sobota, 27 marca 2010

Trzecia władza z ulicy Mysiej.


Nadchodzi czas wielkiego kneblowania?

Gwoli przypomnienia – „trzecia władza”, to w klasycznym monteskiuszowskim systemie trójpodziału, władza sądownicza. Ulica Mysia w Warszawie zaś, to takie sympatyczne miejsce, w którym mieścił się Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, czyli cenzura.

Przypomnienie jest niezbędne, albowiem bez cenzury, jak się okazuje, nie jest możliwe utrzymanie społecznej jedności moralno – polityczno – światopoglądowej. Ale słowo „cenzura” nie brzmi dobrze. Słowo „cenzura” nie mieści się w poprawnościowym wolapiku, to jest, chciałem rzec, w siatce pojęciowej „demokratycznego dyskursu”, którego ramy zakreślone zostały u zarania III RP. A hamować zapędy nieodpowiedzialnych, samozwańczych inkwizytorów, którzy naruszają, knują i generalnie, godzą w podstawy, jakoś trzeba.

Cóż zatem robić? (Lenin: „Szto diełat’?”)

Zaprząc do cenzorskiej roboty niezawisłe sądy.

I. Procesujemy…

Trudno o inne wnioski odnośnie poczynań naszego wymiaru sprawiedliwości, gdy spojrzy się na niedawny wyrok w sprawie książki Pawła Zyzaka, który, prócz nakazu ocenzurowania pracy młodego autora, może postawić w bardzo ciężkiej sytuacji materialnej wydawnictwo „Arcana” zmuszając je do wykupienia całostronicowych przeprosin w „Gazecie Wyborczej”. Dodajmy niezliczone procesy wytaczane za pośrednictwem „Agory” przez Adama Michnika, lub chociażby sprawę Lech Wałęsa kontra Grzegorz Braun. Do tego dochodzą pozwy o charakterze światopoglądowym, czego najgłośniejszym przykładem jest sprawa Alicja Tysiąc vs „Gość Niedzielny” i niedawny pozew Wandy Nowickiej przeciw Joannie Najfeld.

Oklaski. Wszystkim, którzy w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej przewodniczyli składom orzekającym, wróżę owocne kariery.

II. Co orzeka?

Celowo nie piszę „kto”, ale „co” orzeka.

Sformułuję tu tezę, że orzekają nie tyle sędziowie, ile wpojone im na odpowiednich etapach ścieżki edukacyjno – zawodowej odpowiednie, „właściwe” przekonania. W ten sposób sędzia, czy też sędzina może orzekać w pełnym komforcie psychicznym – jako niezawisła jednostka, nie poddająca się „naciskom”, gdyż racje miłej swemu sercu strony postępowania mimowolnie odczytuje, jako naturalne, jedynie rozsądne.

Spójrzmy raz jeszcze: biorąc z osobna, każdy ze wspomnianych wyżej procesowych przypadków można by potraktować jako wyrywkowy, ideologiczny odlot składu orzekającego. Patrząc zbiorowo, można odczytywać powyższe procesy jako sądowy odcinek „dożynania watah”. Prezesi poszczególnych sądów oddelegowali tych a nie innych podwładnych do orzekania.

Pozwolę sobie na supozycję, że prezesi doskonale wiedzieli o poglądach swych podopiecznych.

Uznano najwyraźniej, że w trakcie edukacyjno – zawodowej obróbki, sędziowski narybek został nasączony jedynie słusznym światopoglądem na tyle, że można go bez strachu wypuścić na odpowiedni przyczółek. Innymi słowy - narybek dojrzał do historycznych zadań.

Młody wiek sędziów jest dodatkowym atutem z punktu widzenia ich uniwersytecko – zawodowych preceptorów. Nie sposób trzydziestoparolatków powiązać personalnie z komuną. A to, że ich światopogląd w kluczowych kwestiach został ukształtowany wedle jedynie słusznej linii… Któżby śmiał wpływać na opinię niezawisłego sądu?

Niezawiśli od wszystkiego sędziowie, którzy tak wspaniale sprawdzają się na sądowniczym odcinku walki o jedność historyczno - światopoglądową, zostali przez kogoś wykształceni, by nie rzec - ukształtowani, wprowadzeni do zawodu i tak dalej. Wyszli spod czyjejś ręki.

Czyjej? Bandy zafajdanych hipokrytów w prawniczych togach i uniwersyteckich biretach, uważających się za pępek świata.

No dobrze, niech no się wysapię…

III. Wiatr przemian… czyli „wraca nowe”.

Mdli mnie od wewnętrznego przekonania, iż środowisko sędziowskie poczuło, in corpore, „wiatr przemian”, który to „wiatr”, zgodnie z dialektyczno – darwinistyczną praktyką przetrwania, odczytano jako: „wraca nowe”, czyli – zatęchły, ale jakże swojski klimacik, rodem z lat 90-tych, kiedy to było tak bezstresowo, nikt liczący się nie próbował nikogo lustrować… a wyroki niezawisłych sądów były wyjęte spod oszołomskiej krytyki.

Grunt, to wypracować właściwą linię orzecznictwa – taką na czasie i dostosowaną do klimatu aktualnego odcinka dziejów. Modnie jest wspierać krzykliwych, skrajnych lewaków? To wspieramy. Modnie jest zemścić się i dać popalić „samozwańczym lustratorom”? To im damy. Za nasze lęki, za duszne bóle, że watahy chciały naruszyć naszą kastę… Oooch, damy popalić, by żadne zyzaki i inne najfeldy nie burzyły nam ugruntowanego światopoglądu…

A jak kto sobie nie pozwoli założyć kagańca na tępy, reakcjonistyczny ryj, to odpowie za obrazę sądu. Albo za cokolwiek. Odpowiednio zinterpretowany artykuł, w takim czy innym kodeksie, zawsze się znajdzie.

I, co najgorsze, nie ma w tym żadnego, wszechogarniającego „układu”, w który można by uderzyć jednym celnym strzałem i rozbić. Jest coś znacznie gorszego, trudniejszego do nazwania i obezwładnienia: korelacja środowiskowych interesów, połączona z ideologicznym zacietrzewieniem i zwykłym oportunizmem.

IV. Czas kneblowania.


Joanna Najfeld na stronie mamproces.pl/ podaje, że na spotkaniu w redakcji „GW”, przedstawiciele środowisk, nazwę to, „antycywilizacyjnego postępu” wzywali do procesowania się „aż po sądy zagraniczne”. Tak oto, zdeterminowana, agresywna i dobrze zorganizowana mniejszość, nakłada pomału knebel „milczącej większości”. Schemat jak z bolszewickiej rewolucji, tylko przeprowadzony w prawniczych szatach. Według demokratycznych procedur państwa prawa.

Myślę sobie, iż owi postępowi pieniacze nie byliby tak zdeterminowani w swych nawoływaniach, gdyby nie poczuli, iż stopień nasycenia sądownictwa bliskim ideowo „materiałem ludzkim” jest wystarczający. I że mają zaplecze finansowe odpowiednie do długich i kosztownych procedur. Trawestując Kaczmarskiego, „poczuli siłę i czas”. Czas kneblowania. W imię dialektycznie pojmowanej wolności. Sądokracja jest po naszej stronie, więc któż przeciw nam?

I tak, niepostrzeżenie, rodzi się sądowa „trzecia władza” z ulicy Mysiej. Na szczęście jest internet. Tylko, jak długo jeszcze to medium będzie w stanie wymykać się cenzurze?

Gadający Grzyb


pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz