czwartek, 9 lutego 2012

Incitatus na miarę czasów i możliwości


Mógł Kaligula mianować senatorem Incitatusa, to nasz Admin Trzeciej RP może mianować ministrem sportu panią Joasię.


Mógł Kaligula mianować senatorem swego ulubieńca – Incitatusa (młodym wykształconym wyborcom PO wyjaśniam, iż był to ukochany koń wyścigowy cezara), to nasz Admin Trzeciej RP postanowił mianować ministrem sportu panią posłankę Joasię Muchę. A co! Czy ona gorsza? Rozumu ma tyle samo, urodą i tzw. prezencją ogólną zapewne nie ustępuje szlachetnemu ogierowi, no i na zagadnieniach powierzonego sobie resortu zna się w równym stopniu, co Incitatus na sprawach Imperium Romanum.

Uszczęśliwiona gawiedź z każdym dniem ma okazję upewniać się, że oba splendory są podobnego ciężaru gatunkowego i śmiem twierdzić, iż wypływają z podobnych pobudek. Kaligula swym gestem wyraził pogardę dla spodlonego senatorskiego stanu, podkreślając zarazem swą wszechwładzę. Ober-Matoł podobnie: pokazał świeżo, po raz drugi z rzędu wydudkanemu elektoratowi, gdzie ten może mu skoczyć - „Oni mogą panu majstrowi skoczyć tam, gdzie pan może pana majstra w d... pocałować”. Mianuję kretynkę ministrem i co mi zrobicie, frajerzy? No właśnie – nic nie zrobią, albowiem jak dowodzą badania, spora część „elektoratu” nie kojarzy premiera z jakością pracy rządu na którego czele stoi, o poszczególnych ministrach już nie wspominając.

Mamy zatem na czele rządu Kaligulę wraz z Incitatusem - oboje na miarę naszych czasów i możliwości. Nie da się zresztą ukryć, iż Admin z biegiem lat nawet fizycznie się upodabnia do pierwowzoru: ten sam maniacki wytrzeszcz oczu, kędziory na łepetynie, te same zapadłe policzki i zacięte usta szaleńca – kto nie wierzy, niech zerknie na załączoną w charakterze materiału poglądowego ilustrację. Nawet obyczaje, poczynając od brylowania na cyrkowej arenie (choć, zamiast rydwanów, boski Donald preferuje piłkę kopaną) a na wybuchach niekontrolowanej furii skończywszy, ma iście cesarskie – od oryginału różni go jedynie skala możliwości, ale nie mentalność. Kaligula swe ofiary mordował, bądź doprowadzał do samobójstwa, Donald musi poprzestawać na dymisjonowaniu i posyłaniu w odstawkę tych, których w swych paranoidalnych wyobrażeniach uważa za konkurentów do władzy. Zamiast nich woli mianować na resort konia, czy też raczej klacz, jak stało się to w przypadku minister Muchy.

Jak podają przekazy, dostojny Incitatus rezydował w marmurowej stajni ze żłobem wyłożonym kością słoniową, obdarowywany był kosztownościami, zaś do obsługi oddelegowano odpowiednich niewolników. Jej Ekscelencja, minister Mucha, podobnie – do żłobu wprawdzie nie zaglądałem, ale tuszę, iż zaopatrzony jest suto, odpowiednio do wysokiego stanowiska, a i spożywać swego owsa Jej Ekscelencja z pewnością nie musi z juchtowego worka czy gazety. Znając zamiłowanie naszej klasy panującej do przepychu, przypuszczam, że i nuworyszowskich marmurów w siedzibie ministerstwa nie brakuje, zaś problem niewolników, nasza dzielna klacz właśnie rozwiązuje we własnym zakresie, na początek sprowadzając sobie fryzjera. Manikiurzyści, wizażyści oraz cała reszta niezbędnej obsługi, przynależnej każdej nowoczesnej i wyzwolonej kobiecie na pewnym poziomie tłoczą się już u bram, gdyż bycie ikoną lajfstajlowego feminizmu zobowiązuje.

Tylko, choroba, ktoś niestety wrąbał się pani ministerce w kompetencje i do Superpucharu Polski wybrał nie te drużyny, ale spokojnie – wydobędzie się z kazamatów pana Rysia Forbricha - „Fryzjera” (a bo to współczesnej kobiecie z ambicjami jeden fryzjer wystarczy?) i w przyszłym sezonie zagrają już ci co trzeba, po castingu na najbardziej gustowne i wystrzałowe stroje, koniecznie harmonizujące z iluminacją Stadionu Narodowego, żeby nie ucierpiały wysublimowane gusta pani Joanny i jej fryzjerczyków.

Wprawdzie nie wiadomo, czy ten cały stadion będzie do tego czasu przejezdny, ale najwyżej wyleje się beton, lub położy parkiecik w jodełkę i zamiast tej nudnej piłki urządzimy konkurs tańca nowoczesnego, albo w ogóle coś bardziej dla ludzi, tak do śmichu i pogibania raczej, żeby nie trzeba było się zastanawiać, którzy to „nasi” i kto wygrywa, nie mówiąc już o obczajaniu o co chodzi z tym spalonym. Zawsze wprawdzie można spytać się Donka, ale jeszcze zakuma, że pani minister ze sportem jest cokolwiek nie teges i gotów zabrać tę fajoską stajnię ze żłobem i fryzjerami. To już lepiej się nie odzywać i ładnie wyglądać, bo parytety są, wiecie Państwo, bardzo twarzowe w tym sezonie. A jakby się jakiś Kołtoń czepiał, to oberwie z karata.

Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz