piątek, 11 sierpnia 2017

Nowa generacja

Najgorsze co można zrobić, to zapiec się w dogmatycznym oglądzie rzeczywistości - a raczej własnych wyobrażeniach o niej - i zatracić słuch społeczny.


I. Przebudzenie

Muszę wyznać, że podczas lektury różnych komentarzy z prawej strony, dotyczących demonstracji przeciw reformie sądownictwa, towarzyszyło mi poczucie rosnącej irytacji. Otóż zarówno „nasze” media, jak i „nasi” politycy zbyt łatwo ustawiali sobie przeciwnika do bicia, zaliczając hurtowo manifestujących do, mówiąc hasłowo, obozu beneficjentów III RP, a tak w ogóle to zwalając wszystko na „astroturfing”. Tym samym - z premedytacją, bądź z intelektualnego lenistwa – przeoczyli istotną jakościową zmianę: mianowicie, po raz pierwszy w przestrzeni publicznej zaistniało w zauważalnej skali nowe, młode pokolenie – generacyjnie należące do rówieśników młodzieży patriotycznej. Śmiem twierdzić, iż od tej pory należałoby wręcz mówić o dwóch równoległych pokoleniach dwudziesto- i trzydziestolatków: z jednej strony mamy widoczną od dawna młodzież w koszulkach z Polską Walczącą i Żołnierzami Wyklętymi, z drugiej natomiast – pokolenie ukształtowane w duchu lewicowo-liberalnym. I to drugie właśnie zaczyna dochodzić do głosu. Nie znaczy to, że wcześniej nie istniało – po prostu nie było tak widoczne, angażując się np. w różne ruchy miejskie czy inicjatywy kulturalne. W ten sposób jednak zbudowało sobie pewne ramy i zyskało doświadczenie (np. w organizacji eventów), które teraz zaowocowało.

Co tych młodych ludzi odróżnia od dotychczasowej „totalnej opozycji”? Właśnie brak owej „totalności” i krytyczny stosunek do elit III RP oraz efektów transformacji ustrojowej. W odróżnieniu od KOD-u czy Schetyny i Petru, oni nie walczą o to, „żeby było tak jak było”. Nie demonstrowali na rzecz partyjnych interesów Platformy i Nowoczesnej o których często mają jak najgorsze zdanie – wyszli na ulicę POMIMO tego, że stali na niej również politycy, czego widomym znakiem jest, że „totalnej opozycji” bynajmniej nie przyrosło w sondażach. Nie działa na nich kombatancko-peerelowska retoryka, nie kupują oskarżeń o „ubeckość”, czy straszenia powrotem PRL-u. To nie ich język, nie ich emocje, nie ich doświadczenie. Patrząc na podtykane im pod nos „legendy Solidarności” pytają: a jak urządziliście tę nową Polskę w której myśmy się urodzili i dorastali? Nie wpisują się w prostą dychotomię PiS - anty-PiS, czasem wręcz podkreślają, że programy w rodzaju „500+” czy „Mieszkanie +” to krok w kierunku bardziej sprawiedliwej Polski. Są natomiast bardzo wyczuleni na wszystko co związane jest z wolnością – i tu tkwiło źródło ich niedawnej mobilizacji. PiS jak zwykle olało komunikację społeczną i stąd owa młodzież doszła do wniosku, że za chwilę obudzi się w kraju upolitycznionego sądownictwa. Przy czym, nie jest również tak, że nie widzą nieprawidłowości w obecnym systemie – po prostu uznali, że recepta PiS-u jest gorsza od choroby.

II. Podmiotowość

Kolejną wyróżniającą ich cechą jest poczucie własnej podmiotowości i odrębności. Ostatnie czego sobie życzą, to zapisanie ich do grupy partyjnych kiboli. Tam, gdzie swe „łańcuchy światła” organizowali samodzielnie (np. w Poznaniu), obowiązywała formuła „no logo” - czyli bez partyjnych szyldów. I takie właśnie – nie tyle „apolityczne”, co „apartyjne” protesty - bardzo nie podobały się liderom opozycyjnego establishmentu. Wystarczy zresztą sięgnąć do internetowej „Kultury Liberalnej”, która w ostatnim czasie stała się swoistą trybuną młodych lewicowych liberałów i poczytać, co oni sami o tym mówią. Na porządku dziennym było użeranie się z usiłującymi zawłaszczać manifestacje politykami partii opozycyjnych - gdy jednoznacznie im komunikowano, że ich miejsce jest co najwyżej na widowni, posuwali się nawet do sabotowania imprez i walki „na megafony”. Z KOD-owcami też mieli pod górkę, bo protesty były rzekomo za mało wyraziste i zbyt „piknikowe”, zaś organizatorzy bardzo dbali o to, by nie pojawiały się hasła typu „precz z PiS-lamem”, czy zawołania o „Kaczorze-dyktatorze”.

Jeszcze jedno - oni nie chcą umierać za gerontów III RP, nie są „wojskiem” Michnika, czy kogokolwiek z tego towarzystwa. Trafia ich szlag na widok Balcerowicza, któremu zawdzięczają brak normalnej pracy, bezpieczeństwa socjalnego i perspektyw. Mają gdzieś Frasyniuka z jego grubymi żartami i pozerstwem. Oni protestują we własnym imieniu i nie życzą sobie instruktaży, tudzież połajanek od weteranów Salonu w rodzaju opisywanego tu niedawno psioczenia Janickiego i Władyki na „symetrystów”. Mało też ich obchodzą protekcjonalne pochwały ze strony luminarzy salonowszczyzny, bo nie są dla nich autorytetami – a to z tego względu, że nie oceniają ich poprzez pryzmat opozycyjnych biografii z lat 70- i 80-tych czy resentymentów z czasów „wojny na górze”, lecz poprzez dokonania w III RP. Nie bronią też stołków i apanaży, bo ich zwyczajnie nie mają - rekrutują się często spośród wielkomiejskiego prekariatu i stąd m.in. ich niechęć do Balcerowicza oraz warstwy „nachapanych” beneficjentów III RP.

Następna sprawa, bardzo istotna, to językowa warstwa przekazu. Na tych demonstracjach, na których mieli coś do powiedzenia, skrupulatnie unikali retoryki pogardy, wykluczenia, nienawiści. Mówił o tym w Warszawie pisarz Jacek Dehnel wzywając, by zaniechać obelżywych sformułowań wobec ludzi korzystających z 500+ czy wyborców PiS. Poza kwestią skuteczności – drastyczny przekaz KOD-u okazał się odrzucający dla normalnych ludzi – oni językiem agresji są zwyczajnie zmęczeni. Doszliśmy do punktu, w którym nawet najcięższe inwektywy spowszedniały, straciły swoją moc i mogą działać jedynie na najbardziej nieprzejednany, żelazny elektorat – i to po obu stronach. Dlatego programowo unikają mściwych wrzasków o „Kaczorze” i „kaczystach”, którzy „pójdą siedzieć” - to nie jest ich, powiedzmy, wrażliwość estetyczna. Oprócz uczulenia na język pogardy, te nienawistne hasła „starych” z KOD-u, czy hunwejbinów od „Obywateli RP” są dla nich zwyczajnie głupie. Im autentycznie nie zależy na eskalowaniu wojny domowej - tym różnią się od „gerontów III RP” broniących za wszelką cenę stanu posiadania. I to również należy odnotować.

Dlaczego piszę o nich w tak łagodnym tonie, mimo że ideowo różni nas niemal wszystko? Bo na to zasługują - w przypadku wściekłych zombies III RP z KOD-u czy „UBywateli RP” nie miałem i nie mam oporów, by po nich „jechać” bez litości, podobnie jak wcześniej po zdziczałym bydle od Palikota. Ci młodzi są jednak inni, co warto zauważyć i wyciągnąć wnioski. Co ciekawe – jakkolwiek egzotycznie by to dla nas nie zabrzmiało – oni zupełnie szczerze uważają się za patriotów. Wzięli się chociażby za odzyskiwanie narodowej symboliki, adaptując ją do własnej wrażliwości i to bynajmniej nie w stylu czekoladowego orła – taką żenadę zostawiają pokoleniu Komorowskiego. Na ich manifestacjach śpiewanie czterech zwrotek hymnu nie jest już obciachem. Uważają, że prawica im te narodowe symbole zabrała, wiec je sobie odbierają.

III. Fatalna reakcja

Na to wszystko, przykro pisać, „nasza strona” zareagowała w najgorszy możliwy sposób – obelgami, sprowadzając protesty do schematu kodowszczyzny i zapluwających się z nienawiści do „Kaczora” starców, tudzież bredząc, jak pewien polityk z PiS, o „ubeckich wdowach”. Otóż nie - to już nie są demonstracje wyłącznie zacietrzewionych dziadów z KOD-u, jak w 2016 i trzeba tę jakościową zmianę naszym politykom uświadomić, również dla ich własnego dobra. Pisałem niedawno w tym miejscu, że politycy mają tendencję do „zamrażania” w swej wyobraźni społeczeństwa w takim stanie, w jakim oddało na nich swe glosy – i dlatego kolejny wynik wyborczy stanowi dla nich tak często nieprzyjemny szok. Im szybciej to zrozumieją, tym lepiej, bo jeśli nie znajdą języka, którym mogliby się z tymi młodymi ludźmi porozumieć, to ktoś ich bunt przejmie i zagospodaruje - a wtedy PiS przerżnie wybory.

„Nasi” politycy wrzucający młodych do jednego wora z KOD, PO i „UBywatelami RP” popełniają kolosalny błąd - i co gorsza, nie ma komu im tego powiedzieć, bo nie widzę po prawej stronie chęci do postawienia uczciwej diagnozy. Język wojennej konfrontacji tak bardzo wszedł w krew dużej części mediów prawicowych, że już nie potrafią inaczej komunikować się ze światem (zresztą - jakim światem? Mówią już od dawna tylko do zamkniętej grupy współwyznawców). Politykom wygodniej jest wszystkich zapisywać do potomków ubecji (co wy wiecie o motywacjach dziewczyny rocznik '92 tyrającej na śmieciówce – to ma być „ubecka wdowa”?), a dziennikarze z mediów uzależnionych od rządowych pieniędzy z nowego rozdania też wolą pisać to, co w ich mniemaniu chcieliby usłyszeć sponsorujący ich z publicznej kasy politycy. W ten sposób nakręca się spirala prawicowego matrixu - a to przepis na katastrofę, wg dokładnie takiego samego schematu, jaki przerobiła opcja beneficjentów III RP.

Najgorsze co można zrobić, to zapiec się w dogmatycznym oglądzie rzeczywistości - a raczej własnych wyobrażeniach o niej - i zatracić słuch społeczny. Powtarzam - sytuacja jest gatunkowo inna niż rok temu i podczas wyborów 2015. Albo to zrozumiecie i odpowiednio zareagujecie, albo przegracie.

Gadający Grzyb

Na podobny temat:

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Polska Niepodległa” nr 32-33 (09-22.08.2017)

5 komentarzy:

  1. Niestety ale widzę tu powtórkę złudzeń co do nowej niepostkomunistycznej lewicy spod znaku ''Razem'' żywionych w swoim czasie przez Lisickiego i jemu podobnych, że to prawda ostawmy na boku kwestie światopoglądowe i zajmijmy się tym co nas łączy np. jeśli idzie o sprawy polityki społecznej czy niechęć [ deklarowaną, nie znaczy zaraz realną ] do starych komuchów z SLD itd. Na szczęście nic z tego egzotycznego sojuszu nie wyszło bo dla działaczy rodzimej mutacji nowej lewicy aborcja, eutanazja, gender czy paramałżeństwa pedałów to nie są bynajmniej ''tematy zastępcze'' a prymarne i nie ma co się łudzić, że tu odpuszczą bowiem musieliby zaprzedać się kompletnie, a tak się składa, że jak to miałem okazję obserwować z lokalnej perspektywy stanowili główny zrąb tej lewackiej młodzieży, którą się Grzybie tak egzaltujesz nadzwyczaj ulgowo ją traktując, zupełnie niepotrzebnie. Ponawiam więc pytanie : jak niby mamy budować wspólnotę i szukać porozumienia z ludźmi z którymi nie mamy nawet wspólnej płaszczyzny cywilizacyjnej ?! Jakim cudem mam znaleźć wspólny język z gorliwym zwolennikiem ordynarnego zabobonu jakim jest gender czy oczywistego idiotyzmu, który stanowią ''śluby'' pederastów i lesb albo z kimś dla kogo ''dąbrowszczacy'' są ''bohaterami walki z faszyzmem'' bo owszem oni również wbrew pozorom hołdują swojej wersji polityki historycznej, która jakoś dziwnie zbieżna jest z tradycyjną komuszą, co najwyżej w wersji ''soft'' choć bywa, że i zajmują bardziej nawet nieprzejednane stanowisko np. w kwestii potępienia partyzantów antykomunistycznych takich jak Łupaszko za uzasadnione akcje odwetowe uznawane przez nich wprost za ''ludobójstwo''. Rad bym się więc dowiedzieć wreszcie, powtarzam, jak szanowny Grzybie wyobrażasz sobie współpracę z nimi brzmiąc tu dziwnie podobnie co Ziemkiewicz, Warzecha itp. - ? Z jednym zgadzam się : faktycznie doszło do pewnej zmiany wśród demonstrantów ale nie przeczy to obcej inspiracji, która ten potencjał odpowiednio wykorzystała i z grubsza przynajmniej zorganizowała [ bo mam nadzieję iż tak przenikliwy komentator nie podziela idiotycznej wiary w jakiekolwiek ''oddolne protesty'' - ich data zbiegła się dziwnym przypadkiem z procedowaniem antyrosyjskich sankcji przez USA godzących tak naprawdę głównie w Niemcy ] a też wyciągnięto tu całkiem mylne wnioski, raczej winno stanowić przestrogę dla prawicy aby zmienić taktykę ZWALCZANIA wroga, który przybiera obecnie bardziej przemyślną strategię, pozornie tylko polubowną na co jak widać niektórzy niestety dają się nabrać - zapewniam, że gdy tylko nabiorą sił i dostaną odpowiedni sygnał ci ''milusińscy'' tak się odwiną, że jeszcze zatęsknimy za Millerem i towarzyszami [ zresztą Ogórek jest już przecież ''nasza'':) ].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja nie piszę, by wchodzić z nimi w sojusz - różnice światopoglądowe są oczywiście nie do przeskoczenia. Rzecz w tym, że jeżeli politycy PiS będą ich obrażać, to wepchną ich w końcu w łapy "totalnej opozycji". Zwróć uwagę, że oni unikają pogardliwego języka w odniesieniu do wyborców PiS - i robią to świadomie, być może licząc na przyciągnięcie jakiejś części "miękkiego" elektoratu. Można natomiast ich zneutralizować, bądź rozegrać na kilka sposobów. Planuję szerszy tekst na ten temat, więc chwilowo nie podam szczegółów :)

      W każdym razie, język agresji przemawia tylko do "żelaznego" elektoratu, a to za mało by wygrać wybory. Poza tym - czy się nam to podoba, czy nie, opisywani w tekście ludzie nie znikną i musimy wypracować jakieś minimum koegzystencji na wspólnym terytorium państwowym, jeżeli nie chcemy się nawzajem pozabijać. Z KOD, czy UBywatelamiRP się nie da i tu musi iść na noże, ale z tymi młodymi jest inaczej.

      Usuń
    2. OK, zgadzam się, że PiS strzela kulą w płot ''ubeckimi wdowami'' itp. bzdurami i jeśli nie dostosuje odpowiednio taktyki do nowego przeciwnika zapłaci za to srodze, natomiast nie sugerowałbym się naiwnie zmianą ''narracji'' na pozornie pokojową czyli de facto bardziej perfidną, zwyczajnie ktoś na górze przekręcił wajchę i po epoce bezwzględnego zwalczania ''socjalfaszyzmu'' nastaje czas ''frontów ludowych'' i zażartej ''walki o pokój'' : NIC WIĘCEJ, żadnej jakościowej zmiany i nie ma co liczyć na cud, jakieś opamiętanie po ''tamtej'' stronie. ''KryPol'' też początkowo sadził się na tolerancję i zrozumienie dla ''oszukanego przez prawicę'' białego proletariatu, skończyło się jak wiadomo kolejną ''rewolucją w salonie'', poprztykali się trochę chłopcy i dziewczęta z rebe Michnikiem, młodzież musi przecież się wyszumieć ale gdy doszło do Smoleńska pokazali prawdziwą twarz otwarcie gardząc ''ciemnym motłochem'' i jego ''żałobną nekrofilią'' ostatecznie wspierając bojówki socjalfaszystowskiej dziczy z Niemiec [ ale czego można się było spodziewać np. po autorze dotowanego a jakże z grantozy ''dziełka'' pt. ''Janusz Chrystus'' ? ]. To samo tyczy ''Razemków'', którzy patrząc choćby tylko z mojej lokalnej perspektywy zamiast opisanej wyżej oferty ze strony miejscowego PiS cichego sojuszu na bazie postulatów czysto ekonomicznych i społecznych wybrali potulne dreptanie na manifach za palikociarskimi kreaturami pokroju Mareninowej [ może znasz szanowny Grzybie bo robi karierę w prowokatorskim fachu, niedawno widziałem ją na inbie pod Sejmem tuż obok samego Andrzejka spod krzyża ] i chocholi taniec wokół ''czarnych marszów'' oraz ''walki z homofobią'' dowodząc tym samym, gdzie tak naprawdę mają kwestie gospodarcze rzekomo tak dla nich ważne [ ich pomysły w tej dziedzinie sprowadzają się właściwie do podniesienia podatków jakie wg nich są ''za niskie'' oczywiście i to przy kurczącej się gwałtownie bazie podatników oraz braku jakichkolwiek perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy, co zresztą wyznał otwartym tekstem sam obecny lider miejscowego ''Razem'' Grzegorz Borek parę lat temu podczas debaty nad przyszłością miasta urządzonej przez lokalny oddział ''GW'', gdy jeszcze terminował jako działacz ''ruchów miejskich'' ], dlatego tematy światopoglądowe są kluczowe, dla nich przede wszystkim jak i dla nas być powinny, a nie ''zastępcze''. Żadną miarą powtarzam z całym naciskiem nie należy nabierać się na ich rzekomy ''brak pogardy wobec wyborców PiS'', w najlepszym wypadku mamy do czynienia co najwyżej ze skażoną paternalizmem postawą ''przedstawiciela wyższej cywilizacji'' [ w swoim mniemaniu jedynie rzecz jasna ] wobec ''biednego dzikusa'' vel ''profana'', którego w ostateczności i tak przyjdzie w końcu musem ''nauczyć myśleć dialektycznie, bez alienacji'' już nie sowieckimi wprawdzie ale jakimiś innymi bagnetami lub maczetami nachodźców albo przynajmniej ojropolicją myśli a najpewniej wszystkim tym naraz, środki to już kwestia drugorzędna tak naprawdę.

      Usuń
    3. Dlatego pozostaje jedynie zastosowanie wobec nich swoistej kwarantanny - nie, spokojnie, nie mówię o obozach koncentracyjnych:) idzie mi o zepchnięcie do narożnika na możliwie absolutny jak to się tylko da margines i zgadzam się, że li tylko pałą tego się nie dokona [ aczkolwiek w razie czego, gdyby ''pokojowa rewolucja'' miała przekształcić się w regularną zadymę jak to zwykle bywa winna być w pogotowiu ], dobrym pomysłem jak sądzę byłoby tu np. zaktywizowanie prawicowej młodzieży by nie wyżywała się jedynie w pohukiwaniu ''raz sierpem raz młotem'' na okresowych manifestacjach i w pielęgnacji grobów [ choć i to ważna rzecz ] lecz także w szeroko rozumianej działalności społecznej zaczynając od samorządów, lokalnych spraw i bolączek, zresztą tego typu inicjatywy są przez niektóre z tych środowisk przedsiębrane, choćby pomoc dla najuboższych fundowana ze składek członkowskich, udział w tzw. ruchach lokatorskich itd., trzeba to jedynie jakoś skoordynować i wzmocnić tak propagandowo jak i organizacyjnie na poziomie ogólnokrajowym. Niestety wątpię aby nieruchawy aktyw PiS tkwiący - tak przynajmniej postrzegam to z lokalnej perspektywy - w biurokratycznym marazmie, nieufny co najmniej do innych środowisk po prawej stronie, wręcz programowo zamknięty na nie i bywa zaciekle je zwalczający, zdobył się na coś podobnego, obym się mile rozczarował - bo jak nie to, i tu się zgodzę, dostaną wpier... Ale że jakiś ferment zachodzi po tamtej stronie to fakt - właśnie oglądam spotkanie z sensownym wrocławskim radnym PiS Krystianem Mieszkałą, który na wstępie relacjonował głosowanie nad absolutorium dla Dutkiewicza przepchnięte głosami jego zwolenników, Nowoczesnej-exPO i jednego ''niezależnego'' wywodzącego się tak naprawdę z SLD, otóż na sesję przyszła grupka lewaków, jakichś ''Zielonych'' itp. głośno domagając się od tego ostatniego by głosował przeciw i otwarcie wyzywając go od ''sprzedawczyków'' bo jak to typowy komuch dał de za lokalną synekurę:) :

      https://www.youtube.com/watch?v=ohRRhq6Sqrc

      Usuń
  2. Uff, sporo wątków, ale odpowiem chociaż na jeden :)
    Co do obyczajówki - jeśli oni zamkną się w getcie obyczajówki, to sami się zaorają, bo popełniają jeden błąd. Zaglądam dość często na strony "KryPol" i tam jak mantrę powtarzają, że polska prowincja wcale nie jest taka konserwatywna, co ma jakoby stanowić potencjał do wykorzystania dla lewactwa. Krótko mówiąc, im się wydaje, że skoro ludzie na prowincji też czasem żyją w nieformalnych związkach i lubią sobie podupczyć na boku, niczym wielkomiejska inteligencja, to da się ich nawrócić na genderyzm :)Tymczasem dupczenie i - jako efekt uboczny skrobanki u "babek-zielarek" istniały jak świat światem, ale to nijak się ma do całokształtu postaw i obyczajowości. Tymczasem takiemu Zandbergowi się wydaje, że jak do tej okazjonalnej rui i poróbstwa dorobi im ideologię, to olśnieni pójdą tłumnie za nim :)

    Gorzej, jeśli poważnie wezmą się za prospołeczną aktywność w sferze socjalno-bytowej, albo zaproponują jakieś atrakcyjne formy kulturalne przyciągające i angażujące "prostego człowieka" - tego trzeba się obawiać, bo ludzie mogą się na to nabrać i na nich zagłosować, a wtedy oni już w sejmie wezmą się za forsowanie swojego pakietu obyczajowego i całej tej antycywilizacyjnej degrengolady.

    OdpowiedzUsuń