środa, 13 kwietnia 2011

Polskie „łupki” dla Gazpromu?


Czy będziemy ćpali ruski gaz wydobywany na polskim terytorium?



 


I. „Ekologiści” kontra łupki z rosyjskimi służbami w tle.


Nie tak dawno w notce „Ekologiści a Nord Stream”, przy okazji opisywania jurgieltu w wysokości dziesięciu milionów eurorubelków, którym to jurgieltem Gazprom zaspokoił niemieckich „ekologów”, wyraziłem przypuszczenie, że niedługo ci sami „ekolodzy” (a właściwie: „ekologiści”, bo ekologia to nauka, zaś ekologizm to ideologia) przybędą wkrótce do Polski, by protestować przeciw budowie gazoportu, lub eksploatacji polskich złóż gazu łupkowego. Kilka dni później zajrzałem na portal „wPolityce.pl” i cóż widzę? Ano widzę fejsbukową wypowiedź Jarosława Gowina, który zawiadamia, że:



18 kwietnia do Warszawy zjeżdżają się zieloni z całej Europy, by protestować przeciw wydobyciu gazu łupkowego w Polsce. Gazprom przystępuje do ofensywy. Nieprzypadkowo też najwięcej zielonych wybiera się do nas z Niemiec. Jeśli zaczniemy wydobywać gaz, Nordstream straci ekonomiczny sens. Rozpoczyna się największa polska wojna w czasach pokoju...” (wytłuszczenia moje – GG)



Z powyższym koresponduje informacja własna portalu, który powołując się na swojego informatora donosi, że ponad 50% koncesji wydanych przez Ministerstwo Ochrony Środowiska na eksploatację złóż gazu łupkowego trafiło w ręce firm powiązanych z rosyjskimi służbami i rosyjską mafią (co na jedno wychodzi, gdyż służby roztaczają nad mafią swoją „kryszę” - ot, symbioza taka).


II. Rosyjskie „fortepiany”.


Zakładam, że informacja ta jest prawdziwa (bo znając podatność rządu PO – PSL na rosyjską presję energetyczną, nie ma powodu by wątpić). Oznacza to, iż wydobycie gazu łupkowego mogącego nam potencjalnie przynieść suwerenność energetyczną na pokolenia, będzie napotykać w najbliższych latach na coraz to nowe „nieprzezwyciężone trudności”. Rosja bowiem gra tu na wielu fortepianach, by obronić swą pozycję surowcowego hegemona, zaś między anty-łupkowymi protestami sponsorowanych z Kremla „zielonych” a działalnością powiązanych z rosyjskimi służbami firm nie ma, wbrew pozorom, żadnej sprzeczności. Z tego bowiem co mi wiadomo, Gazprom, póki co, nie dysponuje technologiami i know-how umożliwiającymi wydobycie gazu niekonwencjonalnego.


III. Dwa warianty.


Jeżeli trafnie odczytuję sytuację, to służbowo-mafijne firmy skoncentrują się na zgromadzeniu odpowiedniej wiedzy na temat polskich złóż i położą na nich łapę po to, by uniemożliwić eksploatację. Gdyby nawet pozostałe koncesje przyznano przedsiębiorstwom nie powiązanym z Rosją, to i tak będzie to znaczyło, że - w optymistycznym wariancie - wydobycie ruszy w o połowę mniejszej skali.


W wariancie pesymistycznym natomiast Kreml, poprzez swą agenturę w polskim aparacie państwowym, będzie piętrzył przed zachodnimi inwestorami biurokratyczne bariery; PGNiG uporczywie nie będzie widziało „ekonomicznego sensu” w pozyskiwaniu gazu łupkowego, a dyplomacja rosyjska będzie lobbowała, by „zapadnyje” przedsiębiorstwa dały sobie spokój z wkraczaniem do nie swojej strefy wpływów.


Wszystko to będzie się odbywało przy nieustającym jazgocie zegnanych do Polski z całej Europy „ekologistów”, obliczonym na zdezorientowanie opinii publicznej i stworzenie wokół „łupków” nieprzyjaznej atmosfery, z którą będą musieli się liczyć tak politycy, jak i międzynarodowe konsorcja.


IV. Ruski gaz z polskich złóż?


Chyba, że Gazprom w pewnym momencie uzna, iż ma w Polsce na tyle mocną pozycję, by położyć lachę na rosyjską, strupieszałą infrastrukturę i zainwestować u nas w wydobycie, a towarzysze czekiści wykradną Amerykanom odpowiednie technologie, jak czynią to od dziesięcioleci. Wówczas posłuszne „centrali” zielone tałatajstwo zamilknie jak zaczarowane i ruszy gardłować na innych, słusznych na danym etapie, odcinkach.


A my, po staremu będziemy ćpali ruski gaz, którego wydobywcą, dystrybutorem i eksporterem będzie Gazprom. Ruski gaz wydobywany na polskim terytorium.


Gadający Grzyb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz