niedziela, 9 lipca 2017

Trump w Warszawie – patron Trójmorza?

Widać wyraźnie, jak bardzo wizyta Donalda Trumpa jest nie na rękę unijnym decydentom oraz ich tutejszym poputczykom.


I. Lewacka histeria

Państwo czytając te słowa będą ode mnie mądrzejsi o wiedzę na temat efektów wizyty Donalda Trumpa w Warszawie, jednak jeżeli wziąć pod uwagę natężenie histerii lewackich mediów można by dojść do wniosku, że Polskę na jej skutek czeka jakiś potworny kataklizm. Tu jednak na wstępie małe zastrzeżenie – nieco irytuje mnie również ton ośrodków prorządowych, którym udzielił się nastrój podniosłego wyczekiwania, niczym nie przymierzając, przed pielgrzymką papieża. Przylot amerykańskiego prezydenta jest każdorazowo istotnym wydarzeniem, owszem, ale przesada w demonstrowaniu entuzjazmu trąci klientelizmem. To jednak w sumie drobiazg, jeśli spojrzymy na reakcje drugiej strony – uderza zarówno zajadłość z jaką rzucono się krytykować samą wizytę, jak i prorokowanie przez obóz liberalno-lewicowy fatalnych następstw, które jakoby ma za sobą pociągnąć. Już samo to świadczy o wadze obecności Donalda Trumpa na szczycie państw Trójmorza (wymieńmy dla porządku tę „dwunastkę”: Polska, Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry).

Gdyby brać na serio ton tytułów związanych z „totalną opozycją” (i na ogół równie mocno – z Berlinem i Brukselą) można by mniemać, że do Polski przybywa jakiś parias światowej polityki, z którym nikt nie chce mieć do czynienia – ktoś w rodzaju Kim Dzong Una (bo już nie Putina, zważywszy na to z jaką czołobitnością te same redakcje witały go w 2009 r. - nie zapomnę rozentuzjazmowanej reporterki TVN-u, która raczyła wówczas palnąć, że na Westerplatte przywódcy będą ŚWIĘTOWAĆ rocznicę wybuchu II Wojny Światowej). Intencja jest ewidentna – ogłosić zawczasu, że szczyt z udziałem akurat Donalda Trumpa, zaproszonego przez ten konkretny rząd i tego polskiego prezydenta jest z definicji obciachowym, mało znaczącym propagandowym cyrkiem, który na dodatek jeszcze głębiej poróżni nas z „Europą”. W ferworze uprzedzającego dyskredytowania jakoś im umyka, że z prezydentem USA spotkają się przedstawiciele 12 krajów Unii Europejskiej – no, ale to jest ta „mniej ważna” Europa, bo jakaś taka za bardzo lokalna...


II. Niemiecki strach

Z tego wszystkiego przebija strach. Widać wyraźnie, jak bardzo wizyta Donalda Trumpa jest nie na rękę unijnym decydentom oraz ich tutejszym poputczykom. Sygnał do szturmu dała jak zwykle niezawodna prasa niemiecka, która ma to do siebie, że jeśli idzie o interes Berlina, zawsze prezentuje pryncypialnie jednolity front wyrażający stanowisko tamtejszego establishmentu. Już rok temu, po szczycie „dwunastki” w Dubrowniku rozgłośnia „Deutschlandfunk” alarmowała, że Trójmorze mogłoby w przyszłości „zastąpić struktury Unii Europejskiej w regionie” - czytaj, wyprowadzić Mitteleuropę spod wpływów Niemiec. Obecnie „Sueddeutsche Zeitung” wprost określa Międzymorze mianem „międzynarodówki autokratów”, widząc w wizycie Trumpa w przeddzień szczytu G-20 w Hamburgu wyraźny konfrontacyjny sygnał wysłany pod adresem „polityków wprowadzających ład w czasach postpopulizmu”. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z kolei zastanawia się, czy „Trump podzieli Europę”, a ponadto – powołując się na „polskich ekspertów” - straszy wzmocnieniem Międzymorza, bowiem Kaczyńskiego z Trumpem „łączą autorytarne skłonności i ksenofobia”, wskutek czego „nowa Europa może nasypać piasku w tryby starej Europie”. Myśl tę kontynuuje „Die Zeit” podnosząc (cyt. za wPolityce.pl), iż Gdy w Berlinie i Brukseli narasta świadomość wyemancypowania się od USA, rząd w Warszawie demonstracyjnie szuka bliskości z Trumpem”.

Uderzająco zgodny chór, nieprawdaż? Widać jak na dłoni obawę przed wyemancypowaniem się Europy Środkowej spod berlińskiej kurateli, do czego wydatnie może się przyczynić amerykański patronat nad regionem, o czym zresztą nadmieniałem niedawno w tekście „Exit Wyszehradu?”. Tego samego lęka się Bartosz T. Wieliński z „Wyborczej” i jej były niemiecki korespondent, słynący z tego, że we wszystkich kwestiach spornych nieodmiennie bierze stronę Berlina. Podstawia mikrofon „analitykowi” Marcinowi Zaborowskiemu, by ten mógł stwierdzić, iż „Polska zostanie wykorzystana” i że w Europie przypną nam łatkę „konia trojańskiego”, lub wręcz „klienta Donalda Trumpa” - wcześniej zaś własnym piórem na łamach „New York Timesa” bije w dzwon, że „Trump przyjedzie do Polski pełnej niepokoju” oraz rytualnie już ostrzega przed „podzieleniem Europy”, przy okazji rysując obraz naszego kraju jako państwa autorytarnego i wzywając Trumpa, by ten skrytykował „erozję demokracji w Polsce”. Zaiste, sukces szczytu Trójmorza przypieczętowany zacieśnieniem relacji z USA w połączeniu z widmem osłabienia niemiecko-brukselskich wpływów w Polsce, musi „totalnej opozycji” spędzać sen z powiek. Widomym tego znakiem jest niezborna miotanina Platformy, która nie mogła się zdecydować, czy wizytę Trumpa ma zbojkotować, czy się na nią wprosić.


III. Dorosłe sprawy

Tymczasem, przechodząc od zarysowanego powyżej amoku do poważniejszych tematów, materiału do rozmów na linii Europa Środkowa – USA jest tyle, że wystarczyłoby na tydzień solidnego debatowania. Zbliżenie ze Stanami jest nam bowiem potrzebne choćby po to, by osłabić sojusz niemiecko-rosyjski realizowany obecnie (mimo sankcji) chociażby za pomocą projektu Nord Stream 2. Interes Rosji jest jasny: maksymalnie uzależnić od dostaw gazu Europę, co automatycznie przełoży się na wpływy polityczne Kremla. Surowce to dla Rosji nie tylko główne źródło utrzymania, ale nade wszystko narzędzie prowadzenia neoimperialnej polityki – dlatego lobbuje na wszelkie sposoby, by wywalczyć sobie wyłączenie spod zasad pakietu energetycznego rozdzielającego rolę dostawcy od operatora gazociągów. Interes Niemiec natomiast leży w tym, by to właśnie one stały się europejskim „hubem gazowym” rozprowadzającym rosyjski surowiec na kontynencie – w tym również, ma się rozumieć, do krajów naszego regionu, trwale je od siebie uzależniając.

Nasz interes jest z gruntu odmienny – musimy za wszelką cenę zdywersyfikować źródła dostaw, przestawiając przy tym kierunek ich transportu (ale też szlaków komunikacyjnych i handlowych) z osi wschód-zachód na północ-południe. To dlatego istotną częścią rozmów w gronie państw Trójmorza jest kwestia budowy interkonektorów, gazociągów, gazoportów – słowem, energetycznej niezależności. Dlatego również Polska sygnalizuje, że nie będzie przedłużać obecnej umowy gazowej z Rosja, przymierza się do budowy drugiego gazoportu i nakłania do tego typu strategicznych inwestycji infrastrukturalnych inne kraje regionu – docelowo bowiem ma zostać stworzona sieć powiązań uwalniających nas spod rosyjsko-niemieckiego dyktatu.

Interes USA polega zaś na tym, że chcą wrócić do czynnej gry w Europie i sprzedawać swój gaz LNG – i m.in. właśnie w charakterze akwizytora amerykańskiego gazu będzie występował w Warszawie Trump. Ameryka potrzebuje sojuszników i pragnie osłabić wpływy zarówno Niemiec, jak i Rosji, czego daje ostatnimi czasy znaczące przykłady. Pierwsze transporty amerykańskiego gazu do Świnoujścia to nie przypadek, podobnie jak nie są przypadkiem niedawne sankcje uderzające m.in. w firmy zaangażowane w Nord Stream 2, co wywołało prawdziwą furię Niemiec. Do tego Ameryka potrzebuje realnych członków NATO, czyli takich, którzy będą łożyli na siły zbrojne ustalone na szczycie w Newport min. 2 proc. PKB – a najlepiej, gdyby sprzęt kupowały właśnie w USA. My z kolei jesteśmy zainteresowani chroniącą nas przed Rosją obecnością militarną Waszyngtonu w regionie. Słowem, jest tyle nakładających się i wzajemnie uzupełniających interesów – i to dalece wykraczających poza bilateralne relacje polsko-amerykańskie - że na pewno będzie o czym rozmawiać. Proszę porównać sobie geostrategiczną wagę zarysowanych tu problemów z towarzyszącym wizycie medialnym kociokwikiem spod znaku „zły Trump przylatuje do złego Kaczyńskiego”. Można by rzec sprzedajnym gryzipiórkom – morda w kubeł, gdy dorośli rozmawiają o dorosłych sprawach.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Na podobny temat:

Exit Wyszehradu?

Media w Niemczech – na służbie władzy


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 27 (07-13.07.2017)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz