poniedziałek, 2 marca 2015

Czy służby dyplomatyczne sabotują udział Polonii w wyborach?

Służby konsularne robią co mogą, by utrudnić Polakom w USA wydawanie paszportów, bez których udział w głosowaniu jest niemożliwy.

Jeżeli ktoś miał nadzieję, że fałszerstwa i inne hece z jakimi mieliśmy do czynienia przy okazji ostatnich wyborów samorządowych to tylko jednorazowy wyskok, albo wypadek przy pracy kilku nieudolnych decydentów, to śpieszę donieść, że nic podobnego. Kilka dni temu otrzymałem informację zza oceanu, że w konsulacie RP w Nowym Jorku trwa intensywna podgatowka, aby zbyt liczny udział tamtejszej Polonii w majowych wyborach prezydenckich nie popsuł humorów platformerskich urzędników. Oto na adres kontaktowy Niepoprawnego Radia PL przyszedł mail od zaniepokojonego słuchacza z New Jersey, w którym donosi, iż służby konsularne robią co mogą, by utrudnić Polakom w USA wydawanie paszportów, bez których udział w głosowaniu jest niemożliwy.

Pierwszą przeszkodą jest długi czas oczekiwania na wydanie paszportu – standardowo wynosi on ok. 8 tygodni, jednakże z niewiadomych przyczyn w okresie wyborczym okres ten wydłuża się jeszcze bardziej. Kolejnym wymogiem stawianym przez konsulat jest osobiste stawiennictwo w celu złożenia wniosku paszportowego – i to, jak możemy przeczytać na stronach internetowych placówki, wyłącznie po dokonaniu uprzedniej elektronicznej rejestracji w systemie „E-konsulat”. Składanie wniosku pocztą, czy jakąkolwiek inną drogą jest niemożliwe. Oddajmy głos słuchaczowi: „(...) z tego co wiem, przynajmniej konsulat RP w N.Y. robi bardzo wiele aby utrudniać ludziom wyrobienie paszportu. Na moje pytanie czy wreszcie będą wnioski paszportowe do pobrania ze strony konsulatu powiedziano mi 'nie ma i nie będzie' wtedy naiwnie zapytałem dlaczego, a pani konsul wyjaśniła 'bo taka jest decyzja'. Cóż, pani konsul generalnej Urszuli Gacek gratulujemy pryncypialności w spławianiu nachalnych petentów. Z pewnością zostanie to zauważone i docenione gdzie trzeba.

Teraz sobie wyobraźmy sytuację chętnego do wzięcia udziału w wyborach. Najpierw rejestracja elektroniczna w celu umówienia wizyty (ale, jak wiemy, samego wniosku o paszport tą drogą złożyć już nie można), następnie często długa i uciążliwa podróż do konsulatu i złożenie wniosku, potem minimum dwumiesięczny okres oczekiwania i wreszcie kolejna podróż w celu odebrania dokumentu. Nie ma to jak „frontem do klienta”.

Ale to nie koniec. Z kolejnego maila dowiedziałem się, że konsul honorowy w Filadelfii również nie dysponuje wnioskami paszportowymi – te przywożone są każdorazowo z Nowego Jorku na dyżur konsularny. Dowcip w tym, że o takowy dyżur pani konsul honorowa wraz z tamtejszą Polonią nie są w stanie się doprosić. Konsulat Generalny nie potrafi nawet podać jakiegokolwiek terminu. Jednak i to jeszcze nie wszystko. Następna blokada dotyczy samej możliwości głosowania – nawet osób dysponujących polskim paszportem. Znów oddaję głos mojemu korespondencyjnemu rozmówcy: „(...) robimy starania o utworzenie komisji wyborczej w Filadelfii. Wszystko zależy od decyzji konsula generalnego. Jeżeli takiej komisji wyborczej nie uda się utworzyć, to prawdopodobnie najbliższa będzie jakieś 1,5 godziny jazdy samochodem. Na razie na takie argumenty z mojej strony dostałem odpowiedź od pani konsul, że przecież można głosować korespondencyjnie, a decyzję o utworzeniu komisji podejmie konsul 'w miarę potrzeb i możliwości'.”.

Zwróćmy uwagę: wniosków paszportowych korespondencyjnie złożyć nie można, podobnie jak pobrać formularza ze strony konsulatu „bo taka jest decyzja”. Ale gdy zaangażowani obywatele przy wsparciu konsula honorowego chcą utworzyć komisję wyborczą, by ułatwić głosowanie rodakom, pada odpowiedź, że przecież można korespondencyjnie, więc jaki problem... Ile osób zniechęcą te biurokratyczne utrudnienia? Podejrzewam zresztą, że właśnie o to chodzi, wszystko to razem wzięte sprawia bowiem wrażenie celowego sabotowania udziału amerykańskiej Polonii w wyborach prezydenckich. Skądinąd wiadomo, że wśród Polaków w USA przeważają nastroje patriotyczne i prawicowe, stąd też trudno wyobrazić sobie, by boleściwie nam panujący belwederski wuj narodowy cieszył się tam poparciem – w przeciwieństwie do np. Andrzeja Dudy. Lepiej więc zawczasu zadbać, by jak najmniej zwolenników politycznego przeciwnika poszło do urn. Niska frekwencja w wyborach za oceanem w naturalny sposób gra na korzyść Komorowskiego. Mamy zatem do czynienia z niebywałym skandalem – polskie służby dyplomatyczne świadomie i z premedytacją grają na rzecz jednego z kandydatów, starając się osłabić potencjał wyborczy konkurencji.

Zakończę apelem do Polonii – ruszajcie po paszporty i nie dawajcie się zbyć urzędnikom. Polski paszport i udział w wyborach to Wasze niezbywalne prawo. A do posłów Prawa i Sprawiedliwości apeluję, by składali interpelacje i zastosowali wszelkie możliwe naciski, by ułatwić wydawanie dokumentów Polakom mieszkającym za granicą. Kto wie, czy głosy naszych rozsianych po świecie rodaków w finalnym rozrachunku nie okażą się na wagę złota.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 9 (27.02-05.03.2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz