Czy Marsz Niepodległości stanie się „wewnętrzną imprezą” Ruchu Narodowego?
I. Węższe spektrum
Nie byłem na zeszłorocznym Marszu Niepodległości, ale z licznych relacji wynika, że miał on o wiele bardziej „ekumeniczny” charakter od tegorocznego. Symboliczny był moment, gdy młodzi narodowcy w pewnym momencie zaintonowali... „Pierwszą brygadę”. To połączenie w jednym pochodzie różnych opcji i tradycji niepodległościowych było niewątpliwym sukcesem, który sprawił, że w tym roku na Marsz przybyło jeszcze więcej uczestników. Nie sposób nie zauważyć, że właśnie owo otwarcie na różne patriotyczne środowiska zadecydowało o gigantycznym sukcesie inicjatywy, która z roku na rok z niszowej demonstracji środowisk nacjonalistycznych przekształciła się w wydarzenie o charakterze masowym, integrującym pod biało-czerwonymi sztandarami dziesiątki tysięcy ludzi, pragnących manifestować swój „antysystemowy” patriotyzm mimo prowokowanych zadym i gazu łzawiącego.
W tym roku tak już nie było. Marsz Niepodległość AD 2012 przybrał formę zdecydowanie bardziej „oenerowsko-wszechpolską”, z akcentami kibolskimi – i na tym kończyło się spektrum przekazu. By była jasność - nic nie mam do kiboli, przez dłuższy czas szliśmy z reprezentacją Niepoprawnego Radia PL tuż obok sporej kibicowskiej grupy i było wielce OK, a „oprawa” flarami – cóż, to po prostu trzeba zobaczyć. Odnotowałem pewien przykładzik kibicowskiego poczucia humoru – gdy zapiewajło z wozu nagłaśniającego zaapelował, by napominać sąsiadów, którzy nie podejmują wspólnego śpiewu, jeden z kibiców zwrócił się do swego kolegi aksamitnym, łagodnym tonem: „Słyszałeś? To co nie śpiewasz? A wyjebać ci?” ;))
Niemniej, zabrakło odniesień do Józefa Piłsudskiego, fetowany był wyłącznie Roman Dmowski. Organizatorzy tłumaczyli, że na przejście pod pomnik Piłsudskiego nie zgodziły się władze miasta – tyle, że kluby „Gazety Polskiej” pod ten pomnik przeszły i nie sądzę, by miały na to jakieś osobne pozwolenie. Poza tym, w trakcie demonstracji nic nie stało na przeszkodzie, by zapodać przez megafony chociażby jakąś pieśń legionową – od takiego gestu nikomu korona z głowy by nie spadła. W przemówieniach nie było też słowa o Smoleńsku, co jest już kompletnie niezrozumiałe, zważywszy, że kwestia wyjaśnienia Tragedii jest ważnym elementem „paliwa” wyprowadzającego ludzi na ulicę – również na Marsz Niepodległości, którego istotnym wątkiem jest sprzeciw wobec wyzbywania się przez dzisiejszą Polskę kolejnych atrybutów suwerenności, czego tzw. „śledztwo” smoleńskie jest dojmującym przykładem.
II. Czy Marsz zostanie upartyjniony?
Marsz Niepodległości zakończył się na Agrykoli, gdzie proklamowano powstanie Ruchu Narodowego. Niestety, na skutek opóźnień spowodowanych zadymą, musiałem odłączyć się nieco wcześniej – pod pomnikiem Dmowskiego, bo czekał mnie jeszcze powrót do domu (nie mieszkam w Warszawie), więc nie byłem świadkiem tego aktu. Jednakże, jeśli wierzyć relacjom, to prócz Roberta Winnickiego (MW) i Przemysława Holofera (ONR) pierwsze skrzypce mają grać tam Artur Zawisza, Dariusz Grabowski, zaplecze medialne gwarantować ma Ryszard Opara z „Nowym Ekranem”, zaś nieformalnym ideologiem zostanie chyba prof. Ryszard Bender.
No i tutaj dochodzimy do ważnej kwestii: Ruch Narodowy zapewne przekształci się w partię o bardzo wyrazistym polityczno-ideowym obliczu. Czy Marsz Niepodległości nie stanie się wówczas imprezą stricte partyjną? I jakie będą wówczas jego losy? Czy na taki marsz pójdą zwolennicy PiS? Solidarni 2010? Ludzie poczuwający się bardziej do tradycji piłsudczykowskiej niż endeckiej? Albo tacy jak niżej podpisany, którzy uważają, że należy czerpać z najwartościowszych części spuścizny zarówno Dmowskiego jak i Piłsudskiego? Czy organizatorzy będą potrafili oprzeć się pokusie upartyjnienia? W wariancie skrajnie pesymistycznym, formuła Marszu może zatoczyć koło i powrócić do demonstracji środowisk nowo powstałego Ruchu Narodowego, tak jak jeszcze kilka lat temu był „wewnętrzną” imprezą ONR i Młodzieży Wszechpolskiej – może tylko bez „hailowania” pod pomnikiem Dmowskiego.
Sporo do myślenia daje tu historia Lasu Smoleńskiego, po zaprzęgnięciu tej blogerskiej inicjatywy do promowania „trzeciej siły” i „Nowego Ekranu”. Las rozwijał się, dopóki nie miał jednoznacznie polityczno-medialnej afiliacji. Obecnie umiera stojąc.
III. Jaki Marsz w przyszłym roku?
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że Marsz Niepodległości od początku był przedsięwzięciem organizowanym przez narodowców, że to oni są tutaj gospodarzami i „dysponentami tematu”. Uważam też, że na polskiej scenie powinno być miejsce dla znaczącego, narodowego ugrupowania politycznego – pod warunkiem, że nie będą to jakieś post-paxowskie popłuczyny po Bolesławie Piaseckim. Analogie z węgierskim Jobbikiem są jak najbardziej zasadne (widziałem zresztą na Marszu grupę Węgrów z Jobbiku właśnie). Tyle, że jednym z powodów sukcesu Marszu Niepodległości był brak jednoznacznie partyjnych skojarzeń – z kategorycznym zakazem eksponowania partyjnych transparentów na czele. To dzięki temu kilkadziesiąt tysięcy ludzi z wielonurtowego „obozu niepodległościowego” mogło maszerować obok siebie.
Symbolicznym początkiem niekorzystnych tendencji może być tu postawa Tomasza Sakiewicza i Klubów „Gazety Polskiej”. Żeby nie było niedomówień – wystąpienie z Komitetu Poparcia pod pretekstem obecności w nim Jana Kobylańskiego i uczestnictwo w osobliwej formule „razem ale osobno” uważam za przejaw buractwa i braku szacunku dla organizatorów. Ciekawe, czy Sakiewicz dopuściłby kogokolwiek na podobnych zasadach do swojej demonstracji.
Przypuszczam, że powodów było kilka. Jako zadeklarowany zwolennik PiS, Tomasz Sakiewicz nie chciał firmować powstania politycznej konkurencji po prawej stronie – to raz. Dwa – kwestie ambicjonalne: Sakiewicz od dawna walczy o rząd dusz na prawicy i impreza, w której nie gra pierwszych skrzypiec była dlań zapewne dość bolesna. Trzy – względy światopoglądowe, czyli ujmując hasłowo – bliżej Piłsudskiego niż Dmowskiego. No i obawa, by pod wpływem nowego ruchu zaplecze organizacyjne w postaci klubów „GP” nie zaczęło rozłazić mu się w rękach. Jeśli chodzi o rzekomo prorosyjski charakter Ruchu Narodowego, którym również straszył naczelny „GP”, to trudno na dzień dzisiejszy o tym wyrokować, aczkolwiek milczenie w sprawie Smoleńska było, powtarzam, niezrozumiałe. Być może liderzy Ruchu uznali, że jest to temat na wyłączny użytek PiS, być może coś więcej – czas pokaże.
Niemniej, przypuszczam, że w przyszłym roku Kluby „GP” urządzą już własną imprezę, a jeśli organizatorzy Marszu Niepodległości nie oprą się pokusie formatowania wydarzenia w wąskim spektrum światopoglądowym, z czego początkami mieliśmy do czynienia w tym roku, odpadać będą kolejne środowiska.
Oby się tak nie stało.
Gadający Grzyb
P.S. Jeszcze anegdotka z Marszu: na samym początku, gdy szliśmy od kościoła św Barbary w stronę Ronda Dmowskiego, usłyszałem słowa jakiejś pani idącej za nami, zwracającej się do koleżanki (cytuję z pamięci): „Kiedyś już myślałam, że nie będzie trzeba demonstrować, że już z tym koniec. A jednak... Od 1968 roku, człowiek przez czterdzieści cztery lata na ulicy...” Trzeba było słyszeć melancholijny śmiech, który tej wypowiedzi towarzyszył.
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz