Poszedłem na film „Legiony”. Rany, jak ja się wynudziłem! Na sali może 10-15 osób (seans niedzielny, godz. 18:30), a na ekranie przez grubo ponad dwie godziny jakieś drętwe i łzawe kostiumowe romansidło udające film historyczno-wojenny. Do czegokolwiek nadawały się może dwie sekwencje: szarża pod Rokitną i atak na bagnety pod Kostiuchnówką - w sumie chyba jakieś 15 - 20 minut. Wszystko to przy zaangażowaniu 4 scenarzystów (błąd identyczny jak przy „Smoleńsku” - zaprzyjaźnieni literaci musieli zarobić?) i z budżetem 27 mln. zł. W dodatku prawicowe media bulwersują się, że „Legiony” nie zgarnęły żadnej nagrody na festiwalu w Gdyni. Cóż, nagradzano tam gorsze gnioty i „Legiony” pominięto ewidentnie z przyczyn politycznych (jako film „pisowski”), ale trzeba też uczciwie powiedzieć, że ten film obiektywnie na żadne nagrody nie zasługuje. No, jeśli tak mają wyglądać nasze „hollywoodzkie” produkcje promujące Polskę i naszą historię, to ja dziękuję, postoję. Na „Piłsudskiego” zwyczajnie nie pójdę - niech „nasi” nauczą się w końcu robić dobre filmy, zamiast szantażować publikę „patriotyczną” tematyką, myśląc, że to samo z siebie nabije im frekwencję.
*
Z tej samej, filmowej beczki. Na festiwalu w Gdyni wybuchła awantura o film „Solid Gold” Jacka Bromskiego. Kurczę, ten facet to nielichy cwaniak. Najpierw napisał „pisowski” scenariusz o aferze Amber Gold i poszedł po kasę do Kurskiego – a potem, by wywinąć się od środowiskowego ostracyzmu, podczas montażu jak gdyby nigdy nic zmasakrował własne dzieło, wycinając kluczowe sceny (w tym słynnych peowskich „burłaków” ciągnących samolot OLT Express po płycie lotniska). TVP, jako producent musiała zareagować i próbowała wycofać pocięty film z festiwalu. I to dało Bromskiemu znakomity pretekst by pozować na męczennika i „niezależnego twórcę” gnębionego przez pisowską cenzurę. „Środowisko” oczywiście podchwyciło temat i Bromski z miejsca stał się „bojownikiem o wolność twórczą”, czemu dawano wyraz podczas różnych egzaltowanych wystąpień. Słowem, majstersztyk manipulacji. Bromskiemu w Gdyni należy się pomnik – jako wzorcowemu przykładowi towarzyskiego konformizmu i „świadomej autocenzury”. A swoje i tak zarobił. Mistrz.
*
Z weselszych wieści. Tutejsze celebryctwo postanowiło wspomóc totalną opozycję podróbką pamiętnej akcji „zabierz babci dowód” i pojechało z „profrekwencyjną” akcją „Nie świruj, idź na wybory” w ramach której m.in. Pszoniak z Łukaszewiczem postanowili wykonać przed kamerą własne wersje tańca św. Wita. Tym samym, niechcący obnażyli przed publicznością swój stan ducha – oni po prostu zwariowali z nienawiści do PiS i wreszcie im się „ulało”. Teraz już cała Polska wie, jak reaguje Wojciech Pszoniak, gdy przypadkiem zobaczy w telewizji Jarosława Kaczyńskiego.
*
Z wieści jeszcze weselszych. Odbył się XI Kongres Kobiet i feministki jak zwykle dostarczyły wiele tzw. „lol-contentu”. W ramach bloku tematycznego „Centrum Praw Zwierząt” odbyły się panele: „Przemoc ma płeć – życie samic zwierząt hodowlanych” oraz „Zoopolis: o szacunek dla istot ludzkich i pozaludzkich”. Omawiano w nich takie problemy, jak „sztuczna inseminacja, wymuszone i przerwane macierzyństwo, spieniężona laktacja i niechciana starość”, tudzież „podobne” pozycje społeczne... kobiet i zwierząt, a także „siostrzeństwo ponadgatunkowe” - bo „uprzedmiotowienie samic zwierzęcych” ma mieć związek z traktowaniem kobiet w społeczeństwie. Ponadto niezawodna Sylwia Spurek „wkręcona” przez youtubera z Pyta.pl oznajmiła, iż „krowy są gwałcone”. Ehem, to ostatnie ponoć faktycznie niekiedy się zdarza w myśl dewizy „każdy rolnik postępowy sam zapładnia swoje krowy”. A więc Kongres Kobiet szowinistycznym krowo...om mówi twarde „nie”!
*
Ale, powyższe ma swoje reperkusje. Czy od tej pory zwrócenie się do feministki „ty krowo”, będzie oznaczało afirmację ponadgatunkowego siostrzeństwa? A skoro mówimy o inseminacji i gwałceniu krów – co z bykami zmuszanymi do dawania nasienia? To przecież takie upokarzające! No chyba, że zawołanie „samiec – twój wróg” przekłada się również na jakże skomplikowany obszar relacji międzygatunkowych. Eko-feministkom proponuję zatem hiszpański przysmak – bycze jądra, których konsumpcja będzie słuszną ideologicznie zemstą na szowinistycznym, zwierzęcym patriarchacie.
*
Poza wszystkim – pani Spurek wraz z „siostrami” w swej eko-szajbie zaprezentowała modelowe podejście animistyczne, charakterystyczne, przypominam, dla dzieci i ludów prymitywnych. Tylko patrzeć, jak ogłoszą oficjalny kult Matki Ziemi... a nie, wróć – już to zrobiły. W ramach „Centrum Duchowego” na Kongresie odbyły się „warsztaty” z „głębokiej ekologii” pn. „Przywróćmy miłość do Matki Ziemi”.
*
Z myślenia magicznego. Nagłówek w gazeta.pl: „Rozbierają się, a lodowce przykrywają kołderkami. Lód i tak się topi”. To o „ratowaniu” szwajcarskich lodowców – w jego ramach fotograf Spencer Tunick robi fotki tabunom nagich ludzi zagnanych na alpejskie lodowce. Mnie robi się zimno od samego patrzenia i „artysta” pewnie liczy na podobny efekt – gdy lodowiec zobaczy stado zmarzniętych golasów, to z pewnością wskutek empatii też zrobi mu się chłodniej i przestanie topnieć.
*
Lewacka maligna w pełnej okazałości. Arcypostępowy premier Kanady, Justin Trudeau okazał się kryptorasistą! Wydało się, że 20 lat temu wystąpił na balu kostiumowym przebrany za Alladyna z wysmarowaną na brązowo facjatą! Od razu się przyznam – w dzieciństwie bawiłem się w Indian i malowałem sobie na twarzy „barwy wojenne”. O, Wielki Manitou, przepraszam! Tylko co na to wszystko Jacek Hugo-Bader, który na Marszu Niepodległości wypastował się na Makumbę?
*
Pośmialiśmy się, a teraz wkraczamy w brudny i ponury świat polityki pełen mrocznych tajemnic. Oto prof. Wojciech Sadurski podczas nasiadówki z działaczami Obywateli RP objawił swój rodzinny dramat: „moja siostra głosuje na PiS!”. Tragedia ma jednak i drugą stronę – brat siostry Sadurskiego głosuje na PO! Komuż tu bardziej współczuć, ach komu?
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 39 (27.09-03.10.2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz