czwartek, 7 maja 2015

Embargo na przeprosiny

Należy sobie jasno i bez ogródek powiedzieć – państwo Izrael, przynajmniej w aspekcie o którym tu mowa, jest państwem wrogim.

„Upamiętniając 6 milionów żydowskich ofiar Holocaustu, źle się wyraziłem, opisując kontekst tamtych wydarzeń. W pełni zdaję sobie sprawę, że winowajcą nie jest Polska, która została zniszczona, była okupowana, zniewolona i sterroryzowana - tak według ustaleń „Wyborczej” miały brzmieć przeprosiny napisane w jednym z departamentów amerykańskiego rządu, po zniesławiającej wypowiedzi dyrektora FBI Jamesa B. Comeya wygłoszonej w waszyngtońskim Muzeum Holocaustu. Przypomnijmy, że Comey mówiąc o odpowiedzialności za ludobójstwo dokonane na Żydach, postawił Polskę w jednym szeregu z Niemcami i ich autentycznymi kolaborantami, jak np. Węgry. Po protestach strony polskiej szef FBI miał nas przeprosić przytoczonymi wyżej słowami, lecz tekst został zablokowany na którymś ze szczebli Białego Domu. Cóż, teraz przynajmniej wiadomo, dlaczego Comey na pytanie lokalnej telewizji czy przeprosi za swą wypowiedź, odpowiedział krótko „nie”. Niezależnie od tego czy chciał i na ile owe przeprosiny byłyby szczere, po prostu mu tego zabroniono.

Powodem dla którego założono owo swoiste embargo na przepraszanie, była obawa, iż mogłoby to zostać źle odebrane w Izraelu z którym administracja Obamy ma stosunki gorsze niż większość poprzedników. Ludzie Obamy wolą więc „dmuchać na zimne” i nie prowokować Tel Awiwu ponad miarę. Wszystko to jest oczywiście możliwe, zastanówmy się jednak przez chwilę, dlaczego przeproszenie Polski za ewidentną kalumnię miałoby aż tak zirytować Izrael? Istnieje tylko jedno logiczne wytłumaczenie – szkalowanie Polski i Polaków stanowić musi część izraelskiej polityki historycznej. W tym kontekście, jednym z politycznych celów Izraela staje się wmontowanie nas we współodpowiedzialność za holocaust. Podkreślmy to – nie chodzi tu o jakieś poszczególne środowiska żydowskie, o jedną czy drugą organizację, ale o Izrael jako państwo.

No dobrze, ale jaki motyw ma rząd żydowskiego państwa w rozpowszechnianiu jawnie kłamliwej wersji historii Zagłady? Jedynym racjonalnym motywem są pieniądze – a konkretnie, kwestia roszczeń finansowych za pożydowskie mienie w Polsce. Warto tu wspomnieć, że w 2011 roku powołano do życia Projekt HEART (Holocaust Era Asset Restitution Taskforce), który współtworzą Agencja Żydowska oraz izraelski rząd. Jest to zatem zupełnie nowa jakość, do tej pory bowiem wymuszeniami rozbójniczymi spod znaku „holocaust industry” trudniły się wyłącznie pozarządowe organizacje żydowskie, w tym przypadku natomiast mamy do czynienia z partnerstwem publiczno-prywatnym, zatem kwestia „odzyskiwania mienia” weszła do oficjalnej agendy Izraela. Na marginesie odnotujmy, że forsowanie „restytucji” zasadza się na nieznanej w naszym kręgu cywilizacyjnym zasadzie plemiennej współwłasności – wszystko co kiedyś należało do jakiegokolwiek Żyda, należy zarazem do wszystkich innych Żydów i to na przestrzeni pokoleń – od II WŚ minęło bowiem już 70 lat. U nas, za sprawą tradycji prawa rzymskiego własność jest zindywidualizowana, zaś przy braku spadkobierców – niezależnie od przyczyny owego braku – majątek przepada na rzecz Skarbu Państwa.

Aby tę rzymską zasadę propagandowo podważyć, należy wytworzyć potężne ciśnienie emocjonalne, terroryzujące ofiarę. I temu właśnie służą szeroko zakrojone usiłowania, by w oczach świata uczynić nas współwinnymi holocaustu. To nic innego, jak tworzenie moralnej podkładki dla systemowej grabieży, w myśl zasady – są winni, niech płacą. A że padają kwoty rzędu 60-65 mld USD, to i szantaż musi przybrać odpowiednią skalę. Pamiętamy, jak w 2009 roku ówczesny marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski, dywagował przed amerykańskim ambasadorem, który na tę okoliczność wcielił się w rolę żydowskiego lobbysty, że roszczenia można by zaspokoić z prywatyzacji Lasów Państwowych. Lasy to ponad 29% obszaru Polski, samą wartość drewna wycenia się na ok. 300 mld zł, co w przeliczeniu daje ok. 83 mld USD. Tak więc, doliczając „na oko” wartość gruntów, trzeba by wyprzedać połowę LP, czyli 14,5% powierzchni Polski i kto wie, czy obszar ów nie trafiłby w ręce kontrolowanych przez Żydów banków i funduszy, czyniąc je największymi posiadaczami ziemskimi w Polscewszak to znakomita lokata kapitału.

Biorąc pod uwagę powyższe, należy sobie jasno i bez ogródek powiedzieć – państwo Izrael, przynajmniej w aspekcie o którym tu mowa, jest państwem wrogim. A skoro tak, należy stosownie na ową wrogość odpowiedzieć – choćby sankcjami ekonomicznymi i wstrzymaniem zakupów w izraelskiej zbrojeniówce, do której niewytłumaczalną słabość wykazuje nasz MON. I uwaga tak już zupełnie na koniec – zastanawiające, co się stało „Wyborczej”, że postanowiła nagłośnić akurat ten temat. Równie zastanawiające jest głuche milczenie prawicowego mainstreamu – wygląda na to, że werbalne oburzenie to jedno, lecz pewnych spraw lepiej nie tykać. Najwyraźniej obawa przed zirytowaniem Izraela jest na patriotycznych salonach równie silna, jak w Waszyngtonie.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” :) -----> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/1504-pod-grzybki-1

Na podobny temat:

http://blog-n-roll.pl/pl/haracz-na-raty#.VTuxZfBvAmw

http://niepoprawni.pl/blog/346/finansowe-heart-izraela

http://podgrzybem.blogspot.com/2013/09/zydzi-izrael-polska-polemika.html

Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie” nr 18 (30.04-07.05.2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz