Ponieważ „holocaust industry” nie przestaje bawić się naszym kosztem, czego ostatnim przejawem jest książka Barbary Engelking i Jana Grabowskiego „Dalej jest noc”, o tym, jak Polacy mordowali Żydów za pół kilo cukru (zareklamowana natychmiast przez springerowski „Newsweek”), pomyślałem sobie, że może i my powinniśmy nieco się rozerwać. Zapraszam.
Józef i faraon – prawdziwa historia
Ułożona przez Żydów starotestamentowa hagada od tysiącleci karmi nas historią mądrego i dobrego Józefa sprzedanego przez występnych braci w niewolę. W Egipcie zasłynął jako mędrzec, który objaśnił tajemniczy sen faraona o siedmiu tłustych i siedmiu chudych krowach oraz siedmiu pełnych i siedmiu pustych kłosach – czym miał uchronić Egipt od klęski głodu. A jak było naprawdę? Posłuchajcie...
Józek od dzieciństwa przejawiał złe skłonności. Szczególnie upodobał sobie donosicielstwo i - jak powiada Pismo - z prawdziwym zamiłowaniem kablował ojcu na swoich braci „co o nich mówiono złego”. Słowem, sypał niczym szczery żydobolszewik do NKWD. Nie dziwi więc, iż ten starożytny Pawka Morozow był w rodzinie powszechnie znienawidzony i każdy życzył mu śmierci w konwulsjach – za wyjątkiem ojca, który dzięki jego donosom trzymał krewnych w garści, a poza tym, ten mały konfident miał oślizgły dar wkupywania się w łaski. W końcu jednak miarka się przebrała – bracia zmówili się i postanowili swołocz zaciukać. W ostatniej jednak chwili przytomnością umysłu błysnął Juda i rzekł: „Weźmy i sprzedajmy go Arabom. Ojcu nakitujemy, że zeżarły go lwy – tak czy inaczej, pozbędziemy się kanalii, a trochę grosza zawsze się przyda, no nie?”.
Tak Józef trafił do Egiptu, gdzie stał się prominentnym niewolnikiem i zarządcą (mówiłem, że potrafił się, gad, wkupywać w łaski) u Putyfara - dowódcy straży przybocznej faraona. Ale wiadomo – Żydowi zawsze mało, więc uroił sobie, że przeleci żonę swojego szefa. Tu jednak powinęła mu się noga i trafił do ciupy. Tak się złożyło, że kiblował pod celą razem z podczaszym i nadwornym kucharzem faraona – a że był cwany i zbierał wszelkie plotki (by później lepiej donosić), to pierwszemu „wywróżył” powrót do łask, a drugiemu – śmierć. Tak też faktycznie się stało, podczaszy wyszedł z więźnia i kiedy faraonowi przyśniły się te krowy i kłosy, podczaszy szepnął mu, że jest taki Józef, który pewnie objaśni o co w tej malignie chodzi.
Trzeba wam wiedzieć, że w tym czasie Egipt przeżywał klęskę urodzaju. Ceny zboża leciały na łeb na szyję, nic się nie opłacało – i faraonowi śniło się to wszystko po nocach. Józef błyskawicznie wyczuł szansę i powiada faraonowi tak: „Wasza dostojność, załóżmy bank zbożowy”. „Jak to, bank zbożowy?” - nie zrozumiał faraon. „Normalnie. Teraz jest urodzaj, pszenżyto tanie jak barszcz – kupujmy ile wlezie i trzymajmy w magazynach. Nawet we własnych spichlerzach tych frajerów, którzy nas błagają o skup interwencyjny. Zapłacimy im nisko oprocentowanymi obligacjami, a za kilka lat koniunktura musi nadejść – i wtedy rzucimy to zboże na rynek za żywą gotówkę. W złocie”. „Ty to masz łeb” - mruknął z niechętnym podziwem faraon - „dobra, robię cię zarządcą Egiptu i działaj”.
I Józef podziałał. Cały Egipt pokrył siecią żydowskich faktorii skupujących zboże w zamian za kawałki zapisanego papirusu - „obligacje”. Handel ruszył, frajerzy gromadzili papierki, giełda puchła... Aż nadszedł nieurodzaj. Potem drugi. I kolejny. Giełda runęła, bezwartościowe obligacje fruwały po ulicach, zbankrutowani producenci topili się w Nilu... A Józef ze swoim gangiem handlarzy spokojnie wypuszczał na rynek zboże po drakońskich cenach, których nikt nie był w stanie zapłacić. Żeby jeść, trzeba było oddawać ziemię „faraonowi” - czyli w praktyce Józefowi i jego ludziom. W krótkim czasie Józef wywłaszczył w ten sposób z majątku wszystkich ziemian, którzy tym samym z właścicieli stali się wyrobnikami na cudzym - wyzyskiwanymi bezwzględnie przez żydowską mafię Józefa.
Tak oto historia odnotowała pierwszą spekulację żywnością na masową skalę i pierwszą bańkę giełdową. A że potem Żydzi zrobili z tego hagiograficzną przypowieść? Jakoś musieli wyjaśnić, dlaczego w krótkim czasie z zapyziałych koczowników stali się właścicielami Egiptu. Dopiero za Mojżesza jeden z kolejnych faraonów spróbował zrobić z tym porządek i pognać aferałów. Ale to już zupełnie inna historia...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
„Pod-Grzybki” opublikowane w dwutygodniku „Polska Niepodległa” nr 08 (18.04-08.05.2018)
1) nie Arabów, bo takowych wówczas nie bylo. Po prostu handlarzom niewolnikow. 2)Józef był cwany. Zyskał dostęp do biblioteki krolewskiej, gdzie z zapiskow poprzednich pokoleń zorientował się, że po kilku latach tłustych nadchodzi nieurodzaj. Taka prawidłowość przyrodnicza. Ot, tajemnica sukcesu i "dar przewidywania". 3) zboże za kuuupe kasy to on sprzedawał też za granicę każąc płacić złotem. Dlatego faraon go trzymał.
OdpowiedzUsuń1) Konkretnie, to sprzedali go Izmaelitom - wg Koranu Izmael, syn Abrahama, był protoplastą Arabów - taki skrót myslowy. 2) No tak, musiałem skracać ;) 3)Tak, przy okazji wybaczył ponoć braciom, których ojciec wysłał po zboże do Egiptu. W tekście skupiłem się na procederze "nacjonalizacji" ziemi w Egipcie, wątki zewnętrzne pominąłem.
Usuń