriotyczne pieśni, lecz takiego delikwenta skrzętnie uciszano, tłumacząc po dobroci co i jak.
***
Koniec końców, powstał z kanapy niepozorny, szary facecik, który przez całą libację trzymał się dyskretnie z boku i, dalibóg, gdyby się nie podniósł, każdy by przysięgał, iż na owym zebraniu wogóle go nie było… Ale podniósł się i wznosząc stakan, zaintonował śpiewnie:
- Niech żyje Polska Rzeczpospolita Internetowa!
- Niech żyje! – podchwycili zebrani.
- Był Manifest Lipcowy, będzie Manifest Internetowy!
- Nic o nas bez nas! - stwierdził, podnosząc znacząco palec, jakiś niedorżnięty biesiadnik, wpatrując się tępo w poplamiony obrus.
Zarówno jemu, jak i wszystkim innym, plątały się wątki, ale nikt, jak to przy dobrej wódce bywa, nie zwracał na to uwagi.
Szary facecik od stakana, jak nagle wstał do toastu, tak nagle zniknął. I teraz nikt już nie wie, czy jego toast był prawdziwy, czy to jeno pijacka maligna.
***
Jedno jest pewne. Tego dnia ustanowiona została Polska Rzeczpospolita Internetowa, w katorej tak wolno dyszyt czeławiek.
Ja , osobiście, drugoj takowej strany nie znaju.
Gadający Grzyb
pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl
P.S. To moja nader luźna interpretacja poniższych artykułów. Powiedzmy, taka mała literacka impresja ;)
http://www.rp.pl/artykul/2,351244_Czy_to_koniec_anonimowosci_w_Internecie_.html
http://www.rp.pl/artykul/2,351245_Spaczone_pojecie_ochrony_obywateli.html
http://www.rp.pl/artykul/2,351363_Internet_pod_scisla_kontrola.html
http://www.rp.pl/artykul/2,351364_Polski_matrix__czyli_inwigilacja_na_zadanie_.html
Etykiety:
blogerzy,
bydło,
chamstwo,
internet,
inwigilacja,
Kraj,
Polska Rzeczpospolita Internetowa,
wolność słowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz