niedziela, 19 września 2010

Umiarkowany „terrorysta”.


Dlaczego należy wyeliminować Ahmeda Zakajewa?

Na marginesie zatrzymania na rosyjskie żądanie premiera jedynego legalnego, choć nieuznawanego na świecie czeczeńskiego rządu, warto rozważyć następującą kwestię: dlaczego Rosja ściga od dziesięciu lat z taką zaciekłością Ahmeda Zakajewa, mimo że cieszy się on powszechnie opinią polityka umiarkowanego i skłonnego do podjęcia rozmów? Dlaczego z uporem maniaka powtarzane są wyssane z palca zarzuty o terroryzm, mimo że postępowania w dwóch państwach – w Danii (rok 2002) i Wlk Brytanii (rok 2003) obaliły przedstawiane przez stronę rosyjską „dowody”, jako zmyślone, lub wymuszone torturami?

I. Powód pierwszy: umiarkowanie.

Paradoksalnie, przyczyną owej zapiekłości jest właśnie umiarkowanie Zakajewa, psujące propagandowy obraz Czeczenów – fanatycznych terrorystów, szahidów gotowych wysadzać nocą domy pełne śpiących cywilów, bądź mordować w szkołach niewinne dzieci. Dlatego za wszelką cenę usiłuje mu się „przyszyć” zamach na Dubrowce i wrzaskiem zmusić Zachód do uznania czeczeńskiego premiera za terrorystę. Charakterystyczne jest opisywane przez Zakajewa w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” zdumienie rosyjskich prokuratorów podczas londyńskiego procesu z 2003 roku, że niezawisły sąd śmie badać ich wersję, funkcjonariuszy Federacji Rosyjskiej, pod kątem zgodności ze stanem faktycznym...

II. Powód drugi: wiarygodność kitu.

Drugim powodem nienawiści Putina i reszty czekistowskiej ferajny do Ahmeda Zakajewa jest fakt, że jego umiarkowane stanowisko znajduje posłuch wśród rodaków. Czeczenia nie radykalizuje się w duchu islamskiego fundamentalizmu tak, jak chciałaby to widzieć Rosja. Chciałaby, gdyż wówczas tłumienie niepodległościowych dążeń narodu można przedstawić światu jako „operację antyterrorystyczną”. Oczywiście „świat” łyka ów „antyterrorystyczny” kit, niczym karmny gąsior gałki, doskonale zresztą wiedząc, że jest to kit, ale cóż - z kimś trzeba budować bałtycką rurę, komuś trzeba sprzedawać te mistrale, ktoś musi pomagać logistycznie przy wojnie afgańskiej... Jest jeden warunek – kit o islamskich terrorystach musi być jakoś uprawdopodobniony, tak by można było uspokoić sumienia wyborców i różnych humanitarnych pięknoduchów.

III. Powód trzeci: odrzucenie islamistycznego przeszczepu.

Charakterystyczne, że na Ahmeda Zakajewa został wydany wyrok śmierci przez samozwańczego „emira” – Doku Umarowa (proklamatora fikcyjnego Emiratu Kaukaskiego), którego działania jak raz pasują do rosyjskiej polityki przewekslowania wojny narodowowyzwoleńczej na konflikt terrorystyczno – religijny. Jeżeli prawdą jest, jak twierdzi Zakajew, że udało się od Umarowa i jego straceńczej polityki odciągnąć większość bojowników i zostali przy nim tylko „przyjaciele” z FSB, oznaczałoby to, że zaaplikowany Czeczenii przeszczep w postaci islamskiego fundamentalizmu rodem z podmoskiewskich obozów szkoleniowych został odrzucony jako ciało obce.

Łatwo zgadnąć, jaką wściekłość musi to budzić na Kremlu. Czekistowska układanka zaczyna się sypać.

Kreml nie potrzebuje umiarkowanych przywódców niepodległościowych. Patrioci dalecy od dżihadyzmu są jak zadra, mówią bowiem światu, że w sprokurowanym przez Rosję przekazie coś jest „nie halo”. Kreml potrzebuje kontrolowanych przez siebie krwawych kacyków po obu stronach barykady. Ramzan Kadyrow i Doku „emir” Umarow spełniają te zapotrzebowania. Konflikt pozostaje pod kontrolą i zawsze można go na nowo rozniecić, gdy trzeba będzie odwrócić uwagę społeczeństwa od wewnętrznych problemów lub uwiarygodnić się w oczach Zachodu jako sojusznik w walce z terroryzmem.

Dlatego właśnie Moskwa musi dorwać Ahmeda Zakajewa i pokazowo skazać za terroryzm. Albo, w ostateczności, wyeliminować w inny sposób – choćby, metodą knajacko - putinowską, „topiąc w kiblu”.

IV. Zakajew niewygodny również dla Zachodu.

A „świat”... Cóż, „świat” odetchnie z ulgą, bo pragnie ze wszystkich sił wierzyć Rosji i robić z nią interesy, bez konieczności krępującego przypominania o prawie narodów do samostanowienia, „deficycie” praw człowieka i innych takich (słowo „ludobójstwo” w odniesieniu do Rosji żadnemu z zachodnich przywódców ani tzw. „liderów opinii” nie przejdzie przez gardło). Próbkę mieliśmy podczas agresji na Gruzję, gdzie bez wyprawy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z innymi przywódcami naszego regionu nie byłoby „zaangażowania” Unii Europejskiej, kiedy to Sarkozy „wynegocjował” lipny od samego początku „układ”, który Rosja śmiejąc się w kułak natychmiast wyrzuciła do kosza (Zapad’ taktownie odwrócił wtedy głowę w inną stronę). Teraz Zachód sprzedaje Rosji okręty wojenne, ciągnie gazociąg i z życzliwym pochrząkiwaniem reaguje na geopolityczne propozycje Siergieja Karaganowa.

Klarowna i spójna wizja Rosji walczącej z terroryzmem jest zatem na rękę także Zachodowi, pozwala bowiem gładko usprawiedliwić „łamanie standardów demokracji”, czyli putinowski reżim i jego zbrodnie. Wiadomo – walka z terroryzmem ma swoje koszty. Zresztą, czy takie Stany Zjednoczone również nie wprowadziły rozlicznych obostrzeń? A ten cały Zakajew i reszta „tak zwanego” rządu Czeczeńskiej Republiki Iczkeria? Oczywiście, ma status politycznego uchodźcy, więc go nie wydamy, ale gdyby tak nieszczęśliwie spadł ze schodów, lub przypadkiem zatruł się polonem w herbaciarni... Cóż, wola Boska...

V. Polska – plecami do Czeczenii .


Jak się zdaje, podobnego zdania są również obecne polskie władze, które były tak miłe, że na życzenie ambasadora Aleksiejewa zatrzymały czeczeńskiego przywódcę, mimo iż ten: - sam chciał zgłosić się do prokuratury; - był tylko w tym roku w Polsce już trzy razy (teraz czwarty); - zarzuty przeciw niemu zostały obalone w uczciwych procesach; - ma status uchodźcy; - Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego odbywał się legalnie.

Zresztą, fakt, że ów Kongres odbył się w Polsce jest zasługą ś.p. Lecha Kaczyńskiego, jego swoistym głosem zza grobu wskazującym kierunek polskiej polityki, którą obecny rząd odwrócił o 180 stopni. Mediodajnie starannie ów fakt przemilczają. Szczegółowych doniesień z Kongresu, prócz sprawy Zakajewa, też próżno było szukać. Kto wie, być może zatrzymanie miało na celu właśnie „przykrycie” samego Kongresu, tak by do opinii publicznej nie przedarło się zbyt wiele informacji o rosyjskich zbrodniach.

Płyniemy wszak z „głównym nurtem”, „ocieplamy stosunki” grzejąc się w niedźwiedzim futerku – a tu taki dysonans. Tusk w objęciach zbrodniarza niczym, nie przymierzając, Ramzan Kadyrow, namaszczony przez Putina tuż po zamachu na Kadyrowa - seniora? To nie są dobre skojarzenia, zwłaszcza w kontekście smoleńskiej katastrofy.

Nie mam złudzeń – pod auspicjami Tuska czy Komorowskiego podobny kongres nie mógłby się odbyć. Podobnie jak nie wyobrażam sobie, by za rządów Jarosława, czy prezydentury Lecha Kaczyńskiego doszło do zatrzymania premiera Zakajewa, zaś MSZ „wyrażało zaniepokojenie” i dzwoniło do parlamentarzystów, by przypadkiem nie pojawiali się na imprezie, która tak drażni Jego Ekscelencję ambasadora Rosji Aleksandra Aleksiejewa i jego mocodawców.

Polskie władze dały Czeczenom jasny sygnał – nie chcemy was. Przeszkadzacie. Wygląda na to, że póki trwa obecna władza, ten barbarzyńsko eksterminowany, dzielny naród, będzie musiał skreślić Polskę z jakże krótkiej listy swych sojuszników.

Gadający Grzyb

P.S. A gdyby tak rozesłać międzynarodowy list gończy za Putinem?

Linki:

Monografia stosunków rosyjsko – czeczeńskich:
www.sciesielski.republika.pl/czeczenia/

Mój poprzedni wpis o podobnej tematyce:

http://niepoprawni.pl/blog/287/klamstwa-ambasadora-aleksiejewa


I jeszcze to:

niepoprawni.pl/blog/287/nowa-zimna-wojna

Pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz