wtorek, 26 maja 2015

Braun jako monarcho-faszysta

Zwracam się do cadyków z „Wyborczej”: proszę o konsekwencję i nazywanie Brauna „monarcho-faszystą”. Wtedy historia chichocząc zatoczy piękne koło.

Grzegorz Braun wygrał proces z „Wyborczą”, ta zaś musiała opublikować na swych łamach przeprosiny. Poszło o pamiętną wizytę ówczesnego kandydata na prezydenta w radiu Tok FM, podczas której Braun, jak to się mówi, „zmasakrował” duet prowadzących, czyli Jana Wróbla razem z tą drugą. Efektem była fala publicystycznego hejtu, w ramach której błysnął m.in. prof. Marcin Król, twierdząc, że przeciwnicy ustroju demokratycznego powinni mieć zakaz startowania w demokratycznych wyborach. Owo polowanie na „wrogów ustroju” nie jest pierwszym tego typu wyskokiem pana profesora, u którego co i rusz spod uniwersytecko-liberalnej maski wyłazi ponura gęba totalniaka. On to bowiem publicznie wzywał do rozprawy z pisowską opozycją nawet jeżeli nie będzie ona zgodna z prawem”. Po maczugę polemiczną sięgnął również Maciej Stasiński, imputując Braunowi w redakcyjnym komentarzu „faszyzm”. I tu się pan redaktor z „GWiazdy śmierci” naciął, bowiem Grzegorz Braun od dłuższego już czasu może pochwalić się urzędowym glejtem, iż faszystą nie jest. Złożył mianowicie w 2013 roku do wrocławskiej prokuratury autodenuncjację w której wnioskował o zbadanie, czy faktycznie propaguje faszyzm, tj. popełnia przestępstwo z art.256 kodeksu karnego. Prokuratura koniec końców umorzyła postępowanie, zatem Braun wedle oficjalnego stanowiska właściwego państwowego organu nie jest faszystą.

Nie wiem, czy warszawski Sąd Okręgowy sugerował się opinią prokuratury z Wrocławia, niemniej podzielił jej stanowisko i procedując w trybie wyborczym nakazał „GW” przeproszenie kandydata. I tutaj dopiero zaczęła się prawdziwa jazda. „Wyborcza” w histerycznym tonie ogłosiła, że wprawdzie zastosuje się do wyroku, lecz Braun choćby nie wiadomo co faszystą jest i basta, zaś sąd knebluje wolność słowa. Ja rozumiem, że „GW” nie jest przyzwyczajona do przegrywania jakichkolwiek procesów, szczególnie z tzw. „oszołomami”, których notorycznie spotwarza, lecz erupcja wściekłości jaką uraczyła czytelników przy okazji tej porażki jest czymś ponadnormatywnym nawet jak standardy Czerskiej i pokazuje do jakiego stopnia Braun swą kampanijno-medialną aktywnością zalazł organowi „Agory” za skórę.

Warto przy tej okazji pochylić się nad opiniami dwóch historyków – prof. Włodzimierza Borodzieja i dr Piotra Osęki, twierdzącymi, iż poglądy Brauna wyczerpują znamiona faszyzmu, bowiem faszyści m.in. mówili o spiskach, zdradzie elit, byli antydemokratami oraz antysemitami. Mniejsza już o to, że obaj uczeni w piśmie mieszają faszyzm i niemiecki narodowy socjalizm, chociaż to też kompromitacja. Gorzej, że oba gazetowyborcze autorytety kompletnie mylą porządki – odnoszę wrażenie, że w pełni świadomie.

Otóż istotą faszyzmu nie jest to, że ktoś nie lubi, bądź wręcz nienawidzi Żydów, masonów, czy kogo tam jeszcze i wygłasza spiskowe tezy. Jest to jedynie pewien zestaw poglądów który może funkcjonować niezależnie od ustroju, jakiego dana osoba jest zwolennikiem. O globalnych spiskach oraz politycznych mackach Izraela perorują również zawzięci lewacy – zwłaszcza na zachodzie Europy. Istotą faszyzmu i szerzej – totalitarnego myślenia – jest gloryfikacja omnipotencji państwa, przede wszystkim w stosunku do obywateli, tudzież ich działalności. „Dla faszystów wszystko jest w Państwie i żadne indywiduum ani grupa nie może być poza państwem” - pisał Giovanni Gentile. „Wszystko w Państwie, nic poza Państwem, nic przeciw Państwu” - dodawał Mussolini. I tu jest sedno sprawy, nie w tropieniu Żydów. W tym ujęciu faszystowska jest współczesna „liberalna” demokracja przebierająca chłopców w sukienki w imię doktrynalnych szaleństw genderyzmu, państwo każące wbrew woli rodziców wysyłać do szkół sześciolatki, czy wspomniane wyżej opinie prof. Króla. Dołóżmy jeszcze połajankę prof. Mirosława Wyrzykowskiego, który nagle wbrew dotychczasowej linii „Wyborczej” objawił światu, że wyroki sądów jak najbardziej można – a wręcz należy – komentować i krytykować, zaś nieprawomyślnego sędziego powinien „spotkać intelektualny ostracyzm”. Co więcej - „trzeba na niego oddziaływać, by się więcej nie pomylił”. Ale to akurat „Wyborczej” się podoba...

Każdy kto zna wolnościowo-monarchistyczne poglądy Brauna, ostrzegającego, że jeśli nie wymodlimy sobie króla, to w końcu weźmie nas za twarze ordynarna junta, zdaje sobie sprawę, iż oskarżanie go o faszyzm jest absurdem. Ale przecież nie o to chodzi. „Faszyzm” w publicystyce salonowszczyzny ma funkcję stygmatyzującą i oznacza tyle, że „faszystą”, w zależności od potrzeb jest każdy, kto występuje przeciw porządkowi III RP oraz obozowi jej beneficjentów. Na podobnej zasadzie „faszystami” w stalinowskiej propagandzie byli wszyscy nie-stalinowcy - choćby socjaldemokraci określani mianem „socjalfaszystów”. Znać tu starą, dobrą szkołę KPP. Zatem - zwracam się do cadyków z „Wyborczej” - proszę o konsekwencję i nazywanie Brauna „monarcho-faszystą”. Wtedy historia chichocząc zatoczy piękne koło.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” -------> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/1702-pod-grzybki-4

Na podobny temat:

„Bezprawie w służbie demokracji

„Braun zebrał podpisy, Grzesik dostał piany”

„Grzegorz Braun – ulubieniec Temidy”

„Katofaszysta Grzegorz B.”

„List Otwarty w obronie Grzegorza Brauna”

„Prawicowi celebryci a sprawa Grzegorza Brauna”

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 21 (22-28.05.2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz