piątek, 17 stycznia 2014

Terlikowski, ty pipo...

Strach połączony z parciem na szkło sprawia, że Terlikowski może być koncertowo rozgrywany przez byle mainstreamową szczekaczkę.
 



I. Płaczek poświęcony

Wszedłem sobie w czwartek, proszę ja Was, na portal „Frondy” - a tam sam redaktor naczelny portalu poświęconego Tomasz Terlikowski kaja się i przeprasza. Za co? Za przedruk felietonu Stanisława Michalkiewicza z serwisu „prawy.pl”. Oświadczenie jest tak kuriozalne, że zamieszczę je tu w całości, by nie zniknęło, kiedy już redaktor Terlikowski ochłonie z drżączki i zda sobie sprawę z rozmiarów swej kompromitacji.

„Tekst Stanisława Michalkiewicza, przedrukowany z portalu Prawy.pl, nie powinien znaleźć się na naszych stronach. Jego opublikowanie i przytoczenie skandalicznych słów o czasowo zamkniętych obozach koncentracyjnych było poważnym błędem, za który przepraszam. Gdy tylko dotarła do mnie informacja o tym tekście natychmiast podjąłem decyzję o jego usunięciu.

Zapewniam, że tego typu poglądy nigdy nie były bliskie portalowi poświęconemu, i że w przyszłości nie będą na nim prezentowane. Nie będziemy już także przedrukowywać tekstów redaktora.

Wszystkich oburzonych i zaskoczonych jeszcze raz przepraszam.

Tomasz P. Terlikowski”

O co poszło? Otóż, w swym felietonie „Zdrada panowie, ale stójcie cicho!”, Stanisław Michalkiewicz postawił tezę, że pompowanie WOŚP i Owsiaka ma na celu medialne „przykrycie” sesji Knesetu „w chwilowo nieczynnym obozie zagłady w Oświęcimiu” do której ma dojść w 69 rocznicę wyzwolenia obozu. Rzecz w tym, że nie wiadomo, czy izraelski parlament został przez władze Polski oficjalnie zaproszony, czy też po prostu oznajmił wolę odbycia takiego posiedzenia na terytorium innego, nominalnie suwerennego kraju. No i parlamentarzystów z Izraela ochraniać będą izraelskie służby specjalne. Przyznajmy, że jeżeli w warunkach pokoju parlament jakiegoś państwa obraduje na obcym terenie i to w asyście własnych formacji zbrojnych, to mamy do czynienia z wydarzeniem zgoła bez precedensu.

Michalkiewicz skomentował ów fakt we właściwym sobie stylu – ani mniej, ani bardziej aluzyjno-ironicznym niż czyni to zazwyczaj - ale Terlikowskiego ni stąd ni zowąd szlag trafił. Ewentualnie, dostał skądś telefon zwracający mu uwagę na harce redakcji wyczyniane za jego plecami (fragment: „Gdy tylko dotarła do mnie informacja o tym tekście (...)”). Efektem było usunięcie tekstu Michalkiewicza i „zapis na nazwisko”.

Na marginesie - jeśli chodzi o sformułowanie „chwilowo nieczynny obóz zagłady”, to każdy kto choćby pobieżnie śledzi publicystykę Michalkiewicza wie, że stałym jej motywem jest „scenariusz rozbiorowy” realizowany wobec Polski przez siły zewnętrzne oraz krajowych kolaborantów i w tym kontekście – przestrogi, co może się wydarzyć, gdy „scenariusz rozbiorowy” wejdzie w fazę ostatecznej realizacji - należy te słowa rozpatrywać.

II. Ewangelizator bata

Ale nie będę się bawił w adwokata Michalkiewicza, bo on sam świetnie daje sobie radę i nie sądzę, by zaordynowany przez Terlikowskiego „ban” szczególnie go przejął.

Ja tu zwrócę uwagę na co innego – otóż Terlikowski po raz kolejny spektakularnie daje ciała, co zresztą zostało odnotowane w komentarzach czytelników pod jego oświadczeniem (komentarz: „wstyd, że Pan zamieścił takie przeprosiny” należy do najłagodniejszych). On po prostu panicznie się boi, że ktoś mógłby go posądzić choćby o cień antysemityzmu i ten strach połączony z parciem na szkło sprawia, że może być koncertowo rozgrywany przez byle mainstreamową szczekaczkę.

Zrekonstruujmy sobie – Terlikowski „zostaje poinformowany” (przez kogo?), że na Frondzie ktoś zamieścił tekst TEGO MICHALKIEWICZA (nie pierwszy raz zresztą, tylko poprzednio może nie było nic o Żydach); następnie, tego samego dnia (środa, 15.I.2014), na gwałtu-rety usuwa felieton z portalu, zaś nazajutrz (czwartek, 16.I.2014, godz. 17:01) dodatkowo smaruje samokrytykę („było poważnym błędem”) i składa deklarację prawomyślności oraz odcina się od inkryminowanego „redaktora”. Najwyraźniej uznał, że jest to konieczne, by nadal zapraszano go do Lisa i TVN-u, a jego żonę do „Wyborczej”. Tej samej „Wyborczej”, która i tak nie odmówiła sobie przyjemności opisania całej sprawy. W tekście na stronach „GW” podana jest taka oto wypowiedź Terlikowskiego:

- Jak tylko doszła do mnie informacja o tym tekście, podjąłem decyzję, by natychmiast go usunąć. Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni tym skandalicznym sformułowaniem o obozie w Oświęcimiu - mówi naczelny Fronda.pl Tomasz Terlikowski. I zaznacza, że kierowany przez niego portal nigdy nie współpracował ze Stanisławem Michalkiewiczem, a jego nieliczne teksty ukazywały się na Frondzie dzięki umowie o współpracy i wymianie treści z portalem prawy.pl.” (wytłuszczenia moje – GG)

Z powyższego wynika, że Terlikowski został przez „Wyborczą” wezwany na przesłuchanie, tj. „poproszony o wypowiedź” i uznał za stosowne się tłumaczyć. I w ten prosty sposób, drodzy Państwo, głównonurtowe mediodajnie mogą pięknie rozprowadzać naszych gierojów i dyktować im agendę. Terlikowski musi odbyć spowiedź wedle gazetowyborczego obrządku, gdyż inaczej zostałby pozbawiony możliwości „ewangelizacji” masowej publiki u Lisa w konwencji „trzech na jednego”, robiąc z siebie każdorazowo idiotę. Ja już nie mam siły o tym pisać, robiłem to wielokrotnie, ale powtórzę: chodzenie do wrażych mediodajni jest przeciwskuteczne, bo tam są macherzy, którzy zadbają, by Terlikowski przypadkiem nikogo nie „zewangelizował”, tylko swoją obecnością uwiarygodnił Lisa czy inną „walterownię”, pomagając za sprawą swej obecności tworzyć pozory „pluralizmu prezentowanych opinii” na antenie.

Tekst „Gazety” spuentowany jest wypowiedzią prof. Nałęcza, który wyzywa Michalkiewicza od wariatów („Interpretacją tej wypowiedzi powinien zająć się psychiatra, to byłby najlepszy specjalista w tej sprawie.”). Proszę, jak ładnie Terlikowskiego załatwili – najpierw pozwolili mu się wyspowiadać w gazetowyborczym obrządku, a na koniec za nieprawomyślny przedruk Michalkiewicza i tak – jak na urągowisko - dosrali mu Nałęczem. W umysłach gawiedzi pozostanie właśnie ta nałęczowska końcówka. I po co było gadać z mediodajniami?

Cała ta sytuacja przypomina tę z TVN-u, kiedy w olejnikowej „Kropce nad i” Ireneusz Krzemiński nie chciał gadać z Terlikowskim w jednym studio, a Terlikowski zamiast wyjść rzucając grubym słowem, „polemizował” z Krzemińskim pozwoliwszy uprzednio usadzić się na korytarzu. Tak bowiem nakazywała mu chrześcijańska pokora, jak sądzę. Trudno o lepszą ilustrację powiedzonka o dialogu d...y z batem. Tyłek bata nie „zewangelizuje”, Panie Redaktorze.

III. „Cojones” naczelnego

Ta zawstydzająca uległość udrapowana w szaty chrześcijańskiej pokory (wszak Terlikowski cierpi dla Sprawy, nie inaczej), objawiła się po raz kolejny w przypadku okoliczności „frondowego” zapisu na Michalkiewicza. I nie chodzi tu o poglądy – niech sobie Terlikowski będzie najszczerszym filosemitą, który podczas debaty w Klubie Ronina pokrzykuje, by „bić się we własne piersi”. Niech się bije aż do krwiaków i połamania żeber, co mi tam, choć uważam, że takie podejście, to nie „dialog”, tylko sadomasochizm, bo jakoś nie zaobserwowałem w tym „biciu się w piersi” analogicznej postawy z drugiej strony.

Ale niech nie będzie przy tym tchórzem i hipokrytą. Przedruki z Michalkiewicza, bądź klipy z jego wystąpień, pojawiały się na „Frondzie” wielokrotnie – czy wtedy Terlikowski nie wiedział kim jest Stanisław Michalkiewicz i jakie ma poglądy? Teraz go oświeciło? Nie przeszkadzało mu, gdy materiały popularnego wśród internautów Michalkiewicza robiły jego portalowi „popularkę”, a zaczęły przeszkadzać, gdy jakiś „starszy i mądrzejszy brat” zagrzmiał mu nad uchem?

Poza wszystkim – jak rany, przecież każdy redaktor naczelny dysponujący odrobiną „cojones” - gdyby ktoś usiłował mu narzucać prezentowane treści, to choćby dla higieny i pokazania kto tu rządzi wysłałby natręta na drzewo.

Terlikowski, ty pipo...

Gadający Grzyb

Na podobny temat:

http://podgrzybem.blogspot.com/2013/09/zydzi-izrael-polska-polemika.html

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

 

1 komentarz:

  1. Osobiście nie odmawiam racji Terlikowskiemu w bardzo wielu kwestiach, ale nie dość, że nie pierwszy raz zachował się jak, wywołana przez Pana, PIPA, to jeszcze w ostatnim czasie podchodzi do rzeczy ważnych (jak np. gender) w sposób hi hi, ha ha - patrzcie, jakie to głupie a zarazem śmieszne, co niejednokrotnie można usłyszeć chociażby w porannym programie TV Republika.

    Mam jednak nadzieję, że ktoś z jego otoczenia w końcu przemówi mu do rozsądku i tego typu (łagodnie rzecz ujmując) świadomych czy też nieświadomych, ale przede wszystkim kompromitujących nie tylko jego "wpadek" więcej nie będzie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń