czwartek, 26 września 2019

Opowiedzieć Polskę światu

Trzeba chwycić Zachód za łeb i zmusić go do przyswojenia elementarnych faktów z naszej historii i ich wpływu na obecny kształt Europy.

I. Polska narracja historyczna w natarciu

Zdarzało mi się niekiedy krytykować nieudolną politykę historyczną „dobrej zmiany” ze szczególnym uwzględnieniem marazmu Polskiej Fundacji Narodowej, która zdawała się nie mieć żadnego pomysłu na spożytkowanie swego ćwierćmiliardowego budżetu. Teraz więc, dla równowagi, warto pochwalić – bo jest za co. Akcja przeprowadzona przez PFN wspólnie z Instytutem Nowych Mediów przy okazji 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej była modelowym przykładem, jak należy takie rzeczy robić. W ramach inicjatywy „Opowiadamy Polskę światu. 1939-2019” najbardziej opiniotwórcze zagraniczne gazety opublikowały prasowe nagłówki z września 1939 r., prócz tego zamieszczono teksty prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Morawieckiego, wicepremiera i szefa MKiDN Piotra Glińskiego oraz szeregu polskich i zagranicznych historyków. Artykuły te dobitnie przypominały gdzie rozpoczęła się wojna, kto na kogo napadł, unaoczniły zagranicznym czytelnikom polski wkład w wojenny wysiłek pokonania III Rzeszy oraz przypomniały poniesione przez Polskę ofiary ludzkie i materialne – wszystko to w kluczowych wydaniach z rocznicowego weekendu 30.08-01.09.2019. Wreszcie zachodni odbiorca miał okazję dowiedzieć się o rotmistrzu Pileckim, rodzinie Ulmów, Janie Karskim czy naszym wkładzie w złamanie kodu Enigmy. Materiały ukazały się m.in. w takich pismach, jak niemiecki „Die Welt”, belgijski „Le Soir”, francuskie „Le Figaro” i „L'Opinion”, hiszpański „El Mundo”, amerykańskie „Washington Post”, „Chicago Tribune” i brytyjski „Sunday Express”. Prócz czołowych przedstawicieli rządu w projekcie wzięli udział m.in. prof. Wojciech Roszkowski jako konsultant historyczny, a także – co istotne – poważani, zagraniczni historycy, przydając tym samym akcji waloru obiektywizmu i wiarygodności. W świat poszła opowieść o zbrodniczym nalocie na Wieluń, jałtańskiej zdradzie, stratach w dziedzictwie kulturowym i rabunku polskich dzieł sztuki – do tej pory w znacznej części nie odzyskanych.

Co więcej, rocznicy towarzyszyły również inne przedsięwzięcia. W eksponowanym miejscu nowojorskiego Times Square na gigantycznym reklamowym telebimie co 20 minut pojawiało się hasło „Przypominamy światu, że 80 lat temu Niemcy napadły na Polskę, rozpoczynając II Wojnę Światową”, którego tło stanowiło słynne zdjęcie niemieckich żołnierzy wyłamujących polski szlaban graniczny – to z kolei zasługa polonijnej Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej. Charakterystyczne, że również niemieckie media funkcjonujące w Polsce – Deutsche Welle i Interia wraz portalem Wirtualna Polska przygotowały cykl materiałów pod wspólnym tytułem #ZbrodniaBezKary, w których przypominają niemieckie zbrodnie wojenne (począwszy od prowokacji gliwickiej) i sprawców, którzy uniknęli odpowiedzialności. Pasem transmisyjnym jest tu niemiecki nadawca publiczny - Deutsche Welle, dzięki któremu tamtejsi odbiorcy będą mieli szansę dowiedzieć się o tragedii Wielunia (nazwanego „Polską Guernicą”) czy takich oprawcach, jak Erich von dem Bach-Zelewski. Czyżby podnoszenie kwestii reparacji zaczęło przynosić pierwsze efekty? Warto odnotować również aktywność Instytutu Polskiego w Pradze, który we współpracy z czeskimi mediami przedstawił naszym sąsiadom wspólne epizody II Wojny Światowej, jak obrona Tobruku, Bitwa o Anglię czy przemarsz przez Czechy Brygady Świętokrzyskiej NSZ i wyzwolenie obozu koncentracyjnego w Holiszowie.


II. Przekaz poszedł w świat

Ta ofensywa znakomicie współgrała z oficjalnymi obchodami 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Świat usłyszał ważne słowa prezydenta Niemiec, Franka-Waltera Steinmeiera, mówiącego o niemieckich zbrodniach, kajającego się i proszącego o wybaczenie. Proszę to sobie porównać z poprzednimi okrągłymi obchodami w 2009 r. na Westerplatte, organizowanymi przez rząd Donalda Tuska – niebo i ziemia. Nawet nieobecność Donalda Trumpa paradoksalnie sprawiła, że słowa strony niemieckiej wybrzmiały głośniej, bo nie przesłoniła ich mowa amerykańskiego prezydenta. Z kolei wiceprezydent Mike Pence wygłosił niemal mesjanistyczne przemówienie, podkreślając naszą determinację, 1000-letnią historię i nazywając Polskę „ojczyzną bohaterów”. Ktoś powie, że słowa nic nie kosztują – jasne, ale słowa idą w świat, są jednym z narzędzi uprawiania polityki i kształtowania zbiorowej opinii. Należy też wspomnieć o niespodziewanej wizycie Angeli Merkel – chciała oczywiście wykorzystać nagłą absencję Trumpa, by symbolicznie podkreślić znaczenie Niemiec jako sąsiada Polski, lecz niezależnie od intencji przyczyniła się do podniesienia rangi uroczystości.

Ciekawym efektem ubocznym było wizerunkowe spacyfikowanie polityczno-medialnej opozycji. Groteskowa impreza Aleksandry Dulkiewicz w Gdańsku została całkowicie przyćmiona, a opinia publiczna zapamiętała z niej co najwyżej lapsus o „egzotycznych gościach”. Co więcej, uciszone zostały także lewackie media, tak skłonne do wyszydzania „polskiej martyrologii”. Artykułów w niemieckiej prasie, obecności Angeli Merkel i przemówienia Steinmeiera wyszydzić nie mogły, uderzyłyby bowiem w swoich mocodawców na których nieustannie się orientują i od których niezmiennie wyglądają pomocy. Miarą sukcesu jest również nerwowa reakcja ośrodków rosyjskich oraz izraelskiej prasy - „Haaretz” pomstował na rzekome umniejszenie podczas obchodów znaczenia żydowskich ofiar wojny, pisząc wprost, że w „wojnie o kulturę pamięci” polski rząd „zdobył ostatni bastion”. Sporo w tym przesady, niemniej jednak faktycznie, przedstawiając skutecznie nasz punkt widzenia odnieśliśmy pierwsze od długiego czasu, choć pośrednie, zwycięstwo nad propagandą „holocaust industry”.


III. Lobbying pamięci

Wniosek z powyższego jest jasny: a więc jednak można. Okazuje się, że jesteśmy w stanie skutecznie przebijać się przez mur kłamstwa, zniesławienia, przypisywania nam nie popełnionych zbrodni. Metoda zdawałoby się oczywista – nawiązanie współpracy z zagranicznymi mediami, wykupywanie artykułów sponsorowanych, zaangażowanie polskich i zachodnich historyków, intelektualistów... Aż chce się zapytać: dlaczego dopiero teraz? Czy naprawdę trzeba było czekać aż cztery lata, by u schyłku kadencji „dobra zmiana” zdobyła się na przeprowadzenie sprawnej akcji informacyjnej, pokazującej polskie spojrzenie na najnowszą historię? Dlaczego podobnej inicjatywy zabrakło przed rokiem, przy okazji obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości? Kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego? Czy przełamywanie urzędniczego bezwładu musiało trwać aż tak długo? Liczono na to, że historię opowie za nas jakiś Jonny Daniels?

Teraz należy pójść za ciosem. Międzynarodowa ofensywa historyczna nie może zakończyć się na tym jednym epizodzie, inaczej szybko pójdzie w zapomnienie. Ta ze wszech miar udana akcja powinna być dopiero początkiem, pierwszym uderzeniem, za którym pójdą kolejne. Musimy wywierać stałą presję na zachodnią opinię publiczną, prowadzić nieustanny „lobbying pamięci” wśród tamtejszych liderów opinii i mediów, wykorzystując zdobyte dziś przyczółki i wciąż poszerzając zasięg oddziaływania. Najbliższa, zupełnie wyjątkowa okazja i „egzamin dojrzałości” z historycznego marketingu już za niecały rok – to setna rocznica Bitwy Warszawskiej 1920 r., kiedy to ocaliliśmy Europę przed bolszewickim potopem – tylko co z tego, skoro Europa o tym nie wie? Dodajmy, nie wie od samego początku i nie chce wiedzieć z pełną premedytacją. Dość powiedzieć, że po zwycięstwie nad bolszewikami, Francuzi urządzili fetę... generałowi Weygandowi, gładko przypisując mu autorstwo historycznego triumfu. To pokazuje skalę wyzwania, które jednak bezwzględnie należy podjąć. Mówiąc wprost, trzeba chwycić Zachód za łeb i zmusić go do przyswojenia elementarnych faktów z naszej historii i ich wpływu na obecny kształt Europy. Winniśmy wyciągnąć praktyczne wnioski z podstawowej zasady: „opowiedz swoją historię, zanim zrobią to za ciebie inni”. Opowiadajmy więc Polskę światu – aż do skutku.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 37 (13-19.09.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz