środa, 13 czerwca 2018

Europa w mackach cywilizacji śmierci

8. poprawka do konstytucji była po prostu reliktem dawnej, katolickiej Irlandii – kraju, którego już od dawna nie ma.


I. Szturm cywilizacji śmierci

A więc stało się – po przeprowadzonym 25 maja referendum w sprawie liberalizacji aborcji, Irlandia dołączyła do strefy cywilizacji śmierci, która tym samym oplotła swymi mackami niemal cały kontynent. Przypomnijmy, że obecnie obowiązująca 8. poprawka do konstytucji wprowadzona w 1983 r. pozwala na aborcję jedynie w przypadku skrajnego zagrożenia życia matki – w innych sytuacjach zabicie dziecka zagrożone jest karą do 14 lat więzienia. Irlandczycy w głosowaniu opowiedzieli się za zniesieniem tego zapisu większością 66,4 proc. przy frekwencji 64,1 proc. Media donoszą, że obrońcy życia zwyciężyli tylko w jednym okręgu wyborczym na północy kraju – Donegal. Do proaborcyjnej ofensywy rzucono wszystkie siły – począwszy od premiera Leo Varadkara, poprzez hojnie sponsorowane przez Sorosa organizacje pozarządowe, a skończywszy na globalnych, lewackich mediach społecznościowych – Facebook i Google. Efektem było poparcie dla postulatów aborcjonistów we wszystkich grupach wiekowych za wyjątkiem osób 65-plus.

Zwraca uwagę potężna dysproporcja w przekazie medialnym towarzyszącym kampanii – zwolennicy życia mieli do dyspozycji w zasadzie tylko przekaz bezpośredni, „face to face”. Telewizje niepodzielnie zdominowane były przekazem proaborcyjnym. Specyficzną furorę zrobił spot „Amnesty International”, w którym ciążę przedstawiono jako wyjątkowo irytujące doświadczenie wpływające na poczucie komfortu kobiety – wg materiału AI przybranie na wadze, poranne mdłości i niemożność samodzielnego pomalowania paznokci u stóp są wystarczającymi powodami, by pozbyć się rosnącego w brzuchu bachora. Najwyraźniej zasłużona niegdyś organizacja walcząca o prawa człowieka pozazdrościła polskiej piosenkarce Natalii Przybysz, która postanowiła zabić swoje dziecko z powodu zbyt małego metrażu i niechęci do męczącej przeprowadzki. Przybysz za swój „coming-out” została „superbohaterką” „Wysokich Obcasów” - tutaj, w Polsce, sądziliśmy wtedy, że niżej upaść nie można, lecz okazało się, że celebrytka jedynie zaimplementowała na krajowym gruncie szersze zjawisko, które można by określić jako „aborcję lifestylową”. Swoją drogą, ów trend przewidział dawno temu amerykański pisarz Philip K. Dick w słynnym opowiadaniu „Przed-ludzie” - tam z kolei żona zwraca się do męża słowami: „zróbmy sobie skrobankę”, argumentując, że ostatnio stało się to modne wśród jej koleżanek, a dziecko bywa męczące. Dodajmy, iż w przedstawionych przez autora Stanach Zjednoczonych przyszłości, wskutek „demokratycznego kompromisu” Kongres ustalił, że dusza wstępuje w ciało człowieka w wieku 12 lat – zatem „aborcję” można przeprowadzić również na dziecku jak najbardziej urodzonym. Jak widać, jeszcze wiele przed nami.


II. Nożyce Zuckerberga

Kolejną cechą charakterystyczną irlandzkiej kampanii referendalnej była wprowadzona przez Google i Facebooka cenzura internetu. Nie od dziś wiadomo, że dla szeroko rozumianej prawicy to internet jest wiodącym środkiem przekazu – z tradycyjnych mediów elektronicznych bowiem treści konserwatywne już dawno zostały wyrugowane, a środowiska pro-life prezentowane są w nich jako zgraja agresywnych, niebezpiecznych ekstremistów. Możliwości stwarzane przez media społecznościowe są zatem w praktyce jedyną drogą dotarcia do szerszego grona odbiorców. Tym razem jednak lewackie kierownictwo wspomnianych koncernów, świadome swej monopolistycznej pozycji, wykazało się czujnością i postanowiło prewencyjnie blokować wszystkie treści związane z referendum – co przy lewicowym przechyle pozostałych mediów wytworzyło rażącą nierównowagę na rzecz zwolenników morderstw prenatalnych. Oczywiście, żadna z organizacji pozarządowych, na co dzień tak pilnie monitorujących procesy wyborcze w poszczególnych krajach, nie raczyła odnotować tej jawnej ingerencji w kampanię.

Warto nadmienić, że formalnie stanowisko internetowych potentatów było pokłosiem afery z „Cambridge Analytica”, którą cynicznie wykorzystano do wyrugowania z sieci postulatów pro-life. Facebook i Google są korporacjami jednoznacznie zorientowanymi ideologicznie po stronie skrajnej lewicy obyczajowej, blokowanie prawicowego przekazu przy jednoczesnej tolerancji dla ekstremalnego lewactwa od dawna jest ich znakiem rozpoznawczym – dotąd jednak odbywało się to „punktowo”, poprzez banowanie poszczególnych stron i profili. Teraz po raz pierwszy pod pretekstem dochowania „obiektywizmu” sięgnięto po blokadę całościową, totalną i spodziewać się należy, że Irlandia stała się poligonem doświadczalnym przed kolejnymi wyborami w innych krajach – gdy tylko będzie zachodziła obawa, że głosowanie mogą wygrać „elementy niepożądane”, wówczas do akcji wkroczą cenzorskie nożyce Zuckerberga. W najbliższej przyszłości powyższe może dotyczyć także Polski.


III. Post-chrześcijańska Irlandia

Opisywane tu uwarunkowania nie zmieniają jednak faktu, że zdecydowana przewaga zwolenników zabijania dzieci jest efektem głębszych procesów społecznych. Medialna nagonka pomogła jedynie w osiągnięciu spektakularnej większości 2/3, lecz zapewne konstytucyjna poprawka chroniąca życie upadłaby i tak. W ciągu zaledwie jednego pokolenia Irlandia doświadczyła bowiem galopującej sekularyzacji. Dość powiedzieć, że jeszcze w 1983 r. obalona dziś 8. poprawka do konstytucji została (również w referendum) przyjęta większością 66,9 proc. głosów. Innymi słowy, Zielona Wyspa z bastionu katolicyzmu w ekspresowym tempie stoczyła się na pozycję kolejnego kraju post-chrześcijańskiego. Katolicki publicysta i działacz społeczny Grzegorz Górny znaczną część winy przypisuje tu głośnemu skandalowi pedofilskiemu, który wstrząsnął irlandzkim Kościołem, nieodwracalnie podrywając jego autorytet. Na domiar złego, tamtejsza hierarchia zareagowała w najgorszy możliwy sposób – chroniąc winnych i nieudolnie usiłując zamieść sprawę pod dywan, jakby nie zdając sobie sprawy, że w dzisiejszym świecie takiej afery zwyczajnie nie da się ukryć, szczególnie jeśli działa się w skrajnie nieprzyjaznym otoczeniu medialnym. Skutkiem było masowe odwrócenie się wiernych od katolicyzmu utożsamianego w powszechnym odbiorze z hipokryzją, cynizmem i zakłamaniem. Drastycznie spadła też liczba powołań – obecnie w całym państwie funkcjonuje zaledwie jedno seminarium duchowne.

Swoje zrobiła też bliskość Wielkiej Brytanii i płynące stamtąd antywzorce kulturowe. Tajemnicą poliszynela były wyprawy irlandzkich kobiet w ramach „turystyki aborcyjnej”, stopniowo wdrażano również kolejne punkty lewackiej agendy obyczajowej. Można powiedzieć, że lewica zaliczyła na wyspie wyjątkowo skuteczny marsz przez instytucje, skutecznie urabiając społeczną świadomość. Wszak zaledwie trzy lata temu, 22 maja 2015 r., Irlandczycy większością 62 proc. głosów opowiedzieli się za wprowadzeniem homomałżeństw, a wcześniej (w 2010 r.) zalegalizowano jednopłciowe związki partnerskie. Ekspresowe tempo, zważywszy, że jeszcze do 1993 r. nielegalne były nawet akty homoseksualne. Niszczeniu tradycyjnej rodziny sprzyja również TUSLA (rządowa Agencja ds. Dzieci i Rodziny) będąca odpowiednikiem osławionych niemieckich Jugendamtów, mogąca pod byle pretekstem odbierać dzieci ich rodzicom na wzór analogicznych instytucji działających w przeżartych „postępem” krajach skandynawskich. Patrząc pod tym kątem, 8. poprawka do konstytucji była po prostu reliktem dawnej, katolickiej Irlandii – kraju, którego już od dawna nie ma.


IV. Propaganda śmierci

Premier Leo Varadkar zapowiada, że jeszcze w tym roku prawo aborcyjne zostanie zliberalizowane – aborcja ma być dozwolona „na żądanie” do 12 tygodnia, a w przypadku zagrożenia zdrowia kobiety lub poważnego uszkodzenia płodu – do 24 tygodnia ciąży. Lobby aborcyjne zapowiada teraz szturm na Irlandię Północną – po referendum na siedzibie partii Sinn Fein w Dublinie zawisł banner z wymownym hasłem „Północ będzie następna”. Paradoksalnie, przeciwna liberalizacji jest lojalistyczna, protestancka Demokratyczna Partia Unionistyczna. Jednak nie ma się co łudzić – „postęp” dotrze i tam. Zbyt wielkie siły i środki są zaangażowane w propagandę śmierci, a depopulacja rdzennych Europejczyków mająca ułatwić zaprowadzenie utopii „multi-kulti” pozostaje nieodmiennie priorytetem lewactwa i jego sponsorów.

Również w Polsce możemy się spodziewać narastającej presji i wzmożonej „pierekowki dusz” - „czarne protesty” sponsorowane przez powiązane z Sorosem organizacje to zaledwie początek. Wspomniana Amnesty International od dawna w alarmistycznym tonie donosi o zagrożeniu „praw reprodukcyjnych” w naszym kraju, postulując m.in. zniesienie klauzuli sumienia. Większość Polaków wprawdzie póki co jest przeciwna liberalizacji, ale przykład Irlandii pokazuje, że ten stan nie jest dany raz na zawsze. Tym bardziej niepokoi, delikatnie mówiąc, ambiwalentny stosunek PiS do kwestii ochrony życia i dziwna ustępliwość przed lobby cywilizacji śmierci. Zostaliśmy w Europie praktycznie sami na placu boju. Nie łudźmy się, że nam odpuszczą.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

TUSLA – Jugendamt po irlandzku


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w dwutygodniku „Polska Niepodległa” nr 11 (06-19.06.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz