piątek, 19 kwietnia 2013

Organizacje pozarządowe jako agentura wpływu

Pozornie apolityczne organizacje mogą korumpować elity nominalnie suwerennego kraju, by realizować interesy swych mocodawców.

I. Pułkownik Putin... ma rację!

Od jakiegoś czasu tzw. „społeczność międzynarodowa” zapowietrza się z oburzenia na poczynania cara Władimira Władimirowicza Putina, który postanowił wziąć za twarz organizacje pozarządowe – zwłaszcza te, które finansowane są z zagranicy. „Siłowicy” robią kipisze w biurach, rekwirują twarde dyski, każą spowiadać się z dochodów i podatków – no, słowem, zgroza i rzecz nie do uwierzenia w „starych demokracjach”. Stary czekista uznał najwyraźniej, że „społeczeństwo obywatelskie” to wprawdzie wielce fajna rzecz dla międzynarodowego wizerunku i w ogóle, ale bez przesady i Rosja powinna paru pięknoduchom pokazać, że gołą d... nie nastraszą jeża, jak powiadają starzy knajacy. Ja oczywiście nie mam złudzeń, że zimnokrwisty satrapa nie robi tego w żadnym tam wzniosłym „interesie Rosji”, tylko w jak najbardziej przyziemnym interesie swoim i swojej czekistowskiej kliki, żeby mu się „raby” przypadkiem nie zbuntowały i nie urządziły jakiejś kolorowej rewolucji sponsorowanej przez nie wiadomo kogo - taki bowiem jest sens proklamowanej w Rosji „suwerennej demokracji”, która oznacza suwerenność władzy wobec społeczeństwa.

Dostało się nawet dwóm ekspozyturom „strategicznego partnera” w interesach – czyli niemieckim fundacjom: im. Konrada Adenauera (podpiętej pod CDU) oraz Fundacji im. Friedricha Eberta (której patronuje SPD). W związku z tym ponoć między Berlinem a Moskwą nastąpiła polityczna „epoka lodowcowa”, która jednakże nie przeszkadza obu stronom kręcić wspólnych biznesów. Kanclerz Angela Merkel podczas spotkania na Targach Przemysłowych w Hanowerze nie omieszkała nadmienić, iż „Niemcy opowiadają się za rozwojem (w Rosji) silnego społeczeństwa obywatelskiego z wieloma organizacjami pozarządowymi”, ale ponieważ jak wiadomo realizacja podobnych postulatów godziłaby w same podstawy „suwerennej demokracji”, to Putin odwinął się wypomnieniem, że NGO's (organizacje pozarządowe) otrzymały w ciągu ostatniego roku „28 mld rubli" (ok. 684 mln euro) z zagranicy. Tamci rzecz jasna protestują, że nieprawda i nie aż tyle, ale niewykluczone, że kremlowski kagiebista ma swoje dane o kwotach otrzymywanych przez żarliwych demokratów „pod stołem”.

Jak można się domyślać, ta masowa skala zagranicznego finansowania cokolwiek go niepokoi, w związku z czym on wolałby wiedzieć, choćby na wszelki wypadek, skąd pochodzą, jakimi kanałami i na co są przeznaczane te pieniądze. No i czy wszystkie „dotacje” są przez zachodnie jaczejki szczerze i uczciwie państwu rosyjskiemu deklarowane.

A teraz napiszę coś, co Czytelnikom znającym mój stosunek do Rosji i reżimu Putina może wydać się z lekka szokujące: otóż Putin w tym co robi ma cholernie dużo racji. Oczywiście, te szykany wobec rosyjskich NGO's uskutecznia w interesie swej dyktatury, czyli wspomnianej już „suwerennej demokracji”, ale nie zmienia to podstawowego faktu, że problem – w szerszym kontekście - jest realny.

II. NGO's, czyli „zabierz babci dowód”

Przyłóżmy bowiem sytuację do naszych uwarunkowań: u nas również działa od groma i ciut ciut pozapaństwowych instytucji krzewiących, a jakże, „społeczeństwo obywatelskie” i inne takie historie – i również w ogromnej mierze finansowane są z zagranicy.

No to usiądźmy i zastanówmy się: czy ich deklarowana działalność pokrywa się z realnymi celami, jakie chcą osiągnąć? Czy ich prominentni i potężni sponsorzy nie załatwiają w ten sposób jakichś swoich interesów? Czy, mówiąc krótko, nie mamy aby do czynienia z rozbudowanymi agenturami wpływu, finansowanymi tak przez tzw. „stare demokracje” i różne lobbies? Agenturami pozostającymi na dobrą sprawę poza kontrolą i bezkarnie korumpującymi miejscowe elity polityczne, biznesowe, naukowe i kulturalne? Jaki interes ma, dajmy na to, finansowa hiena George Soros w „rozwijaniu społeczeństwa obywatelskiego” w Polsce za pomocą Fundacji Batorego i indukowaniu Polakom do mózgownic różnych postępackich miazmatów rękoma nadwiślańskich kolaborantów? Albo dogmatu o konieczności przystąpienia do strefy euro?

Mnie osobiście, gdy usłyszałem o oburzeniu Angeli Merkel na wieść, że pułkownik Putin zrobił kuku rosyjskiej filii Fundacji Adenauera, przypomniał się pamiętny tekst Rewizora (czyli śp. Jacka Maziarskiego, dziś już chyba można to ujawnić) „Jak zmanipulowano wybory 2007 roku”.

Dla tych, którzy jakimś cudem nie znają jeszcze wspomnianego artykułu, przedstawię go w telegraficznym skrócie. Otóż Autor opisał jak to Fundacja Adenauera (finansowana zresztą niemal w całości z niemieckiego budżetu) rękami swego „partnera” czyli Forum Obywatelskiego Rozwoju (m.in. Leszek Balcerowicz, Tadeusz Syryjczyk, Jan Wejchert, Władysław Bartoszewski, Andrzej Olechowski, Marek Safjan, Andrzej Zoll, Jacek Fedorowicz) rozpętała przed wyborami 2007 roku akcję „Zmień kraj. Idź na wybory”. Doproszono do tego przedsięwzięcia szereg innych organizacji zrzeszonych w ramach „koalicji 21 października.pl”, a spoty i reklamy prasowe zamieszczały bezpłatnie największe krajowe media. Cennikowy koszt – 3 mln zł.

Celem kampanii było zmobilizowanie młodych wyborców, z badań bowiem wynikało, iż są grupą najbardziej wspierającą Platformę. Przypomnę, że haniebne hasło „zabierz babci dowód” to właśnie dzieło rzeszy krajowych kolaborantów Fundacji im. Konrada Adenauera. Zamiar się powiódł. W raporcie końcowym czytamy: „3 mln wyborców, którzy zagłosowali pod wpływem kampanii, pokrywają się prawie całkowicie z wielkością grupy docelowej kampanii.” Istny majstersztyk. Umocowana w ten sposób u władzy Dyktatura Matołów z Ober-Matołem na czele rządzi nami po dziś dzień. Ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami.

III. O polską podmiotową demokrację

Opisany powyżej przykład pokazuje z jaką łatwością pozornie apolityczne i szermujące szczytnymi hasłami organizacje mogą korumpować elity nominalnie suwerennego kraju i manipulować całymi segmentami społeczeństwa, by realizować interesy swych mocodawców. Szczególnie w Polsce - z jej długą tradycją jurgieltu, kolaboracji i zaprzaństwa – powinniśmy być wyczuleni na różne podchody zagranicznych wujków kokietujących nas brzęczącymi kusząco sakiewkami.

Swoją drogą, ciekaw jestem, czy powstają jakiekolwiek raporty zbiorcze dotyczące funkcjonowania „organizacji pozarządowych” uczestniczących w szeroko rozumianym życiu politycznym. W jaki sposób są finansowane, kto jest z nimi powiązany, jakie fundusze otrzymują z zagranicy, jakie podejmowały w ostatnim czasie inicjatywy i kto z nimi współpracował? Jeśli polskie służby specjalne powinny się czymś zajmować, to tego typu zagadnieniami w pierwszej kolejności. I publikować ogólnie dostępne raporty cyklicznie - rok do roku.

A wracając do pułkownika Putina, którego ostatnia działalność zainspirowała niniejszą notkę: ja tam oczywiście wszystkim agenturom pracującym w Rosji – tym całym „Adenauerom” i tak dalej - życzę długiej i owocnej działalności, bo im słabsza Rosja i im bardziej ciśnienie podbechtanego „społeczeństwa obywatelskiego” podminowuje tamtejszy system władzy, tym lepiej dla Polski. Ale uważam jednocześnie, że powinniśmy z tym zewnętrznie sponsorowanym i zadaniowanym tałatajstwem zrobić porządek na swoim podwórku. Po to, by stać się – tak, właśnie – prawdziwie suwerenną demokracją. Nie w znaczeniu putinowskim, lecz w naszym: własnym i podmiotowym – polskim.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

PS. Tekst Rewizora:

http://niepoprawni.pl/blog/80/jak-zmanipulowano-wybory-2007-roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz