sobota, 23 października 2010

Sypiając z wrogiem


Czy będziemy świadkami powstania Układu Warszawskiego – bis?

I. Witamy w Układzie Warszawskim.

Gdy w maju i lipcu tego roku pisałem teksty „Geopolityczny aspekt pojednania” i „Parada niemocy” obrazujące zapaść naszej polityki zagranicznej, tudzież geostrategiczny bezwład NATO, szczególnie w odniesieniu do Rosji, pozwoliłem sobie na ponury żart, że jak tak dalej pójdzie, to Rosja faktycznie przyłączy się do projektu Tarczy Antyrakietowej i wówczas, owszem, powstanie u nas stosowna baza, tyle, że... rosyjska. A wszystko to przy błogosławieństwie Paktu i za pełną zgodą naszego rządu. Dziś dodatkowo spuentuję, że w ten oto sposób historia zatoczy koło i pozostając pełnoprawnym, zintegrowanym itd. członkiem „struktur euroatlantyckich” wrócimy w objęcia jakiejś współczesnej mutacji Układu Warszawskiego. Rechot dziejów. Normalnie, boki zrywać.

Do powyższej refleksji sprowokowała mnie wiadomość, że Sekretarz Generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, jak podaje „Rzepa”, wyraził nadzieję, że NATO do współpracy przy planowanym systemie obrony przeciwrakietowej zaprosi Rosję. Do szczęśliwego mariażu dojść ma na listopadowym szczycie Sojuszu w Lizbonie (19-20.11.2010). Moim zdaniem owo natowsko-rosyjskie szczytowanie powinno wprawdzie, dla dopełnienia historycznej analogii, odbyć się w Warszawie, ale nic straconego. Stolica Priwislańskiego Kraju zawsze zostaje w odwodzie gdy przyjdzie do ostatecznego podpisania paktu Rosja-NATO, połączonego z przyklepaniem wkroczenia rosyjskich jednostek przeciwrakietowych do Polski.

Idę o zakład, że wówczas nie powstanie u nas jakaś jedna marna baza, którą chcieli budować Amerykanie, lecz od razu kilka-kilkanaście, tak by zaspokoić militarny rozmach szerokiej, rosyjskiej duszy. Zresztą, po co ograniczać się do wojsk przeciwrakietowych? Niech wprowadzą też czołgi. Dla artylerii również znajdzie się miejsce. I, oczywiście, piechoty ile tylko wlezie. Wystarczy odremontować i zaadaptować opuszczoną w 1993 roku przez bratnią armię infrastrukturę, jaki problem? Legnica i Borne Sulinowo czekają...

Ciekawi mnie niezmiernie, czy nasz minister spraw zagranicznych, Radek Sikorski, znany zwolennik pełnego wejścia Rosji do Sojuszu fika z radości koziołki, czy też ma poczucie niedosytu, że jednak rosyjskie partycypowanie w natowskim systemie przeciwrakietowym to jednak nie to samo co pełna integracja?

II. Pod dyktando Karaganowa.

Nie sposób nie zauważyć, że cechujące od początku administrację Obamy „resetowanie” stosunków z Rosją połączone z konsekwentnym wycofywaniem się Stanów Zjednoczonych z Europy i „urlopem” od Europy Środkowo-Wschodniej sprawiły, że powstałą lukę zaczęły skrzętnie zagospodarowywać Rosja i jej europejscy sojusznicy – Niemcy i Francja. Europejsko–rosyjski wielowątkowy romans po okresie wstępnych docierań i umizgów wkracza właśnie na naszych oczach w fazę realizacji – konsumowania gospodarczych i militarnych owoców partnerstwa. Wszystko to pod dyktando głoszonej od niedawna publicznie (co znaczy, że od dość dawna w zaufaniu) koncepcji Związku Europy Siergieja Karaganowa.

Zwasalizowana intelektualnie i polityczne, przeżarta od czasów sowieckich agenturą wpływu Europa Zachodnia nawet nie zdaje sobie sprawy, że daje się wkręcić w kolejną odsłonę „Nowej Zimnej Wojny” którą prowadzi z Zachodem reżim Putina. Pisałem już o tym, więc nie będę się powtarzał. Zainteresowanych odsyłam do wcześniejszych notek (wykaz pod tekstem).

Znamienne, że wystąpienie Rasmussena miało miejsce podczas wizyty w Niemczech, wkrótce po spotkaniu z kanclerz Angelą Merkel. Oznacza to, że Sekretarz Generalny NATO posłużył za „pas transmisyjny” by zakomunikować co zostało postanowione podczas niedawnego szczytu Rosja-Francja-Niemcy w Deauville (18-19.10.2010), gdzie Miedwiediew, Sarkozy i Merkel najwyraźniej porozumieli się co do strategicznej przyszłości kontynentu nie tylko z pominięciem europejskich partnerów, ale również – do niedawna niewyobrażalne – USA!

Tak więc, po geszeftach typu Gazociąg Północny i sprzedaży okrętów klasy „Mistral” przyszła pora na długofalową militarną współpracę, której efektem będzie trwała marginalizacja Stanów Zjednoczonych w Europie i ubezwłasnowolnienie NATO. Sojusz nie będzie w stanie przedsiębrać jakichkolwiek poważniejszych działań bez przyzwolenia Rosji. Zwróćmy uwagę: Rosja bez ponoszenia niewygodnych i niewykonalnych dla niej zobowiązań i standardów jakie przyjąć musi każdy członek NATO, zyskuje de facto prawo weta w stosunku do poczynań Sojuszu. A wszystko to za bezdurno, za majaczącą gdzieś na horyzoncie wizję wspólnego systemu bezpieczeństwa, którą kremlowski wąż zahipnotyzował zachodnich decydentów. Co więcej, jak wynika z doniesień ze szczytu w Deauville, to Niemcy i Francja zabiegały o względy Rosji, nie odwrotnie!

III. Finlandyzacja Polski.

Aż się nie chce pisać, co to oznacza dla Polski i pozostałych krajów naszego regionu. Gdybyśmy chociaż prowadzili politykę budowania środkowoeuropejskiego sojuszu, tak by nasz głos musiał być brany pod uwagę; politykę, którą przynajmniej usiłował prowadzić ś.p. Lech Kaczyński... Ale cóż – nie po to, szczęśliwym trafem, Prezydent zginął pod Smoleńskiem, nie po to teraz „płyniemy z głównym nurtem” i stajemy się „pomostem między wschodem a zachodem”... Nie po to siedzimy na czterech literach i przytakujemy, nie po to milczymy w sprawie zakopania gazowej rury pod dnem Bałtyku i wpychamy Rosji w ręce nasze energetyczne „być albo nie być”... Nie po to wreszcie - do ciężkiej cholery - uprawiamy dobrowolną finlandyzację, by teraz nagle zacząć się awanturować o jakieś, z przeproszeniem, duperele, jak nasza pozycja międzynarodowa i wtrącać swoje trzy grosze, tam gdzie nad porządkiem świata radzą starsi i mądrzejsi... Prawda, panie Sikorski?

***

Za niecały miesiąc, na lizbońskim szczycie, zostanie przedstawiona nowa koncepcja strategiczna NATO. Odbędzie się to przy łaskawej obecności prezydenta Dmitrija Miedwiediewa – głowy Federacji Rosyjskiej, czyli państwa, które w swej oficjalnej doktrynie wojennej uznaje NATO za głównego przeciwnika.

Gadający Grzyb

P.S. Podczas pisania popadłem w kasandryczny nastrój. A to dlatego, że nieopatrznie przejrzałem swe notki (linki poniżej), które poświęciłem zbliżonej tematyce, począwszy od tej sprzed półtora roku (marzec 2009) pod znamiennym tytułem „Rosja, czyli ober-szef NATO”. Wszystko aktualne, tylko wyć z rozpaczy.

Ciekawe linki:

http://cogito.salon24.pl/240185,matrioszka-bezpieczenstwa

http://niepoprawni.pl/blog/1164/kuzniar-karaganow-i-inni-czyli-jest-czego-sie-bac

http://wyborcza.pl/1,76842,8304987,Zwiazek_Europy__ostatnia_szansa_.html

http://niepoprawni.pl/blog/164/zamach-zalozycielski-zwiazku-europejskiego

http://www.polskatimes.pl/fakty/swiat/321576,francja-niemcy-i-rosja-chca-wspolnie-ograniczyc-role-usa-w,id,t.html?cookie=1

http://www.rp.pl/artykul/553104-Natowska-tarcza-razem-z-Rosja-.html

Moje notki o zbliżonej tematyce:

http://niepoprawni.pl/blog/287/podmiotowosc-i-normalizacja

http://niepoprawni.pl/blog/287/parada-niemocy


http://www.niepoprawni.pl/blog/287/polityka-mrozonego-gna


http://www.niepoprawni.pl/blog/287/nowa-zimna-wojna

http://niepoprawni.pl/blog/287/geopolityczny-aspekt-pojednania%E2%80%A6

http://niepoprawni.pl/blog/287/polski-blogostan%E2%80%A6

http://niepoprawni.pl/blog/287/czlowiek-%E2%80%93-porazka

http://niepoprawni.pl/blog/287/z-reka-w-nocniku

http://niepoprawni.pl/blog/287/zamalowani-do-kata

http://niepoprawni.pl/blog/287/gdzie-nas-ma-obama


http://www.niepoprawni.pl/blog/287/rosja-czyli-ober-szef-nato


pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz