czwartek, 6 lutego 2014

Sprawa Jadwigi Chmielowskiej

Na Śląsku od dawna wśród licznych wrogów pani Jadwigi dominuje przekonanie, że „trzeba uciszyć Chmielowską".

I. Hańba domowa „niepokornych”

Pani Jadwiga Chmielowska - legenda Solidarności Walczącej, niestrudzona bojowniczka o polskie interesy i nieprzejednana przeciwniczka Ruchu Autonomii Śląska ma proces z osławionego art. 212 KK, wytoczony jej przez związanego z PiS Wojciecha Poczachowskiego. Ostatnio zaś, oczywiście zupełnym przypadkiem, zwolniono ją z pracy na kilka miesięcy przed emeryturą i robiono trudności z zasiłkiem przedrentowym.

Cała sprawa zaczęła się od opublikowanego na Niepoprawnych PL tekstu Jadwigi Chmielowskiej „Krety w PiS, czyli jak wkręcili Pospieszalskiego” (2011) oraz artykułu zamieszczonego na stronie Józefa Darskiego „Strzeżcie się złotoustych” (2010), w których opisała m.in. podretuszowany życiorys Poczachowskiego i jego rządy (z rekomendacji PiS) w Polskim Radiu Katowice. Co ciekawe, Poczachowski o obu tekstach przypomniał sobie dopiero w 2013 roku, kiedy to wytoczył Jadwidze Chmielowskiej proces karny – dziwnym trafem wtedy, gdy anty-RAŚowa działalność pani Jadwigi na Śląsku zaczęła poważnie zawadzać wielu wpływowym tam osobom i zaczęto przemyśliwać, jakby tu „uciszyć Chmielowską”.

Tak to w telegraficznym skrócie wygląda. A w naszych niepokornych mediach cisza jak makiem zasiał. Ta cisza pod pewnymi względami kojarzy mi się z dwoma innymi przypadkami - Grzegorza Brauna, kiedy to usiłowano uszyć mu proces karny za wypowiedź w Klubie Ronina o rozstrzeliwaniu dziennikarzy z Wyborczej i TVN-u, oraz z toczącą się wciąż sprawą Wojciecha Sumlińskiego, będącą póki co jedyną konsekwencją pamiętnej „afery marszałkowej". To zresztą dość charakterystyczne dla naszych „niepokornych" gierojów. Przypomnę, że przy okazji sprawy Grzegorza Brauna nie tylko nie uznali za stosowne, by interweniować medialnie, ale niektórzy wręcz poczuli się w obowiązku usprawiedliwiać się ze słów Brauna przed „Wyborczą"...

Natomiast, gdy neo-bezpieka robiła nalot na mieszkanie Wojciecha Sumlińskiego połączony z upokarzającym rozbieraniem delikwenta, bezprawną konfiskatą materiałów dziennikarskich, m.in. dotyczących śmierci ks Jerzego Popiełuszki, był to jeszcze przynajmniej temat dla Pospieszalskiego, który poświęcił mu odcinek programu „Warto rozmawiać". Jednak obecnie, gdy toczy się proces będący pokłosiem tamtego wydarzenia, sprawa przestała być dla naszych niepokornych „sexi” i na rozprawach w sądzie na warszawskiej Woli spotkać można co najwyżej kilku śledzących sprawę blogerów. Podobnie tylko blogerzy i internauci ujęli się swojego czasu za Grzegorzem Braunem, bo dla „naszych" tuzów niepokornej publicystyki Braun jest po prostu szkodliwym wariatem - warto w tym kontekście przypomnieć sobie co o Braunie wypisywał taki Piotr Skwieciński. Czy podobny stosunek mają do Wojciecha Sumlińskiego, czy też przeważa tu instynkt samozachowawczy, bo niepokorność niepokornością, ale w końcu bez przesady?

II. Medialna cisza nad procesem

Przypominam te współczesne hańby domowe „mediów niezależnych”, gdyż odnoszę wrażenie, że z analogiczną sytuacją mamy do czynienia w przypadku procesu Jadwigi Chmielowskiej. Tu również „nasze" media nabrały wody w usta - nawet te, które okazjonalnie dopuszczały panią Jadwigę na łamy, a wolność wypowiedzi i przełamywanie monopolu mainstreamu III RP niosą wysoko na sztandarach. Oświadczenie wydało jedynie stowarzyszenie Solidarni 2010, poparte przez stowarzyszenie Niepoprawne Radio PL, których członkiem jest pani Jadwiga. Oświadczenie ukazało się na kilku prawicowych portalach zrzeszonych w Konferencji Mediów Niezależnych – i w zasadzie to tyle.

Pani Teresa Bochwic twierdzi wprawdzie, iż w tej sprawie robi coś SDP, tylko po cichu. Mam nadzieję, bo zostawienie przez dziennikarską organizację na lodzie swej koleżanki, która była i jest w działalność SDP zaangażowana jak mało kto, byłoby ostatnim świństwem. Mimo wszystko jednak brakuje mi wyraźnego oświadczenia ze strony największej polskiej dziennikarskiej organizacji, że mamy oto do czynienia z iście wałęsowską próbą sądowego zakneblowania dziennikarki i działaczki społecznej, a przy tym zasłużonej postaci Solidarności Walczącej. A na ile poważna jest to sprawa może świadczyć fakt, iż żaden z przedstawicieli lokalnej adwokatury nie chciał reprezentować pani Chmielowskiej przed sądem - znajomi musieli załatwić adwokata z zewnątrz.

Ale zostawmy SDP - ufam, że pani Teresa Bochwic wie co mówi. Kompletnie porażająca natomiast jest głucha cisza panująca w „naszych" mediach. Mamy oto trzy wysokonakładowe tygodniki, którym teoretycznie przynajmniej powinno być do pani Chmielowskiej blisko - tak politycznie, jak i światopoglądowo, nie wspominając już o kwestii historycznego dorobku i zasług dla Polski bohaterki „SW”. Gdyby chciały, mogłyby nagłośnić sprawę, prześwietlić jawne i ukryte motywy pana Poczachowskiego, jednym słowem - zrobić taki raban, że PiS z samej tylko chęci zachowania twarzy przed patriotyczną częścią opinii publicznej musiałby wpłynąć na swojego działacza, by ten zaniechał sądowych harców i skończył swą prywatną wojenkę z legendarną opozycjonistką - wojenkę, która kompromituje największe ugrupowanie po prawej stronie. A jednak milczą. Nie sposób zatem nie zadać pytania: dlaczego?

Czy temat za mało nośny i pozbawiony waloru komercyjnego? Nie ma potencjału rozhuśtania zbiorowych emocji na których zasadza się sprzedawalność współczesnych mediów? Zła „story" na okładkę? A może pani Chmielowska jest dla naszych niepokornych zbyt radykalna? Może zbyt niezależna i potrafiąca zbyt często iść w poprzek linii różnych podziałów? A może doszła do głosu jakaś mutacja postawy, którą „nasi" przyjęli wobec Grzegorza Brauna - może ci „nasi" myślą sobie w duchu: „no, niechby i zasłużona, ale jednak - wariatka idąca na wojnę nie kalkulując sił i nie ma co się do tego podłączać? Lepiej pielęgnować swój status prawicowych celebrytów i zaprzątać uwagę publiczności „tematami dnia" przeglądanymi co tydzień w Klubie Ronina wśród przyjaznych śmiechów i oklasków...

III. Zatrute sojusze

A może jest jeszcze inaczej i nasi prawicowi celebryci bawią się w statystów i quasi-polityków? Może uważają, że nagłośnienie tej sprawy mogłoby zaszkodzić PiS-owi w marszu ku władzy? Zwróćmy uwagę - ci sami ludzie, którzy przy wielu okazjach bardzo słusznie zwracają uwagę na rozliczne zagrożenia wynikające z działalności RAŚ, biją na alarm, wychwytują antypolskie tyrady Gorzelika i jego kompanów - milczą jak zaklęci jeśli chodzi o problem kolaboracji z RAŚ-em części środowisk pisowskich na Śląsku. A Jadwiga Chmielowska mówi o tym głośno, co musi być dość uwierające. Stąd też na Śląsku dawno już wśród licznych wrogów pani Jadwigi dominuje przekonanie, że „trzeba uciszyć Chmielowską". Bo za dużo gada, ma mir wśród porządnych ludzi, nieposzlakowaną biografię i psuje różnym lokalnym politykierom układy. Nie łudźmy się – Poczachowski to tylko pionek, cały proces zaś ma na celu właśnie „uciszenie” Jadwigi Chmielowskiej, bo weszła w paradę zbyt wielu osobom i jeśli nie uda się Poczachowskiemu, to znajdzie się kto inny – pretekst do sądowego nękania znajdzie się również, choćby najdurniejszy.

To nie jest bowiem tak, że mamy do czynienia wyłącznie z sojuszem RAŚ – PO. Jadwiga Chmielowska przy różnych okazjach podkreśla, że na Śląsku rzeczywistość społeczno-polityczna jest bardziej skomplikowana i w kwestii RAŚ-u podziały biegną w poprzek partii. Tak jak są pro-RAŚowi platformersi i anty-RAŚowi pisowcy, tak są również pro-RAŚowi pisowcy i anty-RAŚowi platformersi. Czyli wychodzi na to, że z jednej strony Jarosław Kaczyński demaskuje „autonomistów" jako zakamuflowaną opcję niemiecką, a z drugiej strony część lokalnych działaczy kolaboruje z gorzelikowcami w najlepsze. Ciekawy jest powód, jaki podają: taki mianowicie, że RAŚ-owcy „to też konserwatyści" i dlatego warto się z nimi sprzymierzać. To jest dokładnie taki sam zatruty sojusz będący mieszaniną oportunizmu, naiwności i miałkich kalkulacji, jak ten z rosyjską Cerkwią, którego festiwal mogliśmy obserwować w nieco innych kręgach przy okazji wizyty Cyryla, patriarchy z łaski KGB i wspólnej deklaracji Cerkwi oraz polskiego Episkopatu. I tu i tam mamy do czynienia z obcą agenturą, która łowi na lep „konserwatyzmu" i „obrony wartości” różnych pożytecznych idiotów, lub cyników którym i tak wszystko jedno z kim wchodzą w brudne alianse.

Powtarzam, sprawa procesu Jadwigi Chmielowskiej jest kompromitująca zarówno dla PiS-u, który nie potrafi lub nie chce usadzić swojego działacza, jak i dla „naszych", „niepokornych" mediów, które z sobie tylko wiadomych przyczyn odwracają głowy w innym kierunku. Pani Jadwiga Chmielowska wprawdzie się nie podda, bo szykany, czy obraźliwe esemesy są ostatnimi rzeczami przed którymi mogłaby się ugiąć - to człowiek ulepiony ze zdecydowanie lepszej gliny niż jej wrogowie. Ale niesmak pozostaje. Życzę dużo sił i zdrowia, pani Jadwigo.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/prawicowi-celebryci-sprawa-grzegorza-brauna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz