Strategia rozpaczy „GW” wygląda następująco: nie podejmować jakiejkolwiek merytorycznej polemiki, w zamian zaś epatować najniższego sortu szyderą.
I. Mobilizacja żulerni
W trakcie trwania dwudniowej II Konferencji Smoleńskiej śledziłem sobie reakcje reżimowych mediodajni, ze szczególnym uwzględnieniem portalu „Wyborczej” i muszę stwierdzić, że oni nie mają już niczego. Wyczerpali cały arsenał. Trudno bowiem inaczej wyjaśnić powód tej szamotaniny między próbami przemilczenia, a prymitywnymi drwinami. Zupełnie, jakby ośrodki dyspozycyjne nakazały zajęcie ostatniej linii okopów. Obecnie, ta strategia rozpaczy wygląda następująco: nie podejmować jakiejkolwiek merytorycznej polemiki z ustaleniami ekspertów Zespołu Parlamentarnego, w zamian zaś epatować najniższego sortu szyderą, prostackim rechotem zdolnym przemówić jedynie do najgorszej mentalnej żulerni od Palikota.
Zresztą, patrząc na kurczący się nakład „Wyborczej” niewykluczone, że obecnie to właśnie jest jej zasadniczy target – że dała sobie ostatecznie spokój z ambicjami kreowania elit i wyznaczania kierunków polityczno-ideowych dla III RP. Teraz, by utrzymać się na powierzchni może już tylko mobilizować wokół siebie różne męty wydobyte na powierzchnię podczas operacji „Krzyż” - tych weteranów nocnego szczania na znicze, gaszenia petów na karkach modlących się kobiet i wrzeszczenia „pokaż cycki”. Wystarczy spojrzeć na komentarze pod „smoleńskimi” artykułami na portalu „gazeta.pl”. O ile jeszcze kiedyś można było trafić od czasu do czasu na wpisy trzymające elementarny poziom, o tyle dziś mamy tylko kloakę i ściek. Swoi dla swoich między swoimi. Ewidentny syndrom kurczącej się sekty.
II. Strach smoleński
Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę nad tą mobilizacją – palikociarnia nie zniknęła przecież, mimo wyczerpania się świeżości penisorękiego. Ci ludzie są do zagospodarowania, a ponieważ, jak stwierdzono niegdyś na łamach „GW”, „udał się nam Palikot”, więc zaoferowanie przystani tej osobliwej i reprodukującej się międzypokoleniowo formacji społecznej, której ojców skupiał wokół siebie Urban w latach świetności „NIE”, było ze strony „Wyborczej” posunięciem naturalnym. Tym bardziej, że obecnie, wraz z wykruszaniem się i kapcanieniem peerelowskiej inteligencji wpatrzonej w Michnika, „palikociarze” są jej wyjątkowo potrzebni jako rezonator.
No dobrze, ale co ma być dla tej grupy czynnikiem mobilizującym? To samo, co dla jej obecnych patronów z „GW” i dla Dyktatury Matołów powołującej zespół Macieja Laska: strach. Dla opisywanego tu pospolitego ruszenia weteranów spod Krzyża jest to strach przed obnażeniem wobec świata i łazienkowego lustra ogromu własnego ześwinienia. Dla tych stojących wyżej, jest to strach o wiele większego kalibru: widmo odpowiedzialności karnej (Dyktatura Matołów), oraz ostatecznej kompromitacji, zejścia ze sceny publicznej i bankructwa („Wyborcza” i okolice).
III. Operacja „Krzyż” - reaktywacja
Te paroksyzmy przerażenia wstrząsają „Wyborczą” dość regularnie, co zdarzało mi się nie bez satysfakcji opisywać m.in. w notkach „Strach rocznicowy” i „Antysmoleńskie opętanie”. Tym razem detonatorem była inicjatywa prof. Kleibera zorganizowania debaty smoleńskiej, w której obie strony miałyby możliwość przedstawienia stanowisk w formie referatów spełniających warsztatowe kryteria naukowości. Do tego nie wolno było dopuścić – i „Wyborcza” rzutem na taśmę wykonała zadanie, rozpętując histerię wokół wyrwanych z kontekstu zdań pochodzących z zeznań naukowców współpracujących z Zespołem Parlamentarnym. Udało się - Maciej Lasek zyskał pretekst do zerwania polemik z Zespołem Macierewicza, a prof. Kleibera przywołano do porządku i wycofał się z niewczesnego pomysłu.
Ceną tej akcji jednak dla „GW” było zejście poniżej dna i zeszmacenie się tak drastyczne, że teraz zostało jej już tylko to, o czym wspomniałem na wstępie: rezygnacja z wszelkich pozorów merytoryki i ucieczka w tanią szyderę. Innymi słowy, postanowiono reaktywować coś w rodzaju „operacji Krzyż”, tyle, że już nie w realu, a w przestrzeni czysto medialnej. To, co było do niedawna domeną zarówno płatnych jak i ochotniczych trolli, zyskało „obywatelstwo” na salonach. Stąd tytuł „Festiwal smoleński” nadany relacji „na żywo” z Konferencji, sprowadzonej do permanentnego rechotu z puszek, parówek i „piijiii, bziuuu!”. Inna sprawa, że nieoczekiwanego „kopa” napędzającego tę nową inkarnację „przemysłu pogardy” dało arcygłupie, by nie rzec dosadniej, postępowanie prof. Rońdy, który postanowił sobie „poblefować” i zagrać z Kraśką w pokera na smoleńskim błocie.
Ale, jak nadmieniłem wcześniej, to już ostatnia linia okopów. Skoro wcześniej jeszcze próbowano mierzyć się z Zespołem Parlamentarnym na argumenty, a teraz mamy już tylko nagie zbydlęcenie, to znaczy, że z nimi koniec. Doszli do ściany. I chyba nawet zdają sobie z istnienia tej „ściany” sprawę – zapewne nie od dziś, skoro Katarzyna Kolenda-Zaleska już w kwietniu w przypływie szczerości „wysypała się” ujawniając oficjalną wykładnię obowiązującą w Sekcie Pancernej Brzozy: „prawda już została ustalona, żadne fakty jej nie zmienią”.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Na podobny temat:
http://niepoprawni.pl/blog/287/strach-rocznicowy
http://niepoprawni.pl/blog/287/antysmolenskie-opetanie
http://niepoprawni.pl/blog/287/smolensk-jako-narzedzie-zmiany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz