Ech, z wolna kończy się słotna jesień, która w tym sezonie postanowiła płynnie przejść w wiosnę, nie zawracając sobie głowy zimą. Nie wiem, jak u państwa, ale w mojej okolicy nie było ani jednego śnieżnego dnia (parę razy tylko popadał deszcz ze śniegiem) – co bardzo sobie chwalę, bowiem odkąd przestałem jeździć na sankach i przerzuciłem się na poranne skrobanie szyb samochodu, jakoś przeszła mi sympatia do uroków mroźnej i śnieżnej zimy. Na szczęście klimat robi się coraz łaskawszy i nieuchronnie wkracza w okres kolejnego optimum – za poprzednim razem, ponad tysiąc lat temu, nasi przodkowie wykorzystali sprzyjającą aurę do budowy państwa polskiego, sądzę zatem, że i my teraz możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.
*
Elity w euforii – zawitał do nas z dawna oczekiwany koronawirus! Teraz to już całkiem mamy jak na Zachodzie! Traf tylko chciał, że zamiast jakiegoś postępowego pisarza, reżysera czy innego „autorytetu moralnego” wirus wybrał sobie... byłego działacza PiS, który właśnie wrócił z zagranicy. Jest to o tyle niezręczna sytuacja, że wychodzi na to, iż prawicowcy pędzą całkiem światowe życie, zamiast siedzieć w swoich wiochach i nie mają nawet tyle przyzwoitości, by odstąpić przywilej nabawienia się egzotycznej i ekskluzywnej infekcji osobom bardziej zasłużonym. No bo, pomyślmy tylko – czy temu pisiorowi coś by ubyło, gdyby przed nim koronawirusem zaraziła się np. Janda, Holland, Nurowska, Olbrychski albo któryś ze Stuhrów? Osoby ze wszech miar godniejsze i bardziej predestynowane do europejskości, które dzięki temu mogłyby zadawać szyku na salonach? Doprawdy, niektórzy to zupełnie nie wiedzą jak się zachować...
*
Ale jak się nie ma co się lubi... Na pierwszą ofiarę koronawirusa rzuciły się wyposzczone media. Dowiedzieliśmy się o nim wszystkiego – jak się nazywa, gdzie mieszka, jak mu się układa w małżeństwie, nie mówiąc już o wspomnianych wyżej politycznych afiliacjach. To musi się skończyć jakimś reality show – a że wkrótce potem zaraziło się kilku następnych, to sądzę, że nie od rzeczy będzie urządzić jakieś telewizyjne „koronawirus party”, które kolejni uczestnicy będą opuszczać po SMS-owym głosowaniu widzów. Nogami do przodu.
*
Ale co tam jacyś zarażeni. Całe show ukradła szefowa Sanepidu w Słubicach, której wystąpienie przed miejscowymi radnymi z miejsca stało się hitem internetu (nawet nie mówcie, że nie widzieliście). Rany, jak ta kobieta czuje kamerę! Istne medialne zwierzę – od awangardowej powierzchowności począwszy (wygląda jak klon ambasador Mosbacher), na ostrych tekstach i umiejętnościach wokalnych skończywszy. I tak oto narodziła się pierwsza „korona-celebrytka”. Historia dzieje się na naszych oczach!
*
Chociaż trzeba przyznać, że i tradycyjne celebryctwo nie odpuszcza. Ledwie co ochłonęliśmy po amerykańskich wojażach Kingi Rusin, a tu w poziomie ogólnego buractwa postanowiła ją przebić trenerka fitness Ewa Chodakowska. Postanowiła mianowicie wyprawić swojej siostrzenicy wypasioną „osiemnastkę” w ekskluzywnym hotelu i zaangażować fotografa, by wszystko ładnie wyglądało na Instagramie (wiadomo, zdjęcia komórkami cyka tylko jakaś hołota). I w związku z tym jej biuro rozesłało po firmach fotograficznych „ofertę” z propozycją „barteru” - otóż „zapłatą” za pracę fotografa miały być... „lajki” i „oznaczenia” na portalach społecznościowych. Kurczę, wszyscy Janusze biznesu porobili się z wrażenia, że sami na to nie wpadli, a Jeff Bezos już przystąpił do wdrażania innowacyjnego algorytmu w obozach pracy Amazona. Tak więc, nie zdziwcie się państwo, gdy pod koniec miesiąca szef w robocie zapyta was o konto na Fejsie i zaproponuje worek „lajków” zamiast wypłaty.
*
Jedna z agencji fotograficznych doniosła o tym wszystkim publicznie, a branża zaniosła się oburzeniem. No co za chamy, jak pragnę zdrowia... Nawet nie są w stanie ogarnąć, jaki to zaszczyt obfotografować osiemnastkę siostrzenicy SAMEJ CHODAKOWSKIEJ! Przecież nie dość, że taki jeden z drugim będzie mógł się nażreć za darmochę, to jeszcze poociera się o różne sławy – a ci tylko potrafią jęczeć: dej piniendze i dej piniendze. Zupełnie jak jakieś roszczeniowe bydło od „pińćset plus”. Ale dla pani Chodakowskiej mam rozwiązanie - niech zagada z Kingą Rusin. Ta w ocieraniu się o celebrytów i strzelaniu słitfoci ma niewątpliwą wprawę. Dla takiego „eventu” zrobi wszystko – i jeszcze przyniesie własne kanapki.
*
Wracając do naszych koronaświrusów. Małgorzata Kidawa-Błońska wyraziła troskę o to, że nasze granice są słabo chronione i może je przekraczać każdy, komu tylko przyjdzie ochota – a to rodzi zagrożenie epidemiologiczne. Zaraz, zaraz – czyżby zatem Jarosław Kaczyński miał rację ostrzegając w 2015 r. przed niekontrolowaną migracją i roznoszeniem przez przybyszy różnych egzotycznych chorób? No to teraz proszę przy najbliższej okazji podejść w Sejmie do pana Kaczyńskiego i ładnie przeprosić.
*
Zresztą, generalnie obserwujemy atak zdrowego rozsądku na ogólnoeuropejską skalę. Otóż sułtan Erdogan znów postanowił wypuścić do Unii falę migrantów – na co europejskie elity zareagowały... nie, wcale nie żadnym „herzlich willkommen”, tylko twardym „NEIN!”. Bundestag, Makrela, Komisja Europejska z Ursulą von der Leyen – wszyscy nagle otrzeźwieli i przypomnieli sobie, że unijnych granic trzeba bronić przed nielegalnymi nachodźcami. No więc, jak wyżej – proszę teraz odszczekać swoje kalumnie sprzed kilku lat i przeprosić kraje Grupy Wyszehradzkiej – ze szczególnym uwzględnieniem Węgier i Victora Orbana.
*
Niestety, na koronaświrusa zapadł również w znacznej mierze Kościół. Papież Franciszek odwołał audiencję generalną w Watykanie – ale to jeszcze nic. Otóż władze Sanktuarium w Lourdes postanowiły zamknąć dla wiernych tamtejsze cudowne sadzawki. Ponury dowcip polega na tym, że woda w tych sadzawkach ma właściwości uzdrawiające. Wychodzi więc na to, że sam Kościół coś słabo wierzy w ich lecznicze działanie. Nawet nie chcę myśleć, co o tym upadku wiary sądzi Matka Boska...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 11 (13-19.03.2020)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz