Chciałbym zaapelować do czytelników o bojkot konsumencki sklepów i produktów z IKEI. Niech kupują tam wyłącznie ci, których firma ta pragnie tak nachalnie promować...
I. Homo-koncerny w natarciu
Wygląda na to, że na froncie toczącej się w Polsce wojny kulturowej nastąpiła zmiana warty – główny ciężar batalii, po tym jak Koalicja Europejska przejechała się w euro-wyborach na wymachiwaniu tęczowym sztandarem, wzięły na siebie globalne koncerny, powtarzając tym samym drogę, jaką rewolucja LGBT pokonała na Zachodzie. Tam również na pewnym etapie w promocję ideologii „środowisk nieheteronormatywnych” włączyły się światowe korporacje – kiedy tylko zorientowały się, że „społeczność LGBT+” to doskonali klienci: lojalni, często dobrze zarabiający, wydający relatywnie więcej od „heteryków” na przyjemności, nie obarczeni utrzymywaniem rodzin, ponadto pracujący nierzadko w istotnych z punktu widzenia promocji branżach, takich jak reklama i marketing, media, nowe technologie. Efektem była swoista symbioza: wielkie firmy zaczęły reklamować się jako „gay friendly” i jęły wspierać „tęczowe” postulaty w przestrzeni publicznej, równocześnie lobbując w świecie polityki za wcieleniem w życie żądań homoaktywistów – czasem zakulisowo, a czasem jawnie. Np. we wrześniu 2018 r. szereg koncernów (m.in. Coca-Cola, IBM, Bank of Ireland, Santander, Deloitte) wspólnie z lewacką organizacją Amnesty International wystosowały list do autonomicznego rządu Irlandii Północnej oraz brytyjskiej premier Theresy May z żądaniem ustanowienia małżeństw jednopłciowych. Swoją drogą, Wlk. Brytania dopiero w 1982 r. zniosła karalność kontaktów homoseksualnych, podczas gdy Polska dokonała tego już w 1935 r. wraz z wprowadzeniem nowego kodeksu karnego (tzw. lex Makarewicz), co Antoni Słonimski uczcił fraszką: „cieszy się podex / że nowy kodeks”.
Obecnie ta ofensywa dotarła do Polski, czego widomym przykładem była tegoroczna warszawska gej-parada, do której swój akces zgłosiły światowe potęgi biznesowe, takie jak Google, Universal, Microsoft, IBM, Nielsen, Ben&Jerry's (Unilever), Levi's, Discovery, Netflix, JP Morgan, MTV, Procter&Gamble, Goldman Sachs, City Bank. Coca-Cola z kolei wypuściła specjalną serię puszek Sprite'a z tęczowym logo, okraszając inicjatywę reklamowym bełkotem o „DNA marki”. Zaczynamy zatem na własnej skórze przerabiać marketingowe rozmiękczanie postaw społecznych, wg którego tzw. „płynna tożsamość” jest synonimem nowoczesności, europejskości, luzu i „bycia sobą”. Oczywiście, w tej manipulatorskiej obróbce chodzi o wyhodowanie idealnego konsumenta, łykającego bezkrytycznie każde wciskane mu badziewie - z pełnym przekonaniem, że w ten właśnie sposób realizuje swoje aspiracje. Ot, taki zasuflowany odgórnie „bunt” i „nonkonformizm” wg recepty PR-owskich specjalistów od robienia wody z mózgu.
II. IKEA – kulturowy imperializm
Żeby jednak ta operacja na żywym społecznym organizmie odniosła sukces, wymagana jest pełna lojalność i dyscyplina we własnych, korporacyjnych szeregach – począwszy do managementu, aż po szeregowych pracowników z pierwszej linii frontu. Tu już nie ma miejsca na „luz i spontan” - obowiązuje żelazny zamordyzm i zasada zera tolerancji dla odstępców. Przekonał się o tym pracownik sieci IKEA, pan Tomasz K., który został zwolniony po tym, jak wyraził sprzeciw wobec firmowej „akcji afirmacyjnej” lansującej ideologię LGBT+. Przypomnijmy, że poszło o zaordynowane przez kierownictwo firmy obowiązkowe „świętowanie” IDAHOT (Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii), co przekładać się miało na walkę o „prawa” mniejszości seksualnych. Z tej okazji przypomniano tolerancjonistyczne zasady obowiązujące w firmie, z podkreśleniem, iż „włączenie LGBT+ jest obowiązkiem każdego z nas”. Tu warto nadmienić, że w odróżnieniu od zwykłej tolerancji, w tolerancjonizmie chodzi o aktywną afirmację odmienności w połączeniu z tzw. „tolerancją represywną” wobec osób nie podporządkowujących się wymaganej postawie. W praktyce oznacza to dyskryminację opornych i opresywną kontrolę sumień rodem z Orwella.
Pan Tomasz K. o tym nie wiedział i w swej prostoduszności opublikował w wewnętrznej firmowej sieci komentarz, w którym przypomniał, co o homoseksualizmie mówi Pismo Św. Oto wpis: „Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: »biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich«. A także: »ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich«”. IKEA zareagowała natychmiastowym zwolnieniem niepokornego pracownika, w specjalnym oświadczeniu zarzucając mu „agresję słowną”, „naruszenie dóbr i godności” innych pracowników oraz wykorzystanie cytatów ze Starego Testamentu mówiących „o śmierci, krwi w kontekście tego jaki los powinien spotkać osoby homoseksualne”, dodając iż „wielu pracowników poruszonych tym wpisem kontaktowało się z naszym działem kadr”. Jak widać, firmowe donosicielstwo ma się w IKEI dobrze, zgodnie ze starymi, bolszewickimi praktykami, do czego zresztą firma sama zachęca, pouczając w jednym z okólników: „reaguj, gdy ktoś słyszy homofobiczne, dyskryminujące uwagi, żarty lub plotki”.
Sprawą pana Tomasza zajął się instytut „Ordo Iuris”, który w jego imieniu złożył przeciw sieci IKEA pozew – zwolnienie jest bowiem oczywistą formą dyskryminacji ze względu na poglądy religijne. Od siebie dodam, że jeżeli firma chce być „transparentna” światopoglądowo, to nie powinno być w niej miejsca na promowanie żadnej religii czy ideologii. Tymczasem IKEA ostentacyjnie promuje dewiacje, zamykając jednocześnie usta katolikom – jest to jawna forma imperializmu kulturowego, poprzez narzucanie pracownikom określonego światopoglądu w duchu opisanego wyżej „agresywnego tolerancjonizmu” przy jednoczesnym lekceważeniu (a wręcz zwalczaniu) norm społecznych kraju w którym funkcjonuje. Zarazem, ów aktywizm jest wybiórczy i nie dotyczy krajów muzułmańskich, gdzie homoseksualizm nierzadko karany jest śmiercią. Wrogiem jest jedynie system wartości ufundowany na korzeniach chrześcijańskich i dekalogu. Poza wszystkim, firmy uprawiające homopropagandę wysyłają czytelny sygnał do pracowników – chcesz liczyć u nas na karierę, musisz „ćwierkać” z lewackiego klucza. W ten oto sposób zaadaptowano wzorce znane z systemów totalitarnych, przekuwając je w „kulturę korporacyjną”.
Co ciekawe, w przypadek pana Tomasza zaangażował się Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, co na kilometr zalatuje faryzejską obłudą – dotąd bowiem obecny RPO dał się poznać ze skrajnej, lewackiej ideologizacji pełnionego urzędu. Cóż, po kompromitacji z obroną mordercy 10-letniej Kristiny, najwyraźniej uznał, że musi się jakoś „wypucować” przed opinią publiczną...
Trzeba dodać, że IKEA nie jest jedyna. Niedawno wrocławska fabryka Volvo uznała za stosowne powołać „społeczność LGBT”, emitując w firmie reklamy i faworyzując tym samym jedną, ściśle określoną opcję światopoglądową. Kierownictwo wycofało się z pomysłu dopiero po protestach pracowników i związków zawodowych - jednak nie łudźmy się, to dopiero początek.
III. Bojkot konsumencki IKEI!
Mam to szczęście, że nigdy nie kupiłem niczego w IKEI - tak się złożyło, że nigdy w życiu nie byłem nawet w żadnym sklepie tej firmy. Teraz wiem, że tak już zostanie. Na zakończenie chciałbym zaapelować do czytelników „Warszawskiej Gazety” o bojkot konsumencki sklepów i produktów z IKEI. Pokażmy swój sprzeciw wobec dyskryminacji religijnej, braku poszanowania polskiej tradycji, tożsamości i zwyczajów oraz narzucania nam kulturowego imperializmu. Co więcej, jak wykazała afera „LuxLeaks”, koncern ten zarejestrowany jest w Luksemburgu – raju podatkowym, do którego wyprowadza zyski wypracowane m.in. w Polsce, unikając w ten sposób płacenia podatków. Z naszego punktu widzenia jest zatem firmą pasożytniczą. Zachęcajmy do bojkotu nasze rodziny i znajomych. Niech kupują tam wyłącznie ci, których firma ta pragnie tak nachalnie promować...
Gadający Grzyb
Na podobny temat:
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 27 (05-11.07.2019)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz