„Wyborczej” puściły ostatnie hamulce – trzeba stwierdzić, że w tej kampanii nieodwołalnie sięgnęła dna. Najpierw odpaliła temat jakiejś niezrównoważonej mitomanki i stalkerki nagabującej w internecie prezydenta Dudę. Takich rzeczy się po prostu nie robi - chociażby dlatego, że udzielając takiej osobie miejsca na łamach jedynie utwierdza się ją w urojeniach, a konsekwencje tego mogą być nieobliczalne. Potem „gazownia” przystąpiła do lansowania damskiego boksera, którego jakoby bez powodu pogryzła mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Tu też „nie pykło”, bo rzekomy bohater okazał się być agresywnym trollem, a ślady ugryzienia po wewnętrznej stronie przedramienia ewidentnie wskazują, że to on był agresorem (takie obrażenia charakterystyczne są dla sprawców napaści). Wreszcie, rzecz bodaj najbardziej obrzydliwa – czyli atak na żonę Zbigniewa Ziobry przypuszczony z wykorzystaniem doniesień gangusa „Brody” - osobnika wielokrotnie przyłapanego na konfabulacjach i pozbawionego statusu świadka koronnego, oraz „rewelacji” Zbigniewa Stonogi – postaci co do której jest tylko jedna niewiadoma: która konkretnie służba trzyma nad nim „kryszę”. W tym ostatnim przypadku jako „dziennikarz śledczy” zabłysnął znany nam dobrze „cyngiel” Wojciech Czuchnowski, który sprowadził tym samym swą dziennikarską (i każdą inną) wiarygodność poniżej zera. Czuchnowskiemu wróżę przyszłość w show-businessie - w charakterze scenarzysty kolejnych gniotów Patryka Vegi. Zaraz, napisałem, że „Wyborczej” puściły hamulce? Po namyśle odwołuję – sądząc po wylewającej się z łamów zawartości wnoszę, że Czerskim gremialnie puściły zwieracze.
*
A tak nawiasem – widzieli Państwo w necie kampanijne zdjęcia pani Turczynowicz-Kieryłło? Jak rany, dlaczego to nie ona kandyduje? Normalnie, żeby na nią zagłosować dałbym sobie rękę... odgryźć.
*
Tymczasem w Sejmie tradycyjna małpiarnia – czyli debata i spec-ustawa przeciw koronawirusowi! Wszystko w oparach teorii spiskowych, że rząd utajnia obecność rzeczonego bakcyla w Polsce – lub alternatywnie – że nic nie robi, a jak już robi, to po to, by wprowadzić „antykoronawirusową” ustawą stan wojenny. Hm, stan wojenny to może nie – ale obowiązkową kwarantannę na Sejm chętnie bym nałożył. Może przez kilka tygodni wyparowałyby z tych zaczadzonych łbów różne miazmaty. Ewentualnie, mogłoby się okazać, że wszyscy posłowie zmienili się w zombi – a wtedy wystarczyłoby zrzucić jakąś bombkę i kraj odetchnąłby z ulgą.
*
Swoją drogą, uchwalanie specjalnej ustawy przeciw wirusowi to genialny pomysł. Ktoś musiał nad tym długo myśleć. Widać, że europeizujemy się w stachanowskim tempie – przypomina to wypisz-wymaluj dumne obwieszczenie Michała Boniego po zamachach we Francji i Brukseli, że Parlament Europejski pracuje pełną parą nad dyrektywą przeciwko terroryzmowi. Teraz pozostaje już tylko czekać, aż nasi posłowie zaczną w proteście przeciw koronawirusowi smarować kredą kwiatki na chodnikach.
*
Pandemia histerycznego zapalenia mózgów (bo to jest prawdziwa pandemią, a nie jakieś tam koronawirusy) nie omija nawet Kościoła. We Włoszech odwoływane są Msze św. i nabożeństwa. Cholera, od zawsze w czasach zarazy właśnie w kościołach wierni gromadzili się, by szukać duchowej pociechy i wymodlić odwrócenie plagi (co jest istotne choćby ze względów psychologicznych – z chorobą walczy nie tylko ciało, ale też i umysł, a nastawienie pacjenta bywa kluczowe dla sukcesu terapii) – ale tym razem nie! Teraz Kościół jest tak postępowy i „otwarty”, że... zamknie dla wiernych swe podwoje! I, co gorsza, nie słychać cienia sprzeciwu. Świadczy to nie tylko o upadku wiary wśród wiernych, ale przede wszystkim wśród duchowieństwa - szczególnie tego hierarchicznego, oscylującego tyleż wokół Krzyża, co wokół kultu św. Spokoju.
*
Tak przy okazji, ja już teraz wiem, kiedy skończy się epidemia koronawirusowej szajby – dokładnie dzień po wyborach. I to jest kolejny powód, by sprawę rozstrzygnąć już w pierwszej turze.
*
Ale jest i optymistyczna wiadomość – w Japonii na potęgę wykupują „polską wódkę”, którym to mianem określa się tam... nasz poczciwy Polmosowy „spirytus rektyfikowany”. A zatem, brawo my – cały świat stoi na progu kryzysu, podczas kiedy Polska spokojnie zwiększa swój eksport do kraju kwitnącej wiśni. Tylko, że samuraje jakby czegoś nie zrozumieli i zamiast stosować nasz hit eksportowy doustnie, myją nim ręce. Może producent kolejne partie trunku opatrzy etykietkami z instrukcją, że produkt przeznaczony jest do dezynfekcji wewnętrznej? Bo aż szkoda patrzeć na taką profanację i marnotrawstwo.
*
Z wiadomości kampanijnych. Robert Biedroń chciał sobie pojechać do Chin, bo z powodu epidemii potaniały wycieczki. Jak się pochwalił, wraz ze swoim Śmiszkiem zdążyli już obskoczyć 60 egzotycznych krajów i nie jest to ich ostatnie słowo. I wszystko byłoby super, gdyby tylko jakaś menda nie przypomniała mu, że trwa kampania wyborcza, a on przecież kandyduje na prezydenta – i to nie Chin, a Polski. I po tym samozaoraniu sztab Lewicy może spokojnie zwijać manatki, bo już wiadomo, że nic z tego nie będzie. Nie ma co - przewodniczący „Czao”, który wymyślił tego Jasia Wędrowniczka jako kandydata, to istny geniusz destrukcji.
*
Odbyła się konwencja wyborcza Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, na której kandydatka zaprezentowała się... jako orlica. Kto nie widział, ma szczęście, bo tego nie da się odzobaczyć. Z innych lepszych numerów – do odśpiewania hymnu wydelegowano 12-letnią kodziarską latorośl o imieniu... Brajanek. Szkoda, że nie w duecie z jakąś Dżesiką. Kurczę, i pomyśleć, że w tamtych kręgach w dobrym tonie jest toczenie beki z „Grażyn” i „Januszy”...
*
Kukiz zakłada partię! W ramach walki z partiokracją, oczywiście. Jak tłumaczy, ugrupowanie o nazwie K-15 (czemu nie AK-47? byłoby bardziej wystrzałowo) musiało powstać, gdyż „do ludzi nie docierało, że jestem odmiennym bytem”. Panie Pawle, jakby to ująć – w tym, że jest Pan „odmiennym bytem” wszyscy już dawno zdążyli się zorientować...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 10 (06-12.2020)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz