Cywilizacja śmierci stała się oficjalną doktryną brytyjskiej Korony i jest egzekwowana z całą bezwzględnością i okrucieństwem, tak charakterystycznym dla tamtejszej polityki.
I. Machina śmierci
W poniedziałek, 14 maja, w Liverpoolu odbył się pogrzeb Alfiego Evansa. „Małego wojownika” na trasie konduktu pogrzebowego żegnały tysiące ludzi, w tym kibice miejscowego klubu piłkarskiego – Evertonu. Była to ostatnia odsłona batalii, która przykuła uwagę całego świata – niespełna dwuletni chłopiec i jego zdesperowani rodzice podjęli nierówną walkę z nieludzkim systemem lekarsko-urzędniczo-sądowym. Jeżeli ktoś potrzebował dowodu na istnienie cywilizacji śmierci, to za sprawą brytyjskiej machiny państwowej otrzymał go w wyjątkowo dobitnej formie. Najpierw lekarze – ci sami, którzy nie tylko nie potrafili Alfiemu pomóc, ale nawet go zdiagnozować – zadecydowali wbrew woli rodziców, że ich dziecko ma umrzeć. Później zaś decyzja ta uzyskała wsparcie wszelkich możliwych państwowych organów, z najwyższymi instancjami sądowniczymi włącznie. Na funkcjonariuszach systemu nie zrobił wrażenia nawet fakt, że chłopiec po odłączeniu go od aparatury medycznej samodzielnie oddychał. Odmówiono przyjęcia do wiadomości, że małemu przyznano włoskie obywatelstwo, a związany z Watykanem szpital Bambino Gesu zaoferował dalsze leczenie. Nie miało znaczenia, że wojskowy samolot medyczny gotów był przetransportować Alfiego w każdej chwili do rzymskiej kliniki. Zignorowano również apel tak chętnie przy innych okazjach cytowanego papieża Franciszka. Sędzia Justice Hayden stwierdził wręcz, że zabiegi włoskiego rządu „uchybiają standardom międzynarodowej dyplomacji”, a przewiezienie chłopca „nie leży w jego interesie”, dorzucając jeszcze uwagę o „fanatyzmie” jednego z członków rodziny Evansów. Swoje dołożył zeznający przed sądem lekarz reprezentujący szpital Alder Hey, twierdząc, że na transport nie pozwala „zły stan zdrowia” dziecka. Przypomnijmy, że mówimy o sytuacji, kiedy arbitralnie skazano chłopca na śmierć, a tlen i wodę podano mu dopiero po wielu godzinach, pod ewidentną presją rodziców i opinii publicznej. Jednak, koniec końców, zgodnie z „planem paliatywnym” (tak określono procedurę eutanazyjną) wycieńczony Alfie Evans zmarł 28 kwietnia o 2:30 w nocy. 9 maja skończyłby dwa lata.
A zatem woli brytyjskiej Korony stało się zadość, zaś lekarze, którzy zgodnie z tamtejszym prawem reprezentowali „interes dziecka” przeciwstawiany (zapewne subiektywnej i niemiarodajnej, jak wynika z orzeczenia sądu) opinii rodziców, mogą wreszcie spokojnie odetchnąć. Państwo pokazało swą moc i udowodniło niedowiarkom, że pozostaje panem życia i śmierci poddanych królowej. W tle mamy jeszcze faszerowanie chłopca szczepionkami aplikowanymi wg standardowego „rozdzielnika” bez brania pod uwagę, iż jest to przypadek szczególny, po których jego stan konsekwentnie się pogarszał - i podejrzenie, że gdyby ukończył drugi rok życia, rodzice mogliby dochodzić gigantycznych odszkodowań z tytułu powikłań. Lepiej więc było go zawczasu zabić - nie ma dziecka, nie ma problemu. Wpisuje się to zresztą w mroczną tradycję Alder Hey Hospital, mającego na swoim koncie m.in. nielegalne pobieranie i handel narządami zmarłych dzieci, a także niewyjaśnione zgony małych pacjentów. No i wreszcie postać sędziego Haydena – zwolennika aborcji i eutanazji oraz aktywisty LGBT opowiadającego się za prawem do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Słowem, klasyczny produkt lewackiej obróbki ideologicznej, oddelegowany na odcinek wymiaru sprawiedliwości.
II. Imperium zła
Jak na ironię, w tym samym czasie media ekscytowały się narodzinami kolejnego „royal baby” - i muszę powiedzieć, że obserwując tę schizofrenię, miałem nieodparte wrażenie obcowania z jakimś satanistycznym obrzędem. Zabójstwo Alfiego Evansa wyglądało wręcz na coś w rodzaju mordu rytualnego - bo też determinacja wszystkich organów brytyjskiego państwa w dążeniu do zamordowania tego chłopca była wprost nieludzka. Może u nich jest taka niepisana tradycja, że gdy w rodzinie królewskiej rodzi się nowy potomek, to jakieś inne dziecko musi zostać uśmiercone - i z jakichś względów padło akurat na Alfiego? Biorąc pod uwagę zbrodniczą historię brytyjskiego imperium, wcale by mnie to nie zdziwiło – podobnie, jak nie dziwi mnie paniczny lęk jego przedstawicieli przed modlitwą. Zaraz po śmierci Alfiego włoski zakonnik o. Gabriele Brusco wspierający chłopca i jego rodzinę, został zmuszony przez miejscowych biskupów do opuszczenia Wlk. Brytanii. Wcześniej natomiast został odwołany ze szpitala – jego obecność przy Alfiem i modlitwy były nie na rękę personelowi. Nie pozwolono mu nawet na udzielenie sakramentu namaszczenia chorych. Już po wszystkim, Episkopat Anglii i Walii w pełni poparł poczynania szpitala i organów państwa – najwyraźniej wśród poddanych królowej obowiązuje żelazna lojalność wobec Korony, a duchowieństwo zobowiązane jest do wspierania poczynań Imperium, nawet jeśli są one skrajnie lewackie i jawnie antychrześcijańskie. W Polsce również mieliśmy namiastkę powyższego. Otóż policja na wezwanie brytyjskich dyplomatów rozgoniła pokojowe spotkania modlitewne pod konsulatami w Warszawie, Lublinie i Krakowie, zorganizowane w dniu urodzin Alfiego – 9 maja. Powód? Modlitwa za duszę małego tak przeraziła przedstawicieli Imperium Zła, że zaczęli „obawiać się o swoje bezpieczeństwo”.
Krótko mówiąc, cywilizacja śmierci stała się oficjalną doktryną brytyjskiej Korony i jest egzekwowana z całą bezwzględnością i okrucieństwem, tak charakterystycznym dla tamtejszej polityki. Kolejną cechą tego, co mieliśmy właśnie okazję zobaczyć, jest porażająca swą perfidią hipokryzja - orędownikami i kapłanami nowego imperialnego paradygmatu są bowiem stada lewackich doktrynerów mieniących się „liberałami”, pokroju wspomnianego wyżej sędziego Haydena. Dla urzeczywistnienia swych ideologicznych założeń gotowi są nawet zabić – bo wszak uśmiercenie Alfiego Evansa było w istocie mordem sądowym. Ów tępy dogmatyzm przekłada się na priorytety działań aparatu państwa w których poczesną rolę odgrywa zwalczanie inaczej myślących – w imię zamordystycznie pojmowanego „liberalizmu”, ma się rozumieć. A to z kolei oznacza, że Wielka Brytania, przy zachowaniu wszystkich „wolnościowych” pozorów stała się państwem szalejącego, lewackiego faszyzmu.
III. Wróg publiczny
Taki system, rzecz jasna, potrzebuje wroga, którego istnienie legitymizowałoby systematyczną likwidację swobód w przestrzeni prywatnej i publicznej – począwszy od władzy rodzicielskiej, a skończywszy na wolności słowa, jaka do niedawna była znakiem firmowym Zjednoczonego Królestwa. Wrogiem tym jest obecnie „prawicowy ekstremizm” oznaczający każdego, kto odstaje choćby o włos od zadekretowanej linii. Przykładowo, na własnej skórze odczuli to przywódcy antyimigranckiego ugrupowania Britain First - Paul Golding i Jayda Fransen skazani na kary więzienia (odpowiednio – 18 i 36 tygodni) za „szerzenie nienawiści na tle religijnym i światopoglądowym”. Owo „szerzenie nienawiści” polegało m.in. na sprzeciwie wobec islamizacji Wielkiej Brytanii, przejawiającej się chociażby długoletnią bezkarnością gangów pakistańskich stręczycieli i gwałcicieli nieletnich dziewcząt w Rotherham, Rochdale, Telford i wielu innych miastach – przy bierności policji obawiającej się oskarżeń o „rasizm”. Z kolei w Newcastle urzędnicy mieli zakaz mówienia o przynależności etnicznej sprawców, by nie szkodzić „jedności społeczeństwa”. Paul Golding przypłacił już pobyt za kratami dotkliwym pobiciem i złamaniem nosa. Z podobnych powodów do aresztu trafił inny aktywista – Tommy Robinson, znany polskim odbiorcom ze świetnego wideoreportażu o Marszu Niepodległości. Pozornie to wszystko jest odległe od sprawy Alfiego Evansa, lecz w rzeczywistości mamy do czynienia z elementami tej samej, totalniackiej układanki.
Dwa lata temu kibicowałem Brexitowi, widząc w nim szansę na uwolnienie się tego kraju spod lewackiej okupacji Brukseli. Dziś okazuje się, że Wlk. Brytania wyszła z Unii tylko po to, by praktykować lewactwo na własną rękę i w jeszcze bardziej restrykcyjnej formie.
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 20 (19-24.05.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz