sobota, 25 września 2010

Marek P. na własne życzenie.


Lustracyjne zaniechanie pcha polski Kościół ku przepaści.

I. Pełnomocnik z Wydziału IV.

Niedawna chryja związana z postawieniem zarzutów byłemu esbekowi, Markowi Piotrowskiemu (obecnie – Markowi P.), który reprezentował przed kościelno – rządową Komisją Majątkową przy MSWiA parafie i zgromadzenia zakonne to smutna konsekwencja braku woli do przeprowadzenia przez Kościół wewnętrznej lustracji. Przypomnijmy, że przed tą szemraną postacią ostrzegał ksiądz Tadeusz Isakowicz–Zaleski, ale cóż – Zaleski to „lustrator” i zapewne „pisowiec”, więc kto by go tam słuchał... Teraz wszyscy zainteresowani na gwałt się od Marka P. odcinają według schematu - nie znali, jeżeli znali to przelotnie, ktoś polecił bo skuteczny, a już na pewno nikt nie wiedział, że to esbek ze stażem w krakowskim Wydziale IV zajmującym się inwigilacją Kościoła.

Modelowym przykładem mogą być tu wykręty ks. Bronisława Fidelusa, proboszcza Bazyliki Mariackiej w Krakowie – protektora Marka P. i przeciwnika kościelnej lustracji, który wali z tradycyjnych w takich przypadkach wielkokalibrowych dział, że to „zaplanowana akcja” mająca na celu „dyskredytowanie roli Kościoła i jego przedstawicieli". Oświadczenie rzecznika kurii krakowskiej, ks Nęcka w stylu „ja nic nie wiem” dopełnia obrazu żałości.

II. „Wierz choćby i w kozła...”

Żadna z licznych w ostatnich dniach wypowiedzi przedstawicieli Kościoła nie wyjaśnia podstawowej kwestii: jakim cudem Marek P. przez tyle lat kręcił lody na styku Państwo – Kościół, polecany sobie przez kolejne osoby i instytucje? Tłumaczeń, że nikt nie wiedział co o rzeczonym osobniku rozgłaszał ks. Isakowicz–Zaleski nie przyjmuję do wiadomości. Skoro publikacje ks Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego były śledzone przez kościelne czynniki na tyle pilnie, by objąć go restrykcjami, to sprawa jest jasna: musiano wiedzieć, kim jest MarekP.!

Pytanie, w jakim stopniu „biznesowa” kariera esbeckiego delikwenta napędzana była strachem przed ujawnieniem TW wśród prominentnych dziś duchownych, w jakim zaś przez fałszywie pojmowany pragmatyzm, sformułowany onegdaj przez biskupa Andrzeja Zebrzydowskiego „wierz choćby i w kozła, byleś mi dziesięcinę płacił”, dziś mający postać „a bądź sobie i esbekiem, byleś zwrot majątku załatwił”.

Tak czy owak, aferę z Markiem P. Kościół zafundował sobie na własne życzenie.

III. Zapotrzebowanie „Polski jasnej” z warszawskich szynków.


Osobnym zagadnieniem jest, na ile akcja „odpolitycznionego” i wyposażonego w nowe kompetencje CBA jest efektem nie pamiętanego od czasów szczytowej popularności Urbanowego „NIE” wybuchu antyklerykalizmu, którego widomym znakiem była wytaczająca się co noc z warszawskich szynków pod Krzyż Smoleński pijana czereda reprezentantów „Polski jasnej”. Logika polityczna podpowiada, że rząd musi jakoś dopieszczać emocjonalnie tę grupę swojego elektoratu i taka kompromitacyjka związana z finansowymi przekrętami na styku państwo – Kościół doskonale w te emocjonalne potrzeby trafia, fundując przy okazji igrzyska odwracające uwagę od smoleńskiego śledztwa, czy zapaści finansów publicznych. Podatność na manipulację i bezrefleksyjność rzeczonego „targetu” wyborczego jest zresztą taka, że trudności budżetowe państwa pewnie wytłumaczą sobie gładko, że to „klechy” wszystko zachachmęciły. Komentarze pod odnoszącymi się do sprawy artykułami nie pozostawiają złudzeń.

Niezależnie jednak od tego, czy CBA działało tu na zamówienie; czy jest to element antykościelnej kampanii, czy nie, afery by nie było, gdyby Kościół w Polsce zdecydował się na rzetelną, a nie pozorowaną lustrację. Wówczas osoby takie, jak Marek P. nie miałyby czego szukać. Zakonne i parafialne konfiturki pozostawałyby poza zasięgiem.

IV. Timeo Danaos et dona ferentes.

Spoglądam sobie na internetowe doniesienia o sprawie zatrzymania Marka P. Brylują: „Wyborcza”, „TokFM”, Lisowy „Wprost”, „Onet”, „Super Ekspres”, „Newsweek”... Te same środowiska, które lały krokodyle łzy nad każdym zdekonspirowanym kapusiem w sutannie, teraz z wyraźnym smakiem zajadają się podstawionym im pasztetem. Ci sami, wśród których część hierarchów upatrywała sojuszników w walce z „inkwizytorskimi zapędami” lustratorów (dla ochrony „dobrego imienia” i „autorytetu Kościoła” oczywiście...), teraz robią ze sprawy przekrętów w Komisji i esbeka reprezentującego kościelne podmioty przepotężny news.

Parafrazując Wergiliusza: lękajcie się Danajów, nawet gdy składają antylustracyjne dary, broniąc „Filozofa”, „Cappino”, „Delty”, „Greya” i innych. Nie chodzi im o dobro Kościoła, przeciwnie – gdy tylko nadarzy się okazja, uderzą, wykorzystując każdą słabość. W tym przypadku – grzech zaniechania rozliczeń z przeszłością. Nie będzie dawnym antylustracyjnym sojusznikom przeszkadzało, że akcję zrobiło wyklinane do niedawna „pisowskie” CBA; zanurzą się również, gdy będzie trzeba, w tak obmierzłym im skądinąd „esbeckim szambie”.

V. Episkopat jak PZPN.


Swojego czasu opublikowałem notkę „Episkopat jak PZPN”, gdzie nieco prowokacyjnie przyrównałem politykę antylustracyjnego chowania głowy w piasek przez Kościół do PZPN-owskiego ignorowania problemu korupcji. Skutek, jak w przypadku piłkarskim, może być tylko jeden – kompletna utrata wiarygodności. Wierni nie wyskandują zapewne podczas Mszy Św. co sądzą o Episkopacie, ale kryzys będzie postępował, tym bardziej, że Prymasem Polski jest duchowny znany jako kontakt informacyjny „Cappino”, co nie rokuje nadziei na zmianę antyrozliczeniowego nastawienia hierarchii.

Lustracyjne zaniechanie pcha polski Kościół ku przepaści. Śmierdzące petardy, jak ta z Markiem P. będą co jakiś czas wybuchały. A prominentni duchowni po staremu będą powtarzać frazy o „próbie podważenia wizerunku i autorytetu” i innych takich.

Bo Marków P. jest więcej. Wydział IV SB nie wymarł, podobnie jak zwerbowani księża. Czasu jest coraz mniej, ale autorytet Kościoła jeszcze nie zetlał ze szczętem. Jeszcze jest czas, by stanąć w prawdzie i ujawnić te 10% duchownych uwikłanych we współpracę oraz ich esbeckich patronów. Wierni taki gest zrozumieją i docenią. Inaczej, nieufność będzie rosła, aż skończy się tym, czym skończyło się w Irlandii uparte zamiatanie pod dywan przypadków pedofilii.

Kto będzie temu winien? Czekajcie, już wiem – media i „lustratorzy”.

Gadający Grzyb

Ciekawy artykuł o Marku P.: http://www.bibula.com/?p=9280

Poza tym:

http://niepoprawni.pl/blog/287/episkopat-jak-pzpn

http://www.niepoprawni.pl/blog/287/kontakt-informacyjny-%E2%80%9Ecappino%E2%80%9D

Pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz