wtorek, 12 lutego 2013

Rezygnacja Benedykta XVI – echa i refleksje

Proszę sobie zrekonstruować listę zarzutów stawianych Benedyktowi XVI przez jego przeciwników. Będzie to zarazem lista jego największych osiągnięć.

I. Medialne echa

Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze ochłonąć po rezygnacji Benedykta XVI z godności Biskupa Rzymu, a już z różnych stron postanowiono nas ubogacić szeregiem cennych przemyśleń.

Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, że była to bardzo dobra decyzja, bo oszczędziła wszystkim spektaklu publicznego dogorywania, jaki zafundował światu Jan Paweł II, budząc tym w hedonistyczno-nihilistycznych tzw. „ośrodkach opiniotwórczych” i pozostającej pod ich wpływem gawiedzi uczucie głębokiego dyskomfortu. Narracja ta pojawiła się m.in. w ściekach, czyli tzw. „forach” pod artykułami na gazeta.pl. Nie wiem, czy Państwo to pamiętają, ale oni nie mogli wprost zdzierżyć, że Papież poprzez swe pokorne cierpienie dawał światu ostatnią, potężną katechezę, idącą w poprzek eutanazyjnym trendom rozszalałej cywilizacji śmierci. Tym razem odetchnęli z ulgą – nie będzie powtórki.

Po drugie, oznajmiono nam, że był to papież „słaby i konserwatywny”, który postanowił odejść, bo nie był w stanie oczyścić stajni Augiasza, jaką jest watykański dwór, którą to mądrością uraczył nas prof. Jan Hartman na łamach „Rzeczpospolitej”. Swoją drogą, ciekawe, co skłoniło redaktora Chrabotę, by wpuszczać akurat przy tej okazji na łamy członka think tanku „Plan zmiany" 
Ruchu Palikota i rady polityczno-programowej SLD, czyli instytucji znanych ze swego żarliwego katolicyzmu. Może zresztą musiał, bo nie sposób nie zauważyć, iż medialna kariera prof. Hartmana niebywale przyśpieszyła po restytucji w 2007 roku loży B'nai B'rith Polin, on sam zaś jako jej członek-założyciel i wiceszef (od lutego 2012) jakoś tak dziwnie zhardział.

Po trzecie wreszcie, dzięki różnym „wujkom dobra rada” wiemy, jaki powinien być kolejny papież – postępowy, młody i najlepiej spoza Europy. Tu mamy do czynienia z klasycznym „wishful thinking” skupiającym jak w soczewce antyreligijne przesądy lewactwa, które będzie w stanie zaakceptować Kościół Rzymski dopiero wówczas, gdy ten wyprze się własnego nauczania na wzór choćby takich anglikanów. Na tym potencjalnym papieżu z Azji lub Afryki mogą się zresztą lewacy nieźle przejechać, bowiem tak się składa, że tamtejsze Kościoły lokalne są często bardziej zachowawcze od zliberalizowanych do bólu wspólnot europejskich, których hierarchowie posuwają się niekiedy wręcz do zanegowania katolicyzmu – tak w sferze nauczania moralnego, jak i dogmatyki. Polecam tu choćby książkę Terlikowskiego „Koń trojański w mieście Boga – pół wieku po Soborze”.

Ciekawe, tylko co powiedzą, gdy zdarzy się „papa negro” będący katolickim odpowiednikiem obyczajowych poglądów Johna Godsona. Zaczną wyzywać go od „czarnuchów”?

II. Refleksje

Nie ukrywam, że rezygnację Benedykta XVI przyjąłem z mieszanymi uczuciami. Trudno oczywiście oczekiwać heroizmu na miarę Jana Pawła II, nie ulega jednak wątpliwości, że Joseph Ratzinger papieżem być nie chciał. Wedle jego słów, modlił się wręcz, by kardynałowie wybrali na Stolicę Piotrową kogoś innego. Czy Benedykta XVI przygniotła odpowiedzialność, wiek, choroba, czy może kombinacja wszystkich tych czynników – pewnie nigdy się nie dowiemy. Najgorzej byłoby, gdyby się okazało, że kardynał Ratzinger postanowił po prostu wrócić do pracy naukowej i pisania prac teologicznych gdzieś w klasztornych murach, gdyż – niezależnie od ich wartości – następca św Piotra nie jest panem samego siebie, bo to nie on się postawił na czele Kościoła, tylko został tam postawiony z inspiracji Ducha Świętego. Byłaby to Jonaszowa dezercja od odpowiedzialności. Mam nadzieję, że nie wchodzi to w rachubę.

Co pozostanie po papieżu Benedykcie XVI? Sądzę, że wbrew medialnym kliszom, wcale nie „kontynuacja pontyfikatu Jana Pawła II”, tylko przede wszystkim kontynuacja jego własnego dzieła jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kiedy to jako „pancerny kardynał” i „rottweiler Pana Boga” kładł tamę rozpanoszonemu „duchowi Soboru”. Będzie zapamiętany jako niezłomny obrońca doktryny i nauczania Kościoła, który walnie przyczynił się do powściągnięcia modernistycznego nowinkarstwa „postępowych” teologów, bicz Boży na odstępstwa „teologii wyzwolenia” (to jeszcze jako prefekt KNW), reanimator rytu trydenckiego Mszy Świętej oraz papież, który sprowadził dialog ekumeniczny do właściwych proporcji.

Zresztą, proszę zrekonstruować sobie listę zarzutów stawianych Benedyktowi XVI przez jego przeciwników. Będzie to zarazem lista jego największych osiągnięć.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Ilustracja z portalu wPolityce.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz