czwartek, 16 czerwca 2016

Jak turecki sułtan niemiecką cesarzową wyonacył

Wyonacona „mutter Angela” została z tabunem rozwrzeszczanych muzułmaniątek – czy zatem można się dziwić, że teraz próbuje z kolei nam opchnąć ten Scheiss?

Można śmiało powiedzieć, że od jakiegoś czasu tzw. kryzys imigracyjny przekształcił się w formę handlu żywym towarem – co zresztą od początku było zamiarem Niemiec, tylko sytuacja wymknęła się spod kontroli. A było tak, że Niemcy otwierając granice liczyły, iż upieką dwie pieczenie na jednym ogniu – zapewnią swojemu przemysłowi dopływ taniej siły roboczej, natomiast wypychając jednostki nieprzydatne do państw Europy Środkowej, dodatkowo je zdestabilizują i uzależnią od niemieckiej pomocy. Jednak, jako się rzekło, sytuacja wymknęła się spod kontroli, bowiem kanclerz Angela Merkel nie doszacowała skali migracji – tego, że w ciągu jednego tylko sezonu wleje się przez rozszczelnione granice ponad milion najeźdźców, którzy na dodatek ani myślą pracować, o poczuwaniu się do jakiejkolwiek wdzięczności wobec swych gospodarzy nie wspominając. Inaczej mówiąc, zamiast arbaiterów, Niemcy zafundowały sobie i reszcie Europy najazd głodnej szarańczy, co jest zresztą konsekwencją innego, wcześniejszego błędu – mianowicie, Niemcy maksymalnie wydłużyły okres ochronny dla swojego rynku pracy, wskutek czego gros ekonomicznej emigracji z Europy Środkowej zaabsorbowały Wyspy Brytyjskie. Berlin zorientował się w powyższym poniewczasie i na gwałt postanowił załatać dziurę demograficzną transfuzją „świeżej krwi” - z wiadomym efektem.

W tym kontekście, niedawny pomysł Komisji Europejskiej, by kraje odmawiające przyjęcia „uchodźców” w ramach obowiązkowego „mechanizmu relokacji” płaciły karę w wysokości 250 tys. euro od głowy na rzecz kraju, który przybyszów przyjmie, był już aktem czystej desperacji. Ale równie desperackie są zabiegi jakiegoś uregulowania sprawy z Turcją, która z pełną premedytacją wypycha migrantów poza swoje granice. Turcja jest państwem policyjnym i naiwnością byłoby sądzić, że flota inwazyjna na bieda-łódkach opuszcza jej wody terytorialne bez cichego błogosławieństwa władz w Ankarze. Interes Erdogana jest jasny: stworzyć mechanizm nacisku na Unię Europejską, a w szczególności na Niemcy i zmusić Europę do politycznych ustępstw. Zresztą, turecki sułtan w trakcie negocjacji z przedstawicielami UE stawiał sprawę bez ogródek. A oto próbka: „Tak naprawdę nie potrzebujemy waszych pieniędzy. Możemy po prostu otworzyć granice do Bułgarii i Grecji i wsadzić imigrantów do autobusów. (…) Co zrobicie jeśli wam się nie uda dojść z nami do porozumienia? Zabijecie uchodźców?”.

Żądania Turcji są niezmienne: odblokowanie negocjacji akcesyjnych do UE, docelowe zniesienie reżimu wizowego dla obywateli Turcji oraz zastrzyk finansowy w wysokości 3 mld euro rocznie – teoretycznie na pokrycie kosztów utrzymania obozów dla uchodźców. Ostatecznie, na mocy umowy Unia Europejska – Turcja (negocjowanej w przytoczony wyżej sposób) ustalono, że nastąpi wymiana 1:1 – czyli, za każdego wydalonego z UE „nielegała”, Turcja ma przekazać jednego „legalnego” uchodźcę ze swych obozów. Szybko jednak okazało się, że chytry turecki sułtan „wyonacył” niemiecką cesarzową i jej brukselskich podwładnych. Oto, wedle doniesień niemieckiej prasy, tureckie władze wysyłają wyłącznie materiał ludzki najgorszego sortu – chorych, bez wykształcenia – sobie zostawiając najlepiej wyedukowanych „uchodźców”: inżynierów, lekarzy, robotników wykwalifikowanych itd., wprost odmawiając im zezwolenia na wyjazd. Teoretycznie doglądająca całej procedury ONZ-owska agenda UNHCR jedynie stawia pieczątki na dokumentach przedstawianych przez tureckich urzędników. Krótko mówiąc, Erdogan zrobił to, co chciały pierwotnie uczynić Niemcy – zatrzymał element najbardziej wartościowy z punktu widzenia tureckiej gospodarki, pozbywając się jednostek wybrakowanych.

Już widzę oczami wyobraźni tę kłótnię na targu niewolników w Stambule. „- Co mi tutaj, panie Erdogan, wysyłasz, Donnerwetter! Ten szczerbaty, tamten to skóra i kości, a następny to kompletny idiota! Ja tu potrzebuję silnych, zdrowych i kumatych robotników do naszych fabryk – oni mają się nadawać do Arbeit! A tu widzę tylko same gęby do wykarmienia! Nie tak się umawialiśmy! Co ja niby mam zrobić z tym ludzkim barachłem?!”. „- A rób sobie, pani cesarzowa, co żywnie się podoba. Jak dla mnie, to może szanowna pani posłać tych niedojdów od razu do gazu. Chyba już zresztą kwaterujecie ich w Dachau i Buchenwaldzie, czyż nie? Wystarczy uruchomić komory, a potem i tak przecież wszystko zgonicie na Polaków. A ja to w ogóle nie mam teraz czasu, bo zaraz leci „Wspaniałe stulecie”. Bierzesz towar, pani cesarzowa, czy mam ich wszystkich powsadzać na pontony?”. I tak wyonacona „mutter Angela” została z tabunem rozwrzeszczanych muzułmaniątek – czy zatem można się dziwić, że tak się teraz piekli i miota, próbując z kolei nam opchnąć ten Scheiss?

*

A poza tym:

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” ------->http://warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3875-pod-grzybki

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 22 (03-09.06.2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz