wtorek, 25 września 2012

Hiena daje głos

Hiena złożyła pozew w którym domaga się przeprosin za nazwanie jej ścierwojadem, gdyż obawia się, że ugodzi to w jej reputację na sawannie.

I. Cierpienia Hienodego Łazarewicza

Hiena złożyła pozew w którym domaga się przeprosin i wpłaty 20 tys zł na cele społeczne za nazwanie jej ścierwojadem, gdyż obawia się, że taka łatka już do niej przylgnie, co narazi na szwank jej dobre imię i ugodzi w jej reputację na sawannie.

Tak można by scharakteryzować pozew, który złożył przeciw Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich pan redaktor Cezary Łazarewicz za przyznanie mu nominacji do tytułu „Hieny Roku”. Przypomnijmy, iż wspomniane wyróżnienie redaktor Łazarewicz otrzymał za brukowy artykuł o Rajmundzie Kaczyńskim w którym opierając się na plotkach dywagował o życiu intymnym ojca braci Kaczyńskich, stosunkach rodzinnych i temu podobnych ślicznościach. Pan Łazarewicz nie był nawet w stanie przedstawić dokumentów potwierdzających rzekomą przynależność Rajmunda Kaczyńskiego do PZPR. Słowem, była to ewidentna „mokra robótka” na polityczne zamówienie, wypełniająca propagandowe zapotrzebowanie Obozu Beneficjentów i Utrwalaczy III RP. Obozu, dodajmy, którego prominentnym i oddanym przedstawicielem na odcinku reżimowych mediodajni jest naczelny „Newsweeka”, a zwierzchnik Cezarego Łazarewicza – Tomasz Lis. Innymi słowy, pan Łazarewicz dostał lipcową nominację za dyspozycyjność godną najbardziej oślizgłych postaci PRL-owskiej żurnalistyki, choć po prawdzie tę zapowiedź anty-nagrody powinien otrzymać jego pryncypał.

Cóż jednak twierdzi poszkodowana Hyaena? Ano, pan Hienody Łazarewicz w wywiadzie dla „GW” troska się, iż: „- Napisano, że mój tekst został stworzony z powołaniem na anonimowe źródła, i podkreślono, że rozpowszechniam plotki. Uderzono w fundament mojej pozycji dziennikarskiej. Obawiałem się, że ta "hiena" do mnie przylgnie. A to spowoduje, że w przyszłości nikt nie będzie mówił o tym, co napisałem, tylko będzie stwierdzał: "To napisała ta hiena". Takie stygmatyzowanie przez środowisko, dość mocno politycznie zaangażowane, uważam za niesprawiedliwe.”

Zwróćmy uwagę – pan Hienody nie jest w stanie wskazać żadnego odstępstwa od faktów w werdykcie SDP, boć to, że „tekst został stworzony z powołaniem na anonimowe źródła” i „rozpowszechnia plotki” to najszczersza prawda. Clou wywodu pana Hienodego Ł. sprowadza się do subiektywnego poczucia doznanej „niesprawiedliwości” i obawy o swą pozycję dziennikarską, gdyby łatka „hieny” doń „przylgnęła”. No cóż – trzeba było się nie k***ć dla paru groszy i śmierdzącej posady w Lisowym „Newsweeku”, to i nie byłoby żadnej „łatki”. A raczej – hieniej cętki.

Tak nawiasem – wyobrażacie sobie Państwo, by którykolwiek z hollywoodzkich gwiazdorów pozywał jury za „Złotą Malinę”? I to w rozprocesowanej Ameryce!

II. „Hiena” sprzeczna z „zasadami współżycia społecznego”

Najgorsze, że ten kuriozalny pozew ma sporą szansę na wygraną. Nasze prawo skonstruowane jest bowiem w ten sposób, że wystarczy by „niezawisły sąd” uznał, iż pozwany naruszył dobra osobiste powoda, godząc w jego „cześć” i „dobre imię”, tudzież podważył publiczne zaufanie wymagane do pełnienia określonego zawodu, by uznać powództwo i zasądzić co tam do zasądzenia zostało przewidziane. Niezależnie od tego, czy SDP przyznało nominację do „Hieny” zasłużenie, czy niezasłużenie.

Kto wie, być może nawet doczekamy stwierdzenia, iż „przyznawanie wyróżnienia Hieny Roku, jako godzące w dobre imię nagrodzonych, jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego” - na wzór wiekopomnego orzeczenia sędzi Agnieszki Matlak, iż „negatywne treści na temat Adama Michnika redaktora naczelnego Gazety Wyborczej oraz wydawcy tej gazety Agory S.A. są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego” (wyrok z dnia 26 września 2005; sygn. III C 1225).

Ten ostatni cytat zaczerpnąłem z listu Jana Krzysztofa Kelusa do Adama Michnika, w którym legendarny pieśniarz pisze:

„podobnie jak p. Rafał Ziemkiewicz, uważam, że pozywając swych krytyków, zastraszasz potencjalnych polemistów, działasz przeciwko wolności słowa i ograniczasz swobodę debaty publicznej.

Po tym stwierdzeniu, oczekując na pozew, apeluję do wszystkich tych, którzy inwestowali lub są skłonni zainwestować w obronę wolności słowa, by podpisali się pod niniejszym oświadczeniem, lub sformułowali oświadczenia podobne.”

Sądzę, że sprawa pozwu Hienodego Łazarewicza przeciw SDP jest dobrą okazją, by odpowiedzieć na ten apel. Zatem, ja również uważam, że Adam Michnik poprzez swe pieniactwo trafiające na podatny grunt „rozgrzanych sędziów” w rodzaju przywołanej tu Agnieszki Matlak działa przeciwko wolności słowa, zastraszając potencjalnych polemistów i tym samym ograniczając swobodę debaty publicznej.

Okazja do wyrażenia solidarności ze stanowiskiem Jana Krzysztofa Kelusa jest tym bardziej uzasadniona, gdyż bez pieniackiej sraczki Ober-redaktora III RP takie pozwy jak ten pana Hienodego byłyby nie do pomyślenia, zaś strony sporu, jak na dziennikarzy przystało, wyżywałyby się w barwnych i kąśliwych polemikach – ku uciesze i pożytkowi czytelników. Dziś natomiast – dzięki „pozwo-twórczej” (określenie J.K.K.) działalności Michnika - taki Łazarewicz z miedzianym czołem ucieka się do sądowego knebla. Swoją drogą, ciekawe czy sam na to wpadł, czy ktoś udzielił mu życzliwej rady i dodał otuchy... Trop z wywiadem udzielonym akurat „GW” może to i owo sugerować.

III. Manipulancik

No dobrze, a teraz przypomnę, dlaczego ja również uważam redaktora Łazarewicza za przedstawiciela „Hyaenidae”. Ano dlatego, że pośrednio zetknąłem się z jego „warsztatem” płodzenia dziennikarskich szmatławców przy okazji artykułu „Sieć sprzeciwu”, traktującym o Kongresie Mediów Niezależnych, którego członkami są m.in. Niepoprawni.pl oraz Niepoprawne Radio PL. Poziom manipulacji opisałem szczegółowo w tekście „Newsweek na tropie Kongresu Mediów Niezależnych” - polecam zwłaszcza lekturę części II - „Kłamstwa i manipulacje Łazarewicza”. Generalnie rzecz ujmując, pan Hienody Łazarewicz wykorzystał udzielane mu w dobrej wierze wypowiedzi do stworzenia karykaturalnej narracji uszytej pod założoną z góry tezę, mającą przedstawić „Kongres Mediów Niezależnych” jako zgraję oszołomów maszerujących w zwartym ordynku pod przewodem PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ba, nawet brak czyjejś wypowiedzi nie przeszkadzał panu Hienodemu wkładać w usta rzekomego interlokutora urojonych kwestii.

Tak się jednak składa, że mając kontakt mailowy z częścią rozmówców Łazarewicza mogłem sobie wyrobić opinię na temat tego, co rzeczywiście zostało powiedziane (bądź NIE powiedziane), a co i w jakiej postaci znalazło się w tekście.

I tak, MarkowiD przypisał stworzenie jakiegoś „matematycznego modelu platfoafery”, czego Marek, jako żywo nie zrobił, ba – nie używa nawet pojęcia „platfoafera”, poprzestając na skrupulatnym katalogowaniu afer PO (http://markd.pl/afery-po-0-748-i-kadencja-rzadow/ i http://markd.pl/afery-po/ ). Zabiegi te, jak wynika z kontekstu, mają panu Hienodemu służyć do ośmieszenia działalności MarkaD. Co ciekawe, MarkD stanowczo odmówił Łazarewiczowi jakichkolwiek wypowiedzi! Co nie przeszkodziło panu Hienodemu napisać tego, co napisał. Jest zlecenie – to wierszówka też musi być.

Z kolei Budyniowi78 pan Łazarewicz zadał pytania po których nie ma śladu w tekście, by następnie wyrwane z kontekstu fragmenty odpowiedzi podrasować, tworząc jakiś groteskowy obraz „Niepoprawnych” jako niszowej przybudówki PiS, leczącej poprzez przynależność do Kongresu Mediów Niezależnych kompleksy wobec dziennikarskiego mainstreamu, na dodatek zaludnionej przez oderwanych od rzeczywistości maniaków. Pozwolę sobie zacytować fragment tekstu „Newsweek na tropie Kongresu Mediów Niezależnych”:

(…) Łazarewicz wkłada w usta Budynia słowa, iż „to duże wyróżnienie, że były prezes Polskiego Radia zwrócił się z ofertą współpracy właśnie do niego, prawicowego blogera.” Co naprawdę powiedział Budyń? Ano rzekł, że dla niego jest nową jakością, że ktoś związany ze światem mediów tradycyjnych dostrzega i chce coś budować razem z ludźmi, tworzącymi nowe media, bo dotąd te światy się raczej rzadko spotykały. Tu już mamy do czynienia z ordynarnym sfałszowaniem udzielonej w dobrej wierze wypowiedzi, na dodatek wpisującym blogosferę w jakąś „służebną” rolę wobec mediów tradycyjnych.

W innym miejscu Łazarewicz przypisuje Budyniowi słowa: „Jak mówi Krzysztof Karnkowski, wtedy właśnie, podczas pierwszego Kongresu Mediów Niezależnych w Warszawie, na dobre rozpocznie się tworzenie struktur wolnych Polaków.” Jakież to protekcjonalne... Tymczasem, Budyń powiedział tylko tyle, że w panelu wezmą udział osoby, które „państwo określacie ironicznie mianem wolnych Polaków". Jest różnica?

„Jak ktoś chce, niech z nimi rozmawia, ale trzeba się liczyć, że nie tylko każde wypowiedziane słowo będzie użyte przeciwko Tobie, ale i słowa, które nie padły również się pojawią. (...) Jednego życzliwego sobie rozmówcę na pewno pan Cezary stracił” - konkluduje Budyń78.

Jest tego znacznie więcej. Jeśli ktoś ciekaw tajników „warsztatu” pana Ł., odsyłam do całości cytowanego tekstu.

Prawda, że zgrabny manipulancik z tego naszego Hienodego?

***

Na koniec, mając na uwadze wszystko co powyższe, musimy jednak zdać sobie sprawę, że tego steku kalumnii z artykułu o Rajmundzie Kaczyńskim i tych manipulanckich, oślizgłych kłamstewek z tekstu o Kongresie Mediów Niezależnych nie byłoby bez zwierzchnika pana redaktora Hienodego Łazarewicza – czyli Tomasza Lisa. To jemu – Lisowi - należy się wyróżnienie „Hieny Roku” za całokształt redaktorowania w kolejnych przedsięwzięciach medialnych z „Newsweekiem” na czele, a nie jakiemuś podrzędnemu wykonawcy poleceń.

A zatem, stwierdzam, że jesteś pan wprawdzie, panie Łazarewicz, hieną - ale z tych pomniejszych, od jakich roi się w reżimowych mediodajniach pozostających ekspozyturą Obozu Beneficjentów i Utrwalaczy IIII RP. Po prawdzie, „w panu jest tyle demona, co trucizny w zapałce”. Co nie zmienia faktu, że hieną pan jesteś i to gorliwą.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat: http://niepoprawni.pl/blog/287/newsweek-na-tropie-kongresu-mediow-niezaleznych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz