piątek, 21 września 2012

Prywislańska prawica

Zastanówmy się, jak mogłaby wyglądać „prywislańska prawica” - nazwijmy roboczo tę hipotetyczną partię „Jednaja Polsza”.

I. „Jednaja Polsza”

Tomasz Sakiewicz opublikował niedawno wstępniak, w którym przestrzega przed trwającą od jakiegoś czasu „podgotowką” mającą na celu stworzenie prorosyjskiej „poważnej siły politycznej” na prawicy. Na razie ma być budowane „zaplecze” dla takiego ugrupowania, które miałoby zagospodarować część prawicowego elektoratu „pod szczytnymi hasłami religijnymi i patriotycznymi”. Bliższych szczegółów redaktor Sakiewicz niestety nam poskąpił, poprzestając na charakterystycznej dla niego retoryce składającej się z ogólników i niedomówień mających, jak sadzę, wprowadzić czytelników w nastrój nieokreślonej grozy w celu wywołania efektu konsolidacyjnego wokół „strefy wolnego słowa” oraz Prawa i Sprawiedliwości.

Niemniej, zakładając, że naczelny „Gazety Polskiej” faktycznie wie co w trawie piszczy (byłbym na przykład ciekaw z czyich, „mało spodziewanych przeze mnie ust” dobiegają redaktora Sakiewicza te prorosyjskie pienia) pozwolę sobie ten wątek pociągnąć, gdyż może on rzucać ciekawe światło na kondycję szeroko rozumianej prawicy. Zastanówmy się zatem, jak mogłaby wyglądać taka „prywislańska prawica” - nazwijmy ją roboczo „Jednaja Polsza” na wzór rosyjskiej, putinowskiej odpowiedniczki, która ponoć również mieni się partią „konserwatywną”.

II. Przegląd szabel

Przede wszystkim należy stwierdzić, że jeśli Rosja faktycznie zechce zmontować u nas wasalną, „prywislańską prawicę”, by zdezintegrować „obóz niepodległościowy”, to taka partia z pewnością powstanie. Chętnych do roli mężyków stanu z pewnością nie zabraknie – na pierwsze wezwanie nadbiegną ze wszystkich wyautowanych politycznych środowisk by oddać się pod czułą „kryszę” oficerów prowadzących, zarówno tutejszego, jak i cudzoziemskiego autoramentu.

Widzę tu wielkie pole do popisu szczególnie dla tzw. „realistów”, którzy pod płaszczykiem tegoż „realizmu” kontynuują serwilistyczną postawę odziedziczoną po PAX-ie, kiedy to Bolesław Piasecki z nadania prominentnego czekisty Iwana Sierowa otrzymał w PRL swoistą „koncesję na patriotyzm”, by właśnie z tych patriotycznych i bogoojczyźnianych pozycji umacniać jedynie słuszne sojusze i wspierać wiodącą rolę Partii. Była wszak lojalna wobec systemu „kato-lewica”, więc czemuż by nie miała odrodzić się równie lojalna „kato-prawica”? Tym bardziej, że „znakowska” „kato-lewica” w pewnym momencie jednak trochę się zbiesiła, zaś „paxowska” „kato-prawica” dowiodła swego oddania trwając dzielnie u boku „towarzysza generała”, legitymizując stan wojenny i po dziś dzień wpatrzona jest w Jaruzela niczym w jasne słoneczko, mimo iż ten swojego czasu bezpardonowo kopnął swych wyznawców w cztery litery, gdy tylko przestali być potrzebni i usiadł do Okrągłego Stołu z różnymi Mazowieckimi i Michnikami. Takiego kapitału oddania nie wolno marnować, tym bardziej, że „endokomuna” skupiona wokół „Myśli Polskiej” Engelgarda, czy „konserwatyzm.PRL” Wielomskiego nie ustaje w dostarczaniu dowodów wierności choćby w postaci wiernopoddańczych adresów do batiuszki-cara.

Pogrobowców „endokomuny” jest zresztą znacznie więcej. Charakteryzuje ich głównie to, że z bogatej spuścizny Narodowej Demokracji przyswoili sobie jedynie tępą rusofilię i żydożerstwo, czyniąc z nich główne wyznaczniki patriotyzmu, dodając do tego obsesyjną nienawiść do „zdegenerowanego Zachodu” ze Stanami Zjednoczonymi na czele, co jak raz współgra z rosyjskimi interesami. Powielając dziewiętnastowieczne jeszcze, panslawistyczne kalki i bredząc o jakiejś mitycznej „słowiańskiej wspólnocie”, której naturalnym liderem miałaby być Rosja, uporczywie ignorują zaborcze tradycje bandyckiego imperium, postulując zaś „realizm” bardzo starają się by nie widzieć, iż Rosja „realistycznie” postępuje jedynie z tymi, których uważa za równych sobie, od pozostałych oczekując podporządkowania.

Ale, jak sądzę, „endokomuniści” to nie jedyne części składowe potencjalnej „prywislańskiej prawicy”. Polecałbym bowiem uwadze ciekawą ewolucję jaką przechodzą secesjoniści z PiS. Liderzy „Solidarnej Polski” od jakiegoś czasu dystansują się od Tragedii Smoleńskiej – Zbigniew Ziobro stwierdził wręcz, iż mamy do czynienia z „tragicznym wypadkiem”. Teoretycznie, od „endokomuny” różni ziobrystów bardzo wiele, ale łagodniejsze pozycjonowanie się wobec Rosji i zmiana frontu w sprawie Smoleńska jest niewątpliwie krokiem zbliżającym te na pozór tak różne od siebie środowiska, tym bardziej, że post-endecy o „sekcie smoleńskiej” gardłują momentami ostrzej niż reżimowe przekaziory.

Kto wie, czy takim spoiwem nie mógłby się okazać z czasem... Roman Giertych, szczególnie jeśli nie przyjmą go do Platformy. Wspólne grillowanie może stopić niejedne lody. A gdyby takie historyczne pojednanie zyskało jeszcze wsparcie „patriotycznej wojskówki” kręcącej się wokół „Nowego Ekranu”, gdzie też próbuje się rzeźbić jakieś „trzecie siły”... Zresztą, tego „patriotycznego” planktonu rozproszonego w różnych Konwentach Narodowych itp. jest znacznie więcej – trzeba to tylko pozbierać do kupy, do tego zaś niezbędne jest zielone światło z Kremla sygnalizujące, że sytuacja dojrzała do zbudowania „prywislańskiej prawicy”.

III. Spoiwo ideologiczne

I takie światełko zostało zapalone. Było nim „Wspólne przesłanie do Narodów Polski i Rosji” podpisane 17. sierpnia 2012 na Zamku Królewskim w Warszawie przez przewodniczącego KEP abp. Józefa Michalika i patriarchę Moskwy i Całej Rusi Cyryla. Potwierdza się moja teza wyartykułowana we wcześniejszym tekście, iż treść tego dokumentu będzie absolutnie drugorzędna wobec politycznej wymowy aktu „pojednania” i jego konsekwencji. I tak właśnie się dzieje, niezależnie od tego jak bardzo by się napinał redaktor Terlikowski, snując swe projekcje jak to teraz ręka w rękę z rosyjską Cerkwią pod przewodem agenta Michajłowa będziemy zmagać się z „cywilizacją śmierci”. To wszystko plewy, wabik dla naiwnych, na który dał się złapać polski Kościół i część środowisk katolickich.

Sądzę, że główną rolę jaką ma do odegrania wzmiankowany akt, to stworzenie ideologicznego spoiwa dla „prywislańskiej prawicy” i wmanipulowanie Kościoła w poparcie dla takiej inicjatywy politycznej. Inną korzyścią jest wbicie klina między Kościół hierarchiczny a obóz niepodległościowy. To dlatego Kreml wkrótce po wizycie Putina na Westerplatte 1 września 2009 zadaniował Cerkiew na okoliczność „dialogu” który – cóż za traf – zintensyfikowany został zaraz po Smoleńsku, by znaleźć swe zwieńczenie w ponurej hecy na Zamku Królewskim.

Taka religijna podkładka, dzięki której będzie można głosić, iż oto wspólnie ze „świętą Rusią” położymy tamę zachodniej zgniliźnie, jest nieoceniona w walce o rząd dusz wśród konserwatywnego elektoratu. Ułatwia to postępowanie Kościoła, który najwyraźniej ma dość „smoleńskiego garba” i łączenia go z „oszołomami”. Wyraźnie dał to do zrozumienia arcybiskup Michalik w wywiadzie dla KAI, w którym odesłał Smoleńsk na półkę z „symbolami” i odciął się od tych co „dolewają oliwy do ognia” - najostrzej, jak jest to możliwe w specyficznej, okrągłej stylistyce, którą zwykli posługiwać się hierarchowie.

Jak można było się spodziewać, zarówno wywiad abp. Michalika, jak i samo „Przesłanie...” spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno ze strony endokomuny, jak i secesjonistów z PiS, którzy zwietrzyli szansę na „wyślizganie” Prawa i Sprawiedliwości z łask konserwatywnej części Episkopatu. Wspomniane wyżej słowa Ziobry o Smoleńsku padły wkrótce po akcie „pojednania”, z kolei Arkadiusz Mularczyk „zaapelował” do PiS „o jasne wyrażenie poparcia” dla „Wspólnego przesłania...”, by „nie dzielić prawicy”. Nie ma to jak wyczucie mądrości etapu.

W tym kontekście Kościół, niezależnie od tego jak by się wzbraniał, zostanie gładko wkręcony w patronat nad „Jedną Polszą”, tak jak w chwili obecnej (lub przynajmniej do niedawna) kojarzony jest w masowym przekazie z PiS-em. Zresztą, jak przypuszczam, znajdą się hierarchowie którzy sami z siebie ochoczo roztoczą nad taką „prywislańską prawicą” swój patronat.

IV. Media

Do kompletu brakuje jeszcze mediów, dzięki którym „Jednaja Polsza” mogłaby zaistnieć w świadomości „targetu”, jakim byliby tradycjonalistyczni wyborcy. To musi być medium wiarygodne, zakorzenione społecznie i o ustalonej renomie. Pewnie „Nowy Ekran” ze swą „patriotyczną wojskówką” obecnie skrywaną ze względów taktycznych na zapleczu nie byłby od tego, ale sam portal to nie wszystko, zaś wywiady Kurskiego dla „Wyborczej” mogą w „grupie docelowej” przynieść więcej szkody niż pożytku.

I tu kluczowa będzie postawa ojca Rydzyka i jego medialnego konglomeratu. Nie byłoby to nic nowego, jeśli przypomnimy sobie niegdysiejszy flirt Radia Maryja z endokomuną, tudzież antyzachodni i prorosyjski kurs, zanim o. Rydzyk nie zrobił wolty odcinając „prywislańskiej prawicy” medialny tlen i stawiając na Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawo i Sprawiedliwość. Warto wziąć pod uwagę, iż Telewizja Trwam walczy obecnie o przetrwanie – czyli dostęp do multipleksu – i choćby z tego tytułu nie może pozwolić sobie na konflikt z zafiksowaną aktualnie na punkcie „pojednania” hierarchią (KEP głosowała za „Wspólnym przesłaniem...” jednomyślnie!).

Póki co, toruńskie media nie zajmują jednoznacznego stanowiska, aczkolwiek pewne głosy za „pojednaniem” dało się już słyszeć, podobnie jak widuje się na antenie TV Trwam polityków z „Solidarnej Polski” w ramach markowanego pluralizmu. Myślę, że aktualnie ojciec Rydzyk jest na etapie ważenia „za i przeciw” i nie zamyka sobie żadnej drogi, bo jak by nie było, póki co PiS pozostaje jedyną liczącą się instytucjonalną siłą na prawicy. Nie znaczy to jednak, iż sytuacja nie ulegnie zmianie, jeśli po prawej stronie pojawi się jakaś skonsolidowana formacja – zwłaszcza, gdy okaże się, że porzucenie PiS i wsparcie „Jednej Polszy” może skutkować nagłą zmianą decyzji w sprawie multipleksu dla TV Trwam.

***

Ach, byłbym zapomniał – pamiętajmy o ruskich serwerach obsługujących PKW i konsultacjach udzielanych w zakresie „używania środków technicznych w procesie wyborczym” przez szefa rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej - „czarodzieja” Władimira Czurowa. Wszak ktoś musi odpowiednio policzyć głosy.

Podsumowując, jeśli kremlowskim szachistom wyjdzie posunięcie z powołaniem „prywislańskiej prawicy” może to dla środowisk patriotyczno-niepodległościowych poskutkować smutą jeszcze gorszą, niż obecna. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że tak sklecona partia rozpadnie się pod wewnętrznym ciśnieniem wynikającym z legendarnej kłótliwości liderów polskiej prawicy, z których każdy jeden jawi się sobie samemu jako mąż opatrznościowy i zbawca narodu, pozostając z tego tytułu w stanie permanentnego ambicjonalnego rozedrgania. Oficerowie prowadzący będą mieli huk roboty.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na zbliżony temat:

http://niepoprawni.pl/blog/287/pojednanie-z-zywa-cerkwia

http://niepoprawni.pl/blog/287/krajobraz-po-pojednaniu

http://niepoprawni.pl/blog/287/realisci-z-moskiewskiej-laski

http://niepoprawni.pl/blog/287/w-sluzbie-wladimira-katechona

1 komentarz:

  1. A może coś w rodaju hologramu Alliance française?

    OdpowiedzUsuń