czwartek, 8 kwietnia 2010

Spawacz leci do Moskwy.


To, że Kaczyński zabierze Jaruzela do Moskwy, rozumiem. Tego, że przywiezie go z powrotem, pojąć nie jestem w stanie.

Niezmiernie ucieszyłem się na wieść, że prezydent Lech Kaczyński zamierza wywieźć generała Jaruzelskiego do Moskwy pod pretekstem obchodów 65-tej rocznicy zakończenia II wojny światowej. Uznałem, że jest to nad wyraz słuszna inicjatywa, może tylko nieco spóźniona. Jakież było moje zdumienie, gdy z rozlicznych mediodajni dowiedziałem się, że Kaczyński zamierza generała Spawacza nie tylko wyekspediować do jego prawdziwej ojczyzny, lecz również przywieźć z powrotem!

I. „Dla nas, partyjniaków…”

Po co? Zachodzę w głowę i nijak nie potrafię znaleźć żadnej sensownej odpowiedzi. Cała moskiewska rejza przestaje w takiej sytuacji trzymać się kupy. Wszak już Michał Diomko vel Mieczysław Moczar stwierdził, że „Dla nas, partyjniaków, prawdziwą ojczyzną jest Związek Radziecki”, więc logicznym wydaje się, że odstawiwszy ŚlepoWRONa na łono moskiewskiej ojczyzny, prezydent zostawi go tam, by dokonał w spokoju swych dni, obsypany zaszczytami przez wdzięcznych mocodawców, albowiem „wart jest robotnik zapłaty swojej”.

Tymczasem, Lech Kaczyński postanowił zawlec nieszczęsnego starca z powrotem do Polski (i to nawet już nie do końca Ludowej), gdzie ten niechybnie nadal będzie nękany procesami, manifestacjami pod domem w kolejne rocznice najbardziej patriotycznego aktu w swej karierze, tudzież narażony na inne despekty, których nie osłodzą nawet wiernopoddańcze hołdy semper fidelis SLD, Tomasza Lisa, czy innej Moniki Olejnik.

Oczywiście, jenerał nie zostanie skazany za żaden ze swych patriotycznych uczynków (założywszy, że jego ojczyzną, zgodnie z cytowanymi powyżej spiżowymi słowami Moczara, był ZSRR, cała długa i trudna służba herbowego Namiestnika jawi się bowiem jako nieprzerwane pasmo niezłomnej działalności pro sowietskaja Patria).

II. „Ślepy miecz”.


Jako się zatem rzekło, jenerał skazany nie zostanie - co to, to nie - albowiem nasze sądy przyswoiły sobie doskonale zasadę pochodzącą z „Chorału 32” Kornela Ujejskiego uczącą, by karać rękę a nie ślepy miecz („O! ręką karaj, nie ślepy miecz!”). Maksymę tę przywołał onegdaj z właściwym sobie familiarnym cynizmem ś.p. Jacek Kuroń na okoliczność procesu komanda zomowców, którzy to patriotyczni bojownicy skutecznie spacyfikowali „kontrę” w kopalni „Wujek”. A któż zaprzeczy, że „sowiecki generał w polskim mundurze” (copyright - Ronald Reagan) był jedynie właśnie takim „ślepym” mieczem w rękach kremlowskich towarzyszy? Polskie sądy musiałyby wpierw skazać pośmiertnie „ręce” - Stalina, Chruszczowa, Breżniewa, Andropowa, Czernienkę i wciąż żyjącego Gorbaczowa, wraz ze wszystkimi żywymi i zmarłymi szefami Układu Warszawskiego.

Jaruzelski, powtórzę po raz trzeci, skazany nie zostanie – ale co wycierpi niesprawiedliwych szykan, jako „ślepy miecz” - to jego. Płacz i zgrzytanie zębów.

III. Kaczorze – zostaw Generała!

Cóż, nie po raz pierwszy wyszedł z Kaczora bezwzględny sadysta, który pokazawszy zdawkowo więźniowi postsowiecką Ziemię Obiecaną i kopuły Kremla, w cieniu których generał Spawacz pragnąłby zapewne niedługo spocząć, jeszcze tego samego dnia weźmie schorowanego starca za kark i odstawi ciupasem pod osobistą kuratelą abarot do pańskiej Polszy. Doprawdy, trudno sowieckiemu człowiekowi, takiemu z krwi i kości, jakim jest Wojciech Jaruzelski, zafundować bardziej wyrafinowaną, psychiczną torturę.

W imię najczystszego humanitaryzmu zaklinam zatem prezydenta Kaczyńskiego, by Jaruzelskiego jednak z Moskwy nie zabierał. Na poważanie godne Dzierżyńskiego „towarzysz generał” chyba nie zasłużył (nie ten rząd wielkości ofiar), niemniej jednak, może wymalują mu konterfekt na ścianie mauzoleum Lenina, by wzorem starożytnych wiernych sług, mógł cieszyć się po śmierci bliskością Faraona.

***

Podsumowując - to, że Kaczyński zabierze Jaruzela do Moskwy, rozumiem. Tego, że przywiezie go z powrotem, pojąć nie jestem w stanie. Bo po cóż innego, logicznie rzecz biorąc, prezydent niepodległej Polski miałby się udawać na post-radzieckie święto, jak nie po to, by odstawić ostatniego Namiestnika do sowieckiej Macierzy?

Chyba, żeby przypisać całą zawieruchę typowo kaczystowskim skłonnościom do małostkowego okrucieństwa (zobaczyłeś, Jaruzelu, swoje Niebo, a teraz wracaj).

Tłumaczenia, że stoi za tym jakaś płytka, przedwyborcza strategia, nie przyjmuję do wiadomości.

Gadający Grzyb

pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz