piątek, 22 lipca 2011

Straszni tubylcy w Lechistanie AD 2011


Czy Polacy dojrzeli już do powtórnej kolonizacji?



I. Mentalność tubylcza.


Kiedy zestawiam ze sobą wyniki różnych badań sondażowych, pierwsze co rzuca mi się w oczy to ich porażająca niekonsekwencja. I tu od razu zastrzeżenie: owszem, znam propagandową funkcję „sondażowej bańki” premiującej Jedynie Słuszne Ugrupowanie, ale nawet biorąc poprawkę na przeszacowanie Platformy, będę się upierał, że te badania coś nam mówią. Co konkretnie? Ano to, że jesteśmy w wielkiej części narodem umysłowych pastuchów, niezdolnych do kojarzenia najprostszych danych, o jakichkolwiek wnioskach nie wspominając.


Wojciech Cejrowski opisując amazońskich „dzikich” Indian, których zna jak mało kto, wspomina że kompletnie obce im jest np. poczucie czasu – żyją w wiecznym „tu i teraz”. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stan podobnego nie-myślenia dominuje również w mentalności naszych drogich rodaków, co w jakiś sposób koreluje z tezą o Polakach jako społeczeństwie postkolonialnym. Ja bym dodał, że dojrzeliśmy właśnie do powtórnej kolonizacji.


II. Rozstrój poznawczy.


Garść przykładów: Polacy z jednej strony uważają, że sprawy w kraju idą w złym kierunku (61% wg TNS OBOP) a gospodarka znajduje się w kryzysie (60% - to samo badanie), z drugiej jednak deklarują optymistyczne nastroje i uważają, iż zeszły rok był dla nich udany (80% - Diagnoza Społeczna 2011). Normalnie, szczęka opadła mi do podłogi, gdy skonfrontowałem sobie te dane, bo niemożliwym jest, aby na przestrzeni kilku miesięcy (”Diagnoza...” prowadzona była wiosną tego roku, badanie TNS OBOP pochodzi z lipca) nastroje społeczne uległy tak drastycznemu wahnięciu. Trzeba by nagłego krachu na miarę Grecji czy Argentyny a do tego jeszcze trochę nam brakuje.


Tyle, że jedno badanie pyta o sprawy publiczne, a drugie koncentruje się raczej na życiu prywatnym. Oznacza to, że generalnie nie wiążemy sfery publicznej z osobistą pomyślnością. Nauczywszy się żyć obok oficjalnych struktur, odzwyczailiśmy się od myślenia w kategoriach dobra wspólnego, oznaczających że silne, sprawnie funkcjonujące państwo ma przełożenie na szeroko rozumiany dobrostan obywateli.


Ten rozstrój poznawczy pogłębia się, gdy skonfrontujemy inne wyniki: oto 61% ankietowanych źle ocenia pracę rządu, a 51% - premiera Tuska osobiście (znów badanie TNS OBOP z 7-11 lipca). Jednocześnie jednak w tym samym badaniu aż 45% respondentów chce głosować na Platformę (PiS – 28%, SLD – 13%, PSL – 6%). Wynika z tego, że nasi ubodzy duchem Rodacy nie widzą związku między parlamentarną większością a wyłonionym przez tęże większość rządem. Mało tego – średnio dostrzegają powiązania pomiędzy rządem a stojącym na jego czele premierem, który za pracę owego rządu odpowiada (rozziew w ocenie 10%)!


Jeżeli ktoś widzi w tym cień logiki, gratuluję. Mnie, przyznam się, ta dialektyka postaw obezwładnia.


A teraz do powyższego dodajmy jeszcze niską gotowość do wzięcia udziału w wyborach (zdecydowanie TAK – 30%, raczej TAK – 33%, raczej NIE – 11%, zdecydowanie NIE – 19%, trudno powiedzieć – 7%; wciąż ten sam sondaż OBOP-u). Należy przy tym pamiętać, że ostateczna frekwencja z reguły jest zbliżona do odsetka osób, które w sposób kategoryczny deklarują chęć głosowania. Ci, którzy w sondażu mówią dla przyzwoitości „raczej TAK” w większości zostają w domach. Tak więc, ludzie olewają wybory, mimo że jest kryzys, sprawy w kraju idą w złym kierunku a rząd i premier źle pracują (ale Partia dobrze – ot, zagwozdka!). Znowu - zerowe utożsamianie się z własnym państwem i szeroko rozumianą sferą publiczną. Czy gdyby uważali, że w kraju dzieje się dobrze a rząd jest OK, to poszli by głosować? Zresztą, przy tym poziomie skojarzeniowym, właściwym dla pięciolatków, może i lepiej że nie zagłosują...


III. Straszni mieszczanie.


Można powiedzieć, że dzisiejsi Polacy w widzeniu wszystkiego osobno osiągnęli mistrzostwo, którego pozazdrościć by im mogli tuwimowscy „straszni mieszczanie”. Mogliby udzielać tym skarykaturyzowanym przez poetę „mieszkańcom” korepetycji. Nie są w stanie powiązać niczego z niczym; literalnie nic im się nie zazębia w związki przyczynowo-skutkowe. Że rząd, że kryzys, że Tusk, że optymizm, że Platforma, wybory... Co tu więc wymagać, by nasi współrodacy dostrzegli zależność między działaniami rządu a np. długiem publicznym, długoterminowym wpływem tegoż na gospodarkę i kondycję państwa, a wszystkiego razem – na ich osobisty los.


Otrzeźwieją (albo i nie...) dopiero wtedy, gdy przegniłe państwo zawali im się z hukiem na głowy.


Krótko mówiąc, en masse prezentujemy społeczny typ myślenia konkretno-obrazowego. Przeskoczenie na poziom myślenia abstrakcyjnego, szerszymi kategoriami, to dla nas wciąż zbyt wysoka półka. Są dwie grupy ludzi, którzy myślą w opisany tu sposób: dzieci poniżej 12 roku życia i ludy prymitywne – stąd przywołane we wstępie spostrzeżenie Cejrowskiego o dzikich z amazońskiej dżungli.


My również żyjemy w wiecznym „tu i teraz”, kierując się najprostszymi bodźcami: być kiełbacha – dobrze, nie być – źle. Dlaczego nie być? Winien rząd. Co to rząd? Ee-ee...


Prezentujący poziom dziecięco-prymitywny, głupio-optymistyczni tubylcy dla których „rok był udany”, z samozadowoleniem przejadający kurczące się zasoby i zadłużający się ponad miarę, aż się proszą o jakiegoś kolonizatora, który zrobi z tym burdelem porządek. I kolonizator się znajdzie, spokojna głowa. Tylko, że porządek zrobi w interesie własnym i swoich obywateli. Kolonie bowiem, jak uczy historia, służą za rynek zbytu, miejsce eksploatacji zasobów i źródło siły roboczej. Oraz cywilizowania ludności tubylczej w duchu uwielbienia dla metropolii.


Gadający Grzyb


Wybrane notki o zbliżonej tematyce:


http://niepoprawni.pl/blog/287/polski-blogostan%E2%80%A6


http://niepoprawni.pl/blog/287/polski-blogostan-2011


http://niepoprawni.pl/blog/287/domkniety-system-cz-i-%E2%80%93-rok-pogardy


http://niepoprawni.pl/blog/287/domkniety-system-cz-ii-%E2%80%93-czas-rozkladu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz